» Recenzje » Terminator: Ocalenie

Terminator: Ocalenie


wersja do druku
Terminator: Ocalenie
Terminator: Salvation ma praktycznie wszystko czego potrzebuje: kiepską fabułę oraz niezbyt powalającą grafikę. Do słabej produkcji na motywach znanego filmu brakuje jeszcze tylko wysokiej ceny, jednak bez obaw, ten tytuł również posiada taki ‘atut’. Wszystko zapowiadało się dobrze. Gra miała okazać się jednym z tych tytułów, które mimo iż posiadają filmową licencję - da się w nie grać. Jednak nie okłamujmy się i nie oczekujmy po tej grze rewelacji.

Drogo, Drożej, Terminator: Salvation


Na wstępie proponuję zrobić proste obliczenie matematyczne. Zasiadłem do gry pewnego sobotniego wieczora, a cztery godziny później oglądałem już napisy końcowe. Sad, but True, jak głosił tytuł jednego kawałka. Wracając do matematyki - gra kosztuje 100 zł. Ukończyć ją można w 240 minut. Stówka dzielona na 240 minut daje nam około czterdziestu groszy za minutę gry! Teraz zastanówcie się, ile pieniędzy można by zaoszczędzić idąc na ciekawszy film do kina, ze znajomymi „na miasto” czy oglądając zwierzęta w zoo! Ciekawsze od tej gry było by nakręcenie filmiku na którym spalasz te 100 zł i wystawienie go na YouTube'ie...

Droga donikąd


W grze wcielamy się w rolę John'a Connora. Twórcy rzucają nas w sam środek miasta, które przeżywa inwazję maszyn. Co tam robimy? Nie wiadomo... Gdzie idziemy? Uciekamy. W końcu w całym mieście grasują oddziały Skynetu (organizacji, która chce podbić świat, za pomocą armii robotów). Jednak "oddział ratunkowy", który ma po nas przylecieć, może wylądować tylko w bezpiecznym miejscu. Nie ma innego wyjścia - trzeba poszukać bezpiecznego terenu. Przedzierając się przez zniszczone miasto rodem z Fallouta, zestrzeliwując po drodze kilka napotkanych przeciwników, przez radio wzywa nas jeden z żołnierzy - David Waston. Prosi on nas o pomoc twierdząc, że wraz ze swoimi ludźmi jest otoczony przez maszyny. Postać którą kierujemy jest rozdarta. Uciec śmigłowcem razem z resztą swojego oddziału i ukrócić nam męczarnie związane z dalszym przechodzeniem gry czy jednak zostać i wrócić po swojego kolegę. Niestety, nie mamy wyboru i zostajemy. Dołącza do nas jedna "czika", która przed chwilą rzucała do sloganami w stylu: „Nie bądź głupcem, ci ludzie przed monitorami wcale nie chcą grać dalej w tę grę! Wskakuj z nami do helikoptera czym prędzej!” Więcej fabuły nie będę wam streszczał, bo chcący dowiedzieć się co następuje później - szybciej przejdą sami ten tytuł, niż ja wytłumaczę jej dalszy przebieg. Poza tym bezcelowe jest opisywanie czegoś, czego praktycznie w grze nie ma. Przez całą rozgrywkę przewija się schemat:
bieg, walka, bieg, walka, cut-scenka, ewentualna zmiana scenerii, bieg, walka i tak w nieskończoność. Jedynym urozmaiceniem gry są dwie misje, w których jedziemy samochodem operując działkiem maszynowym i misja, w której kierujemy jedną z maszyn Skynetu. Z ciekawszych momentów gry wspomnę jeszcze tylko o wisience na torcie: rozdziale, w którym musimy dostać się na szczyt wieżowca, aby zorientować się, że najbezpieczniej będzie poruszać się tunelami metra. BRAWO!

SZTUCZNA inteligencja


Przeciwników, z którymi przyjdzie nam walczyć, można policzyć na palcach obu rąk. Począwszy od małych latających „os”, poprzez T-600 uzbrojonych w działka obrotowe. Mają one jedną wspólną cechę – zaprogramowany debilizm. Wystarczy schować się za pierwszym lepszym winklem, aby nasz wróg nie umiał zrobić dwóch kroków więcej i do nas dojść. Za to jeżeli wyjdziemy o pół metra za daleko i przekroczymy niewidzialną barierę, uniemożliwiającą blaszakom wkroczenie na nasz teren – one błyskawicznie podbiegają do nas, nawet jeśli wcześniej stały kilkanaście metrów dalej. I w tym momencie wypada napisać o kolejnej ciekawostce w grze. Większe potwory da się unieszkodliwić tylko i wyłącznie wystrzeliwując serię z karabinu strzelając w ich plecy. Możemy wypruć całą amunicję w korpus przeciwnika, a on dalej będzie sprawny (chyba, że użyjemy wyrzutni rakiet, ale to już inna bajka). Żeby było ciekawiej – jeżeli znajdziemy się bezpośrednio obok maszyn Skynetu, automatycznie giniemy, bez żadnych szans na zrobienie jakiegokolwiek działania.

