» Blog » To ja już nie gram
22-09-2013 20:00

To ja już nie gram

W działach: problemy na sesjach | Odsłony: 826

To ja już nie gram

Na jednej z ostatnich (na swój sposób ostatniej) sesji po raz pierwszy spotkałem się z hasłem „To ja już nie gram”. Prowadziłem fantasy u kumpla, który jest dość mocno zaangażowany w sesje, ale przy tym to zapalony powergamer, lubiący kiedy wszystko mu się udaje. Zwykle nie stanowi to problemu – aktywność podczas gry jest zdecydowanie więcej warta, niż kilka minut narzekania na wysokie poziomy trudności, mocnych przeciwników albo zbyt mało zasobny skarbiec (rzecz jasna zdaniem większości grupy wszystko jest okej).

Na wspomnianej sesji, podczas skradania się do obozowiska wroga bohater został nakryty, w skutek czego plan zamordowania dowódcy spełzł na niczym. Zamiast ciągnąć scenariusz dalej, kumpel stwierdził, że dalej nie gra i zaczął dyskusję na temat tego jak wszystko jest bez sensu – że jego bohater świetnie się skrada, była noc, poza tym nie miał pancerza… Nie przemawiało do niego to, że strażnicy widzą w ciemności, ani to, że najnormalniej w świecie wyrzucił pecha (sam test nie był zbyt trudny do zdania). Z pewnych względów nie zdecydowałem się na „say yes” i wolałem „roll the dice”, co też miał mi za złe. Dyskusja nie przyniosła żadnego efektu, zamiast skończyć sesję zebraliśmy podręczniki i rozeszliśmy się do domu.

Pytanie brzmi – co dalej – i tutaj mam prośbę do bardziej doświadczonych Kolegów i Koleżanek. Gracz, o którym mowa jest naszym wspólnym znajomym, ale chyba nie aż tak bliskim, żeby trzymać go na siłę w grupie. Sama drużyna jest podzielona – inni są zdania, że granie z „To-ja-nie-gram” było okej, ale nie aż tak fajne, by akceptować takie fochy. Czy po takim zagraniu wykopalibyście takiego gracza z ekipy? Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu grać z nim w innym miejscu i w razie, gdyby takie akcje się powtórzyły podziękować mu za grę.

 

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Enc
   
Ocena:
0

@Karczmarz: Więcej szczegółów? Hmmmm... Generalnie jest to gracz lubiący takie wyzwania, które da się załatwić jakimś prostym planem. Nie jest casualem, ale wydaje mi się, że jego zaangażowanie dotyczy przede wszystkim sfery mechanicznej i bardziej interesuje go to co dostanie po sesji niż to, co będzie miało na niej miejsca. Co dziwne, gra aktywnie i stara się wpływać na decyzje drużyny.

Największy problem jest w tym, że to dość charyzmatyczny gość o sporej sile przebicia i bardzo mocno stara się odgrywać i opisywać postać kiedy wie, że mechanicznie jego bohater leży. Kiedy grał w WFRP krasnoludem Ogd ~20 każdego koniecznie chciał elokwentnie zagadywać, a jak w CP był solosem, drobiazgowo opisywał jak udziela pierwszej pomocy (oczywiście bez umiejętności). Ogólnie to nie jest zły gracz, te cechy ujawniają się tylko od czasu do czasu, ale... no właśnie, strzelił strasznego focha.

Odnośnie samej sytuacji, od jakiegoś czasu mam tak, że przy ważnych testach dokładnie określam stawki - co się uda osiągnąć jeśli rzut wyjdzie i co będzie jeśli się nie uda. W tym przypadku umówiliśmy się, że sukces oznacza realizację celu - dostanie się do namiotu dowódcy, zaś porażka alarm. Bohater mógł spokojnie się wycofać, ale od tego momentu strażników będzie zdecydowanie więcej. Nie kazałem mu powtarzać rzutów, dałem pozytywny modyfikator (niewielki, ale jednak :)). Wypadło naprawdę słabo. Wtedy zaczęło się to o czym pisałem wyżej - fabularne przekonywanie, że powinno się udać niezależnie od kości. Ja odpowiedziałem, że gdyby było to oczywiste, udało by się bez testu, ale istniało ryzyko, że zostanie nakryty.

