» Blog » Syndrom Dorosłego Dziecka Neostrady
15-02-2015 23:45

Syndrom Dorosłego Dziecka Neostrady

W działach: Wredni ludzie | Odsłony: 534

Nie tak dawno temu w pismach kobiecych i na portalach z głupotami furorę robił temat Syndromu Dorosłych Dzieci Alkoholików (DDA). Są to osoby, które wyrastały w rodzinach alkoholików, w wyniku czego wyrobiły sobie cechy ułatwiające życie w takim środowisku, lecz utrudniające w normalnym świecie. Ostatnimi czasy dochodzę do wniosku, że istnieje też inny, poważny problem. Jest nim Syndrom Dorosłego Dziecka Neostrady: zespół cech psychicznych człowieka, który dorastał w XX wieku, dzięki czemu wykształcił w sobie zestaw umiejętności przydatnych w minionej epoce, jednak nie posiadł żadnych cech, które przysposobiłyby go egzystencji w wieku obecny.

Osoby takie, mimo, że korzystać z niego nie potrafią, dość często pojawiają się w Internecie.

Do napisania tego postu zachęciły mnie trzy rzeczy. Pierwszą był seans filmu OnOff, odcinek 1: Generacja Z, a raczej lektura komentarzy znajdujących się pod nim.

Drugą wszystkie bzdury wypowiedziane przy okazji „Wojny O Gęś”.

Trzecią była wypowiedź mojej koleżanki z pracy plotkującej o szkolnej przygodzie swojego syna:

Nauczycielka kazała klasie przygotować zadanie na podstawie informacji ściągniętych z Internetu. Za moich czasów, żeby odrobić zadanie chodziło się do biblioteki, a nie ściągało je z Internetu. Co się z tym światem porobiło?

Otóż: nie wiem co się z tym światem porobiło. Dokonał się postęp technologiczny, czy jaki czort?

A tak na serio: pierwszą moją reakcją było zadanie sobie w duchu pytania „skąd biorą się tacy ludzie”? Widzicie, dziś w zasadzie każdy używa internetu. Dokładniej rzecz biorąc w tym momencie stały dostęp do sieci posiada 64,3% mieszkańców polski. Większość z tej grupy stanowią ludzie w moim przedziale wiekowym, czyli grupa 25-40 lat (39 procent), następne są osoby w wieku 40-60 lat (30 procent), później dzieciaki (24 procent) i na końcu osoby po sześćdziesiątce, jak moja babcia (7 procent). Znaczy to, że z sieci korzystają w zasadzie wszyscy.

Jednak nie wszystkim to się podoba. I ogromna większość nie rozumie płynących z tego korzyści. Dlaczego tak się dzieje? Cóż myślę, że przyczyny można poznać patrząc na statystyki. Oraz na to, kto jest głównym użytkownikiem sieci.

My, pożal się Bożecyfrowi nomadzi

Głównymi użytkownikami sieci są pokolenia moje i moich rodziców, choć skupie się głównie na moim. Pokolenie owo nazywano czasem „Cyfrowymi nomadami”, ale na szczęście nazwa ta się już znudziła. Są to rzekomo ludzie, którzy „wędrują, wymieniają informacje i porozumiewają się z innymi bez poruszania się z miejsca dzięki zdobyczom techniki, a także osoby, które mogą pracować wszędzie i z każdego miejsca, dzięki tym samym narzędziom”. Teoretycznie mieliśmy posiadać większe zrozumienie świata i współczesności, niż nasi rodzice. W praktyce jednak moje pokolenie nigdy owymi „cyfrowymi nomadami” nie było. Owszem tacy się w nim zdarzali, jednak nie są oni dominującą siłą.

Generalnie ludzi z mojego pokolenia można podzielić na dwie kategorie. Są to:

Komputerowcy: są pierwotną grupą użytkowników. Są to osoby, które zdecydowały się korzystać z elektroniki niejako dobrowolnie, widząc w nich narzędzie rozwoju i realizowania pasji. Początkowo składali się głównie z graczy oraz twórców contentu (grafików, pisarzy, etc), najczęściej amatorskich. Wraz ze wzrostem popularności Internetu do grupy tej dołączyli hobbyści, czyli osoby poszukujące wiedzy o swoich pasjach oraz ludzi, z którymi mogliby się nią wymieniać. Przykładem tego typu ludzi mogą być np. sportowcy lub blogerki modowe.

