» Blog » "To the Copse of Trees!" czyli planszówkowy AAR
09-09-2014 01:02

"To the Copse of Trees!" czyli planszówkowy AAR

Odsłony: 242

Wreszcie, po kilku tygodniach przerwy udało mi się zagrać kolejną partię w znajdującą się u mnie ostatnio "na tapecie" grę planszową. Last Chance for Victory (MMP), bo tak brzmi jej tytuł opowiada o trzydniowych zmaganiach Armii Północnej Wirginii z Armią Potomaku pod Gettysburgiem. 

Zgodnie z tradycją ja wcieliłem się w rolę Konfederatów, natomiast dowodzenie wojskami Unii było w rękach Ricky'ego - doświadczonego wargamera, który jednak stawia dopiero swoje pierwsze kroki z grami taktycznymi od MMP. Jego bilans starć ze mną w Last Chance for Victory to dwie przegrane, w tym jedna poprzez dostanie totalnych wcir, więc od samego początku liczył, że wreszcie uda mu się wygrać z chłopcami generała Lee.
By mu to ułatwić wybraliśmy scenariusz "Pickett's Charge", w którym jego rola sprowadzać się miała głównie do umiejętnego zarządzania posiłkami i rzucania wystarczająco wysoko, by artyleria wykosiła moich żołnierzy nim zdążą zrobić coś poważniejszego federalnym pozycjom na Cemetery Ridge.

Założenia wybranego scenariusza są proste - w ciągu dwóch godzin moje trzy atakujące dywizje (Picketta, Hetha, dowodzona przez Pettigrewa, i Pendera, dowodzona tymczasowo przez Trimble'a), łącznie około 12 tysięcy ludzi, mają zdobyć Cemetery Hill (poniżej mapka poglądowa)

 

Historycznie atak ten, poprzedzony potężną kanonadą ponad 150 armat Południa zakończył się krwawą klęską, co nie nastrajało mnie zbyt optymistycznie. Z drugiej strony wiara we własne umiejętności i szczęście, które nie raz pozwalało mi wyjść z planszówkowych opresji, dawały przynajmniej cień nadziei.

Tura I (13:00 - 13:15)

Atak rozpoczął się równo o pierwszej po południu. Wiedząc, że ponad kilometr terenu dzielącego mnie od wojsk Unii jest, poza małym obszarem na wysokości Cemetery Hill, odsłonięty, zdecydowałem się na szybkie zbliżenie się na południu i w centrum, natomiast na północy chciałem uderzyć z opóźnieniem, by jak najdłużej wysunięte do przodu oddziały mogły cieszyć się względnym spokojem zapewnianym przez kryjący przed morderczym ogniem grzbiet Smitha.
Dzięki temu już po kwadransie brygada Garnetta, która stanowiła szpicę dywizji Picketta znalazła się w zasięgu skutecznego ognia karabinów piechoty. Natarcie osłaniane było (choć to zbyt wielkie słowo) przez konfederacką artylerię, która w ciągu pierwszych piętnastu minut zadała Unii pewne straty.

Południowi artylerzyści, zdając sobie sprawę, że od nich zależy, jak bardzo zdemoralizowanego przeciwnika zastaną piechurzy na Cemetery Ridge, uwijali się jak w ukropie. Poskutkowało to tym, że cześć baterii już po piętnastu minutach wystrzelała całą swoją amunicje (uwaga historyczna: sprawna obsługa była w stanie oddać dwa strzały na minutę, jednak podręczniki artyleryjskie zalecały, by strzelać raz na każde dwie minuty. Było kilka przyczyn tego zalecenia – rzadsze strzały oznaczały mniejsze zużycie amunicji, pozwalały na prowadzenie celniejszego ognia oraz zwiększały bezpieczeństwo obsługi, bowiem malało ryzyko, iż w lufie znajdują sie niedogaszone resztki prochu).

W odpowiedzi na kanonadę Konfederatów potężna artyleria Unii także otworzyła ogień, zadając maszerującym szeregom ciężkie straty. Dodatkowo, na skutek ognia piechoty otwartego z fenomenalnego dystansu ponad 300 metrów, ciężko ranny został generał Garnett (uwaga historyczna: Richard Garnett, jako jeden z nielicznych oficerów, jechał w czasie szarży konno. Choć wiedział, że będzie stanowił wyróżniający się cel dla strzelców przeciwnika, to nie mógł zrobić inaczej z prostego powodu – na krótko przed szarżą został kopnięty przez konia i prawie nie mógł chodzić), a dowodzenie nad jego brygadą objął pułkownik Eppa Hunton.

 

Tura II (13:15 - 13:30)

Na północy, skryte do tej pory za wzniesienie, brygady konfederackie runęły na żołnierzy generała Schurza, który, bohatersko zagrzewając żołnierzy do walki, zginął trafiony kulą.

W centrum elitarna brygada wirgińczyków dowodzona przez generała Lewisa Armisteada zbliżyła się na niecałe sto metrów do kamiennego muru, za którym schronieni byli żołnierze federalni. Pomimo kilku prób odrzucenia obrońców unioniści utrzymali pozycję, a potężny grad kartaczy wystrzeliwany przez artylerię Północy zmusił trzy regimenty z Wirginii do wycofania się.

Na południu na linię obrońców runęła brygada Garnetta, która pomimo ciężkich strat zaczęła spychać żołnierzy z brygad Stannarda i Gatesa.

W związku ze zbliżeniem się Konfederatów do linii Unii artyleria Południa wstrzymała ogień wiedząc, że nic więcej nie może już zrobić, by pomóc majaczącym w oddali wśród kłębów dymu piechurom.