Reszta w zasadzie milczała, dopiero kiedy wracaliśmy padły komentarze, że zdaniem (przynajmniej dwójki z czterech graczy) zadziałałem dobrze.

 

24-09-2013 06:10
Kamulec
   
Ocena:
+2

W jaki system gracie?

bardzo mocno stara się odgrywać i opisywać postać kiedy wie, że mechanicznie jego bohater leży.

Z tego co piszesz, właśnie nie stara się odgrywać, tylko osiągać cele za pomocą opisów. Podejrzewam, że go do tego przyzwyczaiłeś, teraz czas odzwyczaić.

Jak będziesz z nim rozmawiał nie analizuj tej konkretnej sytuacji z sesji, tylko spróbuj postawić go w sytuacji, gdy będzie miał powiedzieć Ci, jak wg niego należy prowadzić.

24-09-2013 07:23
Paweł Jakubowski
   
Ocena:
+2

Przy podobnej sytuacji ciekawy chwyt zastosował mój kolega. Graczowi, który zawsze odwracał kota ogonem i zawsze miał sto pięćdziesiąt argumentów na swoją korzyść, w pewnym momencie mistrz gry zaczął przy każdej sytuacji mówić coś w tym stylu: "w porządku, nie rzucaj, udało ci się", "wszyscy testują, skradanie się, oprócz Kuby, Kuby postać jest na tyle doświadczona w skradaniu, że nie trzeba rzucać, Kubie udało się automatycznie". "Okej Kuba, nie ma sensu, żebyś opisywał jak chcesz przekonać tego BN-a, wiem, że twoja postać jest niezrównanym mówcą, przekonałeś go". Po dwóch trzech godzinach takiej sesji, gracz sam stwierdził, że nie ma emocji i nie chce grać w ten sposób.

Było wesoło, ale to jednak trzy godziny sesji w plecy. Ja skłaniałbym się jednak ku rozwiązaniu: "nie chcesz grać, w porządku, nikt cię przecież nie zmusza." I ew. rozmowie, gdy gracz trochę zmięknie.

 

24-09-2013 08:58
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0

@Kamulec

Jak się umawiasz na sesję, to można nie być egocentrycznym i te kilka dodatkowych godzin wytrzymać, by nie psuć innym gry.

Ponoc sa ludzie ktorzy tkwia latami w zwiazkach czy nawet malzenstwach dokladnie z tego samego powodu - po co sie rozstawac skoro mozna wytrzymac jeszcze jeden dzien. Moim zdaniem nie tedy droga, ale kazdy ma swoje podejscie do zycia.

@Czarnotrup

Rozumiem kwestie charyzmatycznego i aktywnego gracza ktory czasem cos odwala i trudno go oduczyc. Sam mialem w druzynie taka osobe i wiem jak ciezko czasem bywa, zwlaszcza gdy charyzmatyczny gracz tak naprawde jest bardziej dominujacy od MG. Z jednej strony odwala akcje za ktore chcialo by sie go za fraki wziac i wywalic z sesji, z drugiej zas to gracz dajacy wiele od siebie i potrafiacy pociagnac cala sesje, bez ktorego dana gra napewno nie bedzie taka sama. Z przytoczonego przez ciebie opisu nie wynika jednak czy dany gracz w ogole chce grac jeszcze? I czy sesje jako takie w ogole daja mu frajde? Postawa gracza zdaje sie byc radykalna ("to ja juz nie gram"), a to sugeruje, ze cos glebiej graczowi nie odpowiada niz ta jedna konkretna scena. Jeden z uzytkownikow wspominal niedawno o graczu ktory powiedzial mu wprost "Nie chce z toba juz grac, bo sie nie bawie dobrze". I to dalo jasny sugnal do MG, ze cos jest powaznie nie tak. Wiec pytanie czy twoj gracz sie ogolnie dobrze bawi, tylko nagle mu cos sie poprzewracalo w glowie, czy jednak generalnie slabo sie bawi a jego foszek jest tylko pochodna wiekszego problemu? Jesli generalnie slabo sie bawi, to powstaje pytanie - czy zalezy wam na tym graczu na tyle mocno aby probowac jakos sie dopasowac oraz czy temu graczowi zalezy w ogole na tym aby poprawic jakosc zabawy na waszych sesjach? Jesli ktorejkolwiek ze stron nie zalezy, nie ma dyskusji -> koles wypada ze skladu. Jesli obu stronom naprawde zalezy, wtedy mozecie pogadac na powaznie gdzie lezy problem i jak kazda ze stron wyobraza sobie jego rozwiazanie. Nie wiem na ile macie w zwyczaju rozmawianie o sesjach? Stwierdziles ze reszta graczy podczas dyskusji milczala i w sumie wypowiedziala swoje zdanie w drodze do domu - to sugeruje ze moze byc dodatkowo trudno wam przejsc powazna rozmowe na temat tego jak chcecie docelowo grac, poniewaz byc moze nie przyzwyczailiscie sie do powaznych rozmow o grze? Bez obustronnego zaangazowania oraz nastawienia na rozwiazanie problemu nic z tego nie wyjdzie. Np. w przypadku charyzmatycznego gracza ktory czasem nawalal o ktorym wspomnialem na poczatku - nie bylo zaangazowania i checi poprawy i ostatecznie przestalismy grac razem. Zadna rozmowa tam nie zadziala.

