» Blog » Tom 9 Czarnej Serii o Conanie z Cymerii: Conan Zdobywca - recenzja
21-04-2012 22:52

Tom 9 Czarnej Serii o Conanie z Cymerii: Conan Zdobywca - recenzja

W działach: Conan, książka, recenzja | Odsłony: 124

Tom 9 Czarnej Serii o Conanie z Cymerii: Conan Zdobywca - recenzja

Oryginalny tytuł: Conan the Conqueror (pierwszy raz opublikowane jako The Hour of the Dragon w magazynie Weird Tales

Autorzy: Robert E. Howard

Rok pierwszego wydania: 1935

 

Tym razem na talerzu ląduje prawdziwy rarytas - jedyna powieść o Conanie autorstwa samego Howarda. 260 ociekających fabułą i klimatem stron, kwintesencja stylu tego autora i zapewne najlepsze dzieło w jego krótkim życiu.

 

Zapraszam.

 

Akcja powieści dzieje się gdy Conan jest już od lat władcą Akwilonii. Minęło kilka lat od bitwy pod Shamar i wojny z Ophirem i Koth. Pod rządami Cymerianina królestwo rozkwita, stając się „kwiatem zachodu”. Teraz jednak na wschodzie zbierają się ciemne chmury nowego zagrożenia. Nowego...ale również starego. Bardzo, bardzo starego. Spiskowcy wskrzeszają bowiem prastarego acherońskiego arcymaga, chcąc jego mocą zagarnąć dla siebie trony Akwilonii i Nemedii, a potem stworzyć nowe imperium.

Conan jest w tym czasie u szczytu swej fizycznej potęgi. Ma 45 lat i przeszło trzy dekady bojowego doświadczenia za sobą. Wiek nie odcisnął jednak na nim jeszcze swego piętna, podobnie jak nie zrobiło tego królewskie życie. Jedynie stał sie ostrożniejszy i bardziej powściągliwy. Nadal jest to jednak tylko maska nałożona na jego dziką naturę i w ciężkich sytuacjach opada równie łatwo, jak każda inna.

 

Pełno w tej powieści magii i bitew, podróży i przygód. Ponownie odwiedzamy liczne krainy, od królestwa Conana po mroczną i tajemniczą Stygię. Natykamy się na potwory, tak naturalne, zwierzęce jak i te będące efektem działania mrocznych mocy. Są mumie, są wampiry i wielkie węże. A wszystko to opisano w iście mistrzowski sposób.

 

W Conanie Zdobywcy zawarto również pewne unikatowe motywy, na które nie natrafiłem nigdzie indziej w literaturze. Nie wiem, może ktoś bardziej oczytany spotkał się z nimi gdzieś jeszcze, nie twierdzę, że nie. Mi to jednak się do dziś nie udało.

 

Jednym z nich jest postawa Conana po powrocie do swego kraju. Gdy staje przed wyborem prób ratowania swojego królestwa, lub podjęcia próby ocalenia jednej ze swoich kochanek. Nie jest to dla niego pierwszyzna, już nieraz ryzykował życiem i skarbami dla pięknej branki będącej pod jego opieką. Tu jednak nie chodziło o skarb a o całe królestwo, setki tysięcy, może nawet miliony ludzi. Każdy by się zastanawiał, ważył, główkował.

Dla tego czarnowłosego barbarzyńcy sprawa prosta i oczywista. Królestwa i miliony to tylko mgliste idee, koncepcje mniej lub bardziej rzeczywiste. Jego poddani są kowalami własnego losu i sami odpowiadali za to co mogło ich spotkać a i jak by się nie starał nie był w stanie ocalić wszystkich. Mógł jednak ocalić jedną osobę, która mimo przeciwności losu wykazała się większą wiernością wobec niego niż niejeden zakuty w pancerz wojownik. Conan nie analizował tego w ten sposób, jak tu teraz przedstawiłem. Dla niego było to oczywiste.

 

Innym takim motywem jest zagłada Valeriusa. Wiele osób zapewne słyszało o nietykalności królów. O tym, jak nie ważne jakich zbrodni dokonają, jakie klęski poniosą, to ich samych nigdy nie spotyka kara. To inni płacą za nich krwią i życiem. „Zawsze tak było i zawsze tak będzie”?

Ha! Hak w smak tym co tak twierdzą, Howard nie tylko twierdzi inaczej, ale pokazuje, że kara potrafi jednak dopaść zbrodniarza. Nie, nie chodzi tu o sprawiedliwość, ani żadne inne cywilizowane wymysły. A o zwykłą, pierwotna zemstę.

