Szelki
Osiem lat temu duet Jerzy Szyłak/Joanna Karpowicz zaatakował czytelników albumem Szminka. To była sugestywna i mroczna historia kryminalna, w którą zamieszani byli bohaterowie o niejednoznacznych motywacjach, a krwawe i widowiskowe zbrodnie stanowiły zaledwie przykrywkę dla zbrodni niepokazywanych.
Za sprawą Szelek powracamy do wydarzeń, o których wielu chciałoby zapomnieć.
Tym razem na zapomnienie nie pozwala duet Jerzy Szyłak/Wojciech Stefaniec.
Panie, aż włosy stają na głowie od takiej zbrodni…
Nadkomisarz Michał Pawluk zmaga się ze śledztwem, które każdy człowiek z jego komisariatu, bez wyjątku, chciałby zagrzebać gdzieś głęboko i do niego nie wracać. Tymczasem młoda i ambitna pani komisarz Ilona Nowak (scharaktryzowana przez Pawluka jako "najbardziej wredna suka z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia") odkrywa fakty, które na sprawę rzucają nowe światło – szczególnie niekorzystne dla wszystkich tych, którzy śledztwo zdążyli uznać za zamknięte.
Rozpoczyna się rozgrywka, której stawką jest dobry wizerunek policjantów stojących na straży naszego spokoju i bezpieczeństwa.
Akcja nabiera jeszcze intensywniejszych rumieńców, kiedy Pawluk wybiera się do narzeczonej zamordowanego funkcjonariusza Tymka. Narzeczonej, która jest w ciąży.
Konflikt na linii Pawluk-Nowak jest tylko punktem wyjścia do wydarzeń, które śledzimy w dalszej części komiksu. Ciężar opowieści nie spoczywa bowiem bezpośrednio na rywalizacji tej dwójki – to byłaby eksploracja terenów już dokładnie przez twórców rozpoznanych, także tych komiksowych. Historia koncentruje się na walce z poważnymi problemami psychicznymi głównego bohatera oraz konsekwencjami stykania się z brutalną rzeczywistością pracy detektywa.
Ze stresem każdy radzi sobie inaczej.
Nasz bohater ma metodę nad wyraz oryginalną.
Oprócz wiwisekcji zachowania Pawluka funkcjonariusza i rozgrywek między policjantami, Szelki przynoszą obraz człowieka co prawda zagubionego, ale jednocześnie zdolnego do odnalezienia w sobie pokładów empatii i zajęcia się najzwyczajniejszą pomocą codzienną porzuconej przez wszystkich kobiecie. Brutalny świat graniczy tutaj z ciepłą domową codziennością.
Użyj szelek, samobójco
Cykl "Sz" nie zakończy się na tym tomie, bo pozostaje jeszcze sporo do dopowiedzenia. Według zapowiedzi kolejny tom "namaluje" znowu kto inny. Szelki są bowiem komiksem malowanym. Budzi to czasami podejrzenia o próbę maskowania niedoskonałości scenariusza atrakcyjną warstwą wizualną. Jednak malarskość Szelek to raczej udana próba utrzymania spójności graficznej "cyklu" (pomimo różnic warsztatowych i odmiennych rozwiązań narracyjnych, które między Karpowicz i Stefańcem istnieją) niż mydlenie oczu. Stefaniec, mimo dosyć wykwintnej formy graficznej, nie zapomina o utrzymaniu płynności w opowiadaniu obrazem. Forma graficzna przez to nie staje się sztuką dla sztuki, ale sztuką w służbie opowiadania.
W szerszej perspektywie tekstów kultury znakomicie sprawdza się po raz kolejny użycie w tytule rekwizytu obecnego w historii. "Szelki" mogą się jawić jako klasyczny motyw organizujący opowieść, któremu podporządkowana jest narracja, ale tak naprawdę są tylko jednym z punktów wyjścia w opowiadanej historii. Efektem finalnym jest brutalna, brzydka i poruszająca historia ludzi. Jest to opowieść przede wszystkim rozdrapująca rany z przeszłości. Czytelnikowi przypada w udziale katharsis w ramach świata przedstawionego – zarówno my, jak i bohaterowie, chcielibyśmy ten krwawy świat opowieści opuścić, ale nie możemy. Stwierdzenie "mocne wrażenia gwarantowane" zabrzmi być może jak z banalnego opisu słabego filmu, ale te oklepane słowa najlepiej określają komiks, który im na przekór wcale banalny nie jest.
Szelki to solidna, dobrze skonstruowana dawka emocji. Album wpisuje się znakomicie w bardzo udany i różnorodny rok dla polskiego komiksu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Za sprawą Szelek powracamy do wydarzeń, o których wielu chciałoby zapomnieć.
