» Recenzje » To

To


wersja do druku

Tysiąc stron (nie)strasznej nudy

Redakcja: Agnieszka 'jagnamalina' Bracławska

To
To doczekało się dwóch całkiem udanych adaptacji filmowych – i nie bez przyczyny. Podczas przerabiania książki na film trzeba bowiem usunąć wiele scen, a nawet całych wątków – a ta konkretna powieść może na tym tylko zyskać.

Położone w Maine miasteczko Derry ma historię obfitującą w krwawe wydarzenia. Jednak co mniej więcej dwadzieścia siedem lat dochodzi tam do niezwykłej nawet jak na tamtejsze standardy eskalacji przemocy. Wtedy bowiem ze swojego letargu budzi się To, tajemnicza istota żyjąca w mrokach podziemi pod miastem. W 1957 roku pierwszą ofiarą monstrum jest George Denbrough, który podczas powodzi w niewłaściwym momencie wyszedł na dwór, pobawić się puszczaniem papierowej łódeczki w rynsztoku. Bill, brat zamordowanego, postanawia pomścić jego śmierć. Wraz z grupą przyjaciół (którzy sami siebie nazywają Klubem Frajerów) postanawiają położyć kres terrorowi Tego. Jednak w 1984 zło ponownie podnosi swój plugawy łeb. Dorośli już i doświadczeni przez życie Frajerzy muszą powrócić do Derry, by raz jeszcze zmierzyć się z grozą.

To tworzą dwie przeplatające się opowieści. W jednej, zdecydowanie większej objętościowo, poznajemy wydarzenia, które miały miejsce w latach pięćdziesiątych, w drugiej obserwujemy bieżące losy naszych bohaterów, którzy większość czasu poświęcają na odzyskiwanie wspomnień. Tak się bowiem dogodnie składa, że ucierpieli oni od nadprzyrodzonej amnezji, która wymazała im z pamięci wcześniejsze spotkanie z Tym. Stopniowo przypominają sobie, co się działo mniej więcej w tym samym tempie, w jakim czytelnik ma szansę zapoznać się z tamtymi wydarzeniami. Nie mogę powiedzieć, żeby rozwiązanie to przypadło mi do gustu. Brak mu logicznego uzasadnienia w świecie powieści, co ważniejsze jednak, jest również niezbyt sensowne z punktu widzenia czytelnika. Sprawia bowiem, że równolegle poznajemy dwie historie o bardzo podobnym przebiegu, co budzi silne wrażenie, że druga, późniejsza z nich jest zbędna. Jako że znamy przyszłość naszych bohaterów, ich przeszłe losy nie budzą wielkich emocji – czytelnik przez cały czas zdaje sobie sprawę, że żadnemu z dzieci ostatecznie nie stanie się poważniejsza krzywda. Jako że odziera to z emocji znaczną część teoretycznie dramatycznych scen, tego typu konstrukcję fabuły uznać należy za niewypał.