Komputerowcy zwykle posiadają dużą wewnętrzną motywację do korzystania ze sprzętu elektronicznego. W efekcie uczą się (a raczej uczyli, bowiem ta grupa już raczej nie rośnie w liczebność) dość szybko obsługi sprzętu. Rozumieją też w mniejszym lub większym stopniu jego zastosowania, dawane przez nie możliwości oraz całą jego społeczną otoczkę.

Niestety nie są liczni i stanowią może 20% użytkowników komputerów.

Dzieci Neostrady: kilka lat temu nazywano tak świeżych użytkowników Sieci, nieobeznanych z netykietą, którzy tłumnie zalali Internet. Częściowo były to zwykłe n00by, które po jakimś czasie nabyły niezbędnego obycia, by stać się pełnoprawnymi użytkownikami. Niestety eksplozja polskiego internetu zbiegła się z dwoma innymi zjawiskami: początkiem ery serwisów społecznościowych w rodzaju Naszej Klasy, a potem Facebooka oraz rozwojem piractwa streamingowego.

Sprawiły one, że internet, który do tej pory przyciągał specyficzne grupy stał się atrakcyjny dla ludzi, którzy żadnego z tych kryteriów nie spełniali. Stało się tak dlatego, że były w nim dostępne plotki, powierzchowne znajomości i darmowe odcinki Klanu, do oglądania których nie potrzeba nawet minimalnych kompetencji technicznych.

Jako, że ludzie ci zassani zostali do sieci w okolicach roku 2007 nawet najmłodsi z nich dziećmi nie są. Nie zmienia to faktu, że nie nauczyli się niczego.

Kompetencje typowego Dorosłego Dziecka Neostrady:

Należy zrozumieć dwie rzeczy: A) kompetencje typowego DDN, nawet wywodzącego się z mojej grupy wiekowej są żałosne B) wystarczą jednak, by zapewnić im komfort używania sieci, tak więc ludzie ci nie mają żadnej motywacji, by je powiększać. Świadczy o tym lista elektrotechnicznych cudów, które dokonałem w ciągu ostatnich miesięcy dla kolegów. Cuda owe to:

  • usunięcie Medieval: Total War oraz Soccer Menagera

  • zainstalowanie Avasta i przeskanowanie nim dysku

  • zainstalowanie AdBlocka w Firefoxie

  • uświadomienie koledze, że do laptopa może przypiąć klawiaturę USB

Z drugiej strony są to obecnie ludzie posiadający duże, czasem większe ode mnie umiejętności w posługiwaniu się takimi mediami, jak Facebook, stronami, na które można wrzucić zdjęcia, czy wyszukiwaniu streamingów filmów. Potrafią plotkować, sprawdzić stan konta, niektórzy kupują w internecie, choć częściej oglądają tam towar. Ich kompetencje najczęściej kończą się nawet nie na przeglądarce internetowej, ale na polu wyszukiwania.

Bardzo rzadko kupują w internecie. Raczej też nie korzystają z niego do powiększania swojej wiedzy, ani też poszerzania pasji.

Dalszy ciąg mojego narzekania na kondycję świata na Blogu Zewnętrznym.

Komentarze


KRed
   
Ocena:
0

O tempora, o mores!

16-02-2015 00:12
TO~
   
Ocena:
0

"Dokładniej rzecz biorąc w tym momencie stały dostęp do sieci posiada 64,3% mieszkańców polski."

mieszkańców Polski, Panie, Polski :)

"moich rodziców, choć skupie się głównie"

skupię

nawiązując do treści notki - a kiedyś to po polskiemu "umili" pisać ;)

Wyzłośliwiam się oczywiście, fajny tekst.

 

 

16-02-2015 00:34
Tyldodymomen
   
Ocena:
0

Tak bez gender ?
 

