» Recenzje » This War of Mine

This War of Mine

This War of Mine
Banałem jest napisać, że jedną z inspiracji dla projektantów planszówek są gry elektroniczne. Mogłoby się wydawać, że recepta na sukces jest dość prosta: wystarczy wziąć historię i bohaterów, ubrać to w jakąś mechanikę i gotowe. A jednak nie jest to wcale takie proste, zwłaszcza kiedy konwersja dotyczy uznanego tytułu.

Niewątpliwie do grona uznanych gier należy zaliczyć This War of Mine, propozycję polskiego studia 11 bit, która ujrzała światło dzienne w roku 2014 w wersji na PC, zaś w roku 2016 doczekała się konwersji przeznaczonej na konsole, którą zresztą recenzowaliśmy na łamach Poltera. Dalsze losy marki to rok 2017, podjęcie tematu przez świetnie znanego polskim graczom Michała Oracza (Neuroshima Hex, Tezeusz, Cry Havoc) oraz Jakuba Wiśniewskiego, a następnie zakończona wielkim sukcesem kampania na Kickstarterze. Sukces przedsięwzięcia przyciągnął uwagę innego rodzimego potentata, czyli Galaktę i tak oto gra trafiła do polskich sklepów.

Przedmiot zabawy jest równie "trywialny" jak to miało miejsce w przypadku pierwowzoru. Należy "tylko" przetrwać wojenną zawieruchę, a można to osiągnąć poprzez uprzątnięcie schronienia, zapewnienie jego bezpieczeństwa oraz minimum funkcjonalności. W międzyczasie należy wyprawić się po zapasy, trudy eskapady odespać. Proste? Bardzo proste... to znaczy, w ogóle nie proste... Tak po prawdzie to przetrwanie każdego kolejnego dnia będzie nie lada wyzwaniem, bowiem zasobów raczej nigdy nie będzie za dużo, napotkane osoby zazwyczaj nastawione będą nieprzychylnie, a i pozostające pod opieką graczy bohaterowie nie raz i nie dwa osuną się na kolana wskutek zmęczenia, choroby czy depresji.

Ale najpierw warto zajrzeć do pudełka, wypchanego kartami, znacznikami oraz oczywiście zawierającego planszę, krótki przewodnik oraz księgę skryptów, zawierającą około 2000 wpisów. Dokładny rozkład elementów można znaleźć tutaj, warto jednak poświęcić słów kilka estetyce wydania. Ta w każdym calu nawiązuje do pierwowzoru, począwszy od zrujnowanej posesji, po świetnie znane zdjęcia bohaterów. Również część żetonów zostało zmyślnie zaprojektowanych w formie części metalowych lub drewnianych desek. Na tym świetnym obrazku jest jednak jedna rysa: finalne figurki jakością zdecydowanie odstają od prezentowanych i kolportowanych w prototypie gry. Utrata szczegółów zauważalna jest gołym okiem i prawdę pisząc wielka szkoda, że tak się stało.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Gdy nadciągnie front

Reguły rządzące zabawą zdecydowanie odbiegają od rozwiązań, do których gracze mogli się przyzwyczaić, spędzając czas z wieloma innymi pozycjami. Instrukcja jako taka jest dość krótka, definiuje przygotowanie do zabawy i raczej porządkuje przebieg rundy, a raczej doby, aniżeli pełni funkcję szczegółowego kompendium objaśniającego wszelkie mikroreguły i niuanse. Założenie jest takie, że to minimum wiedzy ma wystarczyć do rozpoczęcia przygody, zaś dalsze detale zostaną objaśnione już w trakcie rozgrywki dzięki rozmaitym odnośnikom zawartym w księdze skryptów.