Połączenie rekurentnej historii i braku suspensu sprawia, że powieść momentami nudzi. Nie byłoby jednak tragicznie, gdyby autor nie postanowił dodatkowo ubarwić i tak rozwlekłej opowieści licznymi wątkami pobocznymi. Opowiadają one o rozmaitych, często całkiem niezwiązanych główną nicią fabuły sprawach, takich jak co bardziej krwawe wydarzenia z historii miasta (opisane w interludiach), przepychanki Frajerów z bandą miejscowych osiłków, a także relacje poszczególnych dzieci z rodzicami (które bywają różne), ich gry i zabawy, pasje i tak dalej. Pojedynczo każdy z nich ubarwiałby książkę i dodawał jej realizmu – coś, z czego King przecież słynie. W takim zagęszczeniu rozwadniają jednak powieść do poziomu, który zamienia lekturę w gehennę, w której kolejne strony zdają się nas nijak nie przybliżać do finału, który zresztą również nie zachwyca i z pewnością nie stanowi dostatecznego zadośćuczynienia za tą drogę przez mękę.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ktoś mógłby oczywiście powiedzieć, że cały ten barokowy przepych pustej pozłoty służy zbudowaniu złożonych i wiarygodnych sylwetek bohaterów, ich wzajemnych relacji i konfliktu między dziecięcą prostotą, a powagą ich misji. I musiałbym mu przyznać rację, pochylając głowę z pokorą, gdyby nie jeden fakt – całe to monumentalne budowanie osobowości jest dokumentnie pozbawione znaczenia. W najbardziej dramatycznych momentach nasi bohaterowie tracą bowiem w mniejszym lub większym stopniu kontrolę nad własnymi myślami i działaniami. Ich poczynaniami kieruje wtedy bliżej niesprecyzowana siła wyższa, skłaniając ich do działań, które często są niezbyt sensowne tak z punktu widzenia logiki, jak budowania dramatyzmu, a które za sprawą jakiegoś rodzaju magii działają nad podziw skutecznie. W starannie tkanej sieci przyczyn i skutków zieją więc dziury, których autor nawet nie próbuje łatać ani maskować – po wszystkim podejmuje on snucie opowieści jakby nigdy nic. Ma to jeszcze jeden tragiczny dla powieści – jako horroru – skutek. Niweczy te resztki napięcia, których autorowi nie udało się zalać potokami wody. Choć bowiem nasza grupa pogromców zła staje naprzeciw wroga niebezpiecznego i potężnego, to każdorazowo pokonuje go łatwo i bez wysiłku, gdyż taka czy inna Moc jest w nich silna.

To jest więc powieścią za długą, nudną i nielogiczną. Ma jednak również swoje zalety. Przede wszystkim kreacja postaci, która poza pewnymi krytycznymi momentami faktycznie może budzić podziw. Dziecięce wersje bohaterów sprawiają wprawdzie momentami nieco zbyt dorosłe wrażenie, ale jestem skłonny to wybaczyć, gdyż ich wewnętrzne przekomarzanki, niełatwe relacje z dorosłymi i świat oglądany ich oczami to małe arcydzieła. Również jako dorośli robią dobre wrażenie, jednak nie poznajemy ich tak blisko, tak intymnie jak za ich dziecięcych czasów. Paradoksalnie, gdyby wyciąć z tej książki cały wątek nadprzyrodzony i skupić się na zwykłej codzienności Frajerów z 1954 otrzymalibyśmy zdecydowanie lepszą (choć nie tak znowu dużo krótszą) pozycję – thriller psychologiczny z nietypowymi, dziecięcymi bohaterami.

Ponownie – ktoś mógłby stwierdzić, że skoro jest to najmocniejszy i jednocześnie najobszerniejszy wątek w Tym, to moja słaba ocena (wynikająca z traktowania powieści jak horror) jest niesprawiedliwa. I powtórnie miałby rację – gdyby nie dwa fakty. Po pierwsze, książka jest reklamowana jako horror, jest to więc perspektywa kluczowa dla losowego czytelnika, który sięga po tą pozycję nie wiedząc o niej nic, poza tym co napisano w blurbie. Po drugie – sam autor czyni wątek nadprzyrodzony kluczowym, pozostałe spychając na margines. Choć bowiem są one bardzo rozbudowane, choć stanowią wręcz większą część tej tysiącstronicowej cegły, żaden z nich nie doczekał się sensownego, satysfakcjonującego domknięcia – wiele zaś po prostu na szybko ucięto bez dalszych wyjaśnień. Co więcej większość z nich w ostatecznym rozrachunku nijak nie wpływa na przebieg fabuły – są jedynie wypełniaczami. Nawet dwa pozornie dramatyczne "zwyczajne" wątki z 1984, które wydają się być kluczowe dla finału drugiej rozprawy z Tym, ostatecznie nic nie zmieniają. Podobnie ma się sprawa ze starannie wykreowanymi, wręcz dopieszczonymi bohaterami. Z siódemki Frajerów każdego poznamy, w mniejszym lub większym stopniu, w rozmaitych sytuacjach życiowych, w chwilach szczęścia, smutku i grozy. Gdyby jednak w powieści pojawiło się trzech głównych bohaterów zamiast siedmiu, również niewiele by to zmieniło – czworo z nich jedynie generuje zbędny szum.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