16-02-2015 00:39
oddtail
   
Ocena:
0

Nic megaodkrywczego, ale sensowna, rzeczowa analiza zjawiska. Polecanka =)

16-02-2015 00:41
Hangman
   
Ocena:
0

Całkiem dobra analiza, a temat chwytliwy. Potem postaram się przeczytać całość.

16-02-2015 06:36
jesykh
   
Ocena:
+2

chyba jestem zbyt konserwatywny, żeby w całości zgodzić się z tak pozytywnym podejściem do dzieci+technologia. Wszystko fajnie, ale na wspaniałym narzędziu dającym ogromne możliwości, dzieciak prędzej będzie grał w jakąś dotę lub lola niż poszerzał swoją znajomość historii lub programowania. Nie wspominając o łatwym dostępie do pornografii, autentycznej przemocy, głupoty oraz afirmacji głupoty i chamstwa.
Po prostu wydaje mi się, że nie jest z tym tak dobrze. Przy czym, oczywiście, zabobonny lęk przed elektroniką i próby panicznego odgrodzenia od niej dzieciaków to przesada.
jak w RPG - przydaje się rozsądek :]

 

btw, żeby nie było: doceniam faktycznie dobrą analizę zjawiska, spieram się jedynie z wnioskami ;)

16-02-2015 07:08
Adeptus
   
Ocena:
+3

 

Wielu naszych rówieśników patrzy jak na dziwaka na każdego, kto się w jakikolwiek sposób wychyla.

Na forum mamy takiego użytkownika, który uważa, że jeśli rozmawiasz o swoim hobby w miejscu publicznym z innym hobbysta, to w zasadzie jesteś popaprańcem.

Myślę, że wynika to z faktu, że jesteśmy ciągle narodem na dorobku, mimo wszystko cywilizacyjnie zapóźnionym i mało kulturalnym. Dziś 50% Polaków nie przeczytało ani jednej książki.

Bo posiadanie pasji musi się wiązać z czytaniem książek.

Nie oszukujmy się jednak: nie są one ani specjalnie mądre, grzeczne, utalentowane czy zainteresowane, ani też specjalnie głupie, niewychowane, pozbawione zdolności czy zainteresowań. Przedstawiają sobą dokładnie takie samo spektrum różnych osobowości jak każde, wcześniejsze pokolenie.

Nie do końca, tak się składa, że znam osoby, które pracują z dziećmi i one w zasadzie zgodnie twierdzą, że korzystanie z Internetu ma wpływ na zachowanie dzieci - ot, taka prosta rzecz - młodzi internauci są przyzwyczajeni do chłonięcia małych, zwięzłych porcji informacji, więc ciężko im się skoncentrować na tradycyjnej lekcji w formie "wykładu".

A co do grzeczności, to różnica jest taka, że "dawne" dzieci były równie, hmmm, swawolne, co dzisiejsze, tylko, że jak zwróciłeś uwagę dawnemu dziecku, to swoją swawolność powściągał. Dziś grzeczne dziecko, jak mu zwrócisz uwagę to się uspokoi... na 5 minut, mniej grzeczne Cię zignoruje/wyśmieje/zbluzga.

Powiedzmy sobie szczerze: domki na drzewie to miały dzieci w Ameryce.

Dlatego przeważnie z takim tekstem wyjeżdzają ludzie, którzy sami spędzają większość życia w Internecie, przez jego pryzmat postrzegają świat, a że Internet jest zamerykanizowany, to takie są efekty.

z jakiegoś powodu przedstawiciele mojej i wcześniejszych generacji uparli się wyłączać Internet z prawdziwej rzeczywistości. Tak, jakby odbywająca się za jego pomocą transakcja, rozmowa lub przeczytana w nim książka automatycznie stawały się mniej istotne, niż ta sama książka wydrukowana na papierze, rozmowa odbyta przez telefon lub transakcja dokonana w stacjonarnym sklepie.

Jednak nie wszystkim to się podoba. I ogromna większość nie rozumie płynących z tego korzyści.

