» Recenzje » Transformers 3D: Dark of the Moon

Transformers 3D: Dark of the Moon


wersja do druku

Trzeci film, trzeci wymiar, trzy zalety: więcej, ładniej, lepiej

Redakcja: Martyna 'Saya' Urbańczyk

Transformers 3D: Dark of the Moon
Czytając dziś recenzję 'malakha' do drugiej części filmowej serii Transformers, zacząłem się zastanawiać, czy pisanie o trzeciej odsłonie tej serii bez powtarzania argumentów rzeczonego autora jest w ogóle możliwe. Ostateczny wniosek jest jednak dość optymistyczny, a to dlatego, że: po pierwsze, trójka jest w moim odczuciu pod każdym względem zdecydowanie lepsza niż Zemsta upadłych, a po drugie, wiele zarzutów 'malakha' dotyczy rzeczy, które według mnie zwyczajnie nie są wadami, a już zwłaszcza w odniesieniu do Transformers 3D.

Do trzech razy sztuka?

Może jednak zacznijmy od początku. Pierwsza część Transformers wyznaczyła kierunek, w którym zmierzać miały kontynuacje: widowiskowa akcja, prosty humor i banalna estetyka (oparta głównie na sfetyszyzowanych w skrajnie seksistowski sposób smukłych sylwetkach samochodów i kobiecych ciał – kolejność przypadkowa). Najważniejsze jednak, że w "jedynce" to się naprawdę sprawdziło! Niestety, twórcom udało się dokonać niemożliwego i spaprać nawet tak prosty schemat, czyniąc sequel przerysowaną wersją pierwszego filmu i pozostawiając na względnie wysokim poziomie jedynie widowiskowość (scena walki drzewami w parku była całkiem przyjemna dla oka). Moje obawy, że "trójeczka" będzie gwoździem do trumny, dokonującym ostatecznej degradacji serii, okazały się na szczęście niesłuszne.

Widzowie, wraz z trzecią częścią, dostają wszystkiego więcej. Więcej akcji, więcej fajnych lokacji (Czarnobyl), więcej robotów, więcej wymiarów (3D), więcej zwrotów akcji, więcej absurdów... przerwę wyliczanie, żeby nie spoilować, ale krótko mówiąc – Dark of the Moon to więcej wszystkiego. Teoretycznie, co najmniej jeden element z przytoczonej wyliczanki policzyć można by tej części za wadę, ale tak naprawdę chodzi o efektowną rozrywkę, nie o logiczny scenariusz. Pod tym względem TF3D sprawdza się wręcz wzorowo.

Z dziennikarskiego obowiązku uprzedzę, że najbardziej rażącymi rozwiązaniami fabularnymi będą bodaj te najbardziej kluczowe dla historii, czyli finał planu Decepticonów (naprawdę, przez długi czas miałem nadzieję, że jego realizacja nie będzie aż tak von trierowsko dosłowna w zestawieniu ze słowami Sentinela i Megatrona), mające rzekomo zaskakiwać zmiany stron poszczególnych postaci i podstęp Autobotów. Jeśli nie przymkniemy na nie oczu, łatwo spisać film na straty, a moim zdaniem, nie warto tego robić.



Nowi w ekipie i nie tylko

Wspomniałem o nowych postaciach. Są takowe w Dark of the Moon i to wśród obu ras. Po stronie ludzi do bohaterów dołączyli: Carly Miller, Dylan Gould, Charlotte Mearing oraz Bruce Brazos. Wśród robotów, po obu stronach konfliktu, również pojawiło się nieco nowych twarzy (tak, to dobre słowo, bo – tak na marginesie – mimika robotów jest tu smaczkiem wartym zaakcentowania), a wśród nich zwłaszcza Sentinel Prime.

Pierwsza z wymienionych postaci to nowa dziewczyna Sama, zagrana przez Rosie Huntington-Whiteley. Nie, nie pomyliliście się – napisałem "zagrana". Nawet ja po zwiastunach spodziewałem się po niej jedynie urody i niezbywalnej miny "dmuchanej lalki", ale ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna naprawdę wykazała się pewnym warsztatem. Oczywiście bez fajerwerków, a do Actors Studio zawitać mogłaby co najwyżej w roli studentki, ale śmiem twierdzić, że wyprzedziła pod tym względem Megan Fox (jakkolwiek nie jest to wielkie osiągnięcie).

