» Blog » Tristania - część pierwsza: Historia
08-04-2011 17:01

Tristania - część pierwsza: Historia

W działach: Tristania | Odsłony: 7

To taki mój slaniasty heartbreaker. Nie lubie JG, alelekie inspiracje nie zaszkodzą. Seting raczej heroicznyrobiony pod Tristat


Wstęp.

Przed wiekami ludzkość sięgnęła gwiazd, tak przynajmniej prawią duchowni. Lecz dzisiaj tylko ci, którzy zamieszkują wysokie góry mogą je oglądać. Inni widzą nad głowami zasnute deszczowymi chmurami niebo brodząc po łokcie w błotnistej ziemi. Ci jednak nie myślą o gwiazdach i wzniosłych sprawach. Dwa tysiące lat niewoli u nieludzkich władców i czterysta lat wojen sprawiły, że pragną tylko spokojnie przepracować swe dni na tym świecie i znaleźć się w królestwie jedynego… jeśli sobie zasłużą. Dni są ponure, lecz noce przepełnione są trwogą. Nikt, może poza zdegenerowanymi Rekrosianami nie może być pewnym, że obudzi się sobą. Ponad chmurami snują się szkarłatne widma, Koszmary. Co ranek każdy przepytuje swych bliskich, aby sprawdzić czy przez noc nikt nie został plugawą syntezą, lecz nigdy nie można być pewnym. W odludnych zakątkach grasują straszne potwory, w tym najgroźniejsze ze wszystkich, Besioludzie łączący w sobie człowieczy rozum i zwierzęcą siłę. Nad bezpieczeństwem ludzi czuwa Kościół Jedynego potężne zakony, Kruka, sokoła, orła, jastrzębia i wiele innych. Hierofanta zamieszkujący starodawne miasto Mechis dba o to, aby prości ludzie nie zeszli na złą drogę. Użyje wszelkich środków, aby pozostali dobrymi dziećmi Kościoła. Tych co tego nie rozumieją czekają płomienie. Na wschodzie odbudowuje się cesarstwo Mariańskie. Pod wodzą srogiej cesarzowej Catariny odzyskiwane są relikty przeszłości. Cel jest jeden: podbój. A na północy krwawa spirala prowadzi do wrót do Nieświata, gdzie czyhają Mroki

Ponury jest świat, lecz żyją jeszcze tacy, którzy patrzą z nadzieją w przyszłość. Pragną odbudować ten udręczony świat. Wiedzą, że czeka Ina nich wiele niebezpieczeństw, lecz się nie poddają, walczą o lepszą przyszłość
O nowy świt


Najazd

Nadeszli w nocy. Pierw pojawili się na południu, ale ich napór był
niepowstrzymany. Zwali się Imar’sath, co w ich złożonym języku oznacza „Władcy, których wygnano” i przez przeszło dwa tysiące lat zostali naszymi panami. Przybyli przez szkarłatną wyrwę jaką otwarli w niebiosach. Żyli w Nieświecie w zamkniętych kamiennych miastach, gdzie schronili się przed wrogami, którzy wygnali ich z rodzimego świata i nadal ścigali. Imar’sath, już teraz wymierający potrzebowali miejsca, które zapewniłoby im środki do stworzenia obrony. Wybrali nasz dom. Posiadaliśmy wielką wiedzę, ale wykorzystując moc nieświata i przede wszystkim nasze umysły. Miliardy zginęły pożarte przez własne koszmary. Ci którzy przetrwali musieli stawić czoło inkarnacją własnych lęków. Wojna nie trwała długo. Niedobitki skryły się w górach, gdzie najeźdźcy się nie zapuszczali, z powody rozrzedzonego powietrza i promieni słonecznych, które były dla nich zabójcze. Inwazja kosztowała Imar’sath ogromną ilość mocy. Musieli ją jakoś odzyskać. Tysiące niewolników pracowało podczas budowy ogromnych monolitów, które miały być częścią potężnego systemu obronnego zdolnego zatrzymać wrogów nowych panów ludzkości. Inni nieszczęśnicy byli całymi latami podtrzymywani w narkotycznym transie śniąc straszliwe Koszmary, które zapewniały lojalność potwornych stworzeń żyjących w Nieświecie. Zdobywcy zamieszkali pośród centralnych równin, gdzie wybudowali swoje miasto, Imaria, wiecznie skryte pod kłębami gęstych chmur jakie przywołali. Przez tysiąc lat Imar’sathowie oczekiwali swych dawnych wrogów zbrojąc się i wykorzystując wszystkie zasoby naszego świata do stworzenia odpowiedniej obrony. W końcu p tysiącu lat udało im się przełamać pieczęcie i podczas deszczu spadających gwiazd przybyli oni, Kalkori. Najpierw pojawili się ich zwiadowcy. Niektórych przechwycono, ale

