» Magic: the Gathering » Raporty » T2 w Schronie

T2 w Schronie


wersja do druku

Kolejna sobota i kolejny turniej w Warszawskim Schronie.

Jak zawsze skoro świt: talia , 2 klaserki i segregator (wypełniony commonami i jakimś innym syfem). W drogę, szybciutko bo w niecałe 15 minut podjeżdżamy z Lech(-u2k)em pod samiuteńkie drzwi świątyni. Wchodzimy, a tam jak na targowisku - pełno kupców, tragarzy, czasem i przekupek. No ale cóż w tym dziwnego, ludzie po tyGodniowych wypocinach nad dekami postanowili urzeczywistnić swoje marzenia i wygrać zapowiadany "T2".
Ja również dołączam do szukających kart a mianowicie: 2 x Duress (ofcorz BB) 2 x Dromar's Cavern (chociaż niekoniecznie) 1 x Gniew Boga (Wrath of God), 1 x Anioła Dezolacji i Charmu Dromar'a

Uff, po niespełna 20 minutach miałem cały deck, ale byłem biedniejszy o jakieś 15 zł i kilka "owych kart ...

Zaczynają się zapisy. Maquas zbiera kasę i zapisuje zawodników, jak zawsze Ci sami Developer, Czaruś (AQA team) Ja, Maquas, Jani, Lechu, paru innych... o i ktoś nowy - Drake (fresh meat) . W sumie jest nas: 11 (potężny squad)

---- 1 runda - "Developer" (UBG)----
Hmm, już przed meczem wiedziałem z czym przyjdzie mi grac, oczywiście mój przeciwnik jako skromna osoba zarzekał się, że będzie szybkie 2:0, ale ze niby dla mnie ale jakoś niesłusznie przepowiadał wynik. A rozegrało się to tak:

Gra I:
Rzut - i ja zaczynam:
Draw: 2 landy; Ryś, Finkel i jakieś bzdety (w sumie ok)
Play: land; draw, land --> Verdict; draw, -->Ryś "kontra"; draw; draw; draw; draw.... x5; (w czasie tego całego dociągania kart przeciwnik nawystawiał jakichś Mistycznych Węży, rzucił Fakty i co było najgorsze, żuczka (6/6) - na którego nic nie poradziłem) szybko mnie żukiem za"ał. 0/20

Gra II:
Side IN: Gainsay, Counterspell
Side OUT: Verdicty, Probe’y (a jak ma Dodki...)
Rzut: zacznę bo przegrałem.
Draw: o spoko - kontry, 3 x land, Charm Darigaza, Ryś
Play: landy x 2 --> Verdict; potem Ryś, wchodzi Finkel "op" (oponenta), ja dociągam jakieś syfy (Facty, Charmy), dochodzi do ciągłej - kilkuturowej - wymiany poglądów między Ryśkiem a Jonem (Infiltratorem) - tyle że Jon jeszcze dodatkowo dociągał karty (sic!). Popukaliśmy się 16/12, ale po próbie kontrowania wyszedł Snake i Monger. Na szczęście stopdeckowałem Gniew Boga i go zagrałem, usłyszałem tylko ciche pochlipywanie mojego przeciwnika nad losem swych podopiecznych. Gównojad (żuczek) także paplał się w grave’ie, ale niedługo się cieszyłem. Zaraz wyszedł drugi Monger i jeszcze dodatkowo Jon. Nic nie poradziłem, wystawiałem Ryśki raz za razem, ale to nie pomagało - Jon jeździł w najlepsze, Monger się pakował, a ja czekałem na coś sycącego. Nie doczekałem się, a jedyne co wyszło, to kolejny gównojad, kolejny Monger (3 z 3 w jego decku), nie mając żadnego card advantage, nie zobaczyłem już nic oprócz ulatujących z kostki własnych żyć.

0:2 (0pkt) --------------- Maksymalne screw i bardzo dobry deck przeciwnika

---- 2 runda - Leszek "Lechu2k" Rodzeń (Psychatog)----
"Fuck! musieliśmy się na siebie nadziać! czy ja zawsze mam takiego pecha, żeby do ***wy nędzy trafiać na Ciebie, P****ole Magic'a pile T2! P****ole wszystkich i wszystko! Dobra rzucaj!" tak Lechu oznajmił że jest gotowy zagrać.

Gra I:
Rzut: chyba On
Draw: u mnie Muli; potem spoko ( landy, Lynxy, John, jakiś Wraciak); On zostaje i gra z podstawową łapką,
Play: land x 2 --> Verdict "kontra (Disrupt)"; potem land, Ryś "ok, ale z końcem Burst", on wystawia landy, ash wkońcu dochodzi do kluczowego momentu wychodzi "wariat" o ktorego sie mocno bijemy, ale pozostaje na stole, w swojej turze bezpiecznie zagrywam Wrath'a, a w turze przeciwnika On bezpiecznie zagrywa dugiego Psychola, z mojej strony nastapil straszny zamach na jego stworka, lecz nie poskutkowalo, wpierw undermine ja "kontra" on Disrupt, to ja Vinde on Force Spike (sic!!), 17/20, potem tylko mnie jezdzil jak wariat swym Atogiem, a w końcówce zajechał mnie za jakies 18-20 (napewno zginąłem).