Sekwencja dnia składa sie ze zdefiniowanych etapów:

  • Poranek to moment, kiedy odsłaniane są nowe wydarzenia, wpływające na i tak niełatwą dolę postaci.
  • Dzień to etap, który można spożytkować na wszelkie czynności organizacyjne w schronieniu. Można odgruzować schronienie, podjąć się próby konstrukcji nowych przedmiotów lub wykonać czynności wynikające z aktywacji sprzętu.
  • Zmierzch to faza o charakterze mocno technicznym. W jej trakcie należy wykarmić bohaterów. W przypadku braku zapasów podopieczni zaczynają głodować, co może mieć później opłakane konsekwencje.
  • Wieczór to preludium do kolejnej fazy. Ale zanim do niej dojdzie, należy rozdzielić kolejne zadania pomiędzy mieszkańcami domu. Pewnikiem jest wystawienie wartownika, jego brak zazwyczaj ma tragiczne konsekwencje z przedwczesnym zakończeniem gry włącznie. W tym czasie inne postacie mogą udać się na odpoczynek lub wyruszają na wyprawę.
  • I to właśnie wyprawa stanowi esencję zabawy. W jej trakcie bohaterowie udają sie na szabry, niejednokrotnie napotykając się na nieznajomych i wielokrotnie ryzykując zdrowiem oraz życiem. To właśnie wyprawa najczęściej aktywuje rozmaite mini przygody rozpatrywane za pomocą księgi skryptów. Co więcej, to właśnie paragrafy stawiają graczy przed rozmaitymi wyborami, które nie ograniczają się jedynie do oczytania zapisanych fraz, lecz również bezpośrednio wpływają na śmiałków. Na wyprawy trzeba jednak wyprawiać się, bowiem są one główną metodą pozyskiwania zasobów.
  • Mogłoby się wydawać, że wartownik ma łatwiejsze życie. Nic bardziej mylnego! Faza Intruzów to moment, kiedy to osoba pozostawiona na straży również może zaryzykować swoim życiem w obronie skromnego domostwa.
  • Ostania faza to Świt, w trakcie której bohaterowie wracają z wyprawy i następuje przydzielenie leków i opatrunków. To także trudny moment, kiedy może zdarzyć się, że jakaś postać zdecyduje się opuścić grupę lub zemrze, co może pociągnąć za sobą katastrofalne skutki dla reszty zespołu.

I tak mija dzień za dniem, aż do momentu ogłoszenia rozejmu na froncie lub porażki graczy. Zanim jednak do nich dojdzie należy mądrze zarządzać podopiecznymi, bowiem brak snu błyskawicznie zaowocuje zmęczeniem, które z kolei znajdzie swoje przełożenie na niższą operatywność postaci. Podobnie rzecz wygląda z innymi problemami, jakie mogą dopaść bohaterów: chorobą czy depresją. W międzyczasie gracze nie raz i nie dwa zmuszeni będą do sięgnięcia do księgi skryptów i podjęcia rozmaitych decyzji.

Zasad bazowych nie ma zbyt wiele, instrukcja w zasadzie pełni rolę "checklisty" służącej do kontroli przebiegu zabawy. Pierwszy z dwóch kluczowych etapów, czyli faza dnia, kiedy to gracze wykonują akcje nie jest niczym nadzwyczajnym: pionki ustawiane są w schronieniu i zazwyczaj wykonują czynności na zasadzie wymiany: surowce za sprzęt. Zresztą wszystkie czynności w schronieniu opierają się na gospodarce zapasami. Z kolei w trakcie wyprawy należy skrupulatnie stosować się do zaleceń kart. Te można podzielić na dwie kategorie: gra albo wymusza przejście testów (choćby dla określenia hałasu generowanego przez szabrowników) za pomocą kości albo nakazuje sięgnięcie po księgę skryptów, a tutaj zaczynają się wybory właściwe dla paragrafówek.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Czekając na wiosnę

Najwięcej ciekawości, a zarazem obaw budziła kwestia przeniesienia odwzorowania niesamowitego klimatu, jakim ociekał cyfrowy pierwowzór, będąc zresztą jednym z głównych czynników, które zadecydowały o sukcesie gry komputerowej. I trzeba przyznać, że autorowi gry udała się trudna sztuka przeniesienia klimatu. Paradoksalnie w mniejszym stopniu jest to zasługa tych najbardziej widocznych elementów: planszy oraz rozmaitych żetonów. Całą otoczkę budują skrypty, nie tylko określające dostępne możliwości wyboru, ale również mocno sfabularyzowane oraz niekiedy spersonalizowane pod kątem konkretnych bohaterów. I trzeba przyznać, że czynią to bardzo dobrze, co jest o tyle istotne, że This War of Mine jako gra planszowa powinna zainteresować nie tylko fanów pierwowzoru. Ci ostatni niewątpliwie będą porównywać obie wersje, co jest rzeczą naturalną. Bardziej istotne jest jednak to, że gra jest na tyle uniwersalna, że z powodzeniem mogą zasiąść do niej osoby nie znające wersji PC.