 

Tura III (13:30 – 13:45)

Na północy uderzenie moich żołnierzy ugrzęzło, jednak pomimo silnego ognia artylerii i piechoty bohaterscy Południowcy nie cofnęli sie ani o krok. Ku ich uldze części baterii federalnych skończyły się kartacze, a z uwagi na bliskość przeciwnika nie było możliwości ściągnięcia dodatkowej amunicji.

W centrum linii żołnierzom Armisteada udało się zając The Angle stanowiący załom w murze i będący słabym punktem obrony federalnej. Pomimo chwilowego sukcesu kontruderzenie kilku regimentów Unii na nowo przywróciło spoistość linii obrońców.

Znacznie lepiej radzili sobie Południowcy na południu, gdzie regimenty Garnetta, bohatersko prowadzone przez Huntona przerwały linię i niewiele brakowało, a w ręce żołnierzy konfederackich dostaliby się generałowe W.S. Hancock i J. Gibbon, którzy do ostatniej możliwej chwili zagrzewali żołnierzy do walki.

 

Tura IV (13:45 – 14:00)

Na północy sytuacja nadal była patowa, a obie strony, pomimo zadawania sobie ciężkich strat, nie były w stanie zyskać lub odzyskać terenu.

Podobnie było na południu – zmęczona i skrwawiona brygada Garnetta, choć uzyskała przełamanie, nie była w stanie wykorzystać swojego sukcesu, nawet pomimo wsparcia ze strony ludzi Armisteada.

W centrum za to, na wysokości kępy drzew (legendarnej Copse of Trees) świeża brygada generała Kempera, wykorzystując zamieszanie wywołane atakami Armisteada na The Angle i Garnetta na południu, runęła na obrońców. Prowadzona osobiście przez Kempera, który ryzykował swe życie niby zwykły szeregowy (uwaga historyczna: A nawet bardziej. Bycie oficerem wyższego stopnia było najniebezpieczniejszą rolą na polu walki. Nawet jeśli nie jechałeś konno stanowiłeś doskonały cel z uwagi na wyróżniający mundur. Gorzej mieli tylko chorąży, bowiem w dymie i pyle oddziały często celowały „na flagę” przeciwnika) jego brygada przebiła się przez podwójną linię regimentów piechoty, zepchnęła stojącą im na drodze baterię artylerii i runęła dalej, wprost na sztab głównodowodzącego Armią Potomaku. Meade, chcąc uniknąć schwytania musiał rzucić się do ucieczki (uwaga mechaniczna: „Wjazd na sztab” zakończył bitwę, bowiem armia Unii została, dzięki procedurze Skedaddle [ucieczki spowodowanej zmuszeniem HQ do wycofania się] do cofnięcia się. Ricky uznał, że ani czas scenariusza, ani ograniczenia terenowe nie pozwolą mu już na zreorganizowanie obrony), ciągnąc za sobą kolejne oddały.

Droga do wolności została otwarta, a tych kilkanaście tysięcy ludzi, którzy w niecałą godzinę zmusili wroga do ucieczki, wpisali się złotymi zgłoskami w historię Skonfederowanych Stanów Zjednoczonych.

 

Uwagi na koniec

Taki, a nie inny przebieg scenariusza spowodowany był bledami mojego przeciwnika. Wierząc w siłę swojej pozycji i niszczycielską moc artylerii nie zdecydował się przesunąć rezerw wystarczająco wcześnie. To sprawiło, że gdy raz rozerwałem linię, to Ricky nie miał już jak jej załatać.

Dzięki temu zwycięstwu utwierdziłem Richarda w swojej niezwyciężoności oraz wygrałem bitwę pod Gettysburgiem (tak naprawdę, to wygrałem ją scenariuszem z drugiego lipca, gdy uderzeniem korpusu Longstreeta zmusiłem do panicznej ucieczki trzy federalne korpusy). Pomimo tego, że wygrałem raczej łatwo bawiłem się bardzo dobrze i już umawiam się z Rickym na kolejną grę (inna rzecz, że jestem umówiony już z dwoma innymi przeciwnikami, więc nie wiem, jak to wszystko upchnę w najbliższym czasie).

Dziękuję za uwagę i wiwat generał Lee!

 

Komentarze


Kamulec
   
Ocena:
+2

Jak Ci mówiłem, kompletnie mnie to powinno nie interesować, ale masz polecankę za parę wtrąceń i styl.

Ile w świecie rzeczywistym trwała partia?

09-09-2014 01:20
Malaggar
   
Ocena:
+2

Ciężko powiedzieć, bo to play by e-mail za pomocą Vassala był, ale moje doswiadczenie każe przypuszczać, że trwałaby pewnie niecałe 2 godziny (Przy tej skali Konfederata potrzebowałby około 15 minut na ruszenie wszystkiego co może i postrzelanie tym, co może, natomiast Unionista poswięciłby mniej, bo prawie niczym nie ruszał).
Stąd niecałe cztery tury (4 ruchy Konfederatów i de facto 3 Unii) dałyby koło 1 godziny dla Południa i pewnie ze 30 - 40 minut dla Północy).

09-09-2014 01:24
DeathlyHallow
   
Ocena:
+2

grywasz czasem Unią czy imersja jest tak silna, że nie jesteś w stanie :) ?

09-09-2014 10:54
Malaggar
   
Ocena:
0

Grywam - zapewne wkrótce wrzucę raport z partyjki stoczonej w zeszłym roku. Muszę jednak przejrzeć logi do Vassala, by przypomnieć sobie parę detali ;)

09-09-2014 16:20

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.