» Blog » Tego stulecia ja bym wam nie polecał
30-12-2008 14:43

Tego stulecia ja bym wam nie polecał

W działach: felietony, pasja i hobby, rpg | Odsłony: 89

Tego stulecia ja bym wam nie polecał

Za dorobek w dziedzinie RPG na polskiej scenie w 2008 najbardziej cenię Wydawnictwo Portal, które po prostu robi to, co powinno – wydaje. Dodatki do Neuroshimy, Monastyru, dwa almanachy, a do tego planszówki i konwenty.

Totalną porażką okazał się nowy Świat Mroku. Pomimo wielkich oczekiwań kilka lat temu, system i napięcie promocyjne zagaszono gołą podstawką. Euforia minęła, a na wieść o wydawanych obecnie dodatkach ludziom bliżej do postawy: "teraz to se Pan w dupę je wsadź".

Rok ten udowodnił po raz kolejny, że w polskim Internecie - niestety - istnieją tylko jedno miejsce, w którym miłośnicy eRPGów mogą regularnie poczytać wartościowe teksty o swoim hobby: Polter z wielkim zapleczem społecznościowym (forum, "blogi"). Daleko za nim małe serwisy z dwoma tekstami na pół roku, ale za to dumnymi redakcjami, oraz rozproszona ale niestety nieliczna blogosfera, której bohaterem ostatnich miesięcy został dla mnie Jarl Frå Oslo. Fajnie by było, gdyby więcej fajnych tekstów o RPG można było regularnie poczytać na blogach - jak na razie tę nisze wypełnia nam ledwie kilka blogerów: Borejko, czasem Paladyn lub Yubi. Funkcję informacyjną onetowego Poltera zaczęło coraz częściej spełniać Bagno, jednak wydaje się, że serwis ten zatrzymał się parę miesięcy temu wzorem innych serwisów na k10+5 stałych użytkownikach.

Bardzo interesujące jest obserwowanie pewnych tendencji i mód, jakie pojawiają się okresowo - a dokładniej wokół wąskiego grona aktywistów wokółpolterowych. Moda na indie'owanie zdecydowanie odeszła i zamknęła w fortecy Indie Explosion. Burning Wheel/Empires w liczbie zachwytów zostało zdetronizowane przez Savage Worlds. Szkoda, że system ten nie zostanie w najbliższym czasie wydany w Polsce (problemy z licencją), za to inny równie modny system jakim jest teraz D&D 4ed. Pewnie w końcu się nam objawi. Spodziewam się również, że blog Jarla zarazi kilka osób retrogamingiem. Przynajmniej w deklaracjach...

W podsumowaniu pominę nasz fandom, gdyż nie jest dla mnie niczym ciekawym ani wartym wspominania,  służy paru aktywistom  do popisów erystycznych i przejmowania się trzeciorzędnymi problemami (np. szum wokół tłumaczenia WOD).

Wokół wydania Midnighta (dopiero co wydanego), Exalted, L5k 3ed. oraz ostatnio zapowiadanego Shadow of the Yesterday (to akurat ma być darmówka) widzimy postawę umiarkowanej obojętności. Znaczy - wąska grupa zapaleńców strasznie się cieszy, ale poza nimi nie widać większego zainteresowania tymi wydaniami. Może zmieni się to, gdy systemy zostaną w końcu wydane. Zainteresowanie widać było w dwóch przypadkach - D&D 4ed. a już na pewno Dark Heresy. Spora grupa rozczarowała się brakiem polskiego wydania Dark Heresy i teraz z tęsknota wyczekuje końca negocjacji Copernicusa w sprawie licencji.

Wśród polskich systemów zapowiedzi, które w istocie staną się oczekiwaniami na rok 2009. W 2007 zupełne niepoważne zapowiedzi RPO (w 3 miesiące), obecnie projekt wstrzymany... Wpadka z Core, który miał już ogłoszoną premierę, ale w końcu nie wyszedł. Megakonkurs wywołał totalny niesmak. Co ciekawe serwisy firmujące swoim patronatem konkursowi, po wymianie bannerów i zamieszczeniu paru newsów przestały się przejmować sytuacją, że impreza którą polecali okazała się oszustwem.