@Torgradczyk

Twoje rozwiazanie, choc ciekawe, obawiam sie ze moze nie byc potraktowane powaznie, zwlaszcza jesli gracz ktorego MG zamierza 'trollowac' jest silna osobowoscia. Istnieje ryzyko ze albo nie da sie tak trollowac, albo wyeskaluje to jeszcze bardziej konflikt. Pewniej czulbym sie stosujac taka zagrywke na osobie, ktora marudzi, ale nie ma charyzmy ani posluchu wsrod reszty, wtedy byloby chyba latwiej.

24-09-2013 09:37
Petra Bootmann
   
Ocena:
+1

Hejo.

Tak jak pisze Kamulec. Gracz grał zgodnie z systemem, który ustaliliście/stosowaliście podczas gry. Jeżeli dotychczas kiedy dobrze/szczegółowo opisał, co robi postać, żeby to wyszło, dostawał solidny modyfikator lub nie musiał rzucać, to nic dziwnego w tym, że maksymalizował działanie, żeby osiągnąć cel (samo to, że grał na cel może być wynikiem pewnego podejścia przy stole. BTW nie ma w tym nic złego, gdy się to planuje świadomie).

Co z tym robić? prostych rozwiązań zwykle nie ma, ale to wygląda na poważny problem. Ja zaczęłabym do ustalenia priorytetów: ważniejsza jest gra czy znajomość? na ile jego gra przeszkadza tobie i innym w grze? czy chce ci się prowadzić mediację? na ile jego obecność dodaje wartości do gry? czy chcesz z nim grać? czy inne osoby chcą z nim grać? "razem gra nam się lepiej" czy "jego obecność nie psuje gry"?

Do osób z kultem siły: nie ma żadnej potrzeby wszystkiego, co dzieje się na sesji "wytrzymywać". Wyjście z sesji czy przerwanie jej na rozmowę jest często dobrym krokiem w stronę rozwiązania problemu (i przyznaniem, że problem na sesji jest). W końcu gramy w grę wspólnie i wszyscy chcemy się dobrze bawić! Jesteśmy kumplami - dbanie o uczucia i emocje innych jest zasadne i sensowne.

(Porównanie do małej dziewczynki jest bardzo słabe i obraźliwe. Małe dziewczynki są dzielniejsze, niż komukolwiek mogłoby się wydawać).

24-09-2013 09:58
dzemeuksis
   
Ocena:
+1

Odnośnie samej sytuacji, od jakiegoś czasu mam tak, że przy ważnych testach dokładnie określam stawki - co się uda osiągnąć jeśli rzut wyjdzie i co będzie jeśli się nie uda. W tym przypadku umówiliśmy się, że sukces oznacza realizację celu - dostanie się do namiotu dowódcy, zaś porażka alarm.

Jeśli określiłeś stawki, gracz je zaakceptował, a zaczęły mu przeszkadzać dopiero po nieudanym rzucie, to jest - powiedzmy sobie szczerze - patologia. Od momentu zgody na stawki rzut jest ostateczny.

Zanim gracz rzucił, mógł z tobą negocjować, mógł zaproponować swoje stawki, mógł dorzucać "do puli" dodatkowe argumenty przemawiające za zmianą stawek, wreszcie mógł nawet zawetować rzut twierdząc, że nie czuje się w porządku z tymi stawkami. Na to wszystko jest czas i pora przed rzutem.

