» Blog » TOP 10 cRPG
11-08-2014 15:14

TOP 10 cRPG

Odsłony: 1810

Odnośnie wpisu o cRPG...Oto moja lista 10 najlepszych komputerowych cRPG ever. Kilka uwag jednak:

1. Kocham cRPG we wszelkich odmianach, więc mniej więcej w połowie stawki jest też Diablo z dodatkiem. To mój hołd dla najlepszego moim zdaniem, najbardziej klimatycznego hack and slasha ever, który był pewnym przełomem w gatunku cRPG.

2. Na miejscu dziesiątym: Świątynia Pierwotnego Zła. I chociaż uważam tę grę za tytuł wybitny, to jednak do dziś zastanawiam się czy nie powinien tutaj znaleźć się pierwszy Icewind Dale albo pierwszy Mass Effect.

3. Pierwsze trzy tytuły może będą dla niektórych zaskoczeniem. Sam jednak czasem zastanawiam się czy by ich nie pozamieniać miejscami, ale to zbyt trudne zadanie by zdecydować, który z nich jest najlepszy. Wszystkie są doskonałe;)

Zapraszam do komentowania. Niedługo wrzucę też na bloga recki większości gier z tego filmiku. Aha - wszystkie screeny (no, prawie wszystkie) pochodzą ze strony JRKa.

 

2
Notka polecana przez: Battle_Axe, sil
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Adeptus
   
Ocena:
0

@ Iselor

jest to jedyny tytuł oparty na Świecie Mroku

Vampire The Masquerade: Redemption się kłania. No popatrz, jednak nie wiesz wszystkiego o cRPG. Szok. Nie ma już nic świętego, nie ma żadnych autorytetów, nawet Iselor nie jest nieomylny.

Morrowind daje mi większą frajdę, daje mi większą wolność (łażę gdzie chcę i kiedy chcę), mam większe możliwości w kwestii tego kim będę, co zrobię, kiedy zrobię i jak. Morek jest znakomitym sandboxem, gdzie czuję się wolny, nie mam tego w Baldurze, gdzie jestem prowadzony jak po sznurku, zaś w Falloutach dusi mnie ten ciężki klimat.

Gwoli wyjaśnienia - to ma być top 10 najlepszych cRPG, czy top 10 twoich ulubionych cRPG? Jeśli to pierwsze, to spoko, jeśli to drugie, to ocenianie na zasadzie "Ta gra wyżej, bo daje mi większą frajdę, ta niżej, bo klimat mi nie pasuje" jest troszkę nie na miejscu.

@ banracy

Puzzle quest to dla mnie pomyłka, bo o ile na początku system walki jest ciekawe, to w pewnym momencie robi się tak powtarzalne i nudne, że nie byłem w stanie dokończyć gry, o niewielu grach tak mówię, ale PQ byłby lepszy gdyby go skrócić tak mniej-więcej o połowę, wyciąć zapychacze i zostawić same ważniejsze walki.

I jeszcze to skalowanie poziomów. Dlaczego?! Dlaczego twórcy pakują do swoich gier to g.?

 

12-08-2014 16:09
Beamhit
   
Ocena:
+1

"że jest to jedyny tytuł oparty na Świecie Mroku to pierwsze miejsce (albo w pierwszej trójce) jak najbardziej zasłużone.

Jest jeszcze trylogia oparta na oWodowym Hunterze.

12-08-2014 16:12
ThimGrim
   
Ocena:
0
Nie ma warhammera 1 edycji w tym zestawieniu! Szok! :-O
12-08-2014 18:57
nerv0
   
Ocena:
+3

to ma być top 10 najlepszych cRPG, czy top 10 twoich ulubionych cRPG? 

Oto moja lista 10 najlepszych komputerowych cRPG ever

Myślę, że wielu ludziom w internecie żyłoby się łatwiej gdyby w dyskusji nie trzeba ciągle stosować zwrotu imo we wszelkich możliwych miejscach i postaciach. Skąd u wszystkich to przeświadczenie, że jak ktoś coś pisze to robi to zawsze w imieniu świata, a nie swoim własnym?