Troszkę zastrzeżeń może budzić koncepcja nauki zasad. Podejście jest nowatorskie, bowiem do rozpoczęcia zabawy wystarczy wykonać opisane czynności przygotowawcze i przy ledwie minimalnej pomocy podręcznika rozpocząć zabawę. Kolejne zasady wyjaśniane są dopiero wraz z progresem, kiedy to podjęte czynności odsyłają do księgi skryptów, poza historią zawierającą również dodatkowe klaryfikacje. W praktyce taka metoda zgłębiania meandrów zabawy może owocować poczuciem dyskomfortu, kiedy to – zwłaszcza w trakcie pierwszych tur – gracze mogą czuć niepewność czy aby na pewno wykonują poszczególne czynności poprawnie, zwłaszcza że skrypty dość często wyjaśniają rzeczy dość oczywiste, pozostawiając margines niedopowiedzenia dla rzeczy mniej oczywistych. Szczęśliwie Galakta opublikowała już pierwsze FAQi, wyjaśniające przynajmniej część wątpliwości.

Planując rozgrywkę w This War of Mine należy dysponować sporą ilością czasu. To nie jest tytuł na szybką partyjkę, a już zwłaszcza pierwsze rozgrywki potrafią znacznie się wydłużyć, zdecydowanie wykraczając poza wskazania wydawcy, domyślnie zamykające się w przedziale do 45 do 120 minut. Pierwsze rozgrywki wymagają przynajmniej 180 minut. Dlatego też na słowa uznania zasługuje opcja "zapisu stan gry", dająca możliwość schowania gry i wznowienia w późniejszym terminie. Oczywiście, najlepiej jest od razu rozegrać całą przygodę, ale nie zawsze jest taka możliwość. Od strony technicznej zapis gry to nic innego jak przygotowany arkusz, w którym odnotowywany jest stan schronienia oraz postaci, jak również dostępne lokacje i zebrane zapasy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Nie należy też przesadzać z liczbą uczestników. Maksymalną liczbę graczy, czyli sześciu traktowałbym raczej jako chwyt marketingowy. Gra świetnie sprawdza się w trakcie indywidualnej rozgrywki, w duecie oraz tercecie. W szerszym gronie czas oczekiwania na możliwość podjęcia jakiejkolwiek decyzji potrafi wydłużyć się w nieskończoność, a co za tym idzie uczestnicy mogą zwyczajnie stracić zainteresowanie zabawą. Z kolei świetnie sprawdza się tryb solo, kiedy to pełnia decyzyjności i odpowiedzialności za sukces zabawy spoczywa w dłoniach tylko jednej osoby.

Nie należy też nastawiać się na szybkie odkrycie wszystkich meandrów zabawy. Prawdę pisząc, lepiej wyzbyć się takich aspiracji w jakimś przewidywalnym terminie. Mnogość czynników zmiennych, dwie plansze, kilkanaście postaci oraz prawie 2000 skryptów gwarantują nie tylko unikalność kolejnych rozgrywek, ale mogą sprawić, że nawet w trakcie rozgrywania kolejnej przygody dojdzie do sytuacji, z którą wcześniej nie dane było się zmierzyć. W rzeczywistości This War of Mine to gra na lata, zwłaszcza biorąc pod uwagę czas zabawy.

Warto również przygotować się na porażkę, w końcu elektroniczny pierwowzór nie bez przyczyny nazwany został "Grą o przegrywaniu". Nie inaczej jest teraz. Krótka kołderka jest w przypadku tej gry bardzo krótka i nie ma możliwości, aby cieszyć się komfortem posiadania tylu zasobów, ile by się zapragnęło, zaś bohaterowie permanentnie narażeni są na ryzyko pogorszenia się stanu zdrowia, depresję, czy trywialne – acz zazwyczaj opłakane w skutkach – zmęczenie. Mechanika nie zostawia marginesu na nonszalackię lub błędne decyzje. Każde posunięcie powinno być dobrze przemyślane. To wszystko buduje wizerunek trudnej gry i jest on... ze wszech miar prawdziwy. Nie jest to jednak trudność zniechęcająca, a wręcz przeciwnie, skłania do refleksji nad przyczynami klęski i stymuluje do rozegrania kolejnej partii.

