» Relacje » Teleport 2005

Teleport 2005


wersja do druku

LARPkon


Niniejszym oznajmiam, iż to, co właśnie czytacie, jest ohydnym i bezczelnym paszkwilem na (jakże dobrze przygotowany i udany) konwent, jakim był Teleport 2005 i drżę na myśl o miażdżącej polemice, jaką uraczy mnie (niezwykle światłe i kompetentne) grono organizatorów z (przesławnej i wielkiej) Nowej Gildii...

To dosyć niezwykły początek, ale mówi się, że Sarkazm to moje drugie imię i, po prostu, nie mogę powstrzymać się od takiego właśnie rozpoczęcia relacji z rzeczonego konwentu. Panie i panowie organizatorzy - proszę o odrobinę samokrytyki. To, co nie zgadza się z Waszą, niekoniecznie słuszną, opinią, to nie paszkwil. To inny punkt widzenia. Zatem przejdę do konkretów, bo będzie to relacja rzadkiej urody.

Zanim udamy się na konwent, pierwszą rzeczą, którą należy zrobić, to zapoznać się z jego stroną internetową. Wymaga tego logika i elementarna grzeczność wobec organizatorów. Szanujmy ich czas - w końcu sporo muszą go poświęcić na przygotowanie imprezy. Niestety, strona Teleportu okazuje się być jałowa i mdła, a co gorsza, umieszczono ją (niezbyt szczęśliwie) w informatorze konwentowym Nowej Gildii. Rozumiem, że wpływ miał na to patronat, ale konwent tej rangi powinien posiadać własną stronę i forum dyskusyjne. Jest to standard, który spełniają nawet drobne, lokalne konwenty. Niestety, na stronie widoczne są braki informacyjne - dane o dojeździe na konwent zostały dodane w ostatniej chwili, tak, jak i sam program. Dodatkowo wiadomości zamieszczone na stronie były nieczytelne i niedokładne. Dla mnie dotarcie na miejsce nie było kłopotem, dzięki pomocy pewnej uroczej wrocławianki. Nie wszyscy jednak mieli przewodników, dlatego też zlokalizowanie konwentu stanowiło dla nich poważny problem.

Ponad półgodzinna podróż tramwajem zawiodła mnie do Leśnicy, gdzie w Centrum Kultury "Zamek" odbywał się Teleport. Jak się okazało "pobliska" szkoła podstawowa, w której odbywał się, cytuję(sic!): "BLOK MANGA i ANIMA", była oddalona od pałacyku o jakieś 5 - 10 minut drogi (dla wypoczętego i niespieszącego się nigdzie człowieka). Znajdowała się tam również baza noclegowa (opłata 6 PLN za cały czas trwania konwentu). Mamy, więc do czynienia z polityką izolacjonistyczną - w tym wypadku, od reszty konwentowiczów odcinali się wielbiciele mangi i anime. To praktyka zdecydowanie zbyt często spotykana na dzisiejszych konwentach.

Na szczęście atmosfera pałacyku i otaczającego go parku stanowiła niezaprzeczalny atut Teleportu. Już z daleka widać było dobrze zorganizowaną część poświęconą grom bitewnym, którą zlokalizowano na świeżym powietrzu. Również z daleka widać było kolejkę do akredytacji. Brak odpowiedniej liczby osób obsługujących konwentowiczów powodował zator rodem z czasów "kartek na wszystko". Brakowało tylko komitetu kolejkowego.

Kolejny problemem to identyfikatory. Były mało czytelne zarówno w wersji dla uczestników, jak i gości. Każdy z konwentowiczów otrzymał też złożoną kartę A3 z planem Teleportu, w którym pierwsze, co było widać to... dziury. Program składał się prawie z samych dziur, co w układzie tabelkowym widać szczególnie (vide: strona konwentu). Konwent takiej rangi powinien mieć zwarty i atrakcyjny program, jak na przykład Pyrkon, gdzie trudno zdecydować się, który punkt programu wybrać. Na Teleporcie nie trzeba było przebierać w programie, decydując się na jedną z dwóch interesujących pozycji.

Nie wszystko jednak budziło niemiłe uczucia - ogromnym plusem imprezy były LARPy. W planie było ich czternaście, nie odbyły się dwa, widziałem też dwie karty LARPów, których nie było w planie, m.in. Crystalicum. Jednak i w związku z LARPami pojawiały się problemy. Kłopotem, jaki napotkałem, była konieczność szybkiego nagryzania karty gry i opisu fabuły LARPu, ponieważ organizatorzy, mimo posiadania odpowiednich informacji dużo wcześniej, nie zrobili nic w tym kierunku (no, może poza przygotowaniem karteczek do sesji).