12-08-2014 19:47
deailon
   
Ocena:
0

Jak dla mnie definicja cRPG jest tu za szeroka, żebym mógł się podpisać pod tym zestawieniem. Za dużo tu taktycznych nawalanek i hack'n'slashu, za mało RPGowania. Natomiast postawienie Bloodlines na pierwszym subiektywnym miejscu szanuję, bo zmodowana i odbugowana ta gra jest naprawdę dobra - a przy tym dobrze oddaje klimat starego Wampira.
Reasumując: szalenie subiektywna lista przy dyskusyjnie zdefiniowanym gatunku i ewidentnym skrzywieniu sentymentalnym.

12-08-2014 20:09
Adeptus
   
Ocena:
+1

Skąd u wszystkich to przeświadczenie, że jak ktoś coś pisze to robi to zawsze w imieniu świata, a nie swoim własnym?

Nie zawsze. Ale w przypadku osób, które wielokrotnie dobitnie dawały do zrozumienia, że niezgadzanie się z ich poglądami, to przejaw ignorancji, takie przeświadczenie (czy raczej - branie pod uwagę takiej możliwości, bo przecież nie napisałem, że tak jest, tylko spytałem jego, czy tak jest) jest jak najbardziej na miejscu.

Poza tym zwroty "miejsce zasłużone", "należało mu się", "powinien się tu znaleźć" kierują raczej skojarzenia w stronę obiektywnego rankingu.

Stwierdzenia typu "Kanon, klasyk i rzecz obowiazkowa." "Wstyd nie znać." " tytuł absolutnie klasyczny i obowiazkowy, ale dla dzieci neo, tzn. dzieci Gothica, okaże się na pewno absurdalnie trudny już w trakcie tworzenia drużyny i pierwszych walk z krabami:)" brzmią raczej arbitralnie. A to i tak lżejsze teksty, bo generalnie z tego co widzę, na polterze Iselor się hamuje.

z czym z kolei kolidują stwierdzenia, że jakaś gra znalazła się na tym, a tym miejscu, bo daje autorowi większą frajdę, albo dlatego, że jej klimat jest dla niego za ciężki.

Stąd powstała u mnie wątpliwość, jak ten ranking traktuje sam autor.

Mam nadzieję, że teraz wystarczająco usprawiedliwiłem swoje pytanie ;) ?

12-08-2014 20:12
nerv0
   
Ocena:
0

Mam nadzieję, że teraz wystarczająco usprawiedliwiłem swoje pytanie ;) ?

Ach, ja tego mojego wynurzenia nie kierowałem nawet konkretnie do ciebie. Było to tylko takie ogólne spostrzeżenie, którym chciałem się podzielić ze światem, a tu nadarzyła się taka okazja. :]

Wy bawcie się dalej, a ja idę oglądać jakieś chińskie porno. :P

12-08-2014 20:25
Gawk
   
Ocena:
+3

A teraz dziewczynko napisz coś z sensem i nie trolluj. 

Powiedział Iselor.

12-08-2014 21:39
Agrafka
   
Ocena:
+1

banracy

Zupełnie szczerze, to chodziło mi o dwójkę, ale to już zwyczajnie mój błąd. Jedynka była rzeczywiście nudna. Dwójka też nie jest świętym gralem RPG, ale na pewno bardziej zasługuje na to żeby się tu znaleźć niż ŚPZ czy Diablo. Za to Morrowind wieje nudą do tego stopnia, że nie byłam w stanie w niego zbyt długo grać. Świat nie tyle otwarty, ile zwyczajnie można się w nim gubić. Zresztą jest to cechą wyróżniającą wszystkie Elder Scrollsy - masz świat, setki niepołączonych niczym questów, idź i zbieraj grzyby albo wyciągaj ze skrzyń jajka i talerze. Do tego w samym Morrowindzie - bezsensownie zrobiony dziennik, maleńka czcionka w dialogach - to rzeczy które odrzuciły mnie na kilometry od tej gry.