Gra II:
Side IN: Counterspell'e, Gainsay
Side OUT: Verdicty, Probe’y
Rzut: Zacznę bo przegrałem (hmm słyszałem to już)
Draw: 1,2,3,4...7 - uff spoko - żeby zawsze tak było. Jak na zawodowca przystało, Lechu czeka na mój ruch (zaczynając jestem zobowiązany powiedzieć czy się będę mulliganowal czy też nie) , z moich ust pada słowo: gram, ten na to ze bierze muliego. Potem drugiego i trzeciego!

Play: 2x land --> Verdict (hehe może wejdzie) "Disrupt"; potem Finkel "Force Spike"; nastepnie Lynx "ok, z końcem Burst"; mnie już krew zalewa, że tyle kontr i landów można wysycić z tak malej ilosci kart na ręku (plus sycenia prze Lecha painów był ogrowny, koleś zagrał taka ilość czarów że sprowadził sie sam na 5 żyć (bez mojej pomocy). W końcu Lechu przelamuje lody i postanawia zagrac Atoga, "spoko"; w miedzyczasie jak "wariat" latał po stole. Ja wystawiłem Lynxa i Shadowmage'a, Lechu przestał szaleć z Psycholem, natomiast ja majac już 7 many puszczam Wrath'a "musze wyczyscic stol przed Desolacja - obojetnie czego kosztem", po krotkiej bitwie na kontry wygrywa rozsadek, Leszek wraca sobie Atoga Burstem i zagrywa go w swojej turze (uwaga: 16/5 dla Lecha). Postanawiam zagrac Desolację, lecz przed tym jeszcze licze ile dopakuje wariata z reki, grave'a, landow (po Desolacji) i po draw w sumie wyszlo rowniutenko 16. Hmm, czyli mnie zabije (ale pojawila sie nadzieja, Lechu może cos spieprzy albo cos...) trudno zagrywam Desolacje. Lechu: "ok", jedynie usiechnal sie, ja mowie: graj. Lechu: untap, upkeep, draw, land (Salt Marsh) i w ciacho Psychatogiem. Następuje krótka przerwa na liczenie... i wynik 15! Ja w smiech, a Lechu wkurwiony, bo wystawil land'a! Hehe wszystko przez land'a! W nastpnej turze wlot Aniołkiem za 5 i koniec; 0/1)
1:1

Gra III:
Side IN: pozostało bez zmian
Play: gra za dlugo nie trawala, bo nie starczylo czasu (poprzednie gry byly wyczerpujace i przez to bardzo dlugie) wiec po chwili nastapila terminacja, potem 5 tur od gracza aktywnego i koniec.

1:1 (1pkt) --------- Fuck! po 2'ch rundach 1 punkt! shit!

---- 3 runda - Janek "Jani" Pruszkowski (G/R angry)----
Do tej pory Jani grał oppozycją i pierwszy raz widzialem w jego rekach GRrrr.
Trzeba dodac iz w poprzedniej rundzie Jani gral dokladnie z tym samym deckiem co ja i nalezaloby nadmienic, ze bez problemu wygral 2:0!

Oj, bedzie ciezko.

Gra I:
Rzut: Ja: 1; On: 3 - więc zacznie
Draw: U mnie spoko, Verdicty, landy, Lynx, Finkel.
Play: U niego to czysty standard - wyjcia jak z podrecznika: 1t: forest --> birdsy; 2t: mountain --> Call of the herd; 3t: w ciasto i Call z Flasha 4t: Spellbane Centaur; w miedzyczasie wystawilem Lynx'a, ktory opieral sie atakom zielonego stworka; po jego 3t byl już gorzej, bo u mnie jeden Lynx a u niego 2 x Słon 3/3; Centaur, BoP x 2; i pojawia sie Necropolia, Slonikami zajezdza mnie że zostaję na "4"; uruchamia Necropolie (z BoP'a) zostaje na 2'ch; wystawiam Lynx'a - 2'giego; i chce celowac z Vindicate'a... hmm ale w co???? No i zamiast rozpier-papier Necropolie to ja Call'a rozwalam (w miedzyczasie jakos cudownie zszedl Centaur). Potem plulem sobie w brode (niestety naplulem na spodnie - bo brody nie mam), ze nie rozwalilem Necropolii, tylko jakies tolkienowskie gowno, ktore i tak moglem spokojnie blokowac Rysiami...

