» Recenzje » Tern - Nik Pierumow

Tern - Nik Pierumow

Tern - Nik Pierumow
Znużona lekturą książek będących eksperymentalnym połączeniem motywów zaczerpniętych z różnych gatunków literackich, zapragnęłam sięgnąć po klasyczną fantasy. Taką w duchu bardzo tolkienowską – z drobiazgowo wykreowanym uniwersum, mnogością ras i wątkiem fabularnym, ukazującym losy drużyny wyruszającej z misją, od wypełnienia której zależą losy ich świata. Wszystkie te warunki wydawał się spełniać Tern Nika Pierumowa. Ten autor dał się zresztą poznać jako twórca sequela Władcy Pierścieni. Jego trylogia Pierścień Mroku nie dorównywała co prawda dziełu Tolkiena (jemu zaprawdę trudno jest dorównać), ale była całkiem interesującą – pomimo pewnych niedociągnięć fabularnych i językowych – jego kontynuacją. Ciekawa byłam, czy pisarz od tej pory rozwinął swój warsztat i czy nadal tworzy prozę silnie inspirowaną twórczością innych autorów, czy też udało mu się wypracować własny styl.

Rajleg, świat Siedmiu Zwierząt pustoszy Zgnilizna – przerażająca plaga dotykająca zarówno zamieszkujące go istoty żywe, jak i samą ziemię. Czym jest: bezrozumną siłą czy zarazą kierowaną przez jakąś złowrogą moc, mającą w jej zesłaniu własny cel – odpowiedzi na to pytanie szuka Tern. W tym celu przemierza i ludne miasta, i dzikie ostępy, a kolejne informacje, jakie zdobywa, miast sprawę wyjaśnić, jeszcze bardziej ją gmatwają. Samotny podróżnik zmuszony zostanie do zawarcia aliansu z napotkanymi na swej drodze innymi wędrowcami, a będzie to sojusz przedziwny – gdyż połączy ze sobą istoty, które w normalnych warunkach byłyby w tym świecie zaprzysięgłymi wrogami. Lecz jako że realia są nietypowe – jedną drogą wyruszą druss Tern, czarodziejka z rasy sidchów Neiss, magicznie zmodyfikowana kobieta – Gończa z Nekropolis Stein, przypadkowo przyzwany na tę płaszczyznę demon Krojon, alchemik Ksarbirus i gnom Braber. Przyjdzie im wspólnie doświadczyć wielu przygód, zmagać się z kolejnymi wrogami, by w końcu przekonać się, iż istotą ich misji nie są kolejne wytyczone cele, lecz odnalezienie sensu własnych działań i przypisanego im przez los przeznaczenia.

Każdy z bohaterów ma do opowiedzenia własną historię. Poznajemy losy Neiss – ostatniej ocalałej ze swego rodu (czy też – jak to Pierumow określa – Gałęzi) władającej magią natury i tak silnie z siłami przyrody związanej, iż stanowi niemalże jej część. Dziewczyny dzikiej, wolnej, nie potrafiącej zaakceptować narzuconego poniekąd siłą towarzystwa, kierującej się instynktownymi odruchami i dość w swych zachowaniach egoistycznej. Jej główną antagonistką jest Stein – sierota kupiona przez Władców Śmierci z miasta Nekropolis i zmuszona przez nich do morderczej służby. Młoda kobieta powoli uczy się, jak egzystować bez krążących w żyłach magicznych eliksirów, na nowo stając się człowiekiem, a nie maszyną do zabijania. Krojon – wbrew przerażającemu wyglądowi wyrafinowany artysta, poeta i pacyfista, zmaga się z nagle wyzwoloną prawdziwie demoniczną naturą. Doktor Ksarbirus o umyśle równie ostrym jak język doradza, odradza, wygłasza uczone przemowy, a przede wszystkim – realizuje swój własny plan. Zaś Braber, prześladowany pechem łowca demonów, ze swym rubasznym językiem i specyficznym poczuciem humoru, stanowić będzie nieustanne źródło ciętych uwag.

Natomiast główny protagonista – Tern – do końca pozostanie zagadką. Nie dowiemy się, kim naprawdę jest – czy magiem, czy wojownikiem (gdyż doskonale włada umiejętnościami typowymi dla obu tych profesji), czy też – uczonym, gdyż i tajniki wiedzy różnorakiego rodzaju nie są mu obce. Również prawdziwy cel jego poczynań nie zostanie wyjaśniony. Lakoniczny w wypowiedziach, surowy, z twarzą naznaczoną klanowym tatuażem i oczyma kryjącymi nieuchwytny cień smutku. Ta jego enigmatyczna, kolczasta (sic!) natura jest wielce pociągająca, zwłaszcza dla płci pięknej – nie potrafią się jej oprzeć ani Neiss (choć stanowczo temu zaprzecza), ani Stein otwarcie okazująca drussowi sympatię.

