To, czy opowieść będzie niczym więcej niż tekstem na papierze, czy magicznym sposobem wykreuje żywy, oddychający świat w wyobraźni czytelnika zależy w dużej mierze od autora. Oczywiście, także czytelnikowi można zarzucić, że jest całkowicie pozbawiony wyobraźni i impregnowany na magię słowa, bo są i tacy. Ale zamiast dociekać powodów tej obojętności wolę szukać twórców, którzy proces kreowania światów wykonują bezbłędnie. Maestrów, rozsiewających między literami zaraźliwe ziarna, kiełkujące w umysłach czytelników. Zauważcie, ze czasem przedmiot, bohater lub sytuacja są bardziej trwałe niż cała historia. Po latach przypominam sobie taki drobiazg z dokładnością, jakby miał miejsce w świecie rzeczywistym i dotyczył mnie samej. To oznacza jedno. Zostałam zarażona.
Jednym z wielkich twórców światów jest Clive Barker. Pisarz, reżyser, producent filmowy to tylko niektóre z jego zawodów. Nie ogranicza się do jednego rodzaju twórczości, a wszystkie jego dzieła noszą mniej lub bardziej wyraziste piętno jego niesamowitej wyobraźni.
Wspaniałą historię o świecie Abaratu uzupełnił swoimi rysunkami. Nie potrafię powiedzieć, czy bez nich byłaby tak samo pasjonująca, wszak Barker z powodzeniem tworzył obrazowe powieści bez pomocy pędzla. Jedno wiem na pewno, tekst i ilustracje wspaniale się uzupełniają i szkoda, że inne jego książki nie są wydawane w tej postaci. Barker w tworzonych powieściach posługuje się symbolami i skojarzeniami. Czasem są to najprostsze, najbardziej znane prawdy, jakby przeniesione z bajek, które czytałam jako dziecko: aby poznać prawdę o sobie trzeba ruszyć w drogę, zło czai się w największym mroku, światło i ciemność są ze sobą nierozłącznie związane, trzeba pokonać samego siebie, aby odnieść sukces.
Tytułowy Abarat to świat wysp, archipelag otoczony Morzem Izabeli. Każda z wysp jest odpowiednikiem jednej godziny. Najbardziej przerażająca wyspa to wyspa Godziny Północnej, Gorgozjum. Panem tej wyspy jest Christopher Ścierwnik. Jego głowę otacza na kształt akwarium przeźroczysty kołnierz, w którym pływają koszmary. Ścierwnik rządzi swoją wyspą twardą ręką, wysługując się łotrami równie przerażającymi jak on. Jeśli kochał kogokolwiek, to księżniczkę Boę, która została pożarta przez smoka w dniu swych zaślubin z innym. A jedyną osobą, której się boi, jest jego babka, Czarna Matrona, nieprzyjemna postać otoczona gromadą szwaczek szyjąca dzień i noc armię Zszywków. Stwory te, uszyte z kawałków ciał, wypełnione są mazią i ożywiane złą magią.
Łotrzy i przeciwnicy nie są nienazwanym złem pojawiającym się znikąd. Ścierwnik nie jest postacią wyraźnie czarną, ba, nawet mu współczuję (mimo paskudnego wyglądu i babki szyjącej potwory z kawałków ciał) jego miłosnego zawodu. Jest to postać równie realna jak główni bohaterowie, nawet więcej, zyskuje na dramatyzmie, ponieważ obserwujemy walkę, nieuchronny upadek i utratę wszystkiego, o co walczył przerażający władca.
Najcieplejsza i najjaśniejsza wyspa to Dwunasta w Południe, Yzil. Wyspa, będąca przeciwieństwem Gorgozjum, tak jak południe jest przeciwieństwem północy. Tu żyła księżniczka Boa, którą Ścierwnik chciał pojąć za żonę. Ojciec księżniczki sprzyjał temu związkowi, marzył o pojednaniu wysp i przymierzu pomiędzy dniem i nocą. Niestety, księżniczka zakochała się w innym odrzuciła zaloty pana Gorgozjum. W dzień ślubu droga, którą szła dziewczyna zamieniła się w smoka. A ten ją pożarł. Dziś na wyspie Yzil stoi opuszczony pałac, częściowo zarośnięty przez las.
Swoją wyspę mają także smolne koty – Głupimłot na Dziesiątej Wieczorem. Smolne koty są strażnikami uwięzionego na wyspie czarodzieja Kaspara Wolfswinkela.