Wojna z Kalkori

większość udało się trafić do ludzi żyjących w górach, którzy przechowywali starożytną wiedzę. Zawarte zostało przymierze, i wkrótce z niedostępnych szczytów nadeszła straszliwa armia. Najpierw Imar’sathowie wysłali nieprzeliczone armie niewolników, które z łatwością zostały rozgromione. Taki sam los spotkał bestie przywołane z nieświata, które nie mogły sprostać furii sprzymierzonych, których szeregi zasilili wyzwoleń. Wtedy przyszli sami zdobywcy, których szeregi wspomagały bestie powstałe z połączenia ludzi i zwierząt. Rozegrały się przerażające bitwy, których ślady do dziś szpecą naszą udręczoną ziemię. Obie strony poniosły ogromne straty, ale w końcu ludzie i Kalkori stanęli u wrót Imarii. Lecz wtedy, gdy zwycięstwo wydawało się pewne. Imar’sathowie nawiązali kontakt z częścią przywódców ludzi. W zamian za obietnicę wielkich przywilejów i władzy udało im się namówić ich do zdrady. W chwili ostatecznego szturmu zaatakowali swych niedawnych sprzymierzeńców od flanki, opóźniając natarcie. Wtedy Imar’sathowie w desperackim kontrataku wyzwolili moc którą gromadzili przez przeszło tysiąc lat. Ludzie biorący udział w walce zostali pochłonięci przez szkarłatne płomienie, lecz ich sojuszników spotkał los znacznie gorszy od śmierci. Wszyscy Kalkori zgromadzeni pod murami zostali wciągnięci do Nieświata, gdzie zostali uwięzieni. Musieli jednak jakoś wykorzystać nadmiar mocy, aby Nieświat nie pochłonął całego świata. Pozostałą częścią mocy spowili niebo ciemnymi chmurami i roztopili lodowce, czyniąc ten świat przyjaźniejszym dla siebie, wywołali straszne kataklizm, które kosztowały życie milionów istnień, przekształcili większość roślin i zwierząt czyniąc je zdolnymi do przetrwania w nowym świecie, oraz powołali do istnienia straszliwe bestie, które miały polować na bludzi ukrywających się w górach. . W ostatnim rozbłysku mocy sami czarnoksiężnicy poświęcili swe życie, aby . Potem ruszyli na ukryte pośród szczytów twierdze, i unicestwili je doprowadzając resztki wolnych ludzi do poziomu barbarzyństwa. A potem nastał tysiąc lat pokoju…
Pierwszy raz od tak dawna Imar’sathowie poczuli się naprawdę bezpieczni. Nie wisiało nad nimi już żadne zagrożenie, nie musieli już poświęcać wszystkich swych sił, na to aby przygotować się do wojny. Wpadli w euforię. Nazwali się Imar’rekros czyli „Władcyi, którzy zwyciężyli”. Cena jednak zwycięstwa była straszna. Ogromne obszary uległy nieodwracalnemu zniszczeniu, a reszta była wyludniona. Przetrwała jedynie dwudziesta część Imar’sathów, ale zwyciężyli!, tracąc tym samym to, co określało ich istnienie przez tysiąclecia.