Możliwości odświeżenia się okazały się praktycznie żadne, ale przynajmniej w jednej z sal szkoły, wyposażonej w czajnik (ową salę szybko doprowadzono do poziomu higienicznego, który zabiłby każdego pracownika Sanepidu.) urządzono kuchnię i jadalnię.

Dzień drugi rozpoczął się nieprzyjemnie - łazienka okazała się zalana przez poprzednich użytkowników, woda morderczo zimna, a potworny prysznic (o którym już wtedy krążyły plotki, jeżące włos na głowie) nie był ciekawą alternatywą.

Z ciekawszych wydarzeń w programie tego dnia był Konkurs Hysteryczny autorstwa Azi i Ravena (oboje z forum Hysteria). Był szalony i niekonwencjonalny. Niestety, wysiłki uczestników nie doczekały się nagrody, gdyż organizatorzy konwentu zdawali się o nich zapominać. Zwycięzcy otrzymali je dopiero ostatniego dnia konwentu... Kolejne "drobne" niedopatrzenie na ich koncie - organizatorów, rzecz jasna, a nie zwycięzców.

Z innych punktów programu warto wymienić Poradnik Podróżnika autorstwa Nosfera i dwa panele dyskusyjne rodem z Hysterii: Tworzenie Postaci, Nathana i ZviRa, oraz Odgrywanie Postaci Lilly i Ravena. Całkiem aktywny okazał się też Angrael, prowadząc prelekcje o wampirach z klanu Ravnos oraz Metysach w Wilkołaku.

Następny w kolejności był panel dyskusyjny Garnka i Lucka o Wolsungu, który moim (i nie tylko!) zdaniem był jedną z najciekawszych pozycji w całym programie. Dyskusja była przydatna szczególnie dla tych, którzy chcieli wziąć udział w LARPach Wolsungowych (a takowe miały odbyć się następnego dnia). Szczególnie podobała mi się forma prowadzenia panelu: "dżentelmeńska" polemika między prowadzącymi.

Zwieńczeniem dnia miał być LARP Wampirzy "Praxis", autorstwa Ravena i Azi. Był (niestety) średnio ciekawy. MG starał się reanimować fabułę na wszelkie możliwe sposoby, jednocześnie "trzymając się zasad" i łamiąc je tam, gdzie tylko mógł, aby nie pozwolić na zbyt wczesne rozwiązanie "kłesta". Szczególnie niefortunne było rozbicie kompetencji trójki MG (jeden MG, który tak naprawdę się liczył i znał fabułę i dwoje, którzy właściwie nic nie wiedzieli i nic nie mogli).

Sobotę (trzeci dzień konwentu), zacząłem od LARPa Wolsungowego, prowadzonego przez Gerarda Heime i Wojewodę. LARP wypadł ciekawie, wszystkim się podobał, a epizody takie jak pojedynek, czy próba zabójstwa wypadły sympatycznie.

LARP Wolsungowy Garnka wydawał się typowym "kryminałem", jednak wraz z rozwojem akcji gubił swój stereotypowy wizerunek. Zabawa była przednia, a sposób prowadzenia i fabuła rewelacyjne. Śmiem twierdzić, że niezadowolonych nie było. Zainteresowanych scenariuszem odsyłam do odpowiedniego tematu na oficjalnym forum Wolsunga.

Kolejny dzień był po prostu nudny. Prelekcji, na których chciałem się zjawić po prostu nie było, tak, jak nie było sensu siedzieć w pałacyku do godziny 17, kiedy to oficjalnie miał się zakończyć konwent. Program niedzielny był tylko na papierze (przynajmniej jego część eRPeGowa.). Umieszczony w programie "pokaz rycerski" okazał się być niechlujną, niehistoryczną farsą, rażącą nawet laików.

Uczestnicy grupkami odchodzili w stronę pętli tramwajowej, narzekając na konwent i organizację... Niestety, większość stawianych przez nich zarzutów nie była bezpodstawna. Ochrona była dziurawa (pojawił się pewien zamroczony alkoholem pan, przeszkadzający notorycznie w prelekcjach; sporadyczne - na szczęście - przypadki spotykania nietrzeźwych ochroniarzy po godzinie 22:00), regulamin kulał, organizatorzy byli praktycznie nieuchwytni. Było to o tyle ważne, że potrzebna była ich zgoda, gdy chciało się przebywać w jednej z sal szkolnych po godzinie 2:30. No cóż, nici z sesji i kolejna porcja niemiłych opinii o organizacji konwentu.

