Boli mnie fakt, że mimo wydawania przez White Wolfa kolejnych podręczników dotyczących poszczególnych plemion, w żadnym z nich nie zaznaczono, że podziały te mają coraz mniejszy sens i zwyczajnie są sztuczne. No i, oczywiście, kiepsko umotywowane. W trakcie wieloletniego prowadzenia odkryłem rzecz straszną. Homidzi wszystkich plemion są do siebie bliźniaczo podobni. Niezależnie od tego czy mamy do czynienia z Czarną Furią, swoją drogą zadeklarowaną obrończynią Dzikuna, Władcą Cieni, czy kimkolwiek innym. Wszyscy coraz bardziej przypominają Tubylców Betonu. Używają, bez najmniejszego zażenowania, wszelkich udogodnień cywilizacyjnych (czyt. tworów Tkaczki): telefonów, samochodów czy komputerów. Tak jest po prostu łatwiej. A na argument, że należy walczyć z wrogiem jego własną bronią dostaję ataku histerycznych drgawek. Są jeszcze dzicy lupusi, ale czy mi się wydaje, czy też lwia część tych stworzeń to Czerwone Szpony, kryjące się w ostatnich skrawkach leśnych ostępów? Podstawka stwierdza, że ich odsetek w skali całego społeczeństwa garou to zaledwie kilka procent, czyli dosadnie margines. W taki sposób twórcy spłycają Wilkołaka do grania odrobinę podpakowanymi ludźmi, bo jak inaczej nazwać tych wszystkich Urrah.
Ja widzę dwa wyjścia. Jedno to zostawić wszystko jak jest i dalej bawić się w klubach, zgromadzenia robić w najlepszych knajpach, a z resztą watahy kontaktować się przez komórkę, tylko dlatego żeby przypadkiem nie przegapić kolejnego odcinka ulubionego serialu. Drugie to po prostu włożyć trochę pracy w przygotowanie kroniki. Nie spłycać, wzorem WW, kolejnych napotkanych garou opisując "no to jest Filodoks ze Srebrnych Kłów...homid oczywiście". To urąga poczuciu przyzwoitości. Niech oni wszyscy różnią się nie tylko grupą etniczną, z której się wywodzą, czy typem noszonych butów. Chodzi mi o to żeby rzeczony Srebrny Kieł naprawdę nim był, a nie po prostu człowiekiem z kilkoma dziwnymi umiejętnościami. Przecież są rytuały, które z powodzeniem mogą pełnić rolę wyróżników, duchy, które mają swoje dziwne humory i rozmawiają tylko z wybranymi. Są też krewniacy i, moim zdaniem, to chyba jedyne czym różnią się plemiona, no jeszcze ewentualnie Campy. Pomyślcie nad tym, bo może się okazać, że na którejś sesji gracze spytają:
" Mistrzu! Czemu ciągle spotykamy tylko Tubylców Betonu, Dzieci Gai i tych...no...Czerwonych Szponów? Czy reszta wyginęła?", a to może być bolesne.