To nie jest kraj dla starych ludzi - Cormac McCarthy
Cormac McCarthy. Pisarz znany i ceniony na świecie (okrzyknięty jednym z najlepszych współczesnych literatów amerykańskich), w Polsce popularny dopiero od niedawna. Spotkania z prozą tego twórcy to spotkania z mroczną stroną ludzkiej natury, losem, Bogiem, krwawą historią, która może dotknąć każdego z nas. Nie inaczej jest w powieści To nie jest kraj dla starych ludzi. Warto dodać, że książka posłużyła jako scenariusz oscarowego filmu braci Coen.
Akcja powieści osadzona została w latach 80. XX wieku, na granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku. Bieg zdarzeń wyznaczają losy trzech bohaterów. Llewelyn Moss to typowy Amerykanin z Południa. Weteran wojny w Wietnamie, mąż młodej Carly Jean, mężczyzna w koszuli, dżinsach i kapeluszu, ze strzelbą na ramieniu i papierosem w ustach. Znamienna dla tej postaci jest jego żołnierska przeszłość, dzięki której Llewelyn nabył pewną życiową zaradność i surowość, a także doskonałe umiejętności strzeleckie, co nie jest bez znaczenia w przypadku, gdy jest mu dane zmierzyć się z uzbrojonymi przestępcami. Zwyczajny człowiek, który znalazł się w niezwyczajnej sytuacji. Myśliwy Moss, przypadkowo natrafiając na walizkę pełną pieniędzy, postanawia skorzystać z szansy otrzymanej przez los. Niestety oprócz pieniędzy, przeznaczenie przygotowało dla Llewelyna potężnych wrogów, handlarzy narkotyków, którzy są właścicielami fortuny.
Przedstawicielem tych ostatnich jest kolejny bohater, psychopatyczny morderca, Anton Chigurh. Postać intrygująca z co najmniej kilku powodów. Bodaj najbardziej ciekawe jest to, że Chigurh przy odbieraniu ludziom życia (do tego celu służy mu pneumatyczny pistolet do zabijania bydła) kieruje się zasadami. Być może pokrętnymi i nielogicznymi, ale ileż zdrowego rozsądku można oczekiwać w umyśle szaleńca? Mordercy, który na chwilę przed odebraniem komuś życia daje ludziom szansę gry w rzut monetą – gry, w której stawką jest ludzkie istnienie? Ubrany na czarno, o nieprzeniknionych rysach twarzy, nieustępliwym charakterze i twardo stąpający po świecie emisariusz śmierci… a przy okazji zabójca działający na zlecenie narkotykowych mafiosów – tak jawi się nam w wielkim skrócie Anton Chigurh.
Jako że w przyrodzie potrzebna jest harmonia, do postaci bezwzględnego psychopaty dodany jest ktoś, kto może być uważany za jego autentyczne przeciwieństwo. To szeryf Ed Tom Bell, człowiek, który starając się wieść spokojne życie, pełni obowiązki stróża prawa. Ów starszy mężczyzna, sprawujący kontrolę nad zachowaniem porządku publicznego, musi rozwikłać sprawę morderstw wynikających z porachunków narkotykowych dilerów, znaleźć sprawcę, odszukać złodzieja pieniędzy, ocalić bliskich i dalekich. Przy tym wszystkim, stary szeryf musi grać rolę swoistego sędziego ludzkich zachowań, ludzkich dusz, być kimś na kształt kaznodziei głoszącego prawdę i sprawiedliwość w złych i mrocznych zakątkach Ameryki.
Proza McCarthy’ego może się podobać. Świadczy o tym z pewnością świetnie opowiedziana historia (znamienne jest to, że książki pisane przez Cormaca McCarthy’ego często służą jako scenariusz filmowy), świadczą wyraziści bohaterowie czy doskonały, wiarygodny obraz świata. Znamienny dla twórczości tego amerykańskiego pisarza jest fakt, iż budując postacie swoich dramatów, skupia się głównie na ich zachowaniu, nie wkracza w świat ich myśli. Ten zabieg bardzo wyraźnie da się zauważyć w prowadzeniu akcji dialogowych. Są one skrócone do minimum, opierają się na pytaniu i odpowiedzi, bez zbędnej psychologizacji. Lapidarny język bez wątpienia stanowi o sile historii opowiadanych przez McCarthy’ego. Wielką zaletą i wartością samą w sobie w odniesieniu do tego dzieła jest nie tylko to, co opowiada, ale i to, w jaki sposób to robi. Zajmujące opisy przedstawionych miejsc i bohaterów, surowość formy przekazu. Poszczególne obrazy są ze sobą doskonale powiązane, tworząc spójną i wciągającą całość.