Czy on był/jest tego świadomy? Jeśli tak a mimo to postąpił, jak postąpił, to chrzanić takiego gracza. Jeśli nie był, to można spróbować dać mu jeszcze szansę, ale wyraźnie i ostatecznie określić zasady rozstrzygania tego typu sytuacji w przyszłości, na które zgodzą się wspólnie wszyscy gracze.

24-09-2013 10:06
Wlodi
   
Ocena:
0

Już sporo zostało powiedziane. Ja bym po prostu zapytał się, co go bawi? Również ważnym jest uświadomienie, że porażka w rzucie nie oznacza przegranej w grze. Wiąże się to oczywiście z konsekwencjami, jednak może to mieć bardzo ładne odzwierciedlenie w późniejszym etapie przygody. Dlatego także starałbym się przedstawić graczowi, że dzięki porażkom budujemy charakter postaci. Np. doskonały złodziej popełnia błąd. Efekt - będzie w przyszłości bardziej uważal. Może zostać złapany i później będzie miał ciekawą przygode związaną z ucieczką. Jego duma ucierpi i zacznie się staczać - dobry motyw gdzie drużyna wspiera swojego kompana itp. Spróbowałbym takich argumentów podczas dyskusji dotyczącej gry.

Jednak kiedy napisałeś, że temu koledze koniecznie zależy na wymaksowaniu postaci, to pojawia się pytanie na czym zależy Tobie i reszcie grupy?

Warto przeprowadzić ankietę i zorientować się kto czego chce na sesji. Pewnych rzeczy jednak się nie przeskoczy. Gorzej również jeśli kolega jest już z góry nastawiony negatywnie na rozgrywkę. Nawet jeśli trochę jeszcze pogracie, to może powtórzyć swoją reakcję ze zdwojoną siłą jeśli jest frustratem. Nie chcę go oceniać bo nie znam jego, ani Ciebię.

Sam jednak mam doświadczenie, że czasem trzeba odmówić gry.

24-09-2013 11:08
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0

Btw. przypomniala mi sie sytuacja w ktorej mechanika mnie niezle wkurzyla, w calkiem podobny sposob do tego opisanego w notce (Wlodi bedzie kojarzyl) - gralem postacia zabojcy demonow, wypasiony na maksa, obwieszony magicznym stuffem, ogolnie niezniszczalny tank -> Ide sobie lasem, piekna pogoda, ladna rzeczka, trzeba ja przejsc tylko przy rzeczce pije wode grupka wilkow... coz wilki jak wilki, gram w czysto powergamerski sposob, mam postac wymaksowana, znajac statsy wilkow, nie sa w stanie mi absolutnie nic zrobic -> ergo podchodze blizej aby przejsc przez rzeczke. Zaczyna sie walka, ida w ruch kostki, wilkowi wypada krytyk za kilkadziesiat obrazen, mi nie udaje sie unik/parowanie..... i konsternacja. Do tej pory pamietam ta scene i prawdziwa frustracje jaka poczulem, bo scena zrujnowala etos mojego bohatera i jego legendarna niezniszczalnosc :P Pamietam ze sie wtedy wkurzylem. Obylo sie bez przerywania sesji, wywalania mnie z druzyny etc. etc. ale rozumiem ze nieudany rzut potrafi przyniesc wiele zlosci jesli w rezultacie niejako psuje nasze wyobrazenie o bohaterze ktorego gramy (w moim przypadku uber siepacz ginie od lesnego wilka, w przypadku z notki uber szpieg/lotrzyk/cokolwiek zostaje wykryty przy jakiejs blachej probie skradania). Pamietam jeszcze sytuacje gdzie gralem uber elfem (tez Wlodi bedzie kojarzyl :P), wykokszone statsy zwiazane ze zrecznoscia i szybkoscia i zawsze, ale to absolutnie zawsze jakis krytyczny pech na kosci kiedy probowalem zrobic cokolwiek bazujac na zrecznosci :P Mega frustrujace.