Świątynia pierwotnego zła może i ma dobrą mechanikę, ale poza nią niewiele oferuje. Świat jest ładny ale nudny, przez większość czasu chodzisz z miejsca na miejsce i zwyczajnie nic się nie dzieje. Miałam wrażenie, że ŚPZ jest dla Baldura jak Fallout Tactics dla Falloutów I i II - które, choć mają rzeczywiście ciężki klimat...mają dokładnie taki klimat jaki powinny mieć.

Dragon Age II to nie to samo co jedynka. Chociaż walka zrobiłą się dużo bardziej dynamiczna (i w końcu jest sens grania łotrzykiem, bez pachowania gry raz za razem) to odebrano podstawową zaletę jedynki czyli głębokie rozmowy z postaciami. W jedynce godzinami można było rozmawiać z towarzyszami i rozwijać za każdym razem zupełnie inne relacje, wczuwać się w rozmowę i zastanawiać jak dany NPC zareaguje na te konkretne słowa. Dwójka odebrała graczom tą możliwość, dając w zamian kolejne kalekie rozmowy rodem z ME. Zaznacz serduszko jeśli chcesz romansować, jeśli nie, możesz być sarkastyczny, miły albo wredny. Rozmowy straciły cały urok, a ładna grafika tego nie rekompensuje. Miałam też wrażenie, że jedynka miała dużo więcej klimatu, dwójka wydawała się już być nieco na siłę - ale pozostaje mi liczyć na to, że Inkwizycja pobije je obie. Do zdecydowanych plusów dwójki trzeba zaliczyć pojawianie się postaci z jedynki, takich jak Flemeth, Alistair czy Merrill. Niestety ostatnia dwójka zmienia się nie do poznania, Merrill zyskuje natomiast urok, który rekompensuje tą zmianę.  DA: O budziło we mnie mnóstwo emocji - zarówno jeżeli chodzi o rozmowy, jak i walkę czy zwykłe podróże. W dwójce emocje wzbudził we mnie jedynie quest z matką - niestety, quest tylko na jedno przejście gry.

 

12-08-2014 22:23
Nuriel
   
Ocena:
0

@Agrafka

 to odebrano podstawową zaletę jedynki czyli głębokie rozmowy z postaciami. W jedynce godzinami można było rozmawiać z towarzyszami i rozwijać za każdym razem zupełnie inne relacje,

Przepraszam bardzo, ale to zdanie to totalna bzdura i podręcznikowy przykład nostalgia filter. W jedynce jak się pokombinowało to można było prawie wszystkie dialogi z daną postacią wyciągnąć w jednej rozmowie. Już nie wspominając o tym, że można było zabijać staruszki i gwałcić sierotki, a potem zarzucić kompana pierdyliardem prezentów i viola, dzielny rycerz templariusz znowu jest naszym najukochańszym przyjacielem. 

W dwójce rozwiązano to o wiele sensowniej - jest friendship / rivalry i nie musisz we wszystkim przytakiwać swoim towarzyszom jeśli chcesz mieć 100% contentu (lub zasypywać ich stertą świecidełek).   

Ponadto - upływ czasu. Takie rozbicie fabuły na (z tego co pamiętam) 7-10 lat, nie jest wśród nowych tytułów "fabularnego" cRPG popularnym rozwiązaniem. W Dragon Age 2 widzimy jak postacie nawiązują przyjaźnie, jak zmieniają się relacje między nimi - przykładem niech będzie Izabela i Aveline! 

Zgadzam się z tymi którzy twierdzą, że DA:2 była grą słabą - bo była, jest ewidentnie wypuszczona na rynek o przynajmniej za rok za szybko. Ale kompletnie nie rozumiem jak można krytykować DA:2 za towarzyszy - porównując je jeszcze do postaci z jedynki które były niemal całkowicie papierowe (z chlubnymi wyjątkami w postacie Shale i Loghaina - zwłaszcza Loghaina). 

