Swaróg
W działach: rpg, science fiction, SF, światotworzenie | Odsłony: 29
Dlaczego akurat Swaróg? W tamtych dniach, gdy powstawały nasze Arki, rozpaczliwie przeszukiwaliśmy niebo w poszukiwaniu słońc, których systemy mogłoby zapewnić schronienie milionom uchodźców. Kandydatów było wielu, jednak były oddalone czasem o setki lat świetlnych – wyruszanie do nich skazywało ludzkość na rozproszenie jakiego nigdy nie doświadczyła. Obawiano się, że wiele z kolosalnych cudów inżynierii jakimi były Arki wcale nie dotrą do celów, że ich pasażerowie po prostu umrą zanurzeni w płynie owodniowym staz, całkowicie nieświadomi, we śnie. Oczywiście prawdopodobieństwo było niewielkie – za to panika tych, których elity o podkopanym nanokatastrofa autorytecie próbowały ratować – ogromna.
I wtedy ktoś zbadał go dokładniej, dostrzegł, że coś jest z nim bardzo nie w porządku. Przede wszystkim, mimo rozmiarów porównywalnych ze Słońcem i jak wskazywała spektrografia – bardzo podobnym składzie był nienaturalnie gorący. Jego studnia grawitacyjna miała dziwaczny kształt – była ogromna, ale o łagodnych stokach, zdolna do utrzymania wielkiej ilości satelitów. Ekosfera Swaroga była tak rozległa, że nasi naukowcy długo wątpili w wyniki badań – nie trzymały się logiki, nie przystawały do stanu naszej wiedzy. Jednak gdy do opinii publicznej – od dziesięciu lat zamkniętej w klaustrofobicznych, orbitalnych habitatach - wyciekły informacje o tym jak bogaty w planety jest układ Swaroga i jak potencjalnie wiele z nich nadawałoby się do zamieszkania... Nie było miejsca na inną decyzje – wszystkie Arki poleciały w stronę tej jednej, niepokojąco bliskiej Słońcu, zagadkowej gwiazdy. Po siedemdziesięciu latach lotu dotarły prawie wszystkie.
Nikt nawet nie próbował zliczyć mniejszych ciał niebieskich krążących wokół Swaroga – było ich zbyt wiele. Jeśli chodzi o te dość duże, by zakwalifikowano je jako planety – było ich pięćdziesiąt trzy. Szesnaście z nich było gazowymi olbrzymami krążącymi po ekscentrycznych, wymuszonych orbitach. Niektóre z nich miały prawię setkę księżyców, z których niewielka część wytworzyła nawet własne, egzotyczne biosfery. Trzydzieści skalistych planet, które krążyły w ekosferze było bardziej jednorodnych – na wszystkich występowały podobne formy życia. Zupełnie jakby ktoś sztucznie je zasiedlił. Na działanie inżynierii gwiezdnej na niewyobrażalnej dla nas skali wskazywały też inne odkrycia. Wszechobecne anomalie grawitacyjne, które jakimś cudem utrzymywały tłum planet z daleka od siebie, na stałych i bezpiecznych orbitach. Wykonane z nieznanych stopów, puste skorupy urządzeń o rozmiarach planetoid, których funkcji nikt nie próbował nawet zgadywać. Artefakty znajdowane na niektórych ze światów – niebezpieczne, często zdające się naginać prawa fizyki i jednocześnie – zupełnie bezużyteczne, niepoznawalne. No i oczywiście Limbo...
Tak nazwaliśmy obszar rozciągający się od Swaroga do granicy ekosfery mający promień około trzech jednostek astronomicznych. Wydaje się, że to on dostarcza gwieździe całej tej niesamowitej energii – obłok kotłujących się gazów i egzotycznych stanów materii mielony nieprzerwanie siłami, których istnienia nasi fizycy nawet nie podejrzewali, a nadal nie potrafią opisać. To wokół Limbo właśnie znajdowało się najwięcej obcych platform, także tych najlepiej zachowanych, o których funkcji mogliśmy się czegokolwiek domyślić. Czasem, niektóre z nich wynurzały się z chaotycznego piekła – zdeformowane i rozgrzane do czerwoności, albo i inaczej – całkowicie nienaruszone, jakby potężne energie targające Swarożycem nawet ich nie tknęły... Jedno było pewne – nie wyglądały podobnie. Ktokolwiek stworzył cały ten Układ, nasz nowy dom, po nim przybyło w to miejsce wielu innych i próbowało badać jak oraz po co to uczynił. Nie byliśmy tu pierwsi. Najstarsze z platform badawczych miały kilka miliardów lat, najmłodsze pochodziły z czasów, kiedy na Ziemi pierwsze naczelne zostały zmuszone do zejścia z drzew...
Teraz jednak nasze Arki były wokół Swaroga całkiem same, a budzący się uciekinierzy nie zastanawiali się długo nad potencjalnymi zagrożeniami – rozpoczęli kolonizacje szybko zajmując większość przyjaznych Homo sapiens siedlisk. Od czasu Exodusu minęło już prawie dwieście lat. Nasza cywilizacja odrodziła się w bogactwie nigdy wcześniej nie spotykanym w rodzimym układzie. Dalej nie wiemy, kto stworzył Swaroga. Nie wiemy prawie nic o tych, którzy próbowali go badać – większość z nas sama już tymi badaniami