W sumie się zgodzę. Jest wiele starszych ludzi, którzy używanie komputera do czegokolwiek poza celami służbowymi traktują jako głupotę. Jest taka wyśmiewana postawa "Znowu siedzisz w Internecie, już byś lepiej pooglądał telewizję, co prawda same głupoty dziś lecą, ale i tak to lepsze niż ten komputer" - i potwierdzam, że to postawa realna. Nie ma znaczenia, czy oglądasz zdjęcia kotów, czy czytasz artykuł profesora katedry fizyki kwantowej, robisz to na komputerze = odmóżdżasz się, tracisz czas, prawdopodobnie jesteś uzależniony.

Dodatkowo miałem okazję słyszeć z ust starszej osoby - wykształconej, oczytanej, która kupuje i czyta mnóstwo książek itd. czyli człowieka, który lubi chłonąć wiedzę, że nie korzysta z Internetu. Nie dlatego, że ta osoba przyzwyczaiła się do papierowych książek i gazet, bo tak jej wygodniej, bo oczy się mniej męczą itd., tylko dlatego, że "W Internecie nie ma niczego, co by mnie interesowało, nie wiem, jak można siedzieć w Internecie dłużej jak pół godziny".

Gdzie w tym wszystkim komputery?

Nigdzie.

To jest przegięcie w drugą stronę. Logiczne, że jeśli dawne dziecko miało do wyboru trzepak, albo siedzenie w domu i nudzenie się, a współczesne ma do wyboru trzepak, albo siedzenie w domu przy komputerze, to wśród współczesnych dzieci odsetek rezygnujących z trzepaka będzie większy.

 

16-02-2015 10:48
zegarmistrz
   
Ocena:
+1

Adeptus:

Na forum mamy takiego użytkownika, który uważa, że jeśli rozmawiasz o swoim hobby w miejscu publicznym z innym hobbysta, to w zasadzie jesteś popaprańcem.

Dawno na forum nie zaglądałem. Który to?

Bo posiadanie pasji musi się wiązać z czytaniem książek.

Posiadanie pasji = uczestnictwo w kulturze. Czytanie książek, czy raczej stopień alfabetyzacji to dobra ilustracja tego, do jakiego stopnia, jako naród nawykliśmy korzystać z kultury.

 

Nie do końca, tak się składa, że znam osoby, które pracują z dziećmi i one w zasadzie zgodnie twierdzą, że korzystanie z Internetu ma wpływ na zachowanie dzieci - ot, taka prosta rzecz - młodzi internauci są przyzwyczajeni do chłonięcia małych, zwięzłych porcji informacji, więc ciężko im się skoncentrować na tradycyjnej lekcji w formie "wykładu".

A co do grzeczności, to różnica jest taka, że "dawne" dzieci były równie, hmmm, swawolne, co dzisiejsze, tylko, że jak zwróciłeś uwagę dawnemu dziecku, to swoją swawolność powściągał. Dziś grzeczne dziecko, jak mu zwrócisz uwagę to się uspokoi... na 5 minut, mniej grzeczne Cię zignoruje/wyśmieje/zbluzga.

Również znam ludzi na co dzień pracujących z dziećmi i zasadniczo nie mam dobrej opinii o nauczycielach. Nie znam oczywiście twoich znajomych, ale na to, co mówią moi bym osobiście machnął ręką.

Jeśli chodzi o standardowy „wykład” to jeszcze na studiach uczono mnie, że jest to najmniej skuteczna metoda uczenia i zasadniczo postulowano odejście od niego (problem w tym, że nikt nie wymyślił, czym go zastąpić). Jedną z przyczyn jest właśnie niska zdolność skupienia uwagi u dzieci. Generalnie jeśli dziecko będzie w stanie przez 15 minut utrzymać uwagę na temacie, to jest to rekordzista.

Co do drugiego: to raczej jest kwestia sposobu, w jaki dzieci są wychowywane przez rodziców i nauczycieli (opowiadałem już o chłopcu z „ADHD”?). Obawiam się, że jest to problem nie związany bezpośrednio z postępem technicznym, czy pojawieniem się elektroniki w naszym życiu, co raczej zmiany mentalnościowej. Dziś dzieciom pozwala się na wszystko i nie karze. Wychowanie ma raczej formę przekupywania („jeśli będziesz grzeczne, to dostaniesz cukierka”) niż wychowywania.