Na szczególną uwagę zasługują również wstępy poprzedzające każdy z dziesięciu rozdziałów książki. To właśnie w nich są zawarte przemyślenia i refleksje szeryfa Bella, który jawi się nam jako filozof i stróż prawa w jednym. Bell z niekrytą goryczą w głosie opisuje świat, w którym przyszło mu żyć i chronić prawa. Rozprawia o upadku obyczajów, o tym, jak ciężko jest odnaleźć się w niekorzystnych sytuacjach, jak ciężko jest szukać dobra w świecie. Chciałoby się powiedzieć, że ten ostatni sprawiedliwy to ostoja wszelkich cnót i prawdziwych, słusznych wartości, jednak jak się okazuje, weteran II wojny światowej również chowa pewną tajemnicę z przeszłości, która czyni go jeszcze ciekawszą i głębszą postacią.
Myślę, że dobrym narzędziem do opisu tej pozycji byłoby nowe pojęcie, takie jak – nowy western. Pod kilkoma ważnymi względami powieść wpisuje się w ramę starej definicji tego gatunku – miejsce to Dziki Zachód, fabuła opiera się na konflikcie między prawem, a bezprawiem, jednostką, a grupą, istotnym jej składnikiem są również awanturnicze strzelaniny czy pościgi. Jednak dokładny i wyrazisty podział na dobrych i złych może okazać się bardzo trudny. Oczywiście do wzorca czarnego charakteru można odnieść postać Antona Chigurha, któremu nie brakuje specyficznych zasad moralnych. Oprócz tego można również przypisywać Antonowi znamiona egzekutora sprawiedliwych wyroków. Na drugim biegunie stoi samotny strażnik sprawiedliwości, szeryf Bell, przy czym warto zwrócić uwagę, że jego dramatyczna przeszłość i wewnętrzny konflikt nie tworzą z niego kryształowej i nieskazitelnej postaci. Pozostaje jeszcze Llewelyn Moss, myśliwy, łączący w sobie dobre i złe cechy, co w istocie daje neutralny obraz. Chęć zdobycia pieniędzy czyni z Mossa złodzieja, w dodatku niewahającego się użyć broni palnej; jednak jego pragnienie zapewnienia dostatniego życia sobie i żonie, a także pomoc przypadkowym osobom pozwalają nam dopatrywać się w nim cech, które moglibyśmy przejąć.
McCarthy, w mniej lub bardziej świadomy sposób, zaproponował nam zatem nową konwencję westernu. Popularny gatunek został rozbudowany i pogłębiony. Wiele odcieni szarości, z którymi przyjdzie nam się stykać w książce, to jej niewątpliwa zaleta. Ba, każdy z nas mógłby zostać Llewelynem Mossem.
Przejmująca, prosta historia, opowiedziana z wielkim wyczuciem i pietyzmem, potrafi pobudzić czytelnika do refleksji nad ludzką naturą i światem, w którym przychodzi nam żyć. Czy to książka warta rekomendacji? Jak najbardziej.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Akcja powieści osadzona została w latach 80. XX wieku, na granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku. Bieg zdarzeń wyznaczają losy trzech bohaterów. Llewelyn Moss to typowy Amerykanin z Południa. Weteran wojny w Wietnamie, mąż młodej Carly Jean, mężczyzna w koszuli, dżinsach i kapeluszu, ze strzelbą na ramieniu i papierosem w ustach. Znamienna dla tej postaci jest jego żołnierska przeszłość, dzięki której Llewelyn nabył pewną życiową zaradność i surowość, a także doskonałe umiejętności strzeleckie, co nie jest bez znaczenia w przypadku, gdy jest mu dane zmierzyć się z uzbrojonymi przestępcami. Zwyczajny człowiek, który znalazł się w niezwyczajnej sytuacji. Myśliwy Moss, przypadkowo natrafiając na walizkę pełną pieniędzy, postanawia skorzystać z szansy otrzymanej przez los. Niestety oprócz pieniędzy, przeznaczenie przygotowało dla Llewelyna potężnych wrogów, handlarzy narkotyków, którzy są właścicielami fortuny.
Przedstawicielem tych ostatnich jest kolejny bohater, psychopatyczny morderca, Anton Chigurh. Postać intrygująca z co najmniej kilku powodów. Bodaj najbardziej ciekawe jest to, że Chigurh przy odbieraniu ludziom życia (do tego celu służy mu pneumatyczny pistolet do zabijania bydła) kieruje się zasadami. Być może pokrętnymi i nielogicznymi, ale ileż zdrowego rozsądku można oczekiwać w umyśle szaleńca? Mordercy, który na chwilę przed odebraniem komuś życia daje ludziom szansę gry w rzut monetą – gry, w której stawką jest ludzkie istnienie? Ubrany na czarno, o nieprzeniknionych rysach twarzy, nieustępliwym charakterze i twardo stąpający po świecie emisariusz śmierci… a przy okazji zabójca działający na zlecenie narkotykowych mafiosów – tak jawi się nam w wielkim skrócie Anton Chigurh.