 

 

 

 

Wiem, że przy poprzednich dwóch tekstach zaznaczałem już wątki antyrasistowskie w opowieściach o Conanie. Tutaj również są one obecne. W 1935 roku, gdy segregacja rasowa w USA była na porządku dziennym, zwłaszcza w Teksasie, Howard miał dość odwagi aby się jej sprzeciwić. On, południowiec opisał bohatera uwalniającego czarnoskórych niewolników i stającego wraz z nimi w walce z ciemiężcami. I choć staną potem na ich czele, to nie zaganiał do pracy jak niewolników, a prowadził jak wolnych ludzi, oddając im cześć i godność.

 

Wielu przeciwników historii o Conanie zarzuca im, że jest to „proste fantasy o prymitywnej magii”. O ile określenia „prostego fantasy” rozkminiał nie będę, gdyż jest to stricte rzecz gustu, o tyle o magii pasuje powiedzieć słów parę.

Miałem trochę doświadczenia z realiami średnio i wysoko magicznymi, gdzie magowie rzucali kulami ognia, zmieniali kształt, teleportowali się, latały całe statki w powietrzu a gdzieniegdzie i miasta.

Wszystko to jednak pchły przy słoniu w porównaniu z czarem jaki w Conanie Zdobywcy szykuje wskrzeszony arcymag. Nie chcąc zdradzać zbyt wiele powiem tylko, że jedyny podobny widziałem w warhammerowskim „Zabójcy Gigantów”. Tam jednak potrzeba było do niego dwóch arcymagów chaosu, pozostałości superstruktur pradawnych i zbiórki magii z całego kontynentu. A i tak miało to mieć jedynie efekt geograficzny, nie zaś konstrukcyjny, czy wskrzeszeniowy. Tak więc moi drodzy Gandalfowie, Elminsterowie i Teclisowie - z czym do ludzi?

 

Podsumowując Conan Zdobywca to majstersztyk gatunku. Pełen ciężkiego, mrocznego klimatu, przeplatającego się z epickością i przygodą. Co więcej, będąc ostatnim tonem starego, dobrego wydawnictwa Pik, tu również mamy obrazki dekorujące poszczególne rozdziały. I choć ich jakość jest najgorsza z wszystkich tomów czarnej serii tego wydawnictwa to jednak da się na nie patrzeć bez bólu w oczach. Przeważnie.

Materiałowo książka prezentuje taki sam bardzo wysoki poziom jak reszta czarnej serii „Piku”. Oprawy są twarde, książka jest szyta. Wspomniane obrazki uzupełnia okładkowa, czarnobiała grafika Franka Frazetty, czyli klasyka gatunku. W treści jest kilka literówek, nie psują one jednak przyjemności z czytania.

Moja ocena to w pełni zasłużona dziesiątka.

 

Teraz zabieram się za pierwszy amberowski tom jaki mam - Conan Mściciel

 

Ponownie, jeśli uważacie, że w recenzji pominąłem jakiś istotny element, piszcie, a postaram się poprawić.

 

Komentarze


38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zapolecam w ramach TWA :)
21-04-2012 22:54
Grom
   
Ocena:
0
Dzięki, ale co to jest TWA?:)
21-04-2012 22:55
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Trans-World American, takie linie lotnicze ;)
21-04-2012 23:05
Krzyś
   
Ocena:
+1
Eh, kusicie, kusicie, coraz większą mam chrapkę na uzupełnienie biblioteczki o Conany... Tylko jeszcze skąd ja na to kasę wezmę :/ Przecież nie rozstanę się z innymi tomami z mego księgozbioru, gromadzonymi przez lata, wiernymi niczym najlepsi przyjaciele, jakżebym mógł je wyprzedać dla jakiegoś barbarzyńcy...

... a może jednak?
21-04-2012 23:16
Got
   
Ocena:
+1
Tym bardziej Khornie, że teraz można dorwac zgrabne wydanie wszystkich Howardowych opowiadan o Conanie za 40zł w Matrasie. Twarda okładka, mapka i ogólnie rozmiar w rodzaju "Holy Bible Shit" idealny do samoobrony czy stawiania na ołtarzyku ;)

Poza tym to bardzo fajny cykl recenzji, oby tak dalej (swoją drogą, jestem zdziwiony, że dział książkowy nie był zainteresowany. Przecież to kawał dobrego tekstu, a bądź co bądź Conan jest ostatnio na czasie)
22-04-2012 00:31
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Khorn, nie sprzedawaj książek. Nigdy.
22-04-2012 00:43
Krzyś
   
Ocena:
0
@Got
Widziałem. Kusiło, ale bardziej mnie interesują te nieco wcześniejsze, Conan i Pradawni Bogowie i kolejne z cyklu. Jakoś tak poziom wydania bardziej mi przypadł do gustu, a też jest (będzie)wszystko, choć wiem że wydam na to więcej forsy. Z takich ogromniastych tomiszcz to mam chapkę na Sherlocka Holmesa, też wszystko w jednym.