I jasne ze logicznie sprawa jest jasna, ale emocje i frustracje maja to do siebie ze rzadko sa logiczne. Mi dobrze pomoga tworzenie slabszych, bardziej wywarzonych, przecietnych postaci -> nie ma wymaksowanego skilla -> nie ma zlosci ze nic sie nie udaje. Jesli gracz sie mocno przywiazuje do bohatera, jego statsow, lubi maksowac postac a potem chce czuc to wymaksowanie podczas sesji, to moim zdaniem zmiana mechaniki na jakas bardziej elastycznie-opisowa mogla by od reki rozwiazac caly problem

24-09-2013 12:09
Wlodi
   
Ocena:
0

@Karczmarz i Czarnotrup

Do tej pory pamietam ta scene i prawdziwa frustracje jaka poczulem, bo scena zrujnowala etos mojego bohatera i jego legendarna niezniszczalnosc :P

Jednak wciąż pozostaje w pamięci i do tej pory śmiejemy się kiedy wspominamy zabicie przez tę postać potężnego demona jednym uderzeniem, czy walkę ze smokiem która skończyła się wygraną. A scena z wilkami była wspaniałą pokorą i uświadomiła, że wyprawa na którą udali się bohaterowie nie koniecznie musi skończyć się wygraną.

Był to jeden z momentów kiedy postać drugiego gracza wspierała emocjonalnie postać Karczmarza. Wcześniej mocno rywalizowali, a po tej scenie odpoczynek przy ognisku nie był już przepychanką słowną kto jest potężniejszy. Pojawiło się zwątpienie i świadomość, że bohaterowie zmierzają ku śmierci, ponieważ ich celem był zamek wampirów (klasyczny motyw z Liczmistrzem - Warhammer, jednak pod postacią Licza, wielki ród wampirów ;) ).

Dlatego mimo frustracji, jaka się pojawiła była to bardzo ciekawa scena. Powrócę do swoich słów wyżej. Spróbowałbym pogadać z graczem pokazując mu drugą stronę medalu.

24-09-2013 12:32
dzemeuksis
   
Ocena:
0

@Karczmarz

Ach, ta mechanika (WFRP, jak mniemam?)... W bardziej współczesnych mechanikach można by przykładowo po prostu ustalić: skoro jestem uberkoksem, wilki rozwalam pierdnięciem, to rzucamy nie na to, czy dam radę, tylko jak szybko. Zero frustracji. ;)

Jeśli uczucie frustracji pojawia się przy, dajmy na to, klasycznej grze planszowej, to jest to w miarę normalne. Zwyczajnie wynika z zaangażowania w grę i dążenia do zwycięstwa.

Jeśli natomiast uczucie frustracji pojawia się przy grze fabularnej, to znaczy, że coś jest nie tak (najczęściej z mechaniką, często też z MG).

Jak niedawno pisałem o mechanice bez HP a uzasadniałem to tym, że podejście oparte na HP rodzi problemy na które narzeka się w internetach, to "wymyślasz" mówili, "daj przykład" mówili. ;)

24-09-2013 12:39
Wlodi
   
Ocena:
0

@Dzemeuksis

Ach, ta mechanika (WFRP, jak mniemam?)... W bardziej współczesnych mechanikach można by przykładowo po prostu ustalić: skoro jestem uberkoksem, wilki rozwalam pierdnięciem, to rzucamy nie na to, czy dam radę, tylko jak szybko. Zero frustracji. ;)

Oczywiście obecne mechaniki umożliwiają uniknięcie takich sytuacji, jednak ... muszą też być umiejętnie prowadzone. Twój przykład był oczywiście bardzo ogólny, ale zawsze powinien być element ryzyka. Ponieważ w innej sytuacji nie ma konieczności wykonywania rzutu. Dlatego sugerowałbym rozwiązanie "chcę wiedzieć, jak szybko przebiję się przez wilki, gdyż goni mnie potężny jaszczur. Jeśli przegram, to jaszczur pojawi się blisko nas, jeśli wygram przeprawimy się dużo szybciej na drugą stronę rzeki". Tylko czy to coś zmienia? Zmienia opis sceny, jednak nie zmienia konsekwencji. Tym samym uważam, że nie zawsze mechanika ratuje samą rozgrywkę. Zależy dużo od MG, jak napisałeś. Również zależy od naszych oczekiwań. Gramy heroicznie - to pokonam wilki, tylko co to za przyjemność z gry jeżeli z góry wiemy, że zawsze pokonamy takiego wroga? Nie koniecznie nawet wroga, a po prostu wyzwanie?

Dużo też zależy od charakteru grającego. Niektórym nie przeszkadza poniesienie porażki gdyż bawią się dalej tak samo dobrze.

