Terraformacja Marsa
W działach: planszówki | Odsłony: 107Po pierwsze, wg opisu czas gry to 90-120 minut. To chyba jakiś żart, my graliśmy ponad 4 godziny i jeszcze pewnie z pół godziny trzeba było rozkładać (może byłoby krócej, gdyby właściciel nie miał większej liczby dodatków). I podobno nasz "wynik" wcale nie był niczym niezwykłym, zaawansowany gracz mówił, że najdłuższa rozgrywka, co prawda z dodatkami zajęła mu 9 godzin. My graliśmy w podstawkę z dodatkiem, który przyspieszał rozgrywkę, więc myślę, że te 4 godziny to takie minimum (ale podzielcie się w komentarzach ile Wam zajęła gra!).
Po drugie, gra jest niesamowicie miodna. Próbowałem zrozumieć z czego to wynika, i wydaje mi się, że głównie z tego, że każda nasza akcja popycha terraformację do przodu, przy okazji dając nam więcej czegoś (czy to punktów zwycięstwa, kart, forsy, zasobów). Gra kończy się, gdy terraformacja dobiegnie końca – zostaną wyłożone wszystkie oceany, temperatura osiągnie ileśtam stopni i poziom tlenu stanie się akceptowalny. Terraformacja może być albo robiona wprost – za hajs, albo poprzez karty, albo przez różne akcje, w stylu zasianie lasu (który z kolei wymaga 8 zasobów drzew). Na koniec każdej tury dostajemy różne zasoby wynikają z poziomu produkcji – a produkcja oczywiście bierze się z kart, które zagrywamy za pieniądze. I oczywiście każdy gracz terraformuje a efekty jego akcji dotykają każdego.
Jest niewiele negatywnej interakcji, ale jednak ta czasem się zdarza, co jest raczej miłym przerywnikiem i powoduje, że nie czujemy, że każdy gra sam ze sobą. Co więcej, nie gramy też sami ze sobą, tylko w kilka osób, bo są też cele, których osiągnięcie daje punkty zwycięstwa (i oczywiście przeciwnicy mogą też je chcieć), jest mapa, na której budujemy miasta, tworzymy oceany czy sadzimy lasy – i znowu, bardzo często spotykamy na swej drodze przeciwników, którzy chcą nam popsuć szyki lub wykorzystują to, co my gdzieś zbudowaliśmy czy zasadziliśmy.
Po trzecie, ciężko zrobić coś naprawdę głupiego, co przekreśli nasze szanse na zwycięstwo a przynajmniej dobrą zabawę. Co prawda po paru rundach widzimy, że zagranie niektórych kart nie miało więcej sensu, ale to jest często kwestia podjętego ryzyka (albo nieznajmości gry).
Z wad – na początku karty wydają się skomplikowane, jednak po kilkunastu minutach jest niewiele niejasności. Podobno też gra solo to nie to samo co rozgrywka z przeciwnikami – więc też kolega, który to rozkminiał nieszczególnie polecał ten tryb.
No to tyle tak tytułem wstępu, mam nadzieję, jeszcze zagrać w tę grę, bo jest bardzo dobra! Dajcie znać czy graliście i jakie mieliście odczucia.
EDYCJA:
Wczoraj miała miejsce kolejne rozgrywka w Terraformację. Udało mi się przerżnąć z kretesem, miałem jakieś 20 punktów zwycięstwa mniej niż zwycięzca, druga graczka miała też kilka punktów mniej od zwycięscy. Gra znowu trwała blisko 5 godzin a sama terraformacja zajęła nam aż 10 pokoleń (takich dużych rund).
Przez długi czas walka była w miarę wyrównana (choć ja miałem wrażenie, że mam strasznie słabe karty), ale potem się zaczęło – jeden gracz trafił kombo – za każdego Jowisza 2 punkty zwycięstwa – ugrał ich aż 10 czy coś koło tego, właściwie nie zużywając na to forsy, bo miał takie kombo trafione na samym początku:
Podsumowanie wczorajszej rozgrywki i dalsze przemyślenia: było całkiem fajnie (mimo moich słabych kart), na stole pojawiły się ciekawe komba, ciągle wszyscy czujemy potrzebę rewanżu. Znowu pojawiły się karty, które akurat w tej rozgrywce okazały się nieprzydatne – a kupiłem w pierwszej turze i kisiłem aż 9 pokoleń – i źle na tym wyszedłem – więc znowu – jeśli masz kartę, na którą liczysz za kilka pokoleń – lepiej jej nie kupuj, albo się pięć razy zastanów czy na pewno jej potrzebujesz.
PS. Gra ma jeszcze jedną zaletę – ma heksy, więc można na niej grać w ASLa! :).
EDYCJA:
Parę dni temu graliśmy kolejny raz, kolejny raz tym samym składem. Przerżnąłem z kretesem (ostatnio to u mnie norma), ale też przez kilka pokoleń (taki Tur) nie dobierałem kart, bo nie miałem nic sensownego.
Nowe-stare przemyślenia:
- Dochodzę do wniosku, że gra ma ogromny potencjał na rozgrywkę solo (której nie lubi mój kolega, właściciel gry) – jest w grze całkiem sporo optymalizacji i potencjalnie liczenia – jeśli powiedzmy las kosztuje 23 M€ (wartość z pamięci), to może lepiej kupić jakąś kartę za 15M€ (kupno karty kosztuje 3M€), dzięki czemu mamy punkt zwyciestwa taniej niż za te 23. Ale z kolei las daje nam na koniec gry punkty – w praktyce więc można by analizować bardzo dokładnie (czyt. blisko nieskończenie długo) każde posunięcie, co jest niepraktyczne w grze wieloosobowej.
- Mam wrażenie, że lasy/miasta to klucz do zwycięstwa. Bez nich nie da się wygrać.
- Warto walczyć o trofea – takie dziwne bonusy, które dostaje gracz który albo osiągnie coś pierwszy, albo ma czegoś najwięcej. Są one względnie tanie.
- Znowu zeszło nam 5 godzin :).
- Graliśmy z koloniami, gdzie można dostawać różne bajery – całkiem fajny patent, ale trzeba je dobrze zrozumieć (niby nie trudne, ale jak ktoś siedzi po drugiej stronie planszy to automatycznie zapomina co i jak).
Rozgrywka jest generalnie ciekawa, i co ważne, zostawia u mnie ślad w pamięci w postaci rozkminy co poszło nie tak – a to dobrze. Są tytuły, które po zakończeniu momentalnie zapominamy, nie mówiąc o jakiejkolwiek analizie.