wieki pokoju

Mówi się, że należy strzec się spełnienia marzeń .Imar’rekrosowie uśpieni złudnym poczuciem bezpieczeństwa, zmienili styl rządzenia oddając część władzy ludziom, którzy zdradzili swoich pobratymców. Wielu z nich wzięli za kochanków, płodząc liczne potomstwo. Tak powstała nowa rasa Rekrosian „pomiot zwycięstwa”. Ni byli oni tak potężni jak ich nieludzcy rodzice, ale byli znacznie lepiej przystosowani do świata w którym przyszło im żyć. Byli kastą nadzorców, na wieczność uwięzionymi pomiędzy niewolnikami, których kontrolowali, a ich prawie wszechmocnymi panami. Tymczasem Władcy ludzkości zaczęli popadać w dekadencję. Poszukiwali coraz to nowych rozrywek, aby zapełnić pustkę egzystencji. Hodowali przedziwne rośliny sprowadzone z Nieświata, z których sporządzali narkotyki zdolne pozbawić człowieka duszy. Polowali na straszliwe monstra, które żyły same polując na ludzi. Swych niewolników wykorzystywali aby zaspokajać swoje rządze. Żywe ogrody z udręczonych ciał. Doprowadzeni widokami Nieświata poeci, deklamujący wiersze zmieniające rzeczywistość. Kochankowie szkoleni przez całe życie tylko po to, aby dać swym władcą rozkosz i umrzeć… wielki był obłęd Imar’rekrosów. Niektórzy byli zniesmaczeni upadkiem obyczajów i zabrawszy pewną ilość niewolników, odpłynęli na południowozachodni kontynent Osrilionu, gdzie odtworzyć społeczeństwo sprzed wygnania. Tymczasem pozostali imar’rekrosowie przenieśli się na kontynent Armadosnu, na którym zbudowali Imarie oraz na drugi połączony z nim, Zwany Espadonem obracając mieszkańców pozostałych w barbarzyńców niewiele lepszych od zwierząt. Przez kolejne pokolenia władcy stawali się coraz mniej liczni i zapominali swe sekrety. Jednak nie zważali na nic, pogrążając się w snach. Po tysiącu lat jednak coś się zmieniło. Narodził się prorok.