 

Na szczęście na innym froncie świeci się dość jasno. Obiecanki nie ominęły poślizgu w składzie Klanarchii, ale wszystko idzie ku wydaniu 428 w pełni kolorowego podręcznika. Ku radości przyjaciół Garnka i Lucka z popiołów wstał mityczny Wolsung. Jak dla mnie to ze wszystkich zapowiedzi 2008 roku właśnie w rodzimych produktach - Klanarchii i Wolsungu - polscy erpegowcy pokładają największe nadzieję na rok 2009 i są to najbardziej wyczekiwane gry. Ale trudno powiedzieć, abym był tutaj obiektywny.

Na koniec podzielę się z Wami osobistymi życzeniami odnośnie nadchodzącego roku. Najbardziej wyczekuję na profesjonalizację i twardą, rezolutną komercjalizację rynku RPG. Marzę aby szlag trafił celebrytków fandomowych, znanych tylko z tego, że są znani, w popiół zamienił ten relikt czasów starożytnych, jakim jest fandom ze swoimi intelektualistami wygłaszającymi światłe odczyty o roli mitów w kulturze (rety!). Jakże bym chciał, aby na gruzach amatorszczyzny wywodzącej się z lat socjalistycznych powstała normalna grupa, w której wydawca jest biznesmenem, redaktor dziennikarzem, a fan miłośnikiem fantastyki. Życzę sobie, aby wielkie wydarzenia - wyczekiwane coroczne wielkie targi gier z licznymi premierami i hostessami* - zastąpiły dotychczasowe cotygodniowe szkolne nasiadówki (które traktuje się jako ogólnopolskie ważne wydarzenia) i aby znalazł się profesjonalny wydawca, który bez obsuw wydaje zagraniczne systemy oraz stawia na nowoczesne formy reklamy. Chciałbym, aby redaktorzy zauważyli jak śmiesznie wygląda podryw na „Cześć mała, jestem redaktorem naczelnym <Smoczego ogona>" a w sieci pojawił się wielki serwis fantastyczny należący do konkretnego właściciela - biznesmena, oparty o opłacanych dziennikarzy i biorący odpowiedzialność przed swymi klientami. Bo fana można zignorować bez konsekwencji, klienta już nie. A pismaków takich jak ja i innych literatów, którzy chcą się dzielić za darmo swymi przemyśleniami wywiałoby na fora lub własne blogi.

 

Ale na spełnienie życzenia komercjalizacji chyba poczekam sobie jeszcze długo…

*PGA 2008

Komentarze


beacon
   
Ocena:
+2
Podpisuję się pod końcowym życzeniem. Uznam je za spełnione, kiedy na legitymację poltera będą mnie wpuszczać do modnych klubów ;p
30-12-2008 14:57
rincewind bpm
   
Ocena:
+2
Umiejętnie zastosowana legitymacja poltera potrafi uratować przed mandatem za picie w miejscu publicznym, ale to już przy innej okazji ;) Poza tym to mało pedagogiczna historia.

Megakonkurs - fakt, imo powinniśmy walnąć jakiś artykuł czy felieton, skoro już na 100% wiadomo, że była to ściema.

Fandom - no cóż, było kilka udanych konów, tak więc nie narzekałbym tak szczególnie. Szeroko pojęte kółko wzajemnej adoracji/kłótni adorowało/kłóciło się wzajemnie z sukcesami, bo cóż innego miało robić? Do tego właśnie służy, choć oczywiście nie każdemu musi się to podobać.

Duże targi byłyby fajne jako uzupełnienie szkolnych nasiadówek, które też mają swój urok.