Tym razem na zapomnienie nie pozwala duet Jerzy Szyłak/Wojciech Stefaniec.
Panie, aż włosy stają na głowie od takiej zbrodni…
Nadkomisarz Michał Pawluk zmaga się ze śledztwem, które każdy człowiek z jego komisariatu, bez wyjątku, chciałby zagrzebać gdzieś głęboko i do niego nie wracać. Tymczasem młoda i ambitna pani komisarz Ilona Nowak (scharaktryzowana przez Pawluka jako "najbardziej wredna suka z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia") odkrywa fakty, które na sprawę rzucają nowe światło – szczególnie niekorzystne dla wszystkich tych, którzy śledztwo zdążyli uznać za zamknięte.
Rozpoczyna się rozgrywka, której stawką jest dobry wizerunek policjantów stojących na straży naszego spokoju i bezpieczeństwa.
Akcja nabiera jeszcze intensywniejszych rumieńców, kiedy Pawluk wybiera się do narzeczonej zamordowanego funkcjonariusza Tymka. Narzeczonej, która jest w ciąży.
Konflikt na linii Pawluk-Nowak jest tylko punktem wyjścia do wydarzeń, które śledzimy w dalszej części komiksu. Ciężar opowieści nie spoczywa bowiem bezpośrednio na rywalizacji tej dwójki – to byłaby eksploracja terenów już dokładnie przez twórców rozpoznanych, także tych komiksowych. Historia koncentruje się na walce z poważnymi problemami psychicznymi głównego bohatera oraz konsekwencjami stykania się z brutalną rzeczywistością pracy detektywa.
Ze stresem każdy radzi sobie inaczej.
Nasz bohater ma metodę nad wyraz oryginalną.
Oprócz wiwisekcji zachowania Pawluka funkcjonariusza i rozgrywek między policjantami, Szelki przynoszą obraz człowieka co prawda zagubionego, ale jednocześnie zdolnego do odnalezienia w sobie pokładów empatii i zajęcia się najzwyczajniejszą pomocą codzienną porzuconej przez wszystkich kobiecie. Brutalny świat graniczy tutaj z ciepłą domową codziennością.
Użyj szelek, samobójco
Cykl "Sz" nie zakończy się na tym tomie, bo pozostaje jeszcze sporo do dopowiedzenia. Według zapowiedzi kolejny tom "namaluje" znowu kto inny. Szelki są bowiem komiksem malowanym. Budzi to czasami podejrzenia o próbę maskowania niedoskonałości scenariusza atrakcyjną warstwą wizualną. Jednak malarskość Szelek to raczej udana próba utrzymania spójności graficznej "cyklu" (pomimo różnic warsztatowych i odmiennych rozwiązań narracyjnych, które między Karpowicz i Stefańcem istnieją) niż mydlenie oczu. Stefaniec, mimo dosyć wykwintnej formy graficznej, nie zapomina o utrzymaniu płynności w opowiadaniu obrazem. Forma graficzna przez to nie staje się sztuką dla sztuki, ale sztuką w służbie opowiadania.
W szerszej perspektywie tekstów kultury znakomicie sprawdza się po raz kolejny użycie w tytule rekwizytu obecnego w historii. "Szelki" mogą się jawić jako klasyczny motyw organizujący opowieść, któremu podporządkowana jest narracja, ale tak naprawdę są tylko jednym z punktów wyjścia w opowiadanej historii. Efektem finalnym jest brutalna, brzydka i poruszająca historia ludzi. Jest to opowieść przede wszystkim rozdrapująca rany z przeszłości. Czytelnikowi przypada w udziale katharsis w ramach świata przedstawionego – zarówno my, jak i bohaterowie, chcielibyśmy ten krwawy świat opowieści opuścić, ale nie możemy. Stwierdzenie "mocne wrażenia gwarantowane" zabrzmi być może jak z banalnego opisu słabego filmu, ale te oklepane słowa najlepiej określają komiks, który im na przekór wcale banalny nie jest.
Szelki to solidna, dobrze skonstruowana dawka emocji. Album wpisuje się znakomicie w bardzo udany i różnorodny rok dla polskiego komiksu.
Galeria
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Tytuł: Szelki
Scenariusz: Jerzy Szyłak
Rysunki: Wojciech Stefaniec
Wydawca: timof comics
Data wydania: październik 2011
Liczba stron: 96
Format: 210x280 mm
Oprawa: twarda, kolorowa
Druk: kolorowy
Cena: 69 zł
Scenariusz: Jerzy Szyłak
Rysunki: Wojciech Stefaniec
Wydawca: timof comics
Data wydania: październik 2011
Liczba stron: 96
Format: 210x280 mm
Oprawa: twarda, kolorowa
Druk: kolorowy
Cena: 69 zł