"Aj CiChY CiChY, tak spierdoliłes... (westchnął Kronatos i wyszedł z turnieju)"

Gra II:
Side IN: Hibernacja (musi byc), Divert (a niech mi zagra Rage'a z kickiem - to pozaluje)
Side Out: Verdicty
Rzut: Ja zaczne bo znowu przegralem!!!
Draw: Land, land, Lynx, Finkel, Lynx, Wrath, Divert. OK gramy
Play: U Niego to jest powtorka pierwszej gry identiko. Gwoli przypomnienia: w 5 turze: 2 x Call, Spellbane Centaur i BoP... na razie jestem na 14 (skuteczne bloki Lynxem) atak rysiem 18/14; potem Wrath (upps) pa pa Słoniki... Jani BoP, ja Lynx, on mana, ja napor rysiem, on mana a ja atak... on na 10 ja na 14. Dochodzi do rozstrzygniecia: Janiego ostatnia szansa to zagrac Urza's Rage'a z kickiem z końcem mojej i z poczatkiem swojej tury (zlozylo sie ze razem z BoP'em mogl wyciagnac 12 many) i boom... tap (12many) i Rejdż w moim kierunku, a ja tap (1mana) Divert!!!... Jeahhhh!!!!! boom, boom, boom 0/14)
oki.
1:1

Gra III:
Side IN: pozostaje bez zmian
Rzut: Jani zacznie - jako ze przegral )
Draw: Ja spoko, podobnie jak porzednio, tyle ze land, land, Lynx, Wrath, Wrath, Hibernation, Divert, wiec Gramy
Play: Ha nie zgadniecie... rozdanie po mistrzowsku. Jani: BoP, Call, Call, Centaur, ja Hibernation; Jani: Centaur, Beast Attack, Beast Attack, ja Wrath i Lynx, spala mi Lynxa (it can't be regenerated), wystawia cos tam, w sumie sprowadzamnie na 8 zyc i ma przewage kreatur: 3 do 0, ale ratuje jak zawsze mi dupe Wrath of God. Wow, po moim Wracie nic nie nastapilo z jego strony! W swojej wystawiam Aniola Dezolacji z kickiem (on mana do pool'a - Rage we mnie) i zajezdzam go w 4 tury... 0/5

2:1 (4pkt) --------- o już lepiej...

---- 4 runda - Jacek "Bowl" Janowski(Psychatog)----
Jacek jest osoba ktora co turniej zmienia deck! A co ciekawe nie ma z tym zadnych problemow. Po prostu jezeli w dana sobote najlepiej spisuje sie WUR (Aniol + Kontry + Trenches) to na nastepny T2 on już go ma (w tym Rage, painlandy), akurat sie stalo iz, deck ten nie spisywal sie najlepiej w rekach Jacka, wiec na dzisiejszy zlozyl Psychatoga, (cholerstwo też jest drogie).

Chcałbym nadmienić iż dzisiejszego dnia już gralem ze Świrem (Lechu2k) i zakończylo sie to remisem... jak będzie tutaj? Czas pokaże!

Gra I:
Rzut: Ja zaczne
Draw: Verdict, Wrath, Lynx, Finkel, 3 landy
Play: land x 2 --> Verdict; "Peek - i spisuje moje karty"; ja land "on skresla landa" --> Finkel; on - Psychaśmieć; ja w swojej Recoil i napor; on land i Psychatog; ja w swojej Vindicate i napor, on w swojej Burst w Finkela; ja land, on land i Psychatog, ja z końcem facty "ok" (Lynx, Lynx, Wrath, probe, land; - biore Wrath, probe, land" w swojej zagrywam Probe'a z kickiem "kolega sie pozbywa kart na reku" on draw, land, napor; ja w swojej Wraciak, "on kontra - która nie pomogla", wariat schodzi, on w swojej zagrywa land (nie ma kart na reku); ja w swojej Desolation Angel'a i land; "złoże się "

Gra II:
Rzut: On zanczie bo przegral
Draw: Jednym slowem Ponza! 2 Vindy, 2 Recoile, 1 Verdict i 2 landy
Play: Landy x 2 --> Verdict "ok"; Jacek bez trzeciego landu "narazie U i B"; a ja: land --> Vindicate w mane niebieska; on Salt Marsh; w swojej ja land --> Recoil w Salt'a; on w swojej jeszcze raz Salt Marsh; ja go rozwalam z Vindicate'a, w swojej turze Jacek odkrywa pare kart z wierzchu biblioteki i stwierdza ze nie ma sensu dalej grac... "OK!! "

2:0 (7pkt) ---------- w sumie to ok... szkoda ze to już koniec,
poczatek mialem beznadziejny, ale potem jakos poszlo,

Statystyki: 2:1:1 (wyg./rem./przeg.) (7pkt)

+ atmosfera, zacietej walki
+ gra z "Janim"
+ znajomi ludzie
+ 7pkt
+ zaplecze socjalne w postaci kibla i piekarni niedaleko Schronu
+ podwózka pod drzwi świątyni i odwózka pod drzwi mieszkania (thx PAP'a)
- 7pkt!
- 11 osob, a potem drop Czarka...
- wygrywaja zawsze Ci sami
| stoje w miejscu z rankigiem DCI...


Made bY: Adam CiChY Ciszewski
[email protected]
=_CICHY_=; 02.II.2002
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.