Pełna komercjalizacja - bardzo piękna myśl, ale raczej niemożliwa. Jeżeli nawet na wydawaniu podręczników trudno jest zarobić, to jak niby utrzymać się ma się serwis będący swego rodzaju drugim obiegiem rynku (tak jak czasopisma poświecone teatrowi nie mogą istnieć bez teatrów). Oczywiście, filmy czy książki są dużo bardziej perspektywiczne niż same gry fabularne. Nie wiem, czy te ostatnie mają w ogóle szansę na znaczące zwiększenie rynku w przewidywalnej przyszłości.

Ostatni rok - żenada i rozpacz dla każdego poza fanami Portalu (a i u nich bez wielkiej rewelacji), mnie zainteresował tylko Midnight, zdecydowanie wart kupna. Poza tym - Amazon, Amazon, Amazon...

30-12-2008 15:17
Furiath
   
Ocena:
+5
Aby coś się sprzedawało, musi mieć reklamę poza środowiskiem. A tę można zrobić, czasami mniejszymi pieniędzmi ale przy wkładzie dużych nakładów czasowych (załatwianie) i kompromisów. Reklamę zaś powinien robić ten, który chce sprzedać - więc nie fandom, ale konkretny Wydawca.

A marzenie o komercjalizacji - może i nierealne, ale jednak piękne :)
30-12-2008 15:22
beacon
   
Ocena:
0
Realne, nierealne... Nawet przy umiarkowanej kondycji rynku wydawniczego da się prowadzić profesjonalny dział erpegowy jako dodatek do czegoś bardziej rentownego. W ten sposób można zarabiać głównie na czymś większym, a przy okazji promować i erpegi.

Skoro DeDeki mają takie wzięcie, a mają je chyba głównie dzięki Baldur's Gate, Neverwinterom itp., to da się wylansować równie dobrze i inne gry. Neuroshima ma potencjał - tradycja postapo jest w Polsce dość popularna. Mad Maxa lubi każdy. Ale jakoś nie ma kto w to zainwestować i w sumie się nie dziwnę, bo byłby to bardzo niepewny biznes.
30-12-2008 15:37
13918

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+8
O czym w ogóle rozmawiacie ? O pełnej komercjalizacji produktów które mają nakład 500-1000 egz.? Przeca święta się skończyły przetrzeźwielim.
Znaczy się żeby "Nikotynowe babuszki" reklamowano przed Lisem, a Klanmariję pomiedzy pogodą a sportem w dzienniku?
A to co pisze beacon zarabianie na czymś wiekszym i utrzymywanie mniejszego?
Znaczy się co fajnie byłoby jakby Porsche robiło Trabanty dodatkowo bo były ładne?
Albo Milka produkowała wyroby czekalodopodobne żeby przypomnieć mi szczeniece lata?
Dejta luz....
Liczę na intensywne pimpowanie mnie Furiath przed Bolkowem 2009.
PS
Chyba, że macie tu jakąś sesję blogową gry fabularnej o Pięknym, Szczęsliwym Swiecie pełnym RPG
30-12-2008 15:47
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Dokładnie. Z czym do ludzi? Na zachodzie ile wydawnictw żyje z RPGów? Na myśl przychodzą mi ze 3 z czego i te trzy pewnie głównie żyją z zupełnie innych rzeczy. A jaki jest rynek anglojęzycznych produktów a jaki rynek polskich? Jeśli tam nie da się z tego żyć i tam nie da się tego skomercjalizować to nigdzie się nie da.

Można skończyć bibliotekoznawstwo i zostać bibliotekarzem z pasji, ale przepraszam, niech bibliotekarz nie płacze że nie zarabia tyle co Prezes Orlenu.
30-12-2008 16:17
rincewind bpm
   
Ocena:
+3
Z tymi Dedekami co to mają gigantyczne wzięcie to według raczej mit. Jasne, sporo osób kupiło podręczniki do 3.0, w tym część przyciągnęły cRPG i książki o szlachetnym elfie, ale bez jakiegoś szaleństwa, szczególnie teraz. Myślę, że liczba graczy w dnd nie przekracza obecnie liczby osób tnących w pozostałe systemy, choć to już czysta spekulacja.