Prorok i rebelia

Miejscem jego narodzin było miasto czarnoksiężników, Cheori. Znajdowało się pośród świetlistych dżungli cieplejszego Espadonu. W tym czasie przeniosła się w okolic równika ponieważ powietrze było ty gęstsze, a klimat cieplejszy. Zabrali ze sobą swoje najwierniejsze sługi. Synem jednego z nich był Mortimer, później okrzyknięty prorokiem. Od dziecka odznaczał się niezwykłym talentem. Bardzo szybko się uczył, prześcignął swoich ludzkich i Rekrosiańskich rówieśników, a nawet Imar’rekroskich studentów. Wszyscy wróżyli mu świetlaną przyszłość, choć uwagę nauczycieli zwracała jego miękkie serce. Jak mówią kroniki dawnych dnie, w wieku dziesięciu lat namówił wielkiego oprawcę Cheori do skrócenia mąk torturowanego niewolnika. Jednak było coś, co przerażało Mortimera. Słyszał głos. Głos, który mówił mu o przeróżnych sprawach. O historii, o dawnej ludzkości i tajemnicach ukrytych przed okiem śmiertelnika. Zwierzył się z tego jednemu z nauczycieli, a ten doniósł wszystko Pani Magtal Rah’terumosis, naczelnej czarnoksiężnik miasta. Ta uwierzyła, że młodzieniec słyszy szepty istot z Nieświata. Kazała go przyprowadzić do szkarłatnej cytadeli, gdzie miał pobierać nauki. Ku rozczarowaniu wszystkich, czynił niewielkie postępy i wielu ludzkich adeptów szybko zostawiło go w tyle. Magtal uznała, że brakuje mu odpowiedniej motywacji. W tym czasie Mortimer poznał pewną piękną dziewczynę mieszanego pochodzenia. Terisję. Zakochany w niej, z wzajemnością zresztą pragnął związać się z nią. Czarnoksiężnik kazała na jego oczach oddać płomieniom, aby wreszcie wykorzystał swą moc. Jednak prorok nie mógł nic zrobić. Gdy jego ukochaną pochłaniał ogień, rzucił się na jednego z strażników, wyrwał mu broń , zabił go i rzucił się na ratunek dziewczynie. Ocalił jej życie ale ciało zostało okrutnie oszpecone. Je miał czekać znacznie straszniejszy los. Każdego, kto podniósł rękę na Imar’rekrosa czekała okrutna śmierć. Jednak ze względu na pozycję jego rodziny. Spotkało go tylko wygnanie do świetlistych dżungli Wschodniego Espadonu. Przez wiele miesięcy błąkał się przez wiele miesięcy po dżungli, a jego jednym towarzyszem był głos. W końcu, na górze Otmos doznał objawienia. Ponad czarnymi chmurami ujrzał po raz pierwszy światło słońca. Wtedy głos wyjawił mu prawdę. Rzekł iż jest jedynym Bogiem, a Mortimer jego prorokiem. Niegdyś ludzkość się odeń odwróciła, więc pozostawił ją samą ze wszystkimi problemami. Jednak teraz nadszedł czas , aby wyzwolić wszystkie ludy tego świata, aby mogły podążać ku swemu przeznaczeniu. Przez siedem dni i nocy słuchał jego nauk, a potem udał się na północ

Następne piętnaście lat upłynęło Mortimerowi na przygotowywaniu powstania i szerzeniu nowej wiary. Zdobył wielu sojuszników spośród wszystkich ras nie licząc władców. Najważniejszym z nich był Joseph Akerman, niegdysiejszy dowódca wojsk Imarii, który przez wiele lat polował na Mortimera, aż w końcu zrozumiał swój błąd i przeszedł na stronę rebelii. Odwiedził Zachodnie Góry, gdzie pośród barbarzyńskich plemion ukrywali się potomkowie Kalkori i ludzi, Skaukalkori. Zdobył od nich wielką wiedzę na temat wspólnego przeciwnika i obietnicę wsparcia. We wschodnich górach odnalazł ukryte miasta, w których praktykowano dawną naukę. Zaprzyjaźnił się z bestio ludźmi. Wygnanymi do najdzikszych rejonów Felianami i Goliathami, którzy po zwycięskiej walce z Kalkori zostali gladiatorami i strażnikami. Przekonał wielu Rekrosian do tego, aby skłonili się ku swej ludzkiej naturze i wybrali drogę oferowaną przez Jedynego Boga. Gdy już zebrał wystarczające poparcie poprowadził rebelię. Odniosła ona zaskakujące sukcesy. Dzięki pomocy wielu sojuszników, Imaria padła w ciągu jednego dnia. Nim minęły trzy miesiące, a cały Armadon był wolny. Pod wodzą Akermana i Samuela, obrońcy proroka, który stracił rękę, gdy bronił proroka przed Raptorusem, aby przekroczyć wąską cieśninę, a potem podbić Imar’rekrosów. Jednak wtedy z Chorei przybył poseł. Reksosianin oznajmił, że dawna ukochana proroka zostanie uwięziona w nieświecie aby pożarły ją Koszmary jeśli ten nie przybędzie do Chorei, aby poddać się sprawiedliwemu osądowi. Jeśli jednak Mortimerer przybędzie, to zostanie ona uwolniona.
Jak mówią Kroniki Nowego Czasu, prorok udał się do Chorei, pierw oddają Josephowi swój testament, z nakazem ogłoszenia go w razie śmierci Mortimera. Pod murami miasta spotkał się z Terisą, i rozmawiał z nią przez długi czas. Przebieg tej konwersacji nie został udokumentowany, a gdy dobiegł końca, przekroczył bramy miasta. Został natychmiast uwięziony, a następnie osądzony. Wyrok mógł być jeden. Jego ciało miało się stać bramą do Nieświata, skąd miano przyzywać straszliwe monstra zdolne do walki z stronnikami proroka. Gdy jednak na miejscu kaźni zebrały się tłumy, wydarzyła się rzecz niesłychana. Kat, ten sam, którego prorok namówił niegdyś do zlitowania się na nad więzieniem, miał już rozpocząć wstęp okaleczanie, gdy nagle wyciągnął sztylet i przeszył nim serce Mortimera powiedziawszy „Tak jak ty ocaliłeś mnie, ja ocalę ciebie”. Wtedy nad miastem rozbłysło jasne światło, które odebrało wzrok wszystkim zebranym na placu, za wyjątkiem kata. O tym wszystkim wiemy od Terisy Okaleczonej, i niewolników, którzy opuścili miasto razem z nią.