Jako że w przyrodzie potrzebna jest harmonia, do postaci bezwzględnego psychopaty dodany jest ktoś, kto może być uważany za jego autentyczne przeciwieństwo. To szeryf Ed Tom Bell, człowiek, który starając się wieść spokojne życie, pełni obowiązki stróża prawa. Ów starszy mężczyzna, sprawujący kontrolę nad zachowaniem porządku publicznego, musi rozwikłać sprawę morderstw wynikających z porachunków narkotykowych dilerów, znaleźć sprawcę, odszukać złodzieja pieniędzy, ocalić bliskich i dalekich. Przy tym wszystkim, stary szeryf musi grać rolę swoistego sędziego ludzkich zachowań, ludzkich dusz, być kimś na kształt kaznodziei głoszącego prawdę i sprawiedliwość w złych i mrocznych zakątkach Ameryki.
Proza McCarthy’ego może się podobać. Świadczy o tym z pewnością świetnie opowiedziana historia (znamienne jest to, że książki pisane przez Cormaca McCarthy’ego często służą jako scenariusz filmowy), świadczą wyraziści bohaterowie czy doskonały, wiarygodny obraz świata. Znamienny dla twórczości tego amerykańskiego pisarza jest fakt, iż budując postacie swoich dramatów, skupia się głównie na ich zachowaniu, nie wkracza w świat ich myśli. Ten zabieg bardzo wyraźnie da się zauważyć w prowadzeniu akcji dialogowych. Są one skrócone do minimum, opierają się na pytaniu i odpowiedzi, bez zbędnej psychologizacji. Lapidarny język bez wątpienia stanowi o sile historii opowiadanych przez McCarthy’ego. Wielką zaletą i wartością samą w sobie w odniesieniu do tego dzieła jest nie tylko to, co opowiada, ale i to, w jaki sposób to robi. Zajmujące opisy przedstawionych miejsc i bohaterów, surowość formy przekazu. Poszczególne obrazy są ze sobą doskonale powiązane, tworząc spójną i wciągającą całość.
Na szczególną uwagę zasługują również wstępy poprzedzające każdy z dziesięciu rozdziałów książki. To właśnie w nich są zawarte przemyślenia i refleksje szeryfa Bella, który jawi się nam jako filozof i stróż prawa w jednym. Bell z niekrytą goryczą w głosie opisuje świat, w którym przyszło mu żyć i chronić prawa. Rozprawia o upadku obyczajów, o tym, jak ciężko jest odnaleźć się w niekorzystnych sytuacjach, jak ciężko jest szukać dobra w świecie. Chciałoby się powiedzieć, że ten ostatni sprawiedliwy to ostoja wszelkich cnót i prawdziwych, słusznych wartości, jednak jak się okazuje, weteran II wojny światowej również chowa pewną tajemnicę z przeszłości, która czyni go jeszcze ciekawszą i głębszą postacią.
Myślę, że dobrym narzędziem do opisu tej pozycji byłoby nowe pojęcie, takie jak – nowy western. Pod kilkoma ważnymi względami powieść wpisuje się w ramę starej definicji tego gatunku – miejsce to Dziki Zachód, fabuła opiera się na konflikcie między prawem, a bezprawiem, jednostką, a grupą, istotnym jej składnikiem są również awanturnicze strzelaniny czy pościgi. Jednak dokładny i wyrazisty podział na dobrych i złych może okazać się bardzo trudny. Oczywiście do wzorca czarnego charakteru można odnieść postać Antona Chigurha, któremu nie brakuje specyficznych zasad moralnych. Oprócz tego można również przypisywać Antonowi znamiona egzekutora sprawiedliwych wyroków. Na drugim biegunie stoi samotny strażnik sprawiedliwości, szeryf Bell, przy czym warto zwrócić uwagę, że jego dramatyczna przeszłość i wewnętrzny konflikt nie tworzą z niego kryształowej i nieskazitelnej postaci. Pozostaje jeszcze Llewelyn Moss, myśliwy, łączący w sobie dobre i złe cechy, co w istocie daje neutralny obraz. Chęć zdobycia pieniędzy czyni z Mossa złodzieja, w dodatku niewahającego się użyć broni palnej; jednak jego pragnienie zapewnienia dostatniego życia sobie i żonie, a także pomoc przypadkowym osobom pozwalają nam dopatrywać się w nim cech, które moglibyśmy przejąć.
McCarthy, w mniej lub bardziej świadomy sposób, zaproponował nam zatem nową konwencję westernu. Popularny gatunek został rozbudowany i pogłębiony. Wiele odcieni szarości, z którymi przyjdzie nam się stykać w książce, to jej niewątpliwa zaleta. Ba, każdy z nas mógłby zostać Llewelynem Mossem.
Przejmująca, prosta historia, opowiedziana z wielkim wyczuciem i pietyzmem, potrafi pobudzić czytelnika do refleksji nad ludzką naturą i światem, w którym przychodzi nam żyć. Czy to książka warta rekomendacji? Jak najbardziej.
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: To nie jest kraj dla starych ludzi
Autor: Cormac McCarthy
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 15 stycznia 2008
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka
Format: 142×202mm
Cena: 28 zł
Autor: Cormac McCarthy
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 15 stycznia 2008
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka
Format: 142×202mm
Cena: 28 zł