Na najspokojniejszej wyspie Abaratu, Pierwszej Rano wznosi się sześć piramid Xuxuxu. Tu w katakumbach lęgnie się Workomiot, stwór zdolny do połknięcia całego świata. Istnienie tego stwora jest skrzętnie skrywaną tajemnicą Ścierwnika, jak i wiele innych niegodziwości schowanych w mroku nocy.
Godzina Trzecia w nocy wbrew pozorom nie jest spowita mrokiem. To wesołe miasteczko, a raczej zgromadzenie wesołych miasteczek, jarmarków i zabaw. Światła jaśnieją przez cały czas, mnóstwo osób szuka rozrywki. Wyspa należy do Roja Pixlera, znanego przedsiębiorcy, konstruktora niezwykłych przedmiotów, badacza zjawisk i twórcy Cudownego Chłopaka Commexo.
Wyspa Godziny Dwudziestej Piątej nosi wiele nazw: Sędzia, Skąd i Fantotomayi, lecz najczęściej nazywają ją Iglicą Odoma. Tu ma rozwiązanie każda tajemnica Abaratu, każdy czar ma tutaj źródło, każda modlitwa ma tutaj cel.
Świat, który znamy jest połączony z Abaratem, gdyż wody Izabeli docierają do starej latarni morskiej wśród traw Minnesoty. Morze traw zamienia się w fale morskie, czy może raczej morze zalewa trawiasty step. Światy łączą się, przenikają i mają wspólną historię.
Baśniowy świat wysp nie jest niedostępny dla Ziemian. Na trawiastych równinach Minnesoty, niedaleko małego miasteczka Kurczakowo, wznosi się stara latarnia morska. Wystarczy ją zapalić, a morze traw zamieni się w prawdziwe morze i fale Izabeli przypłyną na wezwanie. Kiedyś między światami przebiegał szlak handlowy, a okręty przewoziły rozmaite towary oraz podróżników.
Opisy barkerowskich potworów nigdy nie są sprowadzane do ogólników. Nie wystarczy napisać, że stwór ma paszczę, jest potwornie brzydki i wzbudza lęk. Nawet okrwawione zęby czy cuchnący oddech nie umywa się do opisu Limana Vola, który urodził się nie z jednymi lecz trzema ustami, wolał owady od dwunożnych postaci i stracił nos po czułościach jadowitego pająka. Sugestywna ilustracja dopełniająca opisu na zawsze zostanie w mej pamięci, nawet gdy historia archipelagu nieco wyblaknie.
Wziąwszy pod uwagę preferencje autora można by pomyśleć, że w swoich powieściach będzie marginalizował role kobiet. Nic bardziej błędnego. Może nie zawsze kobiety odgrywają role kochanek, obiektów pożądania czy innych kojarzonych z seksualnością damsko-męską. Zauważyłam jednak pewną równowagę – w światach stworzonych przez Barkera zarówno kobiety jak i mężczyźni sprawiedliwie dzielą się rolami. Kobieta może być dzielnym kapitanem statku, wojowniczką, odkrywcą. Nie ma w nich tradycyjnie przypisywanych ról kobiecych. Abarat jest powieścią przeznaczoną także dla młodszych czytelników, co zatem idzie wątki seksualne prawie nie występują, jednak postać Candy, głównej bohaterki jest tak aseksualna i mało dziewczęca że kojarzy mi się raczej z młodym chłopcem wyruszającym w wielką podróż.
Światy Cliva Barkera istnieją naprawdę. Są połączone z naszym światem rzeczywistym, prowadzą do nich drogi i tajemnie przejścia. Pamiętam jak wiele lat temu duże wrażenie na mnie zrobił Świat czarownic Andre Norton i Niebezpieczny Tron, na którym usiadł bohater by przenieść się do owego świata. Dziś za bardziej fascynujące uważam nie istnienie osobnych, jakby odseparowanych światów gdzieś obok, do których tylko czasem znajdujemy furtkę. Znacznie bardziej ciekawi mnie świat, który stanowi ciągłość z naszym.
Clive Barker nie przejmuje się ograniczeniami naszego świata. Na początku może i stwarza takie pozory, zaczynając opowieść w świecie rzeczywistym wśród „normalnego” otoczenia. Następnie wprowadza bohatera, któremu nie wystarcza to, co widzi i zmusza go do wędrówki i odkrycia innego, fantastycznego świata. A potem jednoczy je. Można to porównać do stwierdzenia, że tak naprawdę nikt nie zna siebie tak naprawdę i wewnątrz każdego człowieka jest terra incognita. Tylko wyruszając tam i wracając z tego "innego świata" odkrywamy, że oba światy: rzeczywisty i fantastyczny są jednym i wzajemnie się uzupełniają.