Gdy Terisa przybyła do Armadonu i opowiedziała o losie jaki spotkał proroka, Joseph otworzył testament. Na mocy tego co tam napisano, Joseph został Cesarzem. Wziął trzy żony, każdą z innego ludu. Pierwszą była Terisa Okaleczona z Rekrosów, drugą Asznee sprawiedliwa ze Skaukalkori a trzecią Maria Mądra, potomkini mieszkańców podziemnych miast. Ustanowił pierwszy zakon rycerski i mianował pierwszego Hierofantę. Joseph rządził sprawiedliwie przez czterdzieści lat, a na łożu śmierci rzekł, że widzi jak Mortimer mówi mu, że w przyszłości narodzi się mesiasz, który ponownie przywróci słońce na ziemię. Potem rozdzielił swe państwo między trzy córki, hierofantę piątą ustanowił dzielnicą senioralną. Tak oto rozpoczęła się era trzech cesarstw.

Nowe dni i armia blasku

Pokój nie trwał długo. Trzy linie cesarskie szybko zaczęły walczyć ze sobą o dzielnicę senioralną, w której znajdowało się miasto Imaris, teraz przemianowane na Mortię. Imar’rekrosowie podnieśli się z upadku, zajęli nawet południowy kraniec Armadonu i zaczęli się zapuszczać ze swą flotą na wschodnie wybrzeże kontynentu. Gdy jednak pozycję seniora obiela Thustomi wywodzącej się z linii Asheńskiej, która poślubiła brata cesarzowej Anny z linii Mariańskiej, wydawało się, że czasy chwały powróciły. Cesarzowa ogłosiła, że wszyscy prawowierni winni dołączyć do nowo sformowanej armii Blasku i pomaszerować na południe aby odbić Chorei w którym prorok narodził się i umarł. Tysiące zebrały się pod jej sztandarami gdy pomaszerowała na półwysep miecza, aby wyzwolić go z rąk Imar’rekrosów. Dzięki zapałowi żołnierzy, pomocy doświadczonych zakonu sokoła i orła, i swemu zmysłowi taktycznemu zwyciężyła i wyparła wrogów z kontynentu. Potem rozpoczęły się przygotowania. Zebrano ogromną armię , taką jakiej jeszcze nie widziano od najazdu, a do jej przewiezienia zazangarzowano każdy statek jaki tylko mógł zabrać na swój pokład żołnierzy. Imar’rekrosowie nie próżnowali i gdy siły Armadonu gromadziły się, wezwali wszystkich sojuszników jakich mieli. Hordy Verminów wychynęły z podziemnych kopalń w których pracowali, a Karnowie i Raptorusi opuścili dżungle i pustynie Espadonu aby walczyć dla swych panów. Noktorni, złowieszczy i straszni przybyli ze swych ukrytych twierdz, a Ouborsi wypłynęli z portów Niuspanii ale nie było to pewne wsparcie. Czarownicy rozpoczęli więc przygotowania . W końcu nadszedł dzień inwazji i sto tysięcy żołnierzy rozpoczęło niepowstrzymany marsz ku Chorei. Stoczyli trzy wielkie bitwy i wszystkie wygrali choć ponieśli wielkie straty. Uzupełniali je niewolnikami, których siłą włączano do Armii Blasku. Pozostawiając za sobą jedynie popioły, żołnierze Thustomi dotarli pod mury Chorei. Nie licząc się ze stratami rozpoczęli szturm. Imar’rekrosowie walczyli dzielnie, wiedząc, że wrogowie nie będą mieć dla nich litości, lecz furia prawowiernych czyniła ich nie powstrzymanymi. Zobyto mury i rozpoczęła się masakra. Zabito każdego Imar’rekrosa, mężczyznę, kobietę i dziecko. W ślepym gniewie, mordowano też niewolników, którzy służyli dawnym władcą ludzkości. Gdy rzeź trwała, wieża czarnoksiężników zapłonęła szkarłatnym płomieniem. Zwycięscy myśleli, że to Jedyny Bóg wspomógł ich wysiłki i ukarał bluźnierców. Gdy nastał świt, wojownicy z Armadonu udali się w drogę powrotną. Choć przeżyła ledwie jedna dziesiąta z nich, to wracali dumni z odniesionego zwycięstwa. Nie wiedzieli, że prawdziwy koszmar miał dopiero nadejść.