I to faktycznie jest problemem.

jesykh:

chyba jestem zbyt konserwatywny, żeby w całości zgodzić się z tak pozytywnym podejściem do dzieci+technologia. Wszystko fajnie, ale na wspaniałym narzędziu dającym ogromne możliwości, dzieciak prędzej będzie grał w jakąś dotę lub lola niż poszerzał swoją znajomość historii lub programowania. Nie wspominając o łatwym dostępie do pornografii, autentycznej przemocy, głupoty oraz afirmacji głupoty i chamstwa.
Po prostu wydaje mi się, że nie jest z tym tak dobrze. Przy czym, oczywiście, zabobonny lęk przed elektroniką i próby panicznego odgrodzenia od niej dzieciaków to przesada.
jak w RPG - przydaje się rozsądek :]

Tu się zgodzę. Przy czym z jednym zastrzeżeniem: otóż elektronika coraz bardziej staje się częścią naszego życia. Jak pisałem: używa jej już nawet moja babcia, z dużymi sukcesami zresztą. Zwyczajnie trzeba się nauczyć z niej korzystać i radzić sobie z jej niebezpieczeństwami, podobnie jak trzeba nauczyć się bezpiecznie przechodzić przez jezdnię.

Nawiasem mówiąc niebezpieczeństwa sieci i to takie realne, a nie urojone są tematem na zupełnie odrębną notkę.

16-02-2015 17:52
Kaworu92
   
Ocena:
0

Hm... to chyba jeden z lepszych tekstów, jakie przeczytałem w ostatnim czasie. Brawa dla autora!

EDIT: Jeszcze jedna sprawa ;-)

Współczesne dzieciaki dorastają bowiem w świecie, który wypełniony jest elektronikom

Powinno być "elektroniką" ;-)

16-02-2015 22:23
Adeptus
   
Ocena:
0

@ zegarmistrz

Dawno na forum nie zaglądałem. Który to?

Mało kto ostatnio zagląda na forum - ta osoba w sumie też. Nie będe jej wytykał palcem, ale załączę kilka cytatów (żeby nikt nie płakał - nie z korespodencji, tylko z postów, aczkolwiek w korespondencji przejawia podobną postawę).

"różnica jest taka, że polityka czy samochody istnieją naprawdę. Dlatego żałosne jest dla mnie to, jak ktoś po skończonej grze nie opuszcza tego wymyślonego świata, tylko dalej o nim gada. Rozumiem, pograć dla zabawy, ale jest żałosnym podniecanie się tym jaką to się przygodę przeżyło, siedząc w kilka osób przy stole w mc donaldzie" "Kiedyś trochę grywałem, i trochę przerazili mnie współgracze. Takich matołów to dawno nie widziałem. Wiem, że to nie jest zasada, i nie odbierajcie tego jako "grający w rpg to matoły", ale na takich się natknąłem, i mnie to zniechęciło. Podobnie można zostać odebranym posiadając inne hobby. Nazywam to zjawisko kmioctwo. Weźmy sobie dowolnego gracza z forum, np Ciebie Gedeonie. Jedziesz autobusem z kolegą. Gadacie sobie o polityce, czy o czymkolwiek. Jest ok. A teraz wyobraź sobie inną sytuację, jedziesz znowu z tym kumplem, i cały czas gadacie o smokach, jakiś mieczach jakie to znaleźliście w czasie sesji, podniecanie się jak to ktoś krytyka walnął w bandytę itd. To jest właśnie kmioctwo, i jest niezwiązane z rpg. Bo równie dobrze możesz tak truć i truć o czymkolwiek. Jest to szczególnie zauważalne w (oraniczonym) środowisku rpg i gier komputerowych." Grali w jakieś crpg, i truli co jest niezgodne z zasadami. Siedzieli przy kolacji, i się kłócili jak zbudować balistę. Jakby ją jeszcze zbudowali, to bym ich chyba pozabijał."