24-09-2013 12:50
dzemeuksis
   
Ocena:
0

 co to za przyjemność z gry jeżeli z góry wiemy, że zawsze pokonamy takiego wroga?

Odwrócę: co to za przyjemność przegrać z takim wrogiem? Zresztą, spytaj Karczmarza, co woli. ;)

A nieco rozwijając - może w takim razie rzut nie był w tamtej sytuacji potrzebny i należało pozwolić Karczmarzowi dowolnie opisać starcie?

Albo ustalić konsekwencje - niech słabe rzuty oznaczają, że odniesienie drobnych acz bolesnych ran, wpływających na statsy przez jakiś czas, albo niech oznaczają poszarpane portki i kuśkę na wierzchu, - cokolwiek, co nada rzutowi sens, mieści się w konwencji i na co zgadza się/zaproponuje gracz.

24-09-2013 13:25
Wlodi
   
Ocena:
0

Masz rację, ale tamta historia to trochę inna bajka. To były jeszcze czasy zamierzchłe, kiedy na oczy nie widzieliśmy nowych pomysłów na rozwiązywanie konfliktów. Mimo to, wciąż uważam, że scena była dobra.

Dlaczego?

Ponieważ wtedy akurat wilki były tylko opisem otoczenia, Karczmarz wcale nie musiał zaatakować przeciwnika. Nawet nie było ku temu większego powodu. Podjął ryzyko, bo miał takie "widzenie misi", i okazało się, że dla niego były to prawdziwe Grizzly. Poczuł frustrację, jednak miało to później olbrzymie znaczenie na całą rozgrywkę. Postać nabrała charakteru dla samej kampanii. =)

 

Odbiegamy trochę od tematu. :P

P.s. Sprawdziłem, może jednak nie tak straszliwie dawno. Przynajmniej koniec 2006/ początek 2007 roku. =)

24-09-2013 13:35
Z Enterprise
   
Ocena:
0

Pewniej czulbym sie stosujac taka zagrywke na osobie, ktora marudzi, ale nie ma charyzmy ani posluchu wsrod reszty, wtedy byloby chyba latwiej.

Dobra sztuczka, +1 dla Torgardczyka. Karczmarzu, marudzą  osoby o słabym charakterze. Silna osobowość raczej nie będzie się chandryczyć jak przekupka o byle co.

24-09-2013 14:19
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0

@Z

Jak wiec ocenisz reakcje gracza z notki, ktory nie 'changryczyl' sie tylko powiedzial - stop, nie gram. To reakcja silnego charakteru czy slabego? Abstrachujac od tego, ze autor sam napisal wprost, ze gracz jest charyzmatyczny i nie widze powodu by mu nie wierzyc.

24-09-2013 14:26
Enc
    @Wszyscy
Ocena:
+2

Dzięki za pomoc i podpowiedzi. Nie będę komentował każdej odpowiedzi osobno, doprecyzuję tylko kilka szczegółów, o których pewnie nie napisałem wcześniej jasno.

1. Nie było tak, że regułą stołu było rozwiązywanie wszystkiego fabularnie, kiedy mechanika szła nie po myśli graczy. Umówiliśmy się na starcie, że charakterystyka postaci będzie wpływać na wygląd, zachowanie i odbiór bohaterów przez otoczenie, stąd niska wartość charyzmy postaci tego charyzmatycznego gracza była dla mnie problemem. Podczas wspomnianej sesji nie grał jakimś super zwiadowcą - był zręczny, miał umiejętność na dość wysokim poziomie, ale znalazłby się też ktoś równie dobry/lepszy. Graliśmy na mocno zmodyfikowanym GURPSie.

2. Gram w ekipie zaangażowanej na sesjach, ale ogólnie raczej casualowej - poza mną nie udziela się na Sieci nikt, nikt też nie bawi się w czytanie almanachów, GNSów, itd. Dlatego rozmowy na temat sesji są u nas krótkie, drętwe i nie prowadzą do konstruktywnych wniosków. Oczywiście zdarzają się dyskusje (jak ta po "to ja już nie gram"), ale to już dotyczy pojedynczych scen albo zasad.

3. Metoda Torgradczyka jest super, ale chyba nie chciałbym wykorzystywać jej w tej ekipie z tym graczem. Nie ten charakter, skończyłoby się na wielkiej kłótni, nie załapałby, że jego styl sprawia problem...

