» Blog » Szefować klubowi, zrobić konwent, spłodzić syna
24-10-2006 00:09

Szefować klubowi, zrobić konwent, spłodzić syna

W działach: Fandom, Imladris 2006 | Odsłony: 3

I po Imladrisie. Trochę odespałem, nadrobiłem parę dni zaległej poczty, czas więc na podsumowanie, co zdaniem organizatorów wyszło, a co nie (tzn. głównie moim zdaniem, ale może ktoś się dopisze, choć o pewnych rzeczach rozmawialiśmy zaraz po imprezie). W tekście pewnie zaplącze się także kilka przemyśleń natury ogólnej ;).

Od strony technicznej wszystko przebiegło spokojnie i planowo. Obsługa i akredytacja spisały się bardzo dobrze, elektronika (projektory, głośniki, laptop) tym razem dotarła na czas i nie zawiodła. Games room chodził na pełnych obrotach. Było czysto, spokojnie, nie odnotowano większych zniszczeń.

Jedyne, co nie dopisało, to frekwencja. Spodziewałem się około pół tysiąca osób, przybyła połowa tego (na oko, jeszcze nie policzyliśmy dokładnie - myślę, że wraz z twórcami programu, gośćmi, obsługa i organizatorami na konwencie bawiło się niecałe 400). To mało, zwłaszcza w porównaniu z poprzednimi latami. Teraz zastanawiamy się, co siadło - reklama (zgodzę się, nie była tak rozbudowana, jak powinna), termin, tematyka czy może coś zupełnie innego. Szkoda, zwłaszcza, że byliśmy przygotowani na przyjęcie pół tysiąca osób.

Na poprzednich Imladrisach ludzie narzekali, że nie było gdzie grać. Tym razem podeszliśmy do problemu bardzo serio, przygotowaliśmy dodatkowe miejsca na sesje, by obok zaproszonych MG wszyscy chętni mogli prowadzić sesje. I owszem, chętni do prowadzenia byli, zabrakło natomiast graczy. Dopiero w sobotni wieczór wszystkie miejscówki były zajęte - a plany zakładały nawet racjonowanie miejsc (bo aż tak dużo to ich nie mieliśmy) dla konwentowych MG, którzy w zamian za prowadzenie chcieliby uzyskać zwrot połowy pełnej akredytacji. Dziwne, prawda? Ale przynajmniej nikt nie napisze, że na Imladrisie nie było sesji ;).

Program się nie posypał. Wypadły trzy spotkania, ale dziury zostały załatane. Donat Szyller i Elżbieta Gepfert nie dotarli na konwent z powodów zdrowotnych (życzę pomyślnego zdrowienia i liczę na spotkanie za rok). Nieco inaczej miała się sprawa z piątkowym spotkaniem autorskim Kuby Ćwieka...

W piątek podpinałem sprzęt przed prelekcją, gdy podszedł do mnie Szymon Sokół i podał mi telefon. Dzwoniła Ela Gepfert z wiadomością, że Piotr W. Cholewa wraz z synem Michałem i Kubą Ćwiekiem mieli wypadek i właśnie są na pogotowiu. Nogi się pode mną ugięły i na początku nie załapałem o co i o kogo chodzi. Wiadomość brzmiała ponuro, choć usłyszałem, że nic im w zasadzie nie jest, są tylko potłuczeni i podrapani. Na rozwój sytuacji trzeba było czekać do sobotniego poranka, kiedy to dowiedziałem się, że PWC z ekipą dojeżdżają właśnie do Krakowa. To są niesamowici ludzie - potłuczeni (żebra i pasy bezpieczeństwa nie są dobrym połączeniem), podrapani, PWC ze złamanym palcem u nogi, ba - nawet zakrwawieni (niesamowite plamy krwi na spodniach Kuby, które to właściciel dumnie nosił przez cały konwent - tak spodnie, jak i plamy ;)) dotarli na imprezę i zrobili wszystko, co zapowiedzieli. Po prostu nie pozostało mi nic innego, jak pochylić czoła. Gdyby to było w mojej mocy, kazałbym im zostać w domu, zamiast podejmować drugą próbę przyjechania na Imladris. Twardzielom należą się brawa i olbrzymi szacunek.