O ile kreacja protagonistów jest wspaniała, choć można by się zastanawiać, czy we wszystkich przypadkach była konieczna, takie przedstawienie antagonistów to dramat. Autor wymyślił ciekawe monstrum, jednak nie mógł się zdecydować na jeden ton przy jego opisywaniu, przez co miesza się w nim trochę Przedwiecznego z mitologii Lovecrafta, trochę niezbyt udanego, batmanowskiego Jokera i trochę typowo kingowskiego psychopaty. Jest to niestety miks zupełnie niestrawny – ani groźny, ani śmieszny, ani interesujący. Zbyt wiele w Tym człowieka, by było obce i tajemnicze, zbyt mało pomysłowości, by było interesujące i wreszcie zbyt mało skuteczności, by budziło grozę. Paradoksalnie lepszym, budzącym silniejsze emocje przeciwnikiem jest tu lokalny osiłek, który wraz z kumplami poluje na młodsze dzieciaki, w tym na Frajerów, którzy przynajmniej mają spójną motywację i zachowują się chociaż z grubsza sensownie.

Sądząc po moich sążnistych narzekaniach można by pomyśleć, że To jest pozycją marną. Nie jest to prawda – szwankuje jednak pod wieloma względami. Na szczęście jedna rzecz jest (jak zawsze u Kinga) bez zarzutu – język, jak zwykle bogaty i oddziałujący na zmysły. Opisy, plastyczne i barwne, acz nie bizantyjskie, pięknie odmalowują statyczne sceny, potrafią nawet zbudować trochę napięcia, gdy nasi bohaterowie zapuszczają się do niebezpiecznych miejsc. Sceny akcji, jak zwykle, są odmalowane niezbyt konkretnie, a natłok detali tła czasem nadmiernie je spowalnia, wciąż jednak robią korzystne wrażenie. Pod tym jednym względem King jak zawsze nie zawodzi.

Zawiodło jednak tłumaczenie i korekta. Nowa wersja Tego roi się od literówek i innych drobnych pomyłek. Niestety trafiają się też i większe usterki. Najbardziej dokuczliwą dla mnie był fakt, że w treści urządzenie do podawania leku na astmę jest każdorazowo (czyli bardzo często) nazywane aspiratorem, zamiast inhalatorem.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

To mnie rozczarowało. Ma bowiem wiele problemów typowo technicznych – to zaś w twórczości pisarza-rzemieślnika takiego jak King jest trudne do wybaczenia. Jest to powieść, która świetnie nadawałaby się na podstawę analizy literackiej poświęconej błędom popełnianym przy pisaniu horrorów. Rozwodniona, nudna cegła, o świetnych postaciach, których autor nie potrafi wykorzystać, interesująco pomyślanym antagoniście sprowadzonym do roli szkolnego rozrabiaki, barwnych opisach, które odmalowują nijakie wydarzenia. To tysiąc stron zmarnowanego potencjału – prawdziwy horror dla miłośnika dobrej grozy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
8.75
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: To
Autor: Stephen King
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawca: Albatros
Data wydania: 30 sierpnia 2017
Liczba stron: 1104
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-6578-162-8
Tagi: To | Stephen King



Czytaj również

To - Stephen King
- recenzja
Baśniowa opowieść
Bracia Grimm w królewskim wydaniu
- recenzja
To: Rozdział 2
Rozdział drugi, ostatni
- recenzja
Outsider
Sztandarowy King
- recenzja
Roland
Pierwsze kroki na najdłuższej z dróg
- recenzja

Komentarze


Exar
   
Ocena:
0

prawdziwy horror dla miłośnika dobrej grozy

Wygrałeś internety :).