Może na planszy nie dzieje się zbyt wiele; pomimo mnóstwa kart i żetonów, trudno tu mówić o jakichś epickich migracjach mnóstwa figurek czy jakichś dynamicznych manewrach na planszy, ale nie jest to sensem zabawy. Plansza pełni raczej funkcję porządkową dla mnóstwa komponentów oraz stanowi istotny pomost łączący wersję cyfrową oraz planszówkę. Oczywiście podgląd na dostępne zasoby oraz wszelkie sprzęty, które udało się sklecić, jest również istotny, ale...

Najważniejsze jest doświadczanie historii oraz próba przetrwania. This War of Mine wyciąga z graczy emocje ze zręcznością wprawnego psychologa. Nie raz stawia uczestników przed brutalnymi wyborami, które tylko w pierwszej sekundzie wydają się łatwe. Napotkaliśmy ciężko rannego żołnierza? Dobijmy go, ale.... czekajcie, my tacy nie jesteśmy... Niby tylko gra, ale jednak dyskusje prowadzone są zupełnie serio. I to autentyczne momentami przeżywanie historii, które było jednym z fundamentów sukcesu cyfrowego pierwowzoru, jest również jednym z największych atutów wersji planszowej. Na polu klimatu jest jednak pewna rysa. Niestety priorytety zabawy sprawiają, że nazbyt często bohaterowie traktowani są utylitarnie, według priorytetów zadań, co zbytnio ich upodmiotawia i sprowadza do roli narzędzi.

Gdzieniegdzie pojawiają się opinie wyrażające rozczarowanie faktem, że tytuł nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje, że to "jedynie" paragrafówka na mocnych sterydach. Trudno orzec, co Michał Oracz musiałby stworzyć, aby zaspokoić najbardziej wybrednych malkontentów, jeszcze trudniej wyobrazić sobie, jaka mechanika mogłaby lepiej oddać pierwowzór. Osobiście dystansuje się od głosu osób narzekających, a This War of Mine to w mojej opinii świetna propozycja z bardzo interesującą mechaniką, ociekająca klimatem, nie wybaczająca nieprzemyślanych decyzji oraz grająca na strunach duszy i jak mało która produkcja nie pozostawiająca graczy obojętnych na los plastikowych bądź co bądź figurek.

Plusy:

  • Absolutnie świetny klimat walki o przetrwanie
  • Świetne połączenie gry planszowej i paragrafowej
  • Udana adaptacja cyfrowego pierwowzoru
  • Wysoki, lecz nie zniechęcający poziom trudności
  • Olbrzymia regrywalność
  • Możliwość "zapisu" gry

Minusy:

  • Figurki zdecydowanie słabszej jakości od tych z KS
  • Na początku nieintuicyjne zasady
  • Nieadekwatny podany na pudełku czas rozgrywki
  • Gra dla maksymalnie trzech osób
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
9
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: This War of Mine: Gra planszowa
Seria wydawnicza: This War of Mine
Typ gry: strategiczna
Projektant: Michał Oracz, Jakub Wiśniewski
Ilustracje: Paweł Niziołek, Michał Oracz
Wydawca oryginału: Awaken Realms
Data wydania oryginału: 2017
Wydawca polski: Galakta
Data wydania polskiego: 2017
Liczba graczy: od 1 do 6
Wiek graczy: od 18 lat
Czas rozgrywki: 45 - 120 minut
Cena: 209,95 zł



Czytaj również

OBCY – Niszczyciel światów
Nie Wy będziecie niszczyć świat
- recenzja
Erpegowe polecajki 2022
Nie tylko na prezenty
Obcy Gra Fabularna: Zestaw startowy
Śmierć czai się wszędzie
- recenzja
Obcy: Gra fabularna
Wstrzymaj oddech, a próżnia rozsadzi ci płuca
- recenzja
Horror w Arkham LCG
Karciany prawie-RPG w świecie Mitów
- recenzja
Graliśmy w Tainted Grail
Od planszówki do PC
- pierwsze wrażenia

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.