Trudno sprecyzować, kto jest właściwym wrogiem drużyny. W czasie swej podróży zmagają się z wieloma przeciwnikami: golemami Mocarstwa Wszechbrzeża, członkami zakonów Kielicha i Słońca, wreszcie – tajemniczymi monstrami, które przeniknęły przez portal z innego świata, lecz wszyscy oni zdają się być jedynie przedsmakiem nieprzyjaciół właściwych, których Tern i jego druhowie dopiero spotkają na swej drodze. Ukazani są też w dość pobieżne raczej jako szkic postaci niż pełnokrwiste ich przedstawienie.

Kreując swój świat Pierumow przedstawia zarówno skomplikowaną kosmogonie, jak i teogonię. Siedem Zwierząt – stworzycieli, odzwierciedlających barwy tęczy i będące ich syntezą i kwintesencją Zwierzę Ósme – smok, przeciwstawione zostały uosobieniu Zła – Hydrze. Te pradawne wierzenia zostały wyparte i wypaczone przez monoteistycznych wyznawców Oma, twierdzących, iż Zwierzęta są jeno strażnikami przygotowującymi świat na przyjście władców demonów. Nie otrzymujemy tej wiedzy szybko – pewne jej fragmenty wplecione są w tok narracji, rozmowy bohaterów, a dopiero ustami Ksarbiousa autor udziela nam szczegółowego wykładu na temat zarówno bogów, jak i rozmaitych odmian magii, którymi władają mieszkańcy Rajegu. Alchemik również naświetla sytuację polityczną – sojusze, spiski i konflikty, lecz czyni to w sposób irytująco niedokładny – wspominając o pewnych faktach, przeskakując do kolejnych, relacjonując wydarzenia, które może dla bohaterów są oczywiste, lecz dla czytelnika – niekoniecznie.

Takich niedopowiedzeń jest zresztą w Ternie więcej. Ma się wrażenie, że Pierumow nie chce od razu odkryć wszystkich dzierżonych przez siebie kart i pragnąc zaintrygować czytelnika, wtrąca w tok narracji pewne suche fakty, do których – być może – w przyszłości powróci. Przez to książka przypomina momentami skrzyżowanie kroniki historycznej z rozprawą etnograficzną, dotyczącą zwyczajów i obyczajów nieznanych ludów. Mnogość ukazanych przez pisarza ras – zarówno tych rozumnych, jak i nie obdarzonych rozumem, zadziwia, lecz i budzi lekkie zaniepokojenie. Odnosi się wrażenie, iż chciał on nieco na siłę udziwnić opisywane istoty, wprowadzając skomplikowane nazwy dla wymyślonych przez siebie gatunków. Dobrze, jeśli przy okazji choć podaje ich pobieżny opis – lecz często rzuca jeno wymyślone słowo i czytelnikowi pozostaje zastanawianie się, jak owo stworzenie może wyglądać. Modyfikuje również miana ras, które funkcjonują w literaturze fantasy niczym archetypy – jak choćby elfów. A te oryginalnie przez niego stworzone – oprócz egzotycznego wyglądu będącego zazwyczaj połączeniem cech ludzkich i zwierzęcych (sidchowie przypominają nieco – w moim przynajmniej odczuciu – hybrydę człowieka i jakiegoś nadrzewnego gryzonia, zaś częściowo pokryci rogowymi wyrostkami drussowie mają wedle samego Pierumowa kojarzyć się ze smokami), charakterologicznie nie cechują się niczym odmiennym od ludzi. Ich zachowania są niemalże identyczne, mają podobny kodeks wartości, jednako cenią moc więzów krwi. Jedynym, co – prócz powierzchowności – ich odróżnia, są odmienne magiczne techniki, których używają.

Autor co prawda kpi sobie (znów w roli prześmiewcy występuje alchemik) z kanonicznego motywu bohatera, który predestynowany przez los wyrusza by dokonać wielkich czynów, po drodze zdobywając przyjaciół i przewodnika w postaci mądrego czarodzieja, lecz sam zaciągnął dług zarówno u klasyków gatunku od Mistrza Tolkiena począwszy, jak i mniej znanych przedstawicieli prozy spod znaku magii i miecza. Jest to zarówno konkretna inspiracja fabularna, jak i stylistyczna – akapity otwierające książkę bardzo przypominają sposób, w jaki Robert Jordan rozpoczyna kolejne tomy cyklu Koło Czasu.