30-11-2017 15:15
von Trupka
   
Ocena:
0

Wygrałeś internety :).

Hm... Wiąże się z tym jakiś puchar? Medal? Dyplom? Można to chociaż do CV wpisać?

30-11-2017 15:19
Exar
   
Ocena:
0

Wszystkie wymienione:)

30-11-2017 17:29
Vukodlak
   
Ocena:
+1

Dostajesz medal z ziemniaka i puchar z sedesu. Głównie za dotarcie do sedna książki i odbicie się od niego jak piłeczka, nawet tego nie zauważając.

30-11-2017 19:48
von Trupka
   
Ocena:
0

Głównie za dotarcie do sedna książki i odbicie się od niego jak piłeczka, nawet tego nie zauważając.

Znaczy do "Tego jako metafory zła drzemiącego w ludziach"? Bo strasznie to słaba i dziurawa metafora, więc szczerze mówiąc nawet mam nadzieję, że chodzi o coś innego.

01-12-2017 14:08
TO~
   
Ocena:
0

Kurde, już myślałem, że mnie ktoś w internetach szkaluje.

01-12-2017 15:37
Vukodlak
   
Ocena:
0

Nie ma żadnej metafory zła drzemiącego w ludziach. King po prostu często pisze książki o ludziach, którzy potrafią być czasami gorsi od prawdziwych potworów i tyle. Jeśli już jest tam jakaś metafora, to będzie to metafora niczym nie hamowanej konsumpcji, pożerania dla samego pożerania, bo nie ma nawet sensownego powodu jego występowania. Tego nawet nie liznąłeś w wyprawce.

Potwór jest groźny, bo jakoś żarł ludzi od wieków i nikt nie dał rady powstrzymać gada. Jest przerażający, bo pod maską głupawego i nieśmiesznego klauna znajduje się nieludzka rzecz, która nieudolnie próbuje naśladować człowieka. Nie ma logicznego uzasadnienia w świecie opowieści dla amnezji ofiar potwora? A cały wątek władzy, jaką To ma nad mieszkańcami Derry i ich obojętności na zniknięcia nagle przestał istnieć, co nie? Dzieci tracą niekiedy kontrolę nad sobą, robią nielogiczne, ale skuteczne rzeczy, i sprawiają wrażenie zbyt dojrzałych, bo żółw i nieznana moc, której zaangażowanie To wyczuwa. Tak można długo, tylko po co?

01-12-2017 20:21
von Trupka
   
Ocena:
0

Uwaga, w komentarzu będą spojlery co do treści książki!
 

Nie ma żadnej metafory zła drzemiącego w ludziach

Tu się zgodzę, ale wiele osób mimo to pisze o niej w tekstach na temat Tego, stąd moje podejrzenia.

metafora niczym nie hamowanej konsumpcji, pożerania dla samego pożerania, bo nie ma nawet sensownego powodu jego występowania

To żywi się strachem (co jest opisane w powieści), nie różni się więc w swoim "bezcelowym pożeraniu" od wampira żywiącego się krwią lub wilkołaka żrącego mięso - różni je jedynie pozyskiwany "surowiec", proces pozostaje bez większych zmian. Dlatego też nie uznałem za stosowne "liznąć tego w wyprawce" (wyprawka to nie jest aby to, co się dzieciom do szkoły kupuje?) - bo tu nie ma nic oryginalnego, nic innego, nic obcego, nic wartego uwagi.

Potwór jest groźny, bo jakoś żarł ludzi od wieków i nikt nie dał rady powstrzymać gada.