Mroki nadchodzą

W akcie rozpaczy czarnoksiężnicy Imar’rekrosów odprawili rytuał, który wygnał niegdyś Kalkori. Jednak brakło im mocy i umiejętności. Płomienie Nieświata pochłonęły ich, jednak udało im się rozerwać bramę, którą przybyli na ziemię. Na niebie zalśniła krwistoczerwona szrama którą mogli oglądać mieszkańcy gór wznoszących się ponad chmurami. Większość mieszkańców była nieświadoma czyhającego zagrożenia. Bowiem dawni kalkowi uwięzieni w nie świecie nie wymarli, ale sprzeczne z naturalny porządkiem rzeczy warunki panujące w Nieświecie przemieniły ich w strosazne istoty zwane Mrokami. Gdy wrota padły, wykorzystali okazję i powrócili na czele pomiotów, creatur powstałych z bluźnierczych związków Kalkori i stworzeń żyjących pod szkarłatnymi promieniami Niesłońc. Mroki, wiedź one szaleństwem pragnęły aby Nieświat pochłonął nas. Pojawili się na północy, gdzie chmury stworzone przez imar,’Sathów były najcieńsze. Wybudowali tam krwawą spiralę, którą zeszli na ziemię. Najpierw rozpoczęły się pojedyncze wypady, często uznawane za ataki dzikich bestii lub Felian.Za pomiotami przyszły Mroki, niosąc śmierć i zniszczenie. Ci którzy nie zginęli w pierwszym ataku, zostali zabrani spiralą do Nieświata, aby jego moc przemieniła ich w Mroki. Cała północ zapłonęła w ogniu wojny, a to niebyło najgorsze. Za Mrokami przybyły Koszmary. Zaczęły początkowo pożywiać się snami niezrozumiałych dla nich stworzeń, wielu doprowadzając do obłędu. Jednak jeden z nich pożywiał się swą ofiarą zbyt długo, aż w końcu przebudziła się. Tak powstała pierwsza synteza. Koszmary były obce dla nas, i nowostworzona istota była porażona nieznanymi jej dotychczas uczuciami, lecz także zafascynowana. Egzystencja nadśmiertelnika była niezwykle przyjemna. Wszystko było nowe, ale i cudowne dla istoty żywiącej się dotychczas cieniami emocji. Pierwszy z nią zaczął szukać kolejnych ofiar dla swych braci. Opętania zaczęły się rozprzestrzeniać niczym zaraza. Wiele Koszmarów zaczęło współpracować z mrokami, których siły parły na południe nie powstrzymane . Tustomi próbowała przeciwstawić im się razem ze swymi weteranami, ale niewiele mogli poradzić na potęgę Mroków i ataki koszmarów od wewnątrz. Wycofali się do stolicy, Mortii, gdzie zamierzali bronić się do ostatka. W chwili gdy szykowali się do ostatecznego starcia, do Skaukalkori podszedł odziany w brązowe szaty człowiek. Wyjawił, że należy do tajnego zakonu, który przechowuje wśród ludzi wiedzę czarnoksięską Imar’rekrosów. Jeśli cesarzowa seniorka zgodzi się na zalegalizowanie podobnych praktyk, to będą w stanie odprawić rytuał, który zapieczętuje szczelinę. Cesarzowa niemałym wysiłkiem przełamała się, i zgodziła na te warunki. Czarownicy zaczęli odprawiać rytuał, gdy Mroki przeprowadziły szturm. Żołnierze walczyli za stu, ale nie potrafili odeprzeć potęgi istot z Nieświata. Wielu poległo, w tym Tustomi, ale magowie odprawili rytuał, poświęcając przy tym własne życie. Osłabione mroki i ich pomioty zostały wyparte na północ, Syntezy wyłapane i spalone, ale koszmary wypędzone.

