» Relacje » Targi On/Off 2010

Targi On/Off 2010

Targi On/Off 2010
Przez kilka ostatnich lat każdy polski gracz miał w październiku swoje święto – Poznań Game Arena. Te największe w Polsce targi elektronicznej rozrywki cieszyły się coraz większą popularnością, zdobywając sławę i tworząc nową, naprawdę rozpoznawalną markę.

To jednak nie wystarczało organizatorom – pragnęli większego rozmachu – stąd radykalny krok w postaci zawieszenia PGA i organizacji Targów On/Off – już nie w Poznaniu, a w Warszawie.

Jak więc wypadło odbywające się w dniach 22-24 października 2010 roku "PGA w Warszawie"?


Warszawa Minotaura

Zacznijmy może od tego, że na targi strasznie trudno było się dostać – nawet z mapą. Plakatów informujących, gdzie powinniśmy się udać, praktycznie nie było (zwiedzając stolicę dość gruntownie, widziałem ledwie jeden) – w ogóle w porównaniu z PGA reklam na ulicach było bardzo mało. Gdy po przeszło godzinie błądzenia (!) udało się Morusowi wypatrzeć miejsce upragnionych targów, wiedziałem już, że moje oczekiwania były zdecydowanie zbyt wysokie. Hala, w której odbywała się impreza (zdjęcie obok), była znacznie mniejsza, niż ta, którą pamiętam z Poznańskiej edycji – mniejsza była też liczba zwiedzających (w dniach 23-24.10) i ogólne zainteresowanie medialne (22.10).


Dzień prasowy

22 października odbywał się tak zwany "VIP Day" – czyli zamknięty etap targów, w którym mogli brać udział tylko wystawcy oraz przedstawiciele mediów – w tym serwis Poltergeist. Dla szarego czytelnika zapewne nie jest ciekawe to, z kim rozmawialiśmy i jaką współpracę nawiązaliśmy – dlatego pozwolę sobie tylko krótko napisać, że w najbliższym czasie możecie się spodziewać dużej ilości konkursów, patronatów, recenzji, dodatkowych materiałów video, działów i wielu, wielu innych ciekawostek.

Dużo bardziej interesujące z pewnością jest dla Was to, co mogliśmy zobaczyć i w co pograć.


Kinect

Zdecydowanie najciekawszym punktem programu był pokaz nowego "kontrolera" do Xbox 360, o dźwięcznej nazwie Kinect. Wzięcie słowa "kontroler" w cudzysłów nie jest pozbawione sensu – rewolucjonizm nowego urządzenia Microsoftu polega bowiem na tym, że będzie nam dane grać bez użycia żadnych sztucznych pośredników, jak klawiatura, pad czy Wiimote – a jedynie dzięki ruchom naszego ciała. Kinect to bowiem nic innego, jak trzy sensory (w tym kamerka i podczerwień), które identyfikują 48 charakterystycznych części naszego ciała (jak nadgarstek czy głowa) i przenoszą je wprost na ekran. Oznacza to, że postacie w grach wykonają dokładnie takie ruchy, jak my – z bardzo dużą dokładnością, niezależnie od naszego ubioru, oświetlenia i innych czynników zewnętrznych.

Tyle jednak w teorii. Jak zaś wygląda praktyka? Mogliśmy nie tylko zobaczyć Kinecta w akcji, ale i sami się nim pobawić. To, co od razu rzuca się w oczy, to ograniczenia – musimy stać w określonej odległości od urządzenia i pilnować, by przypadkiem nie wyjść z dość wąskiego promienia jego percepcji (co jest szczególnie uciążliwe, gdy bawią się dwie osoby naraz). Drugą słabostką technologii są pewne opóźnienia – wynoszą one na ogół nieco poniżej jednej sekundy, ale jest to odczuwalne. Trzecią zaś, co jest już jednak dość trudne do spostrzeżenia, jest sama natura gier na Kinecta.

Kinect Adventures, Dance Central, Your Shape – to gry, które mogliśmy ujrzeć na targach. I przy nich właśnie rozbijają się górnolotne i zachwycające zapewnienia twórców, że Kinect pozwoli nam naprawdę wejść w grę – że każdy nasz ruch zostanie dokładnie odwzorowany na ekranie. Wynika to z samego charakteru produkcji, które są bardzo odtwórcze – nie jest bowiem tak, że to postacie w grze reagują na nasze ruchy – to my mamy zachowywać się w sposób założony przez twórców, a aplikacje sprawdzą tylko, czy wpisujemy się w pewien określony schemat. Innymi słowy, podczas gry w której tańczymy jako Michael Jackson, nasze poczynania nie będą widoczne na ekranie – będziemy obserwować króla popu i starać się naśladować jego ruchy – Kinect sprawdzi tylko, na ile dobrze to robimy i nagrodzi nas odpowiednią ilością punktów.

