Sylwester fanboja
W działach: Fanboj i Życie, Offtopic, Kuchnia | Odsłony: 27Jak prawdopodobnie nikt nie wie, Tanuki.pl dwa razy do roku organizuje zloty. Zloty te cieszą się dość dużą popularnością, dochodzą liczebnością do 40 osób i zasadniczo są bez sensu.
Jako że (podobnie jak większość tzw. „starej gwardii”) nie uczestniczę już w życiu serwisu, w tym roku wpadłem na pomysł zorganizowania imprezy alternatywnej. Jego głównym wykonawcą była IKa, prócz tego pojawiły się na nim chyba wszystkie postacie przez lata tworzące trzon społeczności. Z racji liczebności nazwaliśmy się Drużyną Pierścienia lub Dziewięcioma Nazgulami, choć niektórzy mogliby określić nas jako Stado Trolli.
Muszę powiedzieć, że była to najlepsza tego typu impreza, w jakiej uczestniczyłem od lat.
Powód jest dość prosty: zjazdy Tanuki.pl od dłuższego czasu ewoluowały w coś naprawdę dziwnego. Pojawiające się na nich osoby miały skrajnie odmienne wyobrażenie o dobrej zabawie i rytmie dobowym. Tak więc przez większą część imprezy miałem coś w rodzaju kaca moralnego. Rozumiecie o co chodzi: ja się tu zabieram do np. omawiania życiowej kwestii: czy czołg Panzer II dałby radę transporterowi Rosomak, a tymczasem część ludzi chciałaby spać (bo jest godzina 13:15), a część urządzić regularną imprezę. W takich okolicznościach człowiek czuje się, jakby komuś psuł wyjazd.
Tym razem pojechaliśmy w dziewięciu nerdów (5 samców, 4 samiczki) o cyklu aktywności 8-24. Zabawa była przednia, bowiem wszyscy mieli bardzo zbliżone wyobrażenie o zbiorowej rozrywce (pomijając Grisznaka i Krew_na_ścianie, którym nie podobało się, że oglądam w telewizji, jak Bear Grylls zjada zdechłego łosia).
Nie wiem, jak czytelników, ale moje wyobrażenie o zbiorowej rozrywce jest typowo nerdowskie. Gigantyczna góra planszówek + partnerzy do grania obojga płci + alkohol + laptop z anime na wypadek, gdybyśmy się zmęczyli = sukces. Tym razem udało nam się nawet zaciągnąć do gry Avellanę „gry to strata czasu, który można poświęcić japońskim kreskówkom”. Zważywszy, że raz wygrała i raz zajęła drugie miejsce przy podliczaniu punktów w „Carcassonne ze wszystkimi sensownymi dodatkami” (nawiasem mówiąc to ciekawe, że wystarczy dodać jedną figurkę smoka i przyjacielska gra w układanie puzzli zmienia się w Panzer General), można chyba uznać, że jej się podobało.
Inna możliwość jest taka, że Avellana była kiedyś progamerem, a dziś się ukrywa, żeby nie odbierać nam satysfakcji z zabawy.
Dodatek specjalny: kuchenny szpan
Warto zauważyć, że Dziewięć Nazguli ma bardzo ważny atut: dobrego kucharza (czyli mnie). Oto kilka przepisów które warto zapamiętać.
Wołowina w winie:
Składniki:
300 gramów wołowiny na gulasz
2 średnie cebule
1 szklanka wytrawnego czerwonego wina
1 łyżeczka cukru
1/2 łyżeczki pieprzu
sól do smaku
1) Mięso pokroić w kostkę o boku około 1 centymetra. Umieścić w osobnym naczyniu i polać 1 łyżką wina. Dokładnie wymieszać i odstawić na 15 minut.
2) W tym czasie pokroić cebulę (może być na piórka). Na patelni rozgrzać olej. Zeszklić na niej cebulę. Dodać mięso i obsmażyć ze wszystkich stron. Zalać winem, przyprawić. Dusić przez około godzinę, ewentualnie uzupełniając wodę. Powstały sos powinien być gęsty.
Kurczak w sosie śmietankowo-grzybowym:
Po stanowczych protestach Grisznaka, który na pieczarki zareagował podobnie, jak na zdechłego łosia, przygotowaliśmy inną wersję tej potrawy. Również jest jadalna, ale z grzybami jest lepsza.
300 gramów mięsa z kurczaka
2 średnie cebule
1 średnia marchew
200 gramów grzybów (najlepsze są kurki, choć z pieczarkami potrawa również jest dobra)
1/2 szklanki rosołu z kury
2 łyżki śmietany
1 łyżeczka majeranku
1 łyżeczka ziół prowansalskich
sól, pieprz do smaku
1) Kurczaka podzielić w kostkę, podobnie pokroić cebulę i grzyby. Marchew pociąć na igiełki. Na patelni rozgrzać olej. Smażyć na nim grzyby przez około 10-15 minut. Dodać cebulę i odczekać, aż się zeszkli. Dodać marchew oraz mięso i obsmażyć je ze wszystkich stron.
2) Zalać rosołem i przyprawić. Dusić pod przykryciem około 20 minut. Zgasić ogień. Dodać śmietanę i wymieszać.
Mięso w sosie słodko-kwaśnym
Zasadniczo skąd się bierze sos słodko-kwaśny chyba wszyscy wiedzą (ze słoików), jednak to danie można przygotować też inną metodą, żeby sobie życie utrudnić. Danie robiła IKa, stosując jakiś inny przepis. Ja piszę tak, jak ja umiem.
300 gramów mięsa (może być ze zdechłego łosia)
2 średnie cebule
4 plastry ananasa
2 łyżki octu ryżowego
2 łyżki wina ryżowego lub białego wytrawnego (myśmy użyli czerwonego wermutu, też było dobre)
1 szklanka rosołu z kury
2 łyżki jasnego sosu sojowego
1/2 strąka papryki
2 łyżeczki cukru
2 łyżki przecieru pomidorowego
sól, pieprz do smaku
1 średnia marchew
1) Mięso i ananas pokroić w drobną kostkę, cebulę w paski, marchew w zapałki. Paprykę wypestkować, usunąć z niej błonki i również podzielić w paski.
2) W miseczce wymieszać wino, ocet i sos sojowy. Zanurzyć w nim mięso i wymieszać. Odstawić na 30 minut do lodówki.
3) Na patelni rozgrzać olej. Dodać cebulę i zeszklić. Dodać resztę warzyw i smażyć, aż zmiękną. Dodać mięso. Zalać marynatą i rosołem, dodać cukier, pieprz, przecier i sól, wymieszać i dusić przez 20-30 minut.