Upadek Rekrosian i dni najnowsze

Zwycięstwo pod Mortią doprowadziło do wymarcia zachodniej linii cesarskiej. Ludność była wściekła, i szybko odnaleziono właściwego kozła ofiarnego. Ziemie Rekrosian choć znajdowały się w środkowo północnej części kontynentu, stosunkowo nieznacznie ucierpiały na skutek wojny. Szybko odkryto prawdę. Okazało się, że wielu Rekrosian uprawiało czarnoksięstwo wzorem swych ima ryckich przodków. Zakazana sztuka pozwalała im lepiej walczyć z Mrokami, ale nie tylko to uchroniło cesarstwo Terisiańskie oparło się najazdowi. Niektórzy Rekrosianie, sami będący odporni na opętanie, często oddawali ciała poddanych koszmarom, aby zyskać wsparcie w wojnie. Te wiadomości jeszcze bardziej rozwścieczyła Armadończyków. Jeszcze nie zgasły pogorzeliska wojny z Mrokami, a rozpoczęła się nowa. Prym wiedli w niej Skaukalkoro, wspomagani przez Hirofantę i w mniejszym stopniu przez cesarzowe z lini Mariańskiej. Walki trwały wiele lat. Czary Rekrosian starły się z mocą nowopowstałych Zakonu Kruka i Cesarskiego Kręgu. Po trzydziestu latach, nadal nie widać było szansy na pokój. Wtedy doszło do rebelii. Wielu Rekrosian nie było dobrymi panami, Poddanych traktowali surowo, czasem okrutnie. Choć nie byli potworami w ludzkiej skórze, jak teraz wielu twierdzi, to wielu miało dość ich władzy. Doszło do rebelii, podczas której zginęły tysiące rekrosian, w tym rodzina cesarska. Tylko trzy siedmiu prowincji pozostały wolne. Dwie dlatego, że w porę poddały się władzy cesarzy Mariańskich, a jedna, dlatego, że znajduje się na dalekiej północy, gdzie nikt nie chciał z nimi walczyć. Pozostali Rekrosjanie stali się obywatelami drugiej kategorii, często ściganymi przez zakon jastrzębia i puryfikatorów.

