Ten nieszczęsny tropiciel
Odsłony: 401Wizardsi przedstawiając nowego łowcę po raz kolejny zaczęli od obrony swojej wizji. Jednym z koronnych argumentów było stwierdzenie, że pomimo ewidentnie mniejszego potencjału mechanicznego, jest to klasa zapewniająca graczom frajdę. Opierając się na rozwiązaniach czwartej edycji można jednoznacznie stwierdzić, że poszukiwanie absolutnego balansu jest błędem. Klasy będą różnić się od siebie czystą mechaniczną siłą, co w D&D szczególnie dotyczy klasycznych casterów. Czarodziej, zaklinacz i kapłan byli i pozostają "mocniejsi" od reszty postaci, chociaż ta dysproporcja jest moim zdaniem źle rozumiana. Jeżeli kryterium jest porównywanie DPR-a (damage per round - obrażenia na rundę), to rzeczywiście okazuje się, że nikt nie dorówna wywoływaczowi (240 obrażeń bez żadnych kombinacji), czy zaklinaczowi ze spell bombardment (ciężko mi to nawet oszacować). Nawet najlepszy striker w grze - czyli łotr-assasyn - nie ma szans zbliżyć się do tego poziomu. Innym, moim zdaniem dziwacznym, kryterium, jest zestawianie dwóch postaci w hipotetycznym pojedynku. Chociaż BNi są tworzeni na bazie mechaniki postaci graczy, to jednak stosujemy do nich skalę wyzwania, która nieźle uwzględnia ewentualne dysproporcje (w tym wspomniany DPR). Moim zdaniem ewentualne tarcia wewnątrz drużyny, akurat w tym systemie nie powinny prowadzić do walki.
Problem tkwi w niezrozumieniu istoty drużyny w D&D. Postacie powinno dobierać się tak, żeby nawzajem uzupełniały swoje braki i tworzyły dobrze dotarty zespół. Wracając do przykładu czarodzieja - owszem potrafi on wywołać miażdżący Rój Meteorów, ale nie daj Boże żeby jakikolwiek przeciwnik z przedziału skali wyzwania 16-20 się do niego zbliżył. W tym celu ma w drużynie wojownika, który powinien kontrolować pole walki i zbierać najcięższe baty na własny kark. Pomaga mu kapłan, który szybko uzupełni ubytki w punktach wytrzymałości i wzmocni jego siłę ataku. Postacie, które kiepsko radzą sobie w boju, zazwyczaj nadrabiają to wysokimi umiejętnościami lub ciekawymi zdolnościami, które pozwalają pchać grę innymi niż walka sposobami.
Niezależnie od powyższego, tropiciel z Podręcznika Gracza był jednak zdecydowanie za słaby. Po prostu odstawał zbyt mocno, a jego "dodatki" w żaden sposób nie osładzały wyraźnej słabości. Pisałem o tym już wielokrotnie, ale w telegraficznym skrócie powtórzę główne zarzuty: brak premii do walki z ulubionym wrogiem, zdolności zbyt mocno związane z konkretnym regionem, zwierzęcy towarzysz, który zabierał ataki swemu panu (sic!), słabiutka zdolność typu milestone oraz niezbyt ciekawe zaklęcia.
Nowy tropiciel zażegnuje większość powyższych bolączek. I tak, po kolei:
1. Wreszcie pojawia się postulowana wszem i wobec premia do obrażeń związana z ulubionym wrogiem. Na dodatek wzrasta ona z początkowych +2 do finalnych +4.
2. Zdolności stają się bardziej uniwersalne. Zupełnie zrezygnowano ze specjalizacją w przetrwaniu w konkretnym regionie. Tropiciel zawsze ignoruje kary wynikające z trudnego terenu, ma przewagę w testach inicjatywy oraz w atakach wyprowadzanych w pierwszej turze walki. Niezależnie od tego zachowuje swoje świetne zdolności związane z przetrwaniem (w kształcie pierwotnym).
3. Niestety nie wprowadzono nowych czarów, co jednak pozostaje tematem otwartym.
4. Zdecydowanie poprawiono zdolność Primeval Awarness, która na całe szczęście nie wymaga już zużywania komórek na czary (co właściwie wyłączało jej użyteczność). Ponadto daje jeszcze ciekawsze możliwości, bo pozwala w pierwotny sposób komunikować się ze zwierzętami (odpowiednik zwierzęcej empatii znanej z 3 ed. D&D).
5. Zamiast archetypów, wprowadzono konklawe: Bestii, Łowców i Deep Stalker - przetłumaczę ich roboczo na Głębinowców.
6. Jakkolwiek konklawe Łowców i Głębinowców (ci ostatni pojawili się w jednym z UA) nie wprowadzają żadnych rewolucji, tak konklawe Bestii stanowi obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Po pierwsze - i najważniejsze - tropiciel nie musi marnować własnych ataków na ataki bestii. Już tylko ta zmiana niesamowicie odciąża tę opcję klasową. To tak, jakby odcięto stukilowy głaz, ciągnący beast-rangera na samo dno. Ponadto nasz zwierzęcy towarzysz zyskuje na sile, a także zdobywa nowe, przydatne zdolności.
7. Milestone pozostał taki jaki był - co przy ogólnie poprawionej mechanice, wydaje się akceptowalne.
Podsumowując - jestem więcej niż zadowolony. WotC odpowiedzieli na odzew graczy i co skłania mnie do przymknięcia oka na ich upartą, asekurancką postawę (naprawdę komukolwiek spodobał się oryginalny tropiciel?). W swoich kampaniach z miejsca zastępuję tropiciela z podstawki, tropicielem revised.
PS
Byłbym zapomniał - Revised Ranger.