Podczas lektury Terna zabrakło mi magii zaklętej w słowa, owego nieuchwytnego rysu, który sprawia, iż poczynania bohaterów śledzi się z zapartym tchem, a później długo rozmyśla nad ich ewentualnymi dalszymi losami. Owej subtelnej różnicy, która dzieli książkę dobrą od książki wybitnej. Czuje się, iż jest to dopiero otwarcie znacznie dłuższej, zakrojonej na bardzo szeroką skalę historii – lecz wstęp ciekawy i rokujący duże nadzieje na dalsze rozwinięcie. Mogę zatem polecić tą powieść wszystkim miłośnikom dobrej fantasy, a sama niecierpliwie czekam na kontynuację cyklu Siedem Zwierząt Railegu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Tern (Тёрн)
Cykl: Siedem Zwierząt Rajlegu
Tom: 1
Autor: Nik Pierumow
Tłumaczenie: Iwona Czapla
Wydawca: Solaris
Miejsce wydania: Stawiguda
Data wydania: 9 maja 2010
Liczba stron: 504
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-7590-048-4
Cena: 45,90 zł



Czytaj również

Tern - Nik Pierumow
- recenzja
Tern
Xa revenaliy di Emota/O stworzeniu istnienia/(mit sidchów)
Imię Bestii. Tomy 1 i 2 - Nik Pierumow
Kiedy świat to za mało
- recenzja
Aliedora - Nik Pierumow
Nie tylko świat się liczy
- recenzja
Magia i stal
Marazm i żal
- recenzja

Komentarze


27383
   
Ocena:
0
A miałem w związku z Ternem większą nadzieję ;/
08-06-2010 14:33
~Kaczor

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Po przeczytaniu "Pierścienia mroku" Nikowi P. mówię NIE! Świetny motyw ludzi którzy przekraczają wszelkie ograniczenia, "obracają świat" i walczą z bogami ginie pod stylistycznymi i logicznymi bezsensami (plus ciągła eskalacja mocy, która w końcu staje się jałowa).

A to, co Pierumow napisał tak się ma do Tolkiena jak piernik do wiatraka.
08-06-2010 17:24
Chamade
   
Ocena:
0
Autora znam nie tyle z wzmiankowanego "Pierścienia mroku", co z "Kronik Hjorwardu', które były lekturą niekiepską. Z lektury powyższego tekstu wnoszę, że " Tern" może być książką podobnego kalibru, co zachęca do zapoznania się w okresie, kiedy zaczną się podróże PKP.
Recenzja ciekawa, szczegółowa jak trzeba, w sam raz. iI kwiecista polszczyzna napisana, to duży plus.
Miałam już się nie czepiać pisowni, ale ten ostatni raz- "naprawdę" piszemy łącznie.
08-06-2010 20:50
~Garred

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wydaje mi się, że nie pożałuję kupna...
Wiąże wielkie nadzieje z tą książką... Według mnie Pierumow pisze dobre historie. Dobre, bo inne. Co prawda często zdaje mi się, że trochę przesadza, lecz gotów jestem mu to wybaczyć...
Dlaczego więc jego książki odbiegają od innych? ponieważ Pierumow potrafi dokładnie opisać wszelkie działania magiczne i nie tylko: opowieści cechują się wartką akcją... Wszędzie wojna, magia, siły wyższe... nareszcie jakieś wybicie od fantasy typu: opis, opis, opis, dialog, opis, opis, akcja, opis opis, opis, opis, opis(...[gdzieś pomiędzy kilka dialogów] ) akcja... w tym momencie ja po prostu nie wytrzymuję i lecę spać albo odrabiać lekcje... to była jedyna wada książek wielkiego mistrza Tolkiena: mądrze pisał, ciekawie... gdyby nie te cholerne opisy w ilości... lekko mówiąc dużej...
Co miałem powiedzieć, powiedziałem... chciałbym podkreślić że to tylko moje zdanie: jeśli masz inne, to powiedz, ale nie atakuj mnie za to... i tyle ;]
12-06-2010 21:28
~Otello

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Podchodzilem do ksiazki z rezerwa - wspomniany w recenzji Pierscien Mroku nei byl dobra literatura. Ale w miare czytania rezerwa znikala a zastepowal ja zachyt. Pierumow nakreslil na kartach ksiazki niesamowity swiat. Nie jest to powtorka z rozrywki. Bohaterowie rowneiz wzbudzaja, jesli nei sympatie to zainteresowanie. Kazdy z nich jest zywy i nawet jezeli postepuje w budzacy watpliwosci sposob to ma swoje racje
19-12-2010 22:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.