Ogólnie konwent otrzymuje w sześciopunktowej skali ocenę 1,5. Jeżeli miałbym oceniać go tylko i wyłącznie pod kątem LARPów, to ocena byłaby w okolicach 3 - LARPy Wolsungowe, Wilkołaczy i Ratkiński wydatnie podnosiły średni (najwyżej) poziom pozostałych.


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 1 / 6

Komentarze


Fungus
    Troche malo...
Ocena:
0
w tej relacji.
Oczywiscie, sama relacja jest nic nie warta, jako haniebny paszkwil na niezwykle sprawnie i senswonie zorganizowany konwent, mieszany z blotem przez wymagajacych o wiele za duzo, egocentrycznych, chromych i otylych recenzentow, ktorzy nawet spaceru nie potrafia docenic. Majac jednak nadwage, nie bedac za madry i z wrodzonych chamstwem pozwole sobie na dodanie kilku szczegolow, w mym nierozsadnym mniemaniu kladacym sie cieniem na tym organizacyjnym majstersztyku jakim byl Teleport 2005.

Identyfikatory. - Estetyczne, jednak czarne z czerwonymi napisami, wiec nie dalo sie napisac swojej xywy badz nazwiska, co wielce utrudnialo rozpoznawanie osob nie znanych. Coz, konwent i tak nadawal sie glownie do tego zeby ze znajomymi porozmawiac.

Noclegi. - Nie dosc ze do szkoly bylo w cholere daleko, to jeszcze byly problemy ze znalezieniem sali. Poczatkowo sal dostepnych do spania bylo o wiele za malo, i do tego zanim nas w ogole do szkoly wpuszczono byly juz wiekszosci zajete przez ludzi z M&A. Ogolnie, zaryzykowalbym stwierdzenie ze czesc M&A byla dobrze zaplanowana i zorganizowana, calosc w jednym miejscu i chyba ludzie z tej czesci konwentu sie niezle bawili. Pogratulowac. Wracajac jednak do sal. Po dlugich dywagacjach, udalo sie nam w koncu doprosic o dodatkowe sale sypialne w ktoych sie wkrotce ulokowalismy, wypelniajac je dosyc szczelnie. Nie wiem czy bylo ich dosc mimo tego, bo nadal ktos co chwile zagladal i szukal wolnego miejsca. Nastepnego dnia okazalo sie ze sale te zostaly nam oddane przez jednego z orgow, ale tylko na jedna noc i kazano nam sie wynosic - a nie jest to rzecz jaka czlowiek chce uslyszec w drugi dzien konwentu nad ranem. Tutaj warto wspomniec ze zalatwianie czegokolwiek w szkole bylo zabawa doskonaly, gdyz orgowie byli trudni do znalezienia, a do tego byli trudni do znalezienia w dworku, bo w szkole zasadniczo nie bylo zadnego orga o jakiejs istotnej zdolnosci decyzyjnej. Zalatwienie czegokowliek wymagalo wiec latania w te i we wte, potem szukania, nie mowac juz o niezlych skillach socjalnych. Ubaw po pachy.

Noclegi, czesc 2. RPG. - Na konwent fantastyki zadarza sie przyjezdzac elementom tak wywrotowym i niepozadanym jak gracze RPG. Owi gracze RPG, czesto spotykajac nie widzianych od pol roku znajomych z drugiego kranca Polski, miewaja czasami zdumiewajacy pomysl zagrania z tymi znajomymi w jakas sesyjke RPG. Organizatorzy Teleportu profilaktycznie postarali sie zeby miejsca na granie w RPG nie dalo sie znalezc latwo. W samym dworku sale sluzyly innym celom, a nie kazy ma ochote rozgrywac sesje w parku, czasem bedac bacznie obserwowanym przez lokalna mlodziez. W dodatku, jazko ze sesje zwykle rozgrywa sie poznym wieczorem, naturalnym miejscem na gre wydaja sie okolice noclegu - czyli, jak juz pisalem, bynajmniej nie okolice dworku z glowna czescia programu. W szkole naturalnie znalezc wolna sale bylo caonajmniej nielatwo. Wlasciwie niemal niemozliwie. Jesli jednak komus sie taki wyczyn udal, bo np. skonczyly sie w jakiejs sali punkty programu M&A, pojawial sie przyjazny organizator ktory stwierdzal ze w zwiazku z ogolnym weltschmerzem sala musi byc na noc zamknieta i w zadnym wypadku nie jest mozliwe rozegranie w niej jakiejs sesyjki. Slusznie, w koncu gracze RPG mogliby do rana stoly zdemontowac, albo zjesc farbe ze scian. Oczywiscie, mozna bylo pograc na korytarzu, na malutkich krzeselkach wcisnietych pomiedzy kilka par drzwi, z ktorych ciagle ktos korzystali dwa metry od ekipy ktora mimo pory typu trzecia w nocy puszczali muzyke raczej glosno. Po za tym, nie narzekajmy mozna bylo pograc w sali sypialnej. Co z tego ze 10 osob juz tam spalo? W koncu lepsze tez niz grac w pustej sali obok, ktora przeciez musi byc zamknieta, jeszcze by ktos podloge ukradl.