U mnie jest odwrotnie. Jedynka była bardzo fajną grą, ale w stosunku do wszystkich innych gier Bioware zawiodła na całej linii - właśnie przez nudne postaci.

 Zaznacz serduszko jeśli chcesz romansować, jeśli nie, możesz być sarkastyczny, miły albo wredny

Rozmowy są słabe bo ikonki? Moim zdaniem to zaleta kiedy ma się mówiącego protagonistę - ważne jest wtedy także to JAK mówisz, a nie tylko CO chcesz powiedzieć. 

Poza tym, co zauważa mało osób, kiedy używa się tego określonego tonu głosu często, to wtedy autodialogi zmieniają się tak aby odzwierciedlały osobowość Hawke. Co moim zdaniem jest zaletą - w końcu bohater nie jest drewnianą kukłą jak w Origins. 

12-08-2014 23:02
Agrafka
   
Ocena:
0

W jedynce jak się pokombinowało to można było prawie wszystkie dialogi z daną postacią wyciągnąć w jednej rozmowie.

Bzdura. To było niewykonalne, większość opcji dialogowych pojawiała się w rozmowie tylko raz i nie było możliwości w żaden sposób do nich wrócić nie wczytując gry.

Już nie wspominając o tym, że można było zabijać staruszki i gwałcić sierotki, a potem zarzucić kompana pierdyliardem prezentów i viola, dzielny rycerz templariusz znowu jest naszym najukochańszym przyjacielem. 

Kolejna bzdura. Fakt, wykorzystanie prezentów przeznaczonych dla tych konkretnych postaci dawało spore plusy (zwłaszcza prezenty fabularne), ale jeżeli cały czas grałeś wbrew charakterowi beena to nie dało się utrzymać pozytywnych stosunków. Każdy kolejny prezent dawał mniejsze plusy do relacji. Powodzenia przy dawaniu setki prezentów, każdego dającego +1, jeżeli co chwila tracisz zaufanie NPCa.

W dwójce rozwiązano to o wiele sensowniej - jest friendship / rivalry i nie musisz we wszystkim przytakiwać swoim towarzyszom jeśli chcesz mieć 100% contentu (lub zasypywać ich stertą świecidełek). 

Nie zgadzam się, żeby to rozwiązanie było bardziej sensowne. Mogłoby tak być, gdyby nie główne założenia gry (magowie czy templariusze), które zmuszało cię do podejmowania ekstremalnych decyzji, które wpływały na drużynę (niemal wszyscy stali twardo za jedną z grup) co ograniczało wybór członków drużyny do tego, za kim chcesz stanąć. W jedynce niezależnie od tego co zrobiłeś mogłeś wytłumaczyć to w rozmowie (patrz. quest z Lothering i późniejsza rozmowa z Alistairem).

Ponadto - upływ czasu. Takie rozbicie fabuły na (z tego co pamiętam) 7-10 lat, nie jest wśród nowych tytułów "fabularnego" cRPG popularnym rozwiązaniem. W Dragon Age 2 widzimy jak postacie nawiązują przyjaźnie, jak zmieniają się relacje między nimi - przykładem niech będzie Izabela i Aveline! 

Zdecydowanie dobry pomysł, zdecydowanie za słabo wykorzystany. Niewątpliwie jednak jest to coś, o czym warto było wspomnieć.

Ale kompletnie nie rozumiem jak można krytykować DA:2 za towarzyszy - porównując je jeszcze do postaci z jedynki które były niemal całkowicie papierowe (z chlubnymi wyjątkami w postacie Shale i Loghaina - zwłaszcza Loghaina). 

Ja kompletnie nie rozumiem jak można napisać coś takiego jak ty teraz. Z mojej perspektywy wygląda to całkowicie odwrotnie.

Rozmowy są słabe bo ikonki? Moim zdaniem to zaleta kiedy ma się mówiącego protagonistę - ważne jest wtedy także to JAK mówisz, a nie tylko CO chcesz powiedzieć. 