Dylan Gould to szef Carly, pani Mearing przewodzi tym razem wywiadowi, a Bruce Brazos szefuje Samowi w nowej pracy. W zasadzie, tylko pierwsza z tych trzech postaci lokuje się w jednym z istotniejszych wątków fabularnych. Pozostałe dwie sprawiają wrażenie doklejonych jedynie dla kilku względnie zabawnych scen i dialogów, choć o poprawie poziomu humoru w serii Transformers nadal – niestety – mówić zasadniczo nie można. Na uwagę zasługują natomiast sami odtwórcy wspomnianych ról, czyli kolejno: Patrick Dempsey, Frances McDormand i John Malkovich. Nawet, gdyby przyszło im w udziale statystować gdzieś w tle, istniałaby niemała szansa, że przyćmiliby aktorsko resztę obsady. Nie zdziwił mnie w związku z tym fakt, że ze swoich bohaterów wykrzesali tak wiele.



"Stara gwardia", czyli aktorzy znani z poprzednich części, nie zaskakują – to fakt – ale trudno mieć im to za złe. Są konsekwentni w swoich dotychczasowych kreacjach, choć może to nieco nudzić. W zasadzie, jedynie nagminnie powracające wrzaski Shia LaBeouf wywoływały we mnie stany podchodzące pod irytację, choć już na przykład w scenie "wypadku" z Bumblebee krzyk ten przełożył się bezpośrednio na całkiem zabawny gag. Poza tym LaBeouf w kilku scenach miał okazję, by dowieść swojego talentu i nie zmarnował tej szansy. Josh Duhamel i Tyrese Gibson nie mieli zbyt wiele pola do popisu, więc trudno napisać o ich rolach coś konkretnego. Jedynie John Turturro mnie zawiódł, ale nie wiem na ile to kwestia aktorstwa, a na ile decyzji Baya i scenarzystów, by jeszcze mocniej przerysować komizm postaci Simmonsa. Dwa względnie zabawne żarty na cały film to zdecydowanie za mało, jak na potencjał drzemiący w tym aktorze.

Wśród robotów prym wiodą tym razem Optimus Prime, Shockwave, Sentinel Prime, Megatron, Bumblebee, Wheelie i Brains. Pierwsza piątka przechodzi samych siebie siekąc, strzelając i miotając wszystkim we wszystkich w walce. Ostatnia dwójka zaś, przez cały film szczerze bawi, pełniąc funkcję analogiczną do "piracko-karaibskich" małpki i papugi, tudzież Pintela i Ragettiego. Ba, w którymś momencie maluchy dostają nawet szansę, by się wykazać w konflikcie.



Taktyki, strategie i inne takie

No właśnie... konflikt. Jak przebić w tej kwestii poprzednie dwa filmy? Całkiem łatwo. Wystarczy przewrócić budynek, pokazać jeszcze-nie-post-apokaliptyczną wizję miasta, latających żołnierzy i Optimusa, parę efektownych ślizgów po miejskiej architekturze (zarówno w wykonaniu ludzi, jak i robotów), broń "rozbierającą" ludzkie ciało do szkieletu, a na koniec dorzucić Cybertron sprzed lat (w retrospektywie wojny robotów) i dziś (nie zdradzę, o co chodzi, żeby nie psuć niespodzianki). Nic prostszego, prawda?

Aby zmyć mylne wrażenie, jakobym odnosił się do opisanych powyżej zabiegów z ironiczną złośliwością, od razu napiszę, że fajnie się to oglądało. Taktyki stosowane przez obie strony konfliktu okazały się bardzo atrakcyjne na wielkim ekranie. Nic odkrywczego, ale wszystkie sekwencje składają się na bardzo efektowny ciąg przypominający kolejne misje w grze komputerowej. Brak oryginalności to w tym wypadku jednak nie wada, a w moim odczuciu wręcz zaleta, bo w Transformers 3D połączono kilka ciekawych rozwiązań fabularnych z takich filmów, jak choćby Dzień niepodległości, Inwazja: Bitwa o Los Angeles, Projekt: Monster, Melancholia, Terminator: Ocalenie, Wojna Światów i wielu innych. Niestety, twórcy zapragnęli czegoś więcej (znów to słowo!) i w finale doprowadzili plan Decepticonów do granic absurdu. Przyjemnie było natomiast oglądać Autoboty w ofensywie względem zmuszonych do obrony wrogów. Małe odwrócenie ról, a cieszy.



