Thorgal #31: Tarcza Thora
Grzegorz Rosiński, zapytany o to, co Thorgalowi dał Yves Sente, odpowiedział: młodość. Oczywiście, scenarzysta wciąż się uczy i popełnia błędy, ale – pod okiem doświadczonego rysownika – robi postępy. Czy rzeczywiście? Najnowszy album legendarnej sagi nie stanowi najlepszego argumentu na poparcie tej opinii.
Scenarzysta na tarczy
Był czas, kiedy zastanawiano się, czy po odejściu Jeana Van Hamme seria nie zmieni tytułu na "Jolan". Ostatecznie nie zdecydowano się na przekreślenie rozpoznawalnego logo. Także Thorgal nie zniknął z kart komiksu, a jego widmo w postaci drugoplanowej krąży nad wykonującym absurdalną misję potomkiem. Jolan najważniejsze działania podejmuje, zastanawiając się, co w na jego miejscu zrobiłby jego ojciec. Z jednej strony jest to bardzo piękne, bo wartości wyznawane przez dzielnego Wikinga są godne naśladowania, z drugiej jednak chłopcu przydałaby się odrobina buntu i zaznaczenia swojej indywidualności. Chyba że ma być mniejszą, blond kopią Thorgala.
Tarcza Thora jest komiksem nudnym. Nużą bezbarwne dialogi. Męczą rozciągnięte do granic sekwencje opowieści, objaśniające, kto jest kim. Wizji dworu tajemniczego Manthora, który poddaje próbom Jolana, nie ratuje ciekawa wizualnie koncepcja małych, ożywionych kukiełek strzegących młodych bohaterów.
Całość grzebie zaś obsadzenie w głównych rolach dzieci i przyznanie im specjalnych praw. Sente, dotychczas wiernie kopiujący pomysły Van Hamme, nie zauważył, że jego poprzednik nie dyskryminował postaci ze względu na wiek. Mały Thorgal ryzykował życiem, nastoletnia Shaniah płaciła wysoką cenę za swoje grzechy. Dzieciaki Sente są jak Anakin Skywalker z Mrocznego widma – nic im się nie może stać. Nietrudno zgadnąć, że właśnie to poczucie bezpieczeństwa zabija wszelki dramatyzm wyborów.
Krytykowanie Sente może nie wydawać się do końca uczciwe. Również Van Hamme pod koniec swojej przygody z Thorgalem popełniał odcinki żenująco złe. Można było jednak oczekiwać, że nowy scenarzysta, nieobciążony utartymi schematami, zaproponuje coś własnego, mniej konwencjonalnego. Wiele wskazuje na to, że tytuł go przerasta, wręcz przytłacza, a Sente nie ma wystarczającej siły, by "postawić się" pomnikowemu dziełu. Paradoksalnie, w tej chwili to Thorgal rządzi w tym związku, podporządkowując sobie twórcę.
Rysownik pod tarczą
Cztery akapity dla Yvesa Sente. Ile należy się Grzegorzowi Rosińskiemu? Pierwszy, w którym należy oddać honor polskiemu rysownikowi. Tylko jego malarski styl zaświadcza o tym, że w cyklu nastąpił pewien przełom, jakaś zmiana. Rosiński nie powiela sam siebie, ucieka od rutyny i nie przejmuje się, że jego bohaterowie wyglądają inaczej niż dziesięć czy dwadzieścia lat temu.
W drugim akapicie pozostaje do zadania pytanie, czy słaby scenariusz można uratować dobrym rysunkiem? I tak, i nie. Tak, gdy komiks nie stawia sobie ambicji opowiadania ciekawej historii. Nie, gdy mamy do czynienia z Thorgalem, serią, której epizody pamięta się nie tylko ze wspaniałych ilustracji, ale także z niezapomnianych opowieści. Rysownik znów próbuje osłonić słabość tekstu tarczą swojego warsztatu, ale nie wszystko da się zakryć.
Grzegorz Rosiński opowiadał, że praca nad ostatnim tomem Thorgala była dla niego ciężkim okresem. Z pewnością przydałaby mu się chwila wytchnienia – jemu i scenarzyście. Czy do podobnego wniosku dojdą decydenci z wydawnictwa Lombard i odstąpią od tradycyjnego rocznego cyklu publikacji? Może byłby to dobry pomysł, gdyby Thorgal, jego bliscy i bliscy im czytelnicy trochę od siebie odpoczęli. W przeciwnym wypadku seria, pomimo bogactwa kolorów, pozostanie cieniem samej siebie.