A uwaga Borejki jest bardzo celna - nawet przy wielkim serwisie o polskiej fantastyce (choć i ten sektor rynku nie jest chyba tak ogromny, a i zapotrzebowanie ogranicza się pewnie do recenzji, których np. polter dostarcza w sporych ilościach) który działał by całkowicie komerycjnie nie opłacałoby się płacić nerdom od rpgów w większej liczbie. Pamiętaj też, że sporo osób gra wyłącznie na podstawkach, tych samych przez wiele miesięcy. Tak samo jak i większość czytelników nie czytuje recenzji, tak i większość graczy radzi sobie bez artykułów.
30-12-2008 16:18
beacon
   
Ocena:
+1
Ze wszystkimi rodzajami rozrywki jest tak, że wymagają promocji. Nikt chyba nie próbował w dużej skali promować erpegów. Ale może, gdyby spróbować, udałoby się poszerzyć rynek na tyle, żeby było miejsce na jakąś profesjonalizację.

Chociaż to ciągle gdybanie.
30-12-2008 16:37
13918

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+4
@ Karczmarz: "Jeśli tam nie da się z tego żyć i tam nie da się tego skomercjalizować to nigdzie się nie da."
Tu bym polemizował - zapomniałeś że Polak potrafi! (heh)
@rince: "ale bez jakiegoś szaleństwa, szczególnie teraz. Myślę, że liczba graczy w dnd nie przekracza obecnie liczby osób tnących w pozostałe systemy, choć to już czysta spekulacja."
Nie przesadzaj, nie wierzę że co drugi erpegowiec to Dewiant&Dekadent (z zakresu 2.0-4.0).
Szału może nie ma, ale też jest fajnie, jak to mawia Grzesiek Halama

@beacon droga wolna - promuj! reklamuj!do pracy rodacy! Polsat i TVN dzwonił do mnie aby popromować trochę gier RPG zamiast jutrzejszej szopy i dziennika. A od ING i mbanku tych 2000bilionów na promocję nie wezmę bo podobno własciciel słuzyliw Wermachcie.
Beacon to nie sesja gry! Otrzezwiej!
30-12-2008 16:37
triki
   
Ocena:
+3
A ja sobie życzę hostess. Dużo hostess ;)
30-12-2008 17:08
JKTank
   
Ocena:
0
A mnie nie zależy na wypłynięciu RPG na szerokie wody. Nie zależy mi też na targach z hostessami i innymi pierdołami. Ani też na tym, żeby wydawcy-biznesmeni wyparli wydawców-zapaleńców. Wydawca biznesmen może w pewnym momencie stwierdzić, że pewna część świata wymaga zmiany dla maksymalizacji sprzedaży, albo, że linia RPG będzie zależeć od tego co wymyślą w bitewniaku/karciance czy czymkolwiek do czego jest przybudówką.
30-12-2008 18:43
rincewind bpm
   
Ocena:
0
Hostessy są opłacane, a więc często znudzone i z trudem skrywające pogardę dla otoczenia - albo i zwykłe zmęczenie. Dobrowolne piratki na konwentach to lepsze rozwiazanie :)

Borejko - wiesz, niektórzy wierzą, że jesteśmy tutaj, na swoim małym rpgowym poletku, i jest nas de facto garstka - ale gdzieś tam czają się dziesiątki tysięcy gimnazjalnych dedekowców, którzy po prostu nie udzielają się ani w internecie, ani na konwentach.
30-12-2008 19:06
Narmo
   
Ocena:
+4
ja sobie życzę więcej czasu i więcej chętnych do grania... ja to się znajdzie to nie będzie problemu z resztą...
30-12-2008 19:18
Andman
   