 

...Zaś odnośnie całej sprawy, to rozwiązał ją ten gracz. Rozmawiając z innym stwierdził, że przerwanie sesji było moją winą, jego zdaniem zachował się okej ("każdy by zrobił tak na moim miejscu") i nie zamierza iść na kompromis. To przeważyło szalę - skontaktowałem się z nim i podziękowałem za grę, zapraszając jak tylko zmieni zdanie na temat swojego stylu gry, który odbiera fun mnie i - jak sądzę - reszcie grupy. Szkoda, ale faktycznie innego wyjścia nie było.

Dzięki za podpowiedzi! :) 

25-09-2013 06:03
Gwjazdor
   
Ocena:
+1

Z tego co napisałeś ("To ja już nie gram"), wydaje mi się że sytuacja wygląda trochę inaczej niż to opisałeś ("Czy po takim zagraniu wykopalibyście takiego gracza z ekipy?"). O ile nie żartował (a wtedy chyba nie byłoby sprawy), to on w zasadzie sam już się z tej grupy wykopał. Miałem dwóch podobnych Graczy. Lubowali się w wyszukiwaniu na polterze powerbuildów (albo nękanie mnie żebym poulepszał im postacie, jako że znam mechanikę D&D 3.5 - a w to wtedy graliśmy - najlepiej z całej grupy), i wszczynania kłótni o każdy szczegół sesji który może im jakkolwiek przeszkodzić/pomóc (autentyk - że czemu ta drabina jest tam a nie tu, powinna być tutaj bo <ze 2-3 powody z dupy>). Do tego jeden to była taka przerysowana wersja tego "twojego" - obrażał się o wszystko. Wystarczyło że miał gorszy humor, i już jak lawina. Nie zliczę już ile razy słyszałem od niego "ja już nie będę grać" dlatego że jakiś element sesji mu nie pasował, albo gdy się ustawiamy a kilka dni przed sesją okazuje się że komuś coś wypadło i nie możemy tego dnia jednak grać. Na ogół z czasem mu przechodziło, ale z kilku kampanii odszedł naprawdę - nie pamiętam, ale być może były to sesje których nie dzieliło zbyt wiele czasu, bo czasami jak się dało to graliśmy i 2x w tygodniu.

Po wielu takich sytuacjach zauważyłem że sytuacja jest typu: "albo gramy tak jak JA chcę, albo nie gram z wami". Nie można tu nic zarzucić oprócz egoizmu w zasadzie. Ale ja na szantaże nigdy nie pozwalałem, tym bardziej że widziałem (a raczej słyszałem) że to nie tylko moje widzimisię, ale i większości grupy też przeszkadzają te ich fochy o wszystko. I problem rozwiązał się sam - jeden z nich dawno już przestał grać, być może właśnie z tego powodu. Drugiemu po jego ostatniej sesji u mnie jako MG, na której poleciał kamikaze-stylem na 3 wrogów i dostał w dziób po czym się wkurwił i wstał od stołu, miałem powiedzieć że jak chce z nami grać, to musi skończyć z tymi fochami bo to całkowicie rozwala sesję. Na szczęście sesja mu się nie podobała (twierdzi że z powodu zbyt długich walk w nowym systemie, co jest bzdurą bo walka trwała znacznie krócej (jako MG patrzyłem na zegar) niż większość naszych walk w D&D czy Warhammerze gdzie mu to nie wadziło, więc domyślam się że to znowu z powodu tego że coś mu nie poszło. Z czego w sumie jest znany i zawsze jak mu coś nie idzie to zastanawiamy się czy "będzie miał czas" jeszcze grać). I szczerze? Mimo że dobrze mu szło odgrywanie i wczuwanie się w postacie, to jednak potem bez niego i tych jego awantur, grało nam się znacznie lepiej na następnej sesji.

Moja rada - nie daj Graczowi wejść ci na głowę/terroryzować. Ja się uginałem pod żądaniami swoich, i teraz gdy wprowadzili swój pewnego rodzaju "standard" sesje są w większości kichą, a ja nie bardzo mam jak wrócić do "starego grania" tak by ani nie zmieniać grupy, ani wprowadzać go żeby zaraz nie było "o MG się wku***ł i się teraz będzie mścić! Jak małe dziecko!" xD

25-09-2013 16:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.