Thorgalowy konkurs na blogu Macieja 'repka' Reputakowskiego
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Scenarzysta na tarczy
Był czas, kiedy zastanawiano się, czy po odejściu Jeana Van Hamme seria nie zmieni tytułu na "Jolan". Ostatecznie nie zdecydowano się na przekreślenie rozpoznawalnego logo. Także Thorgal nie zniknął z kart komiksu, a jego widmo w postaci drugoplanowej krąży nad wykonującym absurdalną misję potomkiem. Jolan najważniejsze działania podejmuje, zastanawiając się, co w na jego miejscu zrobiłby jego ojciec. Z jednej strony jest to bardzo piękne, bo wartości wyznawane przez dzielnego Wikinga są godne naśladowania, z drugiej jednak chłopcu przydałaby się odrobina buntu i zaznaczenia swojej indywidualności. Chyba że ma być mniejszą, blond kopią Thorgala.
Tarcza Thora jest komiksem nudnym. Nużą bezbarwne dialogi. Męczą rozciągnięte do granic sekwencje opowieści, objaśniające, kto jest kim. Wizji dworu tajemniczego Manthora, który poddaje próbom Jolana, nie ratuje ciekawa wizualnie koncepcja małych, ożywionych kukiełek strzegących młodych bohaterów.
Całość grzebie zaś obsadzenie w głównych rolach dzieci i przyznanie im specjalnych praw. Sente, dotychczas wiernie kopiujący pomysły Van Hamme, nie zauważył, że jego poprzednik nie dyskryminował postaci ze względu na wiek. Mały Thorgal ryzykował życiem, nastoletnia Shaniah płaciła wysoką cenę za swoje grzechy. Dzieciaki Sente są jak Anakin Skywalker z Mrocznego widma – nic im się nie może stać. Nietrudno zgadnąć, że właśnie to poczucie bezpieczeństwa zabija wszelki dramatyzm wyborów.
Krytykowanie Sente może nie wydawać się do końca uczciwe. Również Van Hamme pod koniec swojej przygody z Thorgalem popełniał odcinki żenująco złe. Można było jednak oczekiwać, że nowy scenarzysta, nieobciążony utartymi schematami, zaproponuje coś własnego, mniej konwencjonalnego. Wiele wskazuje na to, że tytuł go przerasta, wręcz przytłacza, a Sente nie ma wystarczającej siły, by "postawić się" pomnikowemu dziełu. Paradoksalnie, w tej chwili to Thorgal rządzi w tym związku, podporządkowując sobie twórcę.
Rysownik pod tarczą
Cztery akapity dla Yvesa Sente. Ile należy się Grzegorzowi Rosińskiemu? Pierwszy, w którym należy oddać honor polskiemu rysownikowi. Tylko jego malarski styl zaświadcza o tym, że w cyklu nastąpił pewien przełom, jakaś zmiana. Rosiński nie powiela sam siebie, ucieka od rutyny i nie przejmuje się, że jego bohaterowie wyglądają inaczej niż dziesięć czy dwadzieścia lat temu.
W drugim akapicie pozostaje do zadania pytanie, czy słaby scenariusz można uratować dobrym rysunkiem? I tak, i nie. Tak, gdy komiks nie stawia sobie ambicji opowiadania ciekawej historii. Nie, gdy mamy do czynienia z Thorgalem, serią, której epizody pamięta się nie tylko ze wspaniałych ilustracji, ale także z niezapomnianych opowieści. Rysownik znów próbuje osłonić słabość tekstu tarczą swojego warsztatu, ale nie wszystko da się zakryć.
Grzegorz Rosiński opowiadał, że praca nad ostatnim tomem Thorgala była dla niego ciężkim okresem. Z pewnością przydałaby mu się chwila wytchnienia – jemu i scenarzyście. Czy do podobnego wniosku dojdą decydenci z wydawnictwa Lombard i odstąpią od tradycyjnego rocznego cyklu publikacji? Może byłby to dobry pomysł, gdyby Thorgal, jego bliscy i bliscy im czytelnicy trochę od siebie odpoczęli. W przeciwnym wypadku seria, pomimo bogactwa kolorów, pozostanie cieniem samej siebie.
Thorgalowy konkurs na blogu Macieja 'repka' Reputakowskiego
Galeria
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Thorgal #31: Tarcza Thora (Egmont)
Scenariusz: Yves Sente
Rysunki: Grzegorz Rosiński
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: grudzień 2008
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Format: A4
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Cena: 22,90 zł
Wydawca oryginału: Lombard
Data wydania oryginału: 2008
Scenariusz: Yves Sente
Rysunki: Grzegorz Rosiński
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: grudzień 2008
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Format: A4
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Cena: 22,90 zł
Wydawca oryginału: Lombard
Data wydania oryginału: 2008