Ocena:
+4
Rynek anglo-, hiszpańsko- czy francuskojęzyczny jest bardzo duży, a polskojęzyczny to ledwie Polska (która nie wydobrzała jeszcze z 50-letniego komunistycznego syfu) i trochę Polaków na Wschodzie (gdzie jest jeszcze gorzej). Dodatkowo RPG nie są reklamowane, nasze premiery są spóźnione do oryginalnych o edycję bądź pół. Byłem dziś w empiku - mnóstwo wciąż niesprzedanych dedekowych dodatków. Takie rzeczy reguluje rynek, a nie chęci redaktorów, genseków czy odgórny przydział papieru V klasy dla konkretnego wydawnictwa.
30-12-2008 19:39
13918

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zupełnie zgadzam się z JKTankiem. Jak to stwierdził mój znajomy "Na jucha oni te MiMy wydawali i im pokazali o co loto"
@rince: boję się wchodzić do gimnazjów nie musiałbym odgrywać tam roli Taty
30-12-2008 20:31
teaver
   
Ocena:
0
Amen.

Bo kiedy twoje hobby to twoja praca, życie jest lepsze. :D
30-12-2008 23:02
Furiath
   
Ocena:
+2
Ilu gimnazjalistów jara się Włatcami Móch? A ile osób zaoferowało wejść w kooperację z wydawcą i wydać Magicznych Wojowników RPG? To pomysł pierwszy z brzegu.

Jak TPSA ogłosiła konkurs na scenariusz to były na forum narzekania, że za mało płacą. A ile płacą za poświęcanie tyle samo czasu i energii na pisanie artów lub postów na forum?

Tam, gdzie są pieniądze i profesjonaliści, coś się dzieje pożytecznego. Gdy ktoś pakuje swoje pieniądze na jakiś cel, to akurat dba o jakość, zabiega aby podobało się innym, gdyż od tego zależy sukces, a zatem jego śniadanie.

I choć normalna komercjalizacja należy na razie do sfery marzeń, to jednak jest nieuchronna. Bo kolejnym pokoleniom w końcu znudzi się aktywnie zasuwać wokół wspólnoty i zaczną jak komputerowcy działać tylko wokół konkretnych produktów - a gdy tych zabraknie, przerzucą się na inne hobby.

Fani są wspaniali, aby działać na rynku komercyjnym, aby wydawca mógł sugerować się ich zdaniem, brać pod uwagę zachowania tej grupy i liczyć na to, że jak da plamę, to będzie go bolało. Przy braku rynku komercyjnego, nikt m.in. zdaniem fanów przejmować się nie musi.

To się na szczęście zmienia, ale powoli, powoli...
30-12-2008 23:03
18

Użytkownik niezarejestrowany
    Dwie uwagi
Ocena:
+3
Po pierwsze, strasznie mnie mierzi stawianie słowa >oszustwa< obok nazwy "Nemezis". Podejrzewam, że nie masz mnie za oszusta, ale ktoś postronny, który nie zna sprawy może sobie odczytać, że Oszustwo = Nemezis, a to z kolei = Enc. Jakoś nie widziałem, żebyś nazwał oszustem Grzegorza Szulca (wydał Wolsunga?) albo ISĘ. Skąd takie ostre słowa względem Finna - dlaczego, że nie przeczyta (albo przeczyta i oleje) Twojego wpisu?

Po drugie, polski fandom może i czeka na Wolsunga i Klanarchię, ale chyba pisałeś o kilkudziesięciu osobach, które udzielają się we wiadomych tematach, a nie o jakiejś większej grupie - bo śmiem wątpić, czy fandom w pojęciu polskich graczy ma pojęcie, że Klanarchia w ogóle wychodzi.
30-12-2008 23:14
~tyld

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ad "po drugie" Enca: i podobnie jest ze sceną indie, bo np. Orient Express czy ludzie grywający w Wwie, Krakowie i Lublinie nie mają z indieexplosion nic wspólnego.
30-12-2008 23:38
Furiath
   
Ocena:
0
Sprawa Nemezis -masz rację, zamieniłem na Megakonkurs, aby nie było niejasności.

Nie wiem, jak Wolsung, ale ze statsów strony Klanarchii (UU) zainteresowanych jest znacznie więcej. Inaczej niż tą drogą nie mam jak szacować zainteresowania.
30-12-2008 23:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.