Ten schemat (w ogólnym zarysie) powtarza się we wszystkich grach na Kinecta, które widzieliśmy. Jak dla mnie – mocno zmarnowany potencjał.


Pokazy

Co jeszcze mogliśmy zobaczyć podczas dnia prasowego? Całkiem sporo – rozdanie statuetek Złotych Pikseli (porażająco nudne i o niejasnych zasadach – kto głosował i jak dobrano kandydatów – nigdy się pewnie nie dowiemy), ogłoszenie nadejścia Xbox Live! w Polsce i pokaz jego możliwości (wreszcie będziemy mogli legalnie korzystać z tej usługi), dane nam było pograć również w kilka gier od CD-Projectu – w tym w najnowszy TRON, świetne Darksiders i zaskakująco przyjemne Music Master Chopin. Nie zabrakło też kącika ze starymi grami, prowadzonego przez serwis RetroGames.pl czy stoisk Nintendo, Xbox 360 i PC (wszystkie w bardzo małych ilościach) oraz, przede wszystkim, pokazów sprzętu audio i video.

Tutaj należy się komentarz: o ile PGA było imprezą dla ogółu graczy, to On/Off już zdecydowanie nie. W Poznaniu każdy mógł znaleźć coś dla siebie – były planszówki, karcianki, ogromne stoiska do grania, masa pokazów produkcji na wszystkie platformy i wiele innych atrakcji. Warszawskie targi są zdecydowanie mniej casualowe – przeważała tu bowiem elektronika, sprzęt audio i video. Stoiska hardware zdecydowanie przygniotły swoją ilością i promocją miejsca, gdzie mogliśmy zapoznać się z grami. Dużo łatwiej było więc zostać ogłuszonym mocą najnowszych głośników czy dostać oczopląsu przy ogromnych telewizorach i monitorach (w tym 3D), niż pograć czy chociaż popatrzeć na najnowsze gry. Wyraźnie dało się też odczuć brak części polskich dystrybutorów elektronicznej rozgrywki, takich jak EA, LEM, City Interactive czy Cenega.

Ze smutkiem muszę przyznać, że nie dane nam było zobaczyć praktycznie nic nowego, jeśli chodzi o gry na PC. Co prawda mogliśmy obejrzeć na przykład pokaz Fable III, jednak żadna z ujawnionych informacji nie była dla nas novum. Szczególnie blado wypada to przy zeszłorocznym PGA, na którym dowiedzieliśmy się bardzo wiele o produkcjach, które naprawdę zaistniały na rynku, takich jak Assassin's Creed II, Dragon Age czy Mass Effect 2.


Dni dla publiczności

Mimo to dzień prasowy zdecydowanie rozbudził nasze apetyty – byliśmy ciekawi, co wydarzy się w dniach otwartych dla szerszej publiczności, czym organizatorzy zechcą ich zaskoczyć. Niestety, zaskoczeni (i to negatywnie) byliśmy tylko my – tak w sobotę, jak i w niedzielę odbywały się dokładnie te same pokazy, co podczas dnia prasowego – słyszeliśmy nawet te same żarty. Teoretycznie można się było tego spodziewać, jednak w praktyce targi były bardzo ubogie – w obydwa "ogólnodostępne" dni odbywało się to samo. Jeśli więc byliśmy na miejscu jednego dnia, wiedzieliśmy już, co można było obejrzeć w trakcie pozostałych. Ogółem, zwiedzenie wszystkich stoisk zajęło nam nieco ponad dwie godziny – potem nie było już absolutnie nic do zobaczenia.

Oczywiście sam charakter dni otwartych wymuszał nieco inny charakter wydarzenia – pojawiły się więc miejsca, gdzie można było pograć w Counter Strike'a i zdobyć drobne nagrody, można też było zobaczyć pokazy taneczne na scenie i posłuchać Tymona 'Huta' Smektali, który prowadził całe wydarzenie. Nie jest to jednak nic, co by powaliło nas swoim rozmachem.


Targi OFF!

Skala wszystkiego była bardzo mała – najlepszym przykładem są tu szumnie reklamowane "kina", które mogliśmy odwiedzić podczas targów. W takim kinie zmieścić się mogło maksymalnie kilkanaście osób – były to bowiem po prostu małe, wyciszone pokoje z wielkimi telewizorami nadającymi obraz i dźwięk 3D. I w zasadzie to najlepiej podsumowuje całe targi On/Off 2010 w Warszawie – rozdmuchane, napuszone i ociekające technologicznymi fajerwerkami, a w rzeczywistości ubogie i drętwe.

Cała nasza redakcyjna reprezentacja wracała z targów zmęczona i totalnie zawiedziona. Gdyby nie szereg porozumień z różnymi dystrybutorami i mediami, uznałbym targi On/Off za zmarnowanie naszego czasu. Pozostaje mi mieć nadzieję i czekać na reaktywację PGA.