Minęło dwieście lat od tamtych wydarzeń, i czterysta od czasu Powstania. Na wschodzie niepodzielnie władają cesarzowe z dynastii Mariańskiej . Jeszcze pół wieku temu osłabione przez tarcia wewnętrzne między morznowładcammi, dziś jest władane przez bezwzględną, ale siną cesarzową Katrinę, która planuje wysłuć wyprawę za wschodnie morze, aby odnaleźć zaginiony kontynent Atlantii. Dawne cesarstwo Rekrosiańskie rozpadło się na wiele wojujących królestw. Większość potomków władców ludzkości żyje w ich niewielkich krainach, lub w wydzielonych dzielnicach w ludzkich miastach. Mortia i centrum kontynentu pozostaje niezależne, wygrywając dzięki manipulowaniu pozostałymi siłami kontynentu.. Rządzi tu pogrążony w dekadencji patrycjat, który we bogactwo opiera na zyskach czerpanych z handlu. Na południu Hierofanta stara się podtrzymywać potęgę kościoła, opierając się na potężnych zakonach.. Jego marzeniem jest odebranie Espadonu Bestiom czczącym Imar’rekrosów niczym bogów, a potem dzięki bogactwom stamtąd płynącym zjednoczyć cały kontynent. Zachód rządzony przez Skaukalkori jest podzielony. Południowe prowincje są zamieszkane przez ludność całym sercem oddaną kościołowi, podczas gdy północ chce ponownie podążać dawnymi ścieżkami. Chorei pozostaje jedynym bastionem ludzkości, pośród dzikich krain zamieszkanych przez bestie. Miasto trzy krotnie upadało zdobywane przez wyjące chordy, lecz zawsze znajdowało się wystarczająco wielu śmiałków gotowych ją odbić.

A co z raną na niebie? Nadal istnieje. Pieczęcie nań nałożone trzykrotnie pękały, a ich odnowienie wymagało coraz większych ofiar. Niedługo według wyliczeń magów pieczęcie ponownie upadną, a wtedy mroki znowu nadejdą… Koszmary nadal grasują po świecie, kusząc czarowników, aby ci otwarli dla nich wrota, a syntezy sprowadzają mroki, aby te strzegły ich przed zakonem jastrzębia i puryfikatorami. Większość ludzi mimo wszystko stara się żyć pod niebem spowitym przez chmury, śniąc o czasach gdy świeciło słońce.

Komentarze


   
Ocena:
0
Aureus, Wiesz, jak już kiedyś wynikło z naszych rozmów pod blogami, prawie we wszystkim mamy bardzo różne gusta, i raczej się nie dogadamy.

Sil: Dziękuję za linka… bardzo się przyda. Problem polega na tym, że oczekujesz ode mnie, żebym zrobił coś w rodzaju Stingu do Savagów, podczas gdy osobiście za nimi nie przepadam, nie licząc SK i ZC.
09-04-2011 19:49
Hajdamaka v.666
   
Ocena:
0
@slann

Z tego co zauwazylem, to ostatnio z Aureusem ciezko sie w czymkolwiek zgodzic :P
09-04-2011 19:57
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
@Hajda
Zgadzam się z tą obserwacją.
09-04-2011 20:00
sil
   
Ocena:
+1
@slann

Problem polega na tym, że oczekujesz ode mnie, żebym zrobił coś w rodzaju Stingu do Savagów, podczas gdy osobiście za nimi nie przepadam, nie licząc SK i ZC.

Hmm, chyba się nie zrozumieliśmy - link do tego konceptu settingu do SW podałem jedynie jako przykład ostatniej zapamiętanej przeze mnie 'przyjaźniejszej potencjalnemu czytelnikowi' notki opisującej po polsku konspekt settingu. To, że to akurat do SW i w takich a nie innych klimatach to w tym kontekście nieistotne. 'Jak' a nie 'co'.
09-04-2011 20:47
   
Ocena:
0
Sil: Ale ja wiem o co ci chodzi, tyko że nie wywalę teraz całej notki i nie napiszę w zamian krótkiego opisu. To było idiotyczne. W komentarzu napisałem jaka była z grubsza historia powstania tego wpisu i to wszystko.
10-04-2011 11:06
Ifryt
   
Ocena:
+1
Ale możesz przecież napisać następny wpis na blogu? Czy ten tutaj był tylko oderwanym pomyslem bez kontynuacji? ;)
11-04-2011 11:23

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.