Jest ładnie, nawet w 3D

Obraz i dźwięk w Dark of the Moon to też rozwinięcie tego, do czego Bay zdążył już przyzwyczaić widzów swoich filmów, a zwłaszcza serii Transformers. Biomechaniczne dźwięki i ruchy części robotów przywodzą na myśl rozmaite insekty. Jedne zachowują się jak zwierzęta, jeszcze inne ruszają się z precyzją godną zwinnych wojowników lub tancerzy. W filmie pojawiają się nawet decepticoniczne wersje komarów, czy może raczej wszy, które dobierają się do ran Megatrona. Animacja stoi na naprawdę wysokim poziomie, a progres względem poprzednich części jest czysto kosmetyczny, ale odczuwalny. Widać to zwłaszcza w mimice, dzięki której niektóre sceny wywołać mogą u bardziej wrażliwych widzów szczere wzruszenie.

Kwestią problematyczną przy pisaniu o dzisiejszych filmach wydaje mi się 3D. Technologia ta dynamicznie powszechnieje, choć na ogół nie oznacza to zbyt dobrej jakości obrazu i właściwego wykorzystania trzeciego wymiaru, czego doskonałym, niechlubnym przykładem może być Alicja w Krainie Czarów. W zasadzie jedynie Avatar i TRON: Dziedzictwo sfunkcjonalizowały 3D naprawdę umiejętnie. Miło mi ogłosić, że Transformers 3D można spokojnie do tego wąskiego, szacownego grona zaliczyć. Dotyczy to zwłaszcza sekwencji księżycowych, sceny w biurze u Sama, startu rakiety, czy wreszcie desantu żołnierzy w wingsuits. Po prostu miodzio!

Do tego wszystkiego dochodzi naprawdę niezła ścieżka dźwiękowa, z której kilka utworków zapada w pamięć wraz ze scenami, dla których stanowią one komentarz. Mam tu na myśli na przykład inwazję Decepticonów i późniejszy obraz zniszczonego miasta. Linkin Park, po pamiętnym utworze promującym Revenge of the Fallen, powraca także na OST do tej części filmu, wraz z pełniącym funkcję komentarza właśnie dla sekwencji ukazującej zniszczone miasto utworem "Iridescent".



Iść czy nie iść, oto jest pytanie

Transformers 3D z całą pewnością trzeba oceniać w kategoriach szeroko rozumianego kina rozrywkowego. Ten film ogląda się dla widowiskowości, rozmachu i prostej rozrywki, a nie po to, by poznać ciekawą i złożoną historię. Jeśli przyjmiemy takie założenia, to trudno się do czegokolwiek przyczepić. Fabuła, choć stanowi głównie pretekst dla kilku atrakcyjnych scen walki, okazuje się całkiem wciągająca, a bardziej wrażliwym widzom oferuje nawet szansę wzruszenia się w kilku specyficznych momentach. Patos i moralizatorstwo, w których tak lubują się Amerykanie, przypisane są głównie Autobotom, co też łagodzi nieco irytację spowodowaną obecnością tych elementów w dialogach.

W zestawieniu z konkurencją w kategorii "wielka rozwałka", Dark of the Moon wychodzi zdecydowanie na prowadzenie, pozostawiając 2012 czy choćby Inwazję: Bitwę o Los Angeles w tyle. Również widzowie rozczarowani Zemstą upadłych powinni ucieszyć się znacznie wyższym poziomem "trójki", przejawiającym się w niemal każdym aspekcie realizacyjnym, od aktorstwa, poprzez jakość efektów CGI, na dynamice akcji kończąc. Wszystko okraszone nie tylko zjadliwym, ale i wyjątkowo udanym 3D.

A że całość jest w wielu miejscach mocno "przesadzona" i przerysowana? Cóż, skoro to się sprawdza, to chyba dobrze. Jeśli chcecie więc spożytkować dwie dyszki na mało wymagający, "odmóżdżający" film, to TF3D sprawdzi się znakomicie. Widzowie lubujący się w wytykaniu błędów i bardziej ironicznym odbiorze kina mainstreamowego też powinni się na nim świetnie bawić, jako że skala absurdalności tej odsłony serii stanowi wręcz doskonałą pożywkę dla tego typu złośliwych komentarzy. Innymi słowy: dla każdego coś miłego!

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
4.41
Ocena użytkowników
Średnia z 11 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: Transformers: The Dark of the Moon
Reżyseria: Michael Bay
Scenariusz: Ehren Kruger
Muzyka: Steve Jablonsky
Zdjęcia: Amir M. Mokri
Obsada: Shia LaBeouf, Josh Duhamel, Rosie Huntington-Whiteley, James Avery, Tyrese Gibson, Anthony Azizi, Lester Speight, Jack Donner, Keiko Agena, Steve Hersack
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2011
Data premiery: 1 lipca 2011
Dystrybutor: United International Pictures Sp z o.o.



Czytaj również

Transformers: Wiek zagłady
A na końcu był Chaos
- recenzja
Transformers: Zemsta upadłych
Kod Optimusa Da Vinci
- recenzja

Komentarze


Gruszczy
   
Ocena:
0
Fajna recenzja, ale uderza mnie jedna rzecz. Po kiego grzyba pisać coś tak długiego, skoro chodzi o film, który zapomina się po wyjściu z kina? W jakichś opinotwórczych czasopismach, których od jakiegoś czasu nie czytam, recenzje to zwykle był jeden-dwa akapity, bo tylko tyle trzeba, żeby zachęcić/zniechęcić do filmu i taka powinna być rola recenzji. Tutaj dostajemy potężny artykuł o blockbusterze, jakich tysiące. Śmieszne to trochę :)
02-07-2011 19:45
New_One
   
Ocena:
+2
W zasadzie racja, ale chciałem opisać poszczególne aspekty (efekty, aktorstwo, muzyka, fabuła etc.) więcej, niż jednym zdaniem. No, i uzasadnić wysoką ocenę dla takiej głupotki, jak TF. :) Może stąd długość tekstu. Tym bardziej miło mi, że recenzja dłuższa, niż się spodziewałeś, Ci się spodobała. A jak film? Widziałeś?
02-07-2011 19:57
malakh
   
Ocena:
+1
Właśnie wróciłem z kina. "Dark Side..." lepsze od "Zemsty...". Darowali sobie fabułę, wysadzili wszystko, co się ruszało - i jest dobrze;]
02-07-2011 21:05
~Marta

Użytkownik niezarejestrowany
    Transformers 3
Ocena:
0
Fil rewelacyjny!!Chętnie poszłabym na niego 2 raz:) Obejrzałam poprzednie części i jestem fanką i 3..tylko szkoda ,że Megan nie było :):)
02-07-2011 22:21
Malaggar
   
Ocena:
0
No:( Jej aktorstwo uświetnia każdy film!

A nie, zaraz...
02-07-2011 22:21
Kumo
   
Ocena:
+4
Ja tam się cieszę, że komuś chce się pisać recenzje dłuższe niż 2-3 akapity i to w dodatku pisać konkretnie, poprawnie i z sensem.
A film, poza pewnymi nielogicznościami i wyjątkowo dużym stężeniem (zbędnych) postaci dziwaków, ogląda się baaardzo przyjemnie.
02-07-2011 22:41
~Rudolf

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ten film to dno. Początek fajny, ale potem...

Przewidywalny do bólu (głównym bohaterom nigdy nic się złego nie stanie, więc się nie chce oglądać), ta fajna laska chodziła w miniówie a gdy zaczęła się akcja nagle miała spodnie. Pierdoły w stylu: dajcie mi jego namiary gps, robot najpierw rozwala całe biuro a potem główny bohater go ręką zatrzymuje, no ludzie.

Gdyby zrobić z tego większy hardkor i pozabijać głównych bohaterów to byłoby może i fajne.
03-07-2011 09:13
   
Ocena:
0
Jest Unicron?
03-07-2011 11:27
~Malkav

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Fu, 3d :/
03-07-2011 16:21
Deckard
   
Ocena:
+1
4+/6, dla porównania Revenge of the Fallen dostało ode mnie 6+/6 a jedynka 6/6.

*Spojlery*

@Slann: Nie ma, o kanonie zapomnij.

Pierwsza godzina jest świetna - opening z genezą programu Apollo genialny w swoim wykonaniu i prostocie przekazu (świetne przypomnienie, kto wysłał pierwszą misję) z wspaniałą oprawą muzyczną (której of course nie ma w T:DotM Score). Sceny z życia Sama to śliczna, lekka ale trafna obserwacja z zawodu młodego pokolenia na rządach wiadomej administracji - w naszych realiach sprawdza się równie dobrze, pewnie dlatego widownia w kinie była tak rozbawiona.
Budowa wątku okołoksiężycowego bardzo o.k., włącznie z misją na Ukrainie i zaproszeniem do filmu Buzza Aldrina (respekt), ale właśnie tuż po niej zaczynają się problemy.

Co jeszcze było o.k. - pościg na autostradzie (ewidentnie wzorowany na tym z jedynki, ale wykonany w stylu z dwójki podkręconym do trójkowej potęgi n-tej) zmontowany tak, że ludzie z chorobami serca nie wytrzymają napięcia, to raz. Dwa, montaż sceny ataku pociskami "samosterującymi", który choć duuużo słabszy od pościgu, jednak został mi w pamięci.

Tyle dobrego. O słabościach można pisać i pisać - ograniczę się do dwóch stwierdzeń: Bay powinien zrobić nie jeden a dwa filmy (zamiast tak po łebkach wrzucać i finiszować postaci i wątki - vide zmarnowany Shockwave, zgony większości głównych nieorganicznych postaci), poza openingiem i autostradą film już nie wbija w fotel. Jasne, są wielkie statki, rzeź ludności cywilnej, egzekucje, pościgi miedzy wieżowcami, John Malkovich, ba, nawet ktoś kamerę domontował do karabinu na jedną scenę (ukłon w stronę miłośników CoDa?), ale poza autostradą i openingiem brak emocji poprzednich produkcji.

A mimo to oglądało mi się ten film dobrze ;-)

P.S. Leonard Nimoy ssie, jest wszędzie i nigdzie nie ma formy.
03-07-2011 18:36
Gruszczy
   
Ocena:
+2
Poszedłem na ten film, wydałem 32 złote (bo na 3D, bo ze znajomymi) i ledwo dotrwałem do końca. W tym filmie nie zaskakuje ani jedna rzecz i od początku do końca wiadomo, jaki będzie finał. Gdybym przy choć jednej rzeczy mógł powiedzieć: "O! Tego się nie spodziewałem." Niestety przez kolejne trzy miesiące żadne kino nie zarobi na mnie ani złotówki.
03-07-2011 23:45
   
Ocena:
0
Film mi się przyjemnie oglądało. Przez 2/3. Nie lubię w filmach syndromu "Helmowego Jaru" (jak to sobie nazywam).

Najpierw "złych" jest w cholerę a jak idzie odsiecz to nagle jest ich zdecydowanie mniej i od razu dostają po dupie.
04-07-2011 14:20
Neverwhere
   
Ocena:
0
@Gruszczy
Jak widzę te dwu akapitowe recenzje to mnie skręca. Oczywiście nie chcę czytać całych eposów na temat filmu, ale wolę mieć pełny obraz sytuacji, a nie skleconych naprędce kilka zdań.

Recenzja fajna, inna sprawa, że nie do końca się z nią zgadzam. Film dosyć słaby 5/10. Mimo, że poszłam z nastawieniem na płytki film akcji z dobrymi efektami...
04-07-2011 15:12
~łukasz

Użytkownik niezarejestrowany
    kwiatuszek
Ocena:
0
07-07-2011 17:43
New_One
   
Ocena:
+1
Tak na marginesie, mam wrażenie, że treść tej piosenki oddaje nieco charakter mojej recenzji. :)
13-07-2011 16:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.