Poza tym, co zauważa mało osób, kiedy używa się tego określonego tonu głosu często, to wtedy autodialogi zmieniają się tak aby odzwierciedlały osobowość Hawke. Co moim zdaniem jest zaletą - w końcu bohater nie jest drewnianą kukłą jak w Origins. 

Nie. Rozmowy są słabe, bo nie wiesz dokładnie co powie twoja postać, masz jedynie ogólny zarys tego, co chcesz osiągnąć zaznaczając daną opcję. Ikonki to tylko dodatek. W jedynce miałeś multum opcji przeprowadzenia rozmowy, a każda z nich, czasami tylko nieznacznie zmieniona, mocno wpływała na to jak twoja wypowiedź była odebrana. Ten sam żart mógł zostać ucięty, poprowadzony dalej na kilka sposobów, kończąc się lepszą lub gorszą oceną naszej postaci przez towarzysza.

12-08-2014 23:22
nerv0
   
Ocena:
0

Zresztą jest to cechą wyróżniającą wszystkie Elder Scrollsy - masz świat, setki niepołączonych niczym questów, idź i zbieraj grzyby albo wyciągaj ze skrzyń jajka i talerze.

Agrafka staph! W Morku potrafiłem na dwie godziny zgubić się na bagnach zbierając grzybki, bo zwyczajnie oczarowała mnie sceneria. A jeśli brakuje ci interesujących questów to nic nie stoi na przeszkodzie by samemu je sobie wymyślać. Przykład, który przytaczałem już nie raz: udało mi się znaleźć księgę, która wspomina o kilku artefaktach. Na początku nie przywiązywałem do niej wagi, ale później zauważyłem, że jeden z artefaktów wymienionych w tej księdze został wspomniany też w innej. Czyżby te przedmioty rzeczywiście znajdowały się w świecie gry? Po długich poszukiwaniach, przeprowadzeniu kilku rozmów i przeczytaniu innych ksiąg istotnie udało mi się znaleźć kilka z tych artefaktów. Bez żadnego nadanego odgórnie questa. Po prostu z własnej zachcianki. Na pewien czas stałem się prawdziwym poszukiwaczem skarbów.

I jeszcze ukute przeze mnie powiedzonko odnoszące się do powyższego przykładu: TESy nie są do przechodzenia tylko do grania.

12-08-2014 23:28
Gawk
   
Ocena:
+2

Tylko po co udawać że gra się w The Sims, grając w The Elder Scrolls, skoro można zagrać w The Sims?

12-08-2014 23:32
Nuriel
   
Ocena:
0

 W jedynce miałeś multum opcji przeprowadzenia rozmowy, a każda z nich, czasami tylko nieznacznie zmieniona, mocno wpływała na to jak twoja wypowiedź była odebrana.

Nieprawda. Było ich z grubsza tyle samo co w dwójce, tylko, że wszystkie "odpowiedzi" będące pytaniami wrzuconeow DA:2 pod osobne ikonki. Kontentu jest tyle samo, jest inaczej rozmieszczony. Chyba, że masz na myśli teraz coś innego. Jeśli to miał być zarzut co do nie zawsze jasnej parafrazy tego co postac powie- wtedy zgoda, ale to nie neguje samej zasady (ikonka + parafraza zamiast całego zdania).

Kolejna bzdura. Fakt, wykorzystanie prezentów przeznaczonych dla tych konkretnych postaci dawało spore plusy (zwłaszcza prezenty fabularne), ale jeżeli cały czas grałeś wbrew charakterowi beena to nie dało się utrzymać pozytywnych stosunków. Każdy kolejny prezent dawał mniejsze plusy do relacji. Powodzenia przy dawaniu setki prezentów, każdego dającego +1, jeżeli co chwila tracisz zaufanie NPCa.

http://dragonage.wikia.com/wiki/Feastday_Gifts_and_Pranks

Poza tym - chodzi o zasadę. Negatywne konsekwencje wyborów fabularnych można całkowicie wyeliminować grindując mechanikę dawania prezentów.