Program. - Dziurawy i raczej nieciekawy. Szczegolnie irytowalo mnie to ze prelekcje ktore interesowaly mnie najbardziej byly o 9 rano, czyli wtedy kiedy nie chcialo mi sie jeszcze wstawac. Mozna bylo zaczac program pozniej, diur i tak by jeszcze zostalo. Wyglad informatora juz opisano, zas same prelekcje byly kompletnie nieopisane, wiec mozliwe ze pod ktoryms z enigmatycznych tytulow krylo sie cos co chcialbym zobaczyc/uslyszec, ale nie wiedzialem o tym fakcie bo nie znalem prowadzacego. Bywa.

LARPy. - Te na ktorych bylem udaly sie calkiem fajnie, ale to glownie dzieki temu ze orgowie w nich nie mieszali, tylko pozwolili zrobic. Oczywiscie jedna salka LARPowa byla ciasnym niewiadomoczyms ukrytym za sala teatralna, po schodach na pierwsze pietro ,przecisnac sie przez dwie sale bitewniakow, przejscie nad klatka schodowa, za scena, po schodach w dol. Pol dnia szukalem, bo planu dworku w "informatorze" nie bylo.

Sanitariaty. - Tu sie akurat nie zgodze bo byly calkiem porzadne i dosyc czyste, z ciepla woda. Nie bylo tego wstrzasu obrzydenia przy wejsciu jak na niektoych innych konach. Prysznic tez byl, i to plus, bo znam kony gdzie nie ma. To ze budowniczy spartolil robote i woda go zalewala jak sie ktos kapal, akurat wina organizacji konwentu nie jest.

Podsumowujac: Zapewne bloki M&A oraz bitewniakow byly niezle zrobione, tak wygladaly "z boku". Jednak z mojego punktu widzenia, czyli fantastyka i RPG byla to kompletna porazka organizacyjna i chyba najgorszy konwent na jakim bylem, szczegolnie ze robiony przy wsparciu miasta Wroclawia i orgow z doswiadczeniem, nie przez jakis klub fantastyki z Pipidowy Mniejszej, ktory pierwszy raz sie za taka impreze zabral. Wiecej sie nie pojawie i zdecydowanie odradzam.
Po konwencie przeczytalem jeszcze wypociny jednego z orgow, ktory poczul sie najwyrazniej urazony faktem ze kazdy kto ten konwent relacjonowal, opisal go jako organizacyjne nieporozumienie. Zapewne wszyscy uleglismy zbiorowej hipnozie. Szkoda slow, wiec nawet nie skomentuje.
01-08-2005 20:46
Wojewoda
    Fungi...
Ocena:
0
...może osobna relacja?:)

BTW, LARP Wolsungowy prowadzony tylko przez Gerarda;-)
01-08-2005 21:17
Fungus
    Nie...
Ocena:
0
nie chce mi sie pisac :-)
01-08-2005 21:27
~Kot

Użytkownik niezarejestrowany
    Teleport
Ocena:
0
Owszem, prowadził go sam Gerard, o ile sie nie byle z braku współautora.

Co do samej relacji, to chciałbym podziękować Malcie i Normanowi za pomoc w korekcie. Bez nich tekstu jeszcze by tu nie bylo i bylby duzo bardziej kontrowersyjny.
02-08-2005 15:03
~Malta

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Kotek, bez wazeliny mi tutaj.
Korekty dokonywałam ja (korzystałam tylko z kompa Normana)
i Sting.
02-08-2005 16:47
Sting
   
Ocena:
0
Właśnie, bez wazeliny Kocie. My tylko wykonujemy naszą pracę :P.

(Ale miło nam, że ktoś to docenia :D).
05-08-2005 22:29
Wojewoda
   
Ocena:
0
BTW jak już kasowaliście zbyt kontrowersyjne wątki to może tą wzmiankę o NG by tak pyknąć? Jakaś tak niezbyt na miejscu. Współautora nie było z powodu kłopotów pszczelarskich:P
08-08-2005 18:42
Kot
    Wazelina
Ocena:
0
Malta: To nie wazelina. To sarkazm... Zartuje, tylko po czesci. Szkoda, ze kazaliscie mi wyciac pewien kontorwersyjny, ale prawdziwy fragment...
06-09-2005 15:09

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.