Okiem Dantego Targi On/Off rozpalały mą wyobraźnię od momentu, gdy o nich usłyszałem, jednak skala tego, co zobaczyłem, rozczarowała mnie. W hali ekspozycyjnej znajdowały się stanowiska aż czterdziestu wystawców, ale mimo tego nie zobaczyłem w zasadzie nic nowego ani ciekawego. Co prawda był Kinect od Microsoftu, zapowiadany jako rewolucja w dziedzinie kontrolerów, jednak z ręką na sercu mogę stwierdzić, że podobne rzeczy już parę lat temu przedstawiło Sony z PlaystationEye. Na stoisku amerykańskiej korporacji można było zagrać w Halo: Reach oraz Fable 3. Wszystko fajnie, ale przydałby się tam ktoś, kto opowiedziałby trochę o tych grach albo chociaż doradził w trudnych momentach, gdy nie wiedziało się, co robić dalej.

Wii było drugą konsolą, którą zobaczyliśmy na tegorocznych targach. Cztery maszynki, parę różnych kontrolerów i znowu gry dla typowych casuali, nic dla hardcorowych graczy, którzy wymagają czegoś więcej niż granie w ping-ponga przy użyciu Wiimota.

Z gier komputerowych mieliśmy okazję zobaczyć H.A.W.X. 2, F1 2010, Dirt 2 i parę produkcji wydawanych przez CD Projekt, które Czarny opisał wyżej. Ciekawostką był fakt, iż dwa ostatnie produkty były prezentowane na specjalnych stanowiskach, przypominających wnętrze samochodu, a obraz wyświetlano na trzech lub sześciu monitorach. Robiło to kapitalne wrażenie, szczególnie przy F1 2010, gdzie zakwalifikowałem się do drugiej części rozgrywek, co wywołało brawa publiczności. Jeżeli gier było mało, to nowinek elektronicznych znalazło się tam naprawdę sporo. Zdecydowanie dominowały telewizory, które kusiły zwiedzających obrazem w jakości Full HD bądź technologią 3D, ale, szczerze powiedziawszy, takie same atrakcje znajdziemy w pierwszym lepszym sklepie RTV, więc jeżeli jest się laikiem w sprawach matrycy obrazu czy ilości herców w rozdzielczości, to nic ciekawego na tych stoiskach nie dało się zobaczyć.

W części wydzielonej dla Windowsa królowały smycze i hostessy… i nic poza tym. Niby promowano nowego Internet Explorera i "Okienka" 7, ale mimo usilnych starań, nie udało mi się porozmawiać z kimkolwiek kompetentnym na temat tego, dlaczego miałbym rzucić Google Chrome dla ich wyszukiwarki. A wydawałoby się, że Microsoft jako najliczniejszy pod względem produktów wystawca, powinien chociaż zapewnić fachową obsługę. Niedaleko ze swoją "bazą" rozstawiła się fińska Nokia, prezentująca nowy model telefonu, swój sklep internetowy a także gry na komórki. Produkcje wyglądały jak setki innych, które dostępne są w dziesiątkach sieci. Nurtowało mnie jednak jedno pytanie: "Czy ta nowa Nokia jest lepsza od iPhona?". Niestety, nikt nie potrafił odpowiedzieć, a hostessy stwierdziły, że jak dostaną od organizatora po takim telefonie, to wtedy powiedzą, iż jest lepszy od produktu Apple. Szczerze: wydało mi się to żenujące.

Naprawdę fajnym stoiskiem były kolejne, pełne wymyślnych telewizorów poprzebieranych za np. zwierzęta czy piłki. Nie brylowały innowacyjnymi rozwiązaniami ani nawet dobrą jakością obrazu, ale kreacja artystyczna bardzo mi się podobała ibył to jeden z niewielu ozdobników targów.

Była okazja do zrobienia naprawdę dużych i fajnych targów, niestety została zaprzepaszczona. Niech za pointę całego eventu i obraz moich odczuć posłuży wypowiedź jednego ze zwiedzających: "Jest słabo, bo mało gier, gdyby było by ich więcej, wtedy to inna bajka".


Plusy:

  • dużo elektroniki
  • możliwość grania na Kinect
  • miła obsługa
  • trochę gier i stoisk do grania

Minusy:

  • to nie są targi dla graczy!
  • ubogie, małe, biedne
  • nuda
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
4
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Od: 22 października 2010
Do: 24 października 2010
Miasto: Warszawa
Strona WWW: onoff.mtp.pl/pl/
Cena: 60 zł
Tagi: On Off | On/Off | PGA



Czytaj również

Poznań Game Arena 2015
Indyjskie zagłębie e-sportu
- recenzja
Poznań Game Arena 2013
PGA okiem wystawcy i uczestnika
- recenzja
Poznań Game Arena 2013
W rok po reaktywacji
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.