» Recenzje » Szósty rewolwer: Bękarty rewolweru

Szósty rewolwer: Bękarty rewolweru


wersja do druku

Kapiszony zamiast kul

Redakcja: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Szósty rewolwer: Bękarty rewolweru
Czy kogoś jeszcze dziwi, że filmy, komiksy czy książki, które przypadły publiczności do gustu, zazwyczaj doczekują się kontynuacji lub historii pobocznych? Myślę, że nie. Tak naprawdę jedyną rzeczą, która ma znaczenie, jest to, czy kolejna historia zapewnia dobrą rozrywkę. Co na to Bękarty rewolweru? Sprawdziliśmy!

Po śmierci demonicznego, konfederackiego generała Hume'a jego podopieczni rozpraszają się udają każdy w swoją stronę. Jeden ze strzelców pozbywa się nawet swojej broni i zatapia się w alkoholowej rozpaczy. Przeznaczenie jednak nie odpuszcza i wkrótce towarzysze broni ponownie się spotkają, stawiając czoła nowemu wyzwaniu.

Cykl główny dysponował mnóstwem atutów, dzięki którym perypetie bohaterów pochłaniało się łakomie od pierwszej do ostatniej strony. Scenarzysta, Cullen Bunn, nie tylko pełnymi garściami czerpał z kultury popularnej, ale i zaoferował historię, którą po prostu dobrze się czytało. Wątek przewodni Bękartów rewolweru także ma potencjał. Oto przeznaczenie nie pozwala podwładnym demonicznego generała Hume'a zapomnieć o ich powołaniu, ściąga ich w jedno miejsce i każe karmić rewolwery krwią. Każdy z ekipy, może poza Missy Hume, otrzymał dedykowany mu rozdział, który w założeniu przybliżyć miał indywidualne perypetie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Co z tego wyszło? Ano zupełnie nic. Opowiastki są błahe aż do granic wytrzymałości. Niby Bunn, wspomagany zresztą w dziele tworzenia scenariusza przez ilustratora głównego cyklu, Briana Hurtta, próbuje pogłębić psychikę rewolwerowców, niby do ich życia wkradają się problemy tak przyziemne, jak i zgoła fantastyczne, ale… Wszystko ginie w wykrzykiwanych sloganach, tekturowych postaciach drugoplanowych oraz zwyczajnie nieciekawych pomysłach. Scenarzyści gdzieś krążą wokół Hume'a, ale do niego nie docierają, niby starają się podkreślić mistycyzm rewolwerów, ale bez przekonania; nawet wykorzystują z echa pomysłu na klasycznych siedmiu wspaniałych – tyle że walczących z potworami – ale robią to nieciekawie.

Za oprawę artystyczną komiksu odpowiedzialny jest Brian Churilla, który na stanowisku ilustratora zastąpił Hurtta. Zmiana jest totalnym niewypałem, jeśli już jesteśmy przy rewolwerach. Proste, przeciętne, leniwie obrysowane tuszem grafiki w połączeniu z komputerowo nałożonymi przez Billa Crabtree kolorami nie dają nawet możliwości, by zatrzymać na nich wzrok. Z bohaterów wyparowała gdzieś demoniczność stanowiąca o sile ich kreacji, zaś istoty z piekła rodem, zamiast stawiać włosy na karku, wywołują ziewy.

Bękarty rewolweru okazały się tak bardzo niekoniecznym albumem, jak to było tylko możliwe. Cykl główny bawił poprzez czerpanie pełnymi garściami z kultury popularnej; bawił i troszkę straszył. Recenzowany spin-off nie tylko tonie w graficznej przeciętności, ale jest przede wszystkim groteskowo nieśmieszny oraz miejscami zwyczajnie nudny. Jest to jednocześnie kapitalny przykład tego, świetne serie – bo taką niewątpliwie jest Szósty rewolwer – nie powinny być sztuczne rozszerzane, zwłaszcza jeśli wena opuściła autorów. Komiks w zasadzie tylko dla oddanych fanów cyklu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
4
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Szósty rewolwer: Bękarty rewolweru
Scenariusz: Cullen Bunn, Brian Hurtt
Rysunki: Brian Churilla
Seria: Szósty rewolwer
Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
Data wydania: 1 czerwca 2020
Tłumaczenie: Wojciech Jędrak
Oprawa: miękka
Druk: kolorowy



Czytaj również

Szósty rewolwer #1: Zimne martwe palce
Czarna magia na Dzikim Zachodzie
- recenzja
Kroniki ze Stambułu #1
Tak daleko a jednak tak blisko nas
- recenzja
Cyberpunk 2077 #1: Trauma Team
Klient ma zawsze rację
- recenzja
Shangri-La
O końcu i początku
- recenzja
Szczurwysyny
O konflikcie w innym zakątku świata
- recenzja
Góry szaleństwa
Obłęd czy obłędu brak?
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.