Krąg na polskie ekrany wszedł w 2002 roku, czyli około 3 lata po premierze w Japonii. Szeroko zakrojona kampania reklamowa skusiła dość pokaźną widownię we wszystkich krajach, w jakich The Ring był emitowany. W samej Japonii obejrzało go 1,3 miliona widzów, w Polsce rzecz miała się podobnie. Świadczą o tym liczby, jakie można zobaczyć na dodatkach znajdujących się na płycie DVD z Kręgiem 2. Czarne plakaty z malcem, którego głowa znajduję się w pierścieniu czegoś na wzór cierni i z kapitalnym przypisem Nie oglądałeś? Zostało ci jeszcze siedem dni, robiły piorunujące wrażenie i znakomicie zachęcają nadal do oglądania filmu. Teraz już niestety tylko w domowym zaciszu, nie zaś na dużym, kinowym ekranie.
Film przedstawia historię ludzi, którzy ginęli w tydzień po obejrzeniu dziwnej kasety wideo, która niewiadomo skąd brała się w ich domach. Kasety nie dało się zniszczyć, a ludzie umierali w całkowitym przerażeniu i nieznanych okolicznościach. Po prostu zatrzymywała się u nich praca serca. W pewnym momencie nagranie dostało się w ręce dziennikarki Asakawy i jej byłego męża, którzy postanowili przeprowadzić śledztwo w tej sprawie.
Fabuła filmu jest po prostu niesamowita i to, co tutaj zostało przedstawione, jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Akcja toczy się nie za szybko, ale i tak nie można złapać oddechu. Widzowi towarzyszy uczucie napięcia przez cały film.
Japoński obraz jest moim zdaniem najwybitniejszym horrorem ostatnich lat. Przebija na głowę serię Blair Witch, masakruje Smakosza i jest o wiele lepszy od starych hitów, takich jak chociażby Omen, czy Egzorcysta. Pierwszym zdaniem, jakie nasuwa się po obejrzeniu Kręgu jest – Japończycy to chory naród... i robią świetne filmy! Rzeczywiście, w trakcie oglądania czuć nieustanny strach, a w niektórych wypadkach wręcz przerażenie. Makabryczne widoki ofiar kasety wideo powodują ciarki na skórze. Fabuła skonstruowana jest w sposób idealny, a cały obraz nieprawdopodobnie gra na ludzkich emocjach. Jeśli uważasz się za człowieka o mocnych nerwach, to spróbuj spojrzeć w telewizor, albo w lustro po obejrzeniu The Ring. Szybko zmienisz zdanie.
The Ring reprezentuje gatunek kina intelektualnego. Nie straszy tam seryjny morderca psychopata, ani potwór-z-niewiadomo-skąd. Obraz ten igra z człowiekiem tak, jak żaden inny film. Od samego początku atmosfera Kręgu jest tajemnicza i wręcz magiczna. Pochłania całą uwagę odbiorcy i nie pozwala niedoceniać filmu. Daleko temu horrorowi do hollywoodzkiej konwencji, ten obraz jest klasą samą dla siebie.
Twórcy filmu zdawali sobie sprawę, że najbardziej boimy się nieznanego i wykorzystali to z premedytacją. W filmie więcej jest zagadek, niż wyjaśnień i im więcej wiemy, tym bardziej wszystko staje się zagmatwane i przerażające. Koszmarna prawda o klątwie wideo wyjaśniona jest dopiero pod sam koniec, a i to nie wystarcza. Człowiek wychodzi z kina lub odchodzi sprzed telewizora głodny dalszych emocji. Na szczęście ciąg dalszy istnieje – można go znaleźć w sequel’u Krąg 2.
Wielką rolę w filmie odgrywają muzyka i efekty dźwiękowe. Tak naprawdę jestem w stanie powiedzieć, że to one straszą w The Ring. Bez nich ten horror ten nie byłby taki sam. Ostre, krótkie, wysokie dźwięki pojawiają się w najbardziej pożądanych momentach i wywołują spazmatyczne podskoki serca do gardła. Krew gotuje się w żyłach, aby na chwilę potem odpocząć i wzburzyć się ponownie. I tak przez cały film. Nie ma chwili odpoczynku. Boimy się bez przerwy.
Dobry horror to taki, który powoduje uczucie strachu jeszcze długo po jego obejrzeniu. Krąg spełnia ten warunek z nawiązką. Ostrzegam, że można nabawić się ostrej fobii przez ten film. To naprawdę obraz godzien naśladowania przez inne. Gdyby wszystkie horrory były takie, nie odchodziłbym od telewizora!
A wszystko to okraszone jest niebanalną fabułą i nowatorskimi rozwiązaniami. Z seansu filmowego wychodzi się z szeroko otwartymi ustami i oczami. Podziw dla Kręgu nie znika momentalnie po zakończeniu się horroru. Jest to jedyny film, do którego boję się podchodzić po raz kolejny. Fantastyka najwyższych lotów. Moja ocena – 6/6. A przy tym przesłanie The Ring jest totalnie zaskakujące. Mogę powiedzieć tylko tyle, że wierzcie w łańcuszki ‘szczęścia’. Naprawdę. Inaczej tydzień okaże się za krótki.