To jak powiedzieć "Potwór jest groźny bo jest groźny". Ale czemu nikt go nie powstrzymał? Bo nikt nie miał w sobie magii? Ta dobra moc dopiero kilku tysiącach lat działalności tego wpadła na pomysł, by obdarzyć nią grupkę dzieci? Poza tym warto podkreślić, że kingowskie To ma dwa wcielenia - jedno To, to to, które znamy z opowieści - skuteczne, groźne, mordujące z zimną krwią. Drugie To to to, które przychodzi nam oglądać - niezgułowate, nudne, które zostaje pokonane nie dlatego, że bohaterowie są potężni, sprytni czy choćby fartowni - a dlatego, ze ono jest nieefektywne i słabe. Słaby to antagonista bez twarzy, przedwieczny potwór o stu twarzach, który skacze na grupę dzieci w postaci monstrum i jedyne co zdołał osiągnąć w ciagu około minuty, to zadrapać jedno z nich. Słaba to przedwieczna groza, która daje się pokonać lekiem na astmę. A już wielowiekowy stwór spoza miejsc i czasów, który w panice ucieka przed grupą dzieci...

Nie ma logicznego uzasadnienia w świecie opowieści dla amnezji ofiar potwora? A cały wątek władzy, jaką To ma nad mieszkańcami Derry i ich obojętności na zniknięcia nagle przestał istnieć, co nie?

Nie widzę związku miedzy jednym a drugim. W treści podane jest, że amnezja została wywołana przez tą "dobrą" moc, nie przez To (które w owym czasie lizało przecież rany i było nieaktywne). Ale czemu miała służyć? Żeby trudniej im było zwyciężyć po raz drugi, na czym owej mocy powinno zależeć? Pojawiają się wprawdzie aluzje, że miało to chronić ich zdrowe zmysły. Wszystko wskazuje jednak na to, że King wprowadził amnezję, bo taki miał pomysł na powieść - dwie historie toczące się równolegle. Moim zdaniem nie jest to najlepsza konstrukcja dla powieści grozy (chociaż ciekawa z technicznego punktu widzenia, a King lubi czasem pobawić się formą) - przyczyny podałem w recenzji.

 Dzieci tracą niekiedy kontrolę nad sobą, robią nielogiczne, ale skuteczne rzeczy, i sprawiają wrażenie zbyt dojrzałych, bo żółw i nieznana moc, której zaangażowanie To wyczuwa.

Jasne, mogę robić nielogiczne rzeczy - ale niech te rzeczy mają logiczne skutki. Dziecko może w panice zacząć wykrzykiwać nazwy ptaków albo psiknąć w kierunku potwora lekiem na astmę. Ale czemu te nazwy i ten lek cudownie potwora odstraszają? Jasne, w powieści pojawia się "magiczne" wyjaśnienie tych faktów. Tylko, że wynika z niego, że owe dzieci na dobrą sprawę mogły zrobić cokolwiek, a i tak by wygrały, bo wyższa moc tak chciała. Ich działania mają wątpliwe uzasadnienie w świecie powieści, ale w świecie czytelnika go brak, niszczą bowiem nastrój grozy - jeżeli wampira można by pokonać plując na niego albo zamykając oczy albo śpiewając pogodną kołysankę albo robiąc cokolwiek innego, co akurat przyjdzie nam do głowy, to nie byłby monstrum, a jego parodią. Nie da się bowiem budować napięcia w sytuacji, w której jedna ze stron nie może przegrać.

Tak można długo, tylko po co?

Moim zdaniem merytoryczna dyskusja zawsze ma wartość, ale cóż, to Internet, opinie na ten temat mogą się różnić. Jeżeli masz jeszcze jakieś wątpliwości co do podanych przeze mnie argumentów, zapraszam byś je przedstawił, postaram się wyjaśnić moje stanowisko - w końcu recenzja jest dla czytelników.

01-12-2017 22:39
Henryk Tur
   
Ocena:
0

@Vukodlak  - "Nie ma żadnej metafory zła drzemiącego w ludziach." pardon, ale to już kwestia indywidualnej interpretacji każdego czytelnika

03-12-2017 21:38

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.