Mogłoby tak być, gdyby nie główne założenia gry (magowie czy templariusze), które zmuszało cię do podejmowania ekstremalnych decyzji, które wpływały na drużynę (niemal wszyscy stali twardo za jedną z grup) co ograniczało wybór członków drużyny do tego, za kim chcesz stanąć

To nie ma znaczenia. Jak miałaś 100% friendship lub rivalry to been stawał za Tobą niezależnie od tego czy wybrałaś magów czy templarów. Niekoniecznie dlatego, że się z Tobą zgadzał (rivalry), ale z powodu szacunku który do Ciebie żywił i lat które razem spędziliście. 

Poza tym - skrajne i ekstremalne wybory to dla mnie kwintesencja cRPG (nie w sensie definicji, ale w znaczeniu tego co mi się w grach z tego gatunku podoba). Spolaryzowanie BNów wobec zagadnienia magowie/templariusze tym dokładniej podkreślało temat gry - zadaniem postaci niezależnych było m.in. być głosem określonych racji moralnych stojących za danym wyborem (z tego też względu ogromną stratą jest rezygnacja z postaci Ketojana który początkowo miał być BNem). 

12-08-2014 23:34
nerv0
   
Ocena:
0

Tak bardzo nie rozumiem pytania, że aż znikam z polteru.

12-08-2014 23:34
Malaggar
   
Ocena:
+3

jeśli brakuje ci interesujących questów to nic nie stoi na przeszkodzie by samemu je sobie wymyślać

To nie lepiej wyciągnąć z szafy starego poda do dedeków/młotka/wampira i też sobie samemu "powymyślać questy"? WYjdzie taniej, pewnie zdrowiej dla oczu, a może i milej...

12-08-2014 23:34
nerv0
   
Ocena:
+1

To nie lepiej wyciągnąć z szafy starego poda do dedeków/młotka/wampira i też sobie samemu "powymyślać questy"? WYjdzie taniej, pewnie zdrowiej dla oczu, a może i milej...

To nie lepiej wyjść gdzieś z kumplami, zjeść pizzę na mieście i pograć sobie w billard?

12-08-2014 23:43
Malaggar
   
Ocena:
+3

o nie lepiej wyjść gdzieś z kumplami, zjeść pizzę na mieście i pograć sobie w billard?

Lepiej, ale myślałem, że muszę, w ramach dyskusji, uwzględnić no-liferstwo niektórych.

12-08-2014 23:47
nerv0
   
Ocena:
0

Żeby jakoś skonkretyzować moją myśl: chodzi mi o to, że taki Morrowind (ale też inne TESy) pozwolił mi wsiąknąć w rolę wymyślonej przeze mnie postaci o wiele lepiej niż wszelkie inne Fallouty, Baldury i Planescapey razem wzięte (no, Fallouty można z tego wyłączyć bo nigdy ich nie lubiłem). Dał mi świat i swobodę wyboru nie narzucając żadnych wymogów. Mogłem być wspomnianym poszukiwaczem skarbów, łowcą nagród, zwyczajnym zabójcą, złodziejem, szalonym alchemikiem, który w swoim laboratorium na szczycie wierzy tworzy coraz dziwniejsze eliksiry. I w tych grach autentycznie się to czuje. Planescape był oczywiście naprawdę niesamowity fabularnie i w ogóle, ale wcale nie czułem się w nim zżyty z postacią. To było raczej jak oglądanie filmu, albo czytanie książki. I nawet najbardziej dramatyczne wybory fabularne nie sprawią, że ta immersja się zmieni.

A, że w takim razie można sobie wyciągnąć z szafy stare dedeki? Tak samo mogę odpowiedzieć przy każdym innym tytule, który przewinął się w dyskusji. Po co skoro jest Warhammer?

13-08-2014 00:13
   
Ocena:
0

dla Falloutów I i II - które, choć mają rzeczywiście ciężki klimat...

A na jakich modach? Bo czysta dwójka to było czyste luzactwo. Zwłaszcza na buildzie retoryka+rewolwerowiec

13-08-2014 02:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.