Posiadanie pasji = uczestnictwo w kulturze. Czytanie książek, czy raczej stopień alfabetyzacji to dobra ilustracja tego, do jakiego stopnia, jako naród nawykliśmy korzystać z kultury.

Ale pasja to może być też uprawianie sportu, słuchanie/granie muzyki, taniec, rysowanie czy uprawianie jakiejś innej sztuki, kolekcjononerstwo itd. Jest mnóstwo pasji nie wiążących się z czytaniem. Powiedziałbym, że raczej procent ludzi posiadających pasje wiąże się z ogólny dobrobytem danego społeczeństwa, bo z niego wynika posiadanie zasobów (czas i pieniądz) potrzebnych do marnowanie czasu na coś innego niż zarabianie na chleb.

Również znam ludzi na co dzień pracujących z dziećmi i zasadniczo nie mam dobrej opinii o nauczycielach. Nie znam oczywiście twoich znajomych, ale na to, co mówią moi bym osobiście machnął ręką.

Ciekawi mnie w takim razie, skąd czerpiesz swoją wiedzę nt tego, że obecne dzieci nie różnią się od innych, skoro z założenia odrzucasz przekaz od podstawowej grupy ludzi, która ma na codzień możliwość obserwowania dużych grup dzieci w różnym wieku i z różnych środowisk. I nie bardzo wiem, czemu miałbym machać ręką na to, co mówi nauczycielka, bo Twoi znajomi nauczyciele są niefajni.

Zresztą, jej wypowiedzi potwierdzają również moje osobiste obserwacje. Wczesne dzieciństwo spędziłem w zasadzie bez komputera, dopiero w początkach podstawówki miałem Amigę, ale 1. oczywiście bez dostępu do neta, 2. granie (bo co innego mogłem na niej robić?) miałem racjonowane i średnio spędzałem przed ekranem max. godzinę dziennie (bo były takie dni, kiedy w ogóle nie grałem). Obecnie z racji mojej pracy i zainteresowań (niestety, głównie tego pierwszego) spędzam przed komputerem bardzo dużo czasu. I widzę po sobie to, o czym pisałem - mam problemy z koncentracją, ciężko mi się skupić na czytaniu długiego tekstu, preferuję streszczenia itd.

Co do drugiego: to raczej jest kwestia sposobu, w jaki dzieci są wychowywane przez rodziców i nauczycieli (opowiadałem już o chłopcu z „ADHD”?).

Tu się zgodzę, nie twierdziłem, że to wina komputerów, bardziej chodziło mi o to, że nie jest tak, że dzisiejsze dzieci swoim zachowaniem nie różnią się od dawnych, jak pisałeś.

Wychowanie ma raczej formę przekupywania („jeśli będziesz grzeczne, to dostaniesz cukierka”) niż wychowywania.

Ha! Pół biedy, jeśli tak to działa. Gorzej, że czasem dochodzi do "Jeśli będziesz grzeczny, to dostaniesz cukierka. .... Hmm, nie byłeś grzeczny, nie powinieneś dostać cukierka. No dobra, w sumie nikogo nie zabiłeś, więc cukierek się należy"

 

 

17-02-2015 16:08
zegarmistrz
   
Ocena:
0

Ad1: Bosz... Znam ten typ. Myślałem, że ich więcej już nie produkują,

A fora mam wrażenie wyszły z mody. Dwa, że ile można dyskutować o jednej grze?

Ale pasja to może być też uprawianie sportu, słuchanie/granie muzyki, taniec, rysowanie czy uprawianie jakiejś innej sztuki, kolekcjononerstwo itd. Jest mnóstwo pasji nie wiążących się z czytaniem. Powiedziałbym, że raczej procent ludzi posiadających pasje wiąże się z ogólny dobrobytem danego społeczeństwa, bo z niego wynika posiadanie zasobów (czas i pieniądz) potrzebnych do marnowanie czasu na coś innego niż zarabianie na chleb.