@Zigzak'
Nie mam zamiaru, tylko się zgrywam, do ksiązek jestem mocno przywiązany (niektórzy twierdzą, ża aż za bardzo) ;) Jak już, to bym się wymieniał albo pożyczał, book za book. Nie miałbym wtedy takiego uczucia straty
22-04-2012 01:06
earl
   
Ocena:
+1
Co do antyrasistowskich wątków to wystarczy przypomnieć, że jednym z najlepszym przyjaciół Conana był właśnie czarnoskóry Kuszyta Yuma.
22-04-2012 06:02
Grom
   
Ocena:
0
@Khorn w obecnych wydaniach masz tylko pełne teksty Howarda. W czarnej serii miałeś dodatkowo te które on tylko zaczął a Carter i de Camp skończył, lub rozpisali luźny szkic, albo w ogóle sami sklecili. To nie to samo co REH, ale też niezłe i bardzo fajnie się w chronologię postaci układają.
Poza tym przejdź po antykwariatach - czarną serię zdarza się dorwać po kilka sztuk złota.

@Got dział książek uznał, że te teksty będzie miał zrecenzowane przy okazji tych dwóch nowych wydań. Poza tym, patrząc ile musiałem i jeszcze muszę wyciąć przy recenzji gry nad którą pracuję, to może i lepiej. Ale dzięki, za dobre słowo:)

@earl, nie ten tom, tu Yumy nie ma, a trochę szkoda. Czarnoskóry Conan z południa był klimatyczny :)
22-04-2012 06:27
   
Ocena:
0
Powieść fajna... ale ma tę wadę, że jest zbyt podobna do Szkarłatniej Cytadeli.

I nadal polecam Dolnę grozy/Robaki ziemi i inne nie Conanowe teksty.
22-04-2012 08:21
Krzyś
   
Ocena:
0
@Grom
W tych tomach z tej samej serii co Pradawni Bogowie też mają być wszystkie szkice, notatki, plany, scenarusze, zapiski z szuflady etc. jakie zrobił Howard, więc nie ma co się martiwć.
22-04-2012 08:34
Grom
   
Ocena:
0
@slann - tak, masz rację. Czytając jako cykl faktycznie widać, że "cytadela" była próbką przed "Zdobywcą". Nie zmienia to jednak faktu, że jako sama w sobie to ta książka jest po prostu przednia. Poza tym drugi, większy kufel przedniego miodu jest równie dobry jak poprzedni ;)

@Khorn - ale ktoś je opracował i uzupełnił? Bowiem jeśli nie to możesz dostać coś w stylu "Conan jedzie...zmierzch...pustynia" - znalezione pod szafą, 14 maja 1961
22-04-2012 20:50
Krzyś
   
Ocena:
0
Z tego co pamiętam jak się tym interesowałem, to tak, uzupełnione. Stąd mówiłem że podoba mi się wysoki poziom tego wydania.
22-04-2012 21:06
earl
   
Ocena:
0
@ Grom

Nie ma, oczywiście. Po prostu miałem na myśli wydźwięk całego zbioru napisanego przez Howarda.
23-04-2012 07:03
   
Ocena:
0
Właściwie to się nazywa Godzina smoka
Dasz tu wiersz z początku?
23-04-2012 18:35
Grom
   
Ocena:
0
Hmm...nie dali tu wiersza. Jest w szkarłatnej cytadeli w tomie 8, ale to raczej nie ten.
23-04-2012 19:26
leto_ii
   
Ocena:
0
Pierwsze dziewieć bardzo mi się podobało, właśnie czytam dziesiąty, który jest chyba ostatnim jaki miał cokolwiek wspólnego z Howardem.

Ciekaw jestem jak następne, które z nich są cokolwiek warte.
23-04-2012 19:57
earl
   
Ocena:
0
Jak dla mnie to nie ma znaczenia, kto pisał co o Conanie - czy Anderson, czy Carter, czy Sprague de Camp (bo opowiadania tych panów czytałem) piszą równie dobrze, a może i lepiej, jak Howard, więc ich twórczość też jest warta przeczytania. No, ale to moja opinia.
25-04-2012 07:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.