Kompania idiotów


Sprawa inteligencji naszych sprzymierzeńców (których z biegiem gry liczba będzie się zmieniać) wygląda bardzo podobnie jak w przypadku wrogów. Przeciwnicy są zaprogramowani tak, że wystarczy jeden celny strzał w jego przód, aby unieruchomić go na kilka sekund. W tym czasie można zajść go od tyłu i tym sposobem unicestwić ścierwo. Sprawa jednak komplikuje się, kiedy przychodzi nam walczyć z kilkoma przeciwnikami na raz. Wszystko powinno wyglądać mniej więcej tak: nasi pomocnicy są z tyłu, my stopujemy przeciwnika, pomocnicy strzelają w plecy maszyny, cieszymy się z wygranej. Problem tkwi w tym, że nasi towarzysze broni NIGDY nie strzelają w punkty do zatrzymania przeciwnika/zabicia go. Czasami odnosiłem wrażenie, że niepotrzebnie stoją i tracą amunicje a programiści dali ich mnie „do pomocy” po to aby dana postać powiedziała dwa zdania w cut-scence.

Dzwonnik z Notre Dame


Przez pierwsze kilkanaście minut gry, podczas których obeznawałem się z ruchami Connora, miałem wrażenie, że już gdzieś to widziałem. Wracając pamięcią wstecz, ukazał mi się widok napakowanego Marcusa z Gears of War. Praktycznie cała paleta ruchów jest zerżnięta z dzieła studia Epic. Oczywiście nie do końca, bo gdyby tak było, to nie uznał bym kopiowania tychże jako minus. Uboższa wersja Marcusa – tak nazwałbym Connora. Poruszając się, wygląda jak skrzyżowanie dzwonnika z Notre Dame z kaczką. Ruchy typu przejście zza jednej osłony na drugą czasami wyglądają kosmicznie (wślizg, bez żadnego rozpędu, którym pokonujemy dystans kilku metrów).

O giwerach słów kilka


Tych jednak nie będzie w grze za wiele. Zwykła pompka, dwa rodzaje karabinów maszynowych, wyrzutnia rakiet, dwa rodzaje granatów. Dodatkowy gratis od twórców to porozsiewane to lokacjach działka RPG. Trzy pierwsze nie zdziałają nic podczas walki z większymi maszynami. Rakietnicą możemy lekko rozwinąć skrzydła, gdyż potrafi ona powalić latającego przeciwnika o wielkości przeciętnego samolotu. Ostatnia broń służy bardziej jako bonus, którym możemy posłużyć się kiedy na horyzoncie widać kilka maszyn Skynetu. Na cóż nam jednak tak „pokaźny” arsenał, skoro żadnego elementu w grze (prócz przeciwników oczywiście) nie da się zniszczyć? Możemy strzelać do rozgrzania luf w ściany czy bombardować samochody, a one, jak gdyby nigdy nic, dalej będą stały nieruchomo, niszcząc nam całą przyjemność rozwalania wszystkiego dookoła.

Gra jest kiepska. To widać, słychać i czuć


Jedyne co w grze nie jest totalnie spartolone, to silnik graficzny. Ujdzie w tłumie i nie przeszkadza na tyle, żeby zaliczyć go tytułowi na minus. W prawdzie oglądając o niebo lepiej wyglądające cut-scenki, chciało by się aby tak wyglądała rozgrywka. Muzyka, którą możemy usłyszeć w tle zaprezentowana została także w filmie - możecie się na nią natknąć w reklamie telewizyjnej. Nie można się do niej przyczepić. Po prostu daje radę.

Podsumowanie


Grę polecam tym, którzy oglądając w kinie Terminatora dostawali wypieków, a na ich twarzach pojawiał się maniakalny uśmiech. Tym którzy mają sto złotych i nie wiedzą co z nimi zrobić.”Casualom”, którzy nie mają czasu na granie, których satysfakcjonuje przejście gry w kilka godzin. Reszcie z całego serca odradzam. Zmarnujecie tylko swój cenny czas a przy okazji - pieniądze. W przypadku tej gry powiedzenie „czas to pieniądz” jest bardzo trafne. Czterdzieści groszy za minutę, psia mać.

Zalety:

  • grafika, która daje radę,
  • można szybko przejść i zapomnieć.


Wady:

  • CENA!
  • Do praktycznie każdego elementu gry można się mniej, lub więcej przyczepić.


Poniżej prezentujemy intro gry:


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
3.13
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Terminator: Ocalenie
Producent: Grin
Wydawca: Warner Bros Interactive
Dystrybutor polski: CD Projekt
Data premiery (świat): 19 maja 2009
Data premiery (Polska): 5 czerwca 2009
Wymagania sprzętowe: Core 2 Duo 2.13 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 512 MB (GeForce 8800 lub lepsza), 7 GB HDD, Windows XP SP2/Vista
Nośnik: 1 DVD
Strona WWW: www.terminatorsalvationthegame.com
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 119,90 zł



Czytaj również

Terminator: Ocalenie
Ja, robot?
- recenzja

Komentarze


ashmourne
   
Ocena:
0
Gra jest totalnie nijaka. Co prawda, na siłę da się grać, tylko po jaką cholerę?
W sumie tutaj nic nie jest tak masakrycznie beznadziejnie spartolone, ale to nie zmienia faktu, że NIC nie jest w żaden sposób ani trochę dobre.
07-07-2009 13:09
Szarlih
   
Ocena:
0
"Sad, but True"

No, nie do końca. W utworze Metallici nie było w środku przecinka :P

A tak na serio, bardzo dobra recenzja - podoba mi się, że recenzent prosto z mostu i konkretnie wytyka wady, nie bawiąc się w zbędne uprzejmości.
07-07-2009 17:43

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.