Jak ktoś jest niepiśmienny, to raczej nie będzie uprawiał pasji zbierackiej, chodził do teatru, opery lub na koncerty. A radia i telewizji 100 lat temu nie było.

Ciekawi mnie w takim razie, skąd czerpiesz swoją wiedzę nt tego, że obecne dzieci nie różnią się od innych, skoro z założenia odrzucasz przekaz od podstawowej grupy ludzi, która ma na codzień możliwość obserwowania dużych grup dzieci w różnym wieku i z różnych środowisk. I nie bardzo wiem, czemu miałbym machać ręką na to, co mówi nauczycielka, bo Twoi znajomi nauczyciele są niefajni.

Sam pracuje (między innymi) z dziećmi. I zauważ, że nie powiedziałem, że masz zignorować swoich znajomych, tylko, że ja bym to zrobił. Mimo wszystko uprawiasz trochę petitio principii.

Zresztą, jej wypowiedzi potwierdzają również moje osobiste obserwacje. Wczesne dzieciństwo spędziłem w zasadzie bez komputera, dopiero w początkach podstawówki miałem Amigę, ale 1. oczywiście bez dostępu do neta, 2. granie (bo co innego mogłem na niej robić?) miałem racjonowane i średnio spędzałem przed ekranem max. godzinę dziennie (bo były takie dni, kiedy w ogóle nie grałem). Obecnie z racji mojej pracy i zainteresowań (niestety, głównie tego pierwszego) spędzam przed komputerem bardzo dużo czasu. I widzę po sobie to, o czym pisałem - mam problemy z koncentracją, ciężko mi się skupić na czytaniu długiego tekstu, preferuję streszczenia itd.

Możliwe, że poprostu jesteś przemęczony. Wyjdź na rower, jako ja zamierzam, jak tylko się ten syfiasty śnieg i lód stopi.

Tu się zgodzę, nie twierdziłem, że to wina komputerów, bardziej chodziło mi o to, że nie jest tak, że dzisiejsze dzieci swoim zachowaniem nie różnią się od dawnych, jak pisałeś.

Nie piszę, że zachowanie nie uległo zmianie, tylko, że dzieciaki (cytuje) "Przedstawiają sobą dokładnie takie samo spektrum różnych osobowości jak każde, wcześniejsze pokolenie." Zachowanie, a osobowość to dwa zupełnie inne tematy.

Zachowanie dzieciaków w oczywisty sposób uległo zmianie.

Ha! Pół biedy, jeśli tak to działa. Gorzej, że czasem dochodzi do "Jeśli będziesz grzeczny, to dostaniesz cukierka. .... Hmm, nie byłeś grzeczny, nie powinieneś dostać cukierka. No dobra, w sumie nikogo nie zabiłeś, więc cukierek się należy"

W pełni się zgadzam.

17-02-2015 18:21
Adeptus
   
Ocena:
+1

A fora mam wrażenie wyszły z mody.

Z jakiegoś pozostającego dla mnie zagadką powodu, większość internautów uznała, że najlepszą miejscem prowadzenia dyskusji i wymiany informacji jest portal pomyślany jako internetowy album fotograficzny.

Jak ktoś jest niepiśmienny, to raczej nie będzie uprawiał pasji zbierackiej, chodził do teatru, opery lub na koncerty. A radia i telewizji 100 lat temu nie było.

Jest spora przestrzeń pomiędzy byciem niepiśmiennym, a czytaniem książek.

Sam pracuje (między innymi) z dziećmi.

A to przepraszam.

I zauważ, że nie powiedziałem, że masz zignorować swoich znajomych, tylko, że ja bym to zrobił. Mimo wszystko uprawiasz trochę petitio principii.

Nie chodzi o to, że uważam, że opinia nauczycieli to jest dowód wystarczający, tylko, że dziwi mnie stanowisko, że to w ogóle nie żaden dowód (i co w takim razie jest dowodem?)

17-02-2015 18:33
TO~
   
Ocena:
0

"Bosz... Znam ten typ. Myślałem, że ich więcej już nie produkują,"

A ten typ, co nie poprawia wytkniętych literówek też znasz? :)

 

17-02-2015 18:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.