Jak zauważyli niektórzy, Imladris wydawał się pusty. Niestety, muszę się z tym zgodzić. Brakowało uczestników, zabrakło też LARPa nieustającego, który od paru lat stanowił swoisty imladrisowy wypełniacz (LARP został odwołany z powodu problemów z realizacją - organizatorzy nie chcieli zaprezentować czegoś, co na pewno by działało, ale nie było w pełni tym, co chcieli osiągnąć; chcąc nie chcąc musiałem się z Sihają i Jeszuą zgodzić :/).

Zabrakło też przysłowiowego kopa. Wiem, to był dziesiąty Imladris. Powinny być fajerwerki, szampan (bezalkoholowy ;)) i ciastka. I w zasadzie to było: dopracowany program, Hal Duncan jako pierwszy zagraniczny gość na Imladris (i przy okazji obchodzący swoje 35. urodziny - więc był i tort i tajemniczy Prezent W Pudełku ;)). Ale pustki z jednej strony, z drugiej... Sam nie wiem do końca. Siedzę teraz i zastanawiam się, co więcej mogłem zrobić jako koordynator - zawsze mogłem poświęcić konwentowi parę godzin więcej, zarwać kolejną noc... Tutaj trochę mnie przygniotło (bo "przybiło" jest złym słowem) to, co robi ŚKF - filmy, przedstawienia, generalnie olbrzymia aktywność. Więc dla Imladrisu na pewno dało się zrobić więcej. Nic to, może przy okazji 20-tej edycji się uda.

Imladris był pierwszym konwentem, który miałem przyjemność koordynować. W swojej "konwentowej karierze" przeszedłem chyba wszystkie etapy i identyfikatory (no, nie byłem jeszcze sponsorem ;)). Tak się złożyło, że w tym roku mam też przyjemność być prezesem GGFF. Dodatkowo, z czego zdałem sobie sprawę wczoraj, 10 lat temu wybrałem się na mój pierwszy konwent (Necrofobos w Kołobrzegu). Tak więc byłem już prezesem klubu miłosników fantastyki, zorganizowałem konwent, pozostało mi więc spłodzić syna (lub napisać książkę ;)). Cieszę się, że te kilka "rocznic" tak ładnie się zbiegło. Zawsze przyjemnie jest powspominać dawne czasy i przypomnieć sobie, jak stawiało się pierwsze kroki w fandomie. Fajnie też, że mogłem sobie wybrać prezent, jakim była na przestrzeni ostatnich paru lat współpraca z najlepszą konwentową ekipą pod słońcem - byłymi i obecnymi organizatorami Imladrisów.

I na koniec, jak to mówią, last but not least kwestia: to był mój pierwszy Imladris bez Elmy. Więc tym bardziej było pusto. No i zabrakło mi naszej tradycyjnej, imladrisowej kłótni i odwiecznego wieczornego problemu: "- Ja chce LARPa! - A Ja chcę na piwo!" ;).

Nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować jeszcze raz wszystkim, którzy w jakiś sposób zaznaczyli swoją obecność na Imladrisie - choćby nawet duchem. Mam nadzieję, że spotkamy się za rok.

PS. Garść powiązanych z tematem, ale już nie stricte fandomowych uwag, znajdziecie tutaj.
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


18

Użytkownik niezarejestrowany
    Jeśli chodzi...
Ocena:
0
o termin, to trochę nawaliło pokrycie się z Kultem. Gdyby nie to, że mój piątek był zarezerwowany na koncert Kazika/Kultu, pewnie bym się pojawił. A tak... Kasta pianistów, pianistów kasta... ;)
24-10-2006 00:44
Seji
    Kult
Ocena:
0
Co robi Kult, wiadomo. To samo co Therion. Zainteresowanych odsylam do regulaminu bodaj Imladris VIII ;).

Ale mogles chociaz na sobote i niedziedle przyjsc :).
24-10-2006 00:48
~MidMad

Użytkownik niezarejestrowany
    Kult i Therion, etc.
Ocena:
0
Racja, już 2 Imlale temu wysmuliśmy teorię, że Kult i Therion specjalnie sabotują nam październikowy konwent co roku ;)

Seji - jako emerytowana prezes GGFF i koordynator Imladrisów - gratuluję Ci świetnej roboty, jaką wykonałeś w tym roku. Jestem z Ciebie dumna :)
...teraz tylko pozostaje nam czekać na Twoje potomstwo :D
24-10-2006 10:07
Deckard
   
Ocena:
0
Pomimo przeszkód i nawałnic Imlal jednak się udał, o czym świadczą opinie na forum i w poszczególnych blogach :D A więc gratulacje!!!

Dla ekipy poszkodowanej życzenia dojścia do zdrowia i oby następne wizyty już nie obfitowały w takie "niespodzianki".

Ponieważ byłem nieobecny nie wypada mi mówić, co zaważyło na niskiej frekwencji graczy pierwszego dnia. Ale ponieważ jestem także *chrum* świnką, mogę rzeknąć dwa słowa:

1. Gramy u znajomych - i to jest szczera prawda. Gra się u i z ludźmi, których się zna, ew. którzy są znani (rekomendacja "zaproszony MG").

2. RPG zostało zepchniete w cień na rzecz Games Roomu. Dawniej nieliczni zabierali ze sobą na konwenty "Magię..." albo "Pola Pellenoru" - dziś jest to w zasięgu ręki. Planszówki mają bardziej przyjazne zasady, nikt nie narzuca tu stylu "bo ja gram trendy a Ty nie", nie ma więc ryzyka otrzymania etykietki "rpg-wego kozła ofiarnego", na dodatek nie trzeba żadnego klimatu, świec i innych, aby dobrze się bawić. Niom i GR ma już wszystko przygotowane - stoły, stoliki, etc - nie ma ryzyka, że banda idiotów na "zielonej szkole" zacznie Ci grać w hokeja na posadzce tuż obok partyjki "Osadników" ;)
24-10-2006 11:25
neishin
    Hm
Ocena:
0
Mnie też nie było, ale podywagować na temat niskiej frekfencji można, choćby z własnego doświadczenia.
To jest chyba 'wina' tego, że teraz za dużo konwetnów się zrobiło. Co miasteczko (nawet nie miasto) to konwent. Stąd i ludzie wolą pojechać na swój regionalny kon, gdzie mogą poznać ludzi z okolicy, z którymi będa mogli poszpilać przez cały rok. A jak już na jeden regionalny pojadą to i środków brakuje na drugi czy trzeci konwent w roku.
Poza tym - mnie nie wpasował termin. W tym samym czasie jest Essen, na które coraz to więcej ludzi jeździ. Może tak tydzień przesunąć Imlal w dowolną stronę? Kazik/Therion też będą wdzięczni:P
24-10-2006 11:45
Repek
    Wstecz...
Ocena:
0
...będzie MFK [choć to mała konkurencja, bo inna grupa docelowa] oraz początek roku akademickiego, gdy ludzie dopiero się wdrażają w plan dnia. A więc raczej naprzód, a wtedy pojawia się ryzyko wpadnięcia w święta...

Moim zdaniem przyczyna jest głębsza. Hipoteza jest taka: po prostu ludzie odchodzą od RPG jako rozrywki bardzo wymagającej czasowo. Odchodzą = za mało przybywa młodzieży, która woli zajmować się czym innym. Starsi się starzeją, pracują, emigrują, wolą inne zabawy. A same planszówki tłumów nie przyciągną - są co prawda bardzo odświeżające, ale można grać w nie w domu ze znajomymi.

Równocześnie przychylam się do tego, co mówi neishin - imprez jest sporo. I, co ciekawe, najbardziej ucierpią na tym chyba te o największych ambicjach i rozmiarach.

Pozdrówka
24-10-2006 12:31
Seji
    Frekwencja
Ocena:
0
Zapomnialem o dowch czynnikach piszac notke: jeden z nich to wlasnie nawal imprez, drugi - rozwazany na konwencie - to emigracja. Z krakowskiego fandomu sporo osob wyjechalo do UK lub gdzies indziej.

I nie wydaje mi sie, ze GR zepchnal RPG. IMO GR to wypelniacz - nie interesuja cie prelekcje w danej chwili, idziesz do GR. Zapobiega to powstawaniu tzw. "snujkonu" - bo zawsze mozna nad plansza posiedziec. GR wpisal sie w konwenty, jest odwiedzany, ale nie wydaje mi sie, zeby odciagal ludzi od innych rzeczy.
24-10-2006 13:30
Ausir
    Games Room
Ocena:
0
"GR wpisal sie w konwenty, jest odwiedzany, ale nie wydaje mi sie, zeby odciagal ludzi od innych rzeczy."

Saise mógłby mieć inne zdanie :].
24-10-2006 23:15
Seji
    O Saise
Ocena:
0
Nie mowimy tu o przypadkach bezndziejnych ;).
24-10-2006 23:18
Saise
    :>
Ocena:
0
Ty, Seji, wiesz że mam w domu P90 na kompozytowe kulki? :9

Games Room ewoluuje, przyciąga coraz więcej ludzi, bo i coraz więcej ludzi obiera sobie gry planszowe jako swoje hobby - nie twierdzę oczywiście, że planszówki zabiją RPG, bo to są w zasadzie dwa totalnie odmienne zainteresowania. Twierdzę jednak, że kreuje się coraz większa grupa zainteresowana odwiedzaniem Konów tylko dla GRooma. Świadczy o tym pomyślność Planszówkonów ;)
27-10-2006 14:46
Repek
    Nie byłbym...
Ocena:
0
...takim hurraoptymistą w tej kwestii. Planszówki, podobnie jak gry komputerowe, nie wymagają aż tak wielkiego wysiłku, by zorganizować sobie grę. Dla mnie GR na konie jest tylko i wyłącznie przerywnikiem, gdy nic się nie dzieje oraz możliwością sprawdzenia jednego, dwóch szybkich w rozegraniu tytułów.

Obawiam się, że samodzielnego, dużego konu dla planszówkowców zrobić się nie da bez ryzyka klapy.

Pozdrówka
27-10-2006 16:26
Saise
   
Ocena:
0
Repek ;) patrz na targi w Essen, Origin czy Gencon - Polska też kiedyś do tego dojdzie. Patient we must be.
27-10-2006 16:33
Ausir
    Za to dla mnie...
Ocena:
0
GR też stał się już jedną z głównych atrakcji konwentów - bo na prelekcjach bywał już bardzo rzadko. Na konwenty bez games roomów raczej nie jeżdżę :).
27-10-2006 16:38
Repek
    Saise...
Ocena:
0
...patient VERY be must we.

akwórdzoP
27-10-2006 17:15
neishin
    Ekhme
Ocena:
0
Do poziomu Essen czy Genconów za naszego żywota nie dojdziemy raczej, tutaj nie ma co się łudzić.
Poza tym trudno Essen wpakowywać do tego samego worka co Imladris czy Krakon - to imprezy o zupełnie innych profilach. Imlal to konwent, Essen to targi. Gencon to coś z pogranicza, ale cóż - specyfika amerykańskich dużych konów.
28-10-2006 08:30

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.