» Blog » Total Party Kill
12-10-2013 06:24

Total Party Kill

W działach: problemy na sesjach | Odsłony: 171

Total Party Kill

Stało się. Wykończyłem swoją drużynę w bardzo widowiskowy sposób – eksplozją. Po moim ostatnim wpisie dogadałem się z graczami, że zmienimy nieco styl kampanii i będę większą uwagę zwracał na konsekwencje ich działań. Wyniki rzutów będą mieć znaczenie, seria błędów może wykończyć postać oraz oczywiście – nie będę ich ratował oszukując w rzutach (nie robiłem tego do tej pory, ale zdarzało się – o czym pisałem wcześniej – łagodzić konsekwencje). No i stało się: zamiast działać ostrożnie, zadziałali żywiołowo, zignorowali ostrzeżenia BNów, nie przemyśleli swojego planu a kiedy ten nie wypalił nie wycofali się, tylko parli do przodu.

Teraz muszą stworzyć nowych bohaterów.

Gracze nie byli mocno zawiedzeni, choć zaskoczyły ich moje słowa odnośnie liczby otrzymanych obrażeń i późniejsza świadomość, że postacie idą do kosza. Pogadaliśmy trochę po sesji – okazało się, że nie wierzyli do końca w tę moją gadkę o wyciąganiu konsekwencji i faktycznie przyzwyczaili się do łatwego grania. Żałowali trochę fajnych koncepcji postaci, ale udało się wymyślić nową, ciekawą drużynę i od przyszłego tygodnia ruszamy z nową kampanią (powiedzmy, jeśli można nią nazwać luźne, niezwiązane ze sobą misje).

Odnośnie samego TPK. Na początku mojej kariery jako gracza śmierć jednego lub więcej bohaterów nie był czymś dziwnym – MG miał święte prawo ubić postać, jeśli popełniła jakąś większą głupotę albo tak pokazały kości (temat frustratów podbudowujących swoje ego zabijaniem BG pomijam – był poruszany chyba ze sto razy). W ostatnich latach spotkałem się jednak ze zdecydowanie innym nastawieniem: bohater to pierwszoplanowa postać i nie powinno się jej zgładzać (chyba, że będzie za tym optował sam gracz). Nie wiem z czego to wynika (może z opcji wskrzeszeń w d20?), ale na początku, kiedy po przerwie wracałem do prowadzenia bardzo ciężko było mi się przestawić na taki styl. Potem okazało się, że faktycznie, sporo to ułatwia, ale sprawia też, że graczom naprawdę ciężko przychodzi akceptacja śmierci bohatera.

Bo są takie sytuacje, kiedy postać musi zginąć – najbardziej spektakularnym przypadkiem, jaki pamiętam było wylądowanie dość zaawansowanego wojownika w D&D do lawy (wiadomo, 10k6 obrażeń na rundę). Gracz nie mógł się pogodzić z utratą postaci – wertował podręcznik w poszukiwaniu jakiejś mechanicznej luki, opcji ratunku… rzecz jasna na darmo. Bardzo długo mi wypominał tę śmierć i pewnie z tego względu zluzowałem swój styl jeszcze bardziej. O dziwo ten sam gracz najlepiej przyjął utratę swojej cyberpunkowej postaci.

Teraz po raz pierwszy widziałem „na żywo” TPK, po którym gracze prawie od razu zabrali się za tworzenie nowych bohaterów i nie narzekali na śmierć poprzednich. Może trafiam na specyficznych erpegowców, ale wcześniej zdarzało się, że gracze odchodzili z drużyny po TPK („Straciłem fajną postać, teraz nie mam pomysłu na nową”, „Bez sensu, mogliśmy dać radę”, itd.). Mnie samemu bolała jedynie utrata jednego bohatera z CP2020 (MG bezsensownie wpakował miejskich detektywów w misję wojenną) i fajnej postaci z WFRP (pod koniec przygody prowadzący powiedział, że u niego nie ma Punktów Przeznaczenia), ale zasadniczo śmierć postaci to chyba jeden z ważniejszych elementów gry, bez którego na sesjach nie byłoby tylu emocji.

Ilustracja autorstwa Kurta Taylora.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

54591

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Podziwiam Czarnotrupie! Dojrzałeś do momentu w którym nie akceptujesz bułkogrania i na poważnie niszczysz postacie głupich (lub chociaż nierozważnych) graczy. Tak trzymać!

"WFRP (pod koniec przygody prowadzący powiedział, że u niego nie ma Punktów Przeznaczenia)" >>> no tak, klasyka. Gdzie dwóch graczy tam trzy Warhammery. Takiemu to bym wyjątkowo powiedział ,,s-dalaj".

Sam raz otarłem się (ocieracze, ocieracze!) o TPK jak graliśmy w Afterbomb Madness. Trzy postacie bezmyślnie poszarżowały na dwóch Skalanych komunistów (czołg scalony z wypaczonymi Ciemną Materią ciałami kilku żołnierzy). I co, było brawurowo i grywalnie dopóki nie okazało się, że Skalani mają trochę więcej PO niż udało nam się zadawać obrażeń i gdyby nie jeden Dar Apokalipsy gracza to by nam cała drużyna zeszła. Zresztą, MG fajnie prowadził bo było kilka momentów w których TPK było możliwe - jak chociażby gdy Max Szpryca, Cargo Biofreak, próbował rozbroić bombę.

Musiałem wydać PD na zmianę fabularną żeby detonator się wypalił bez zapłonu ładunku, bo postacie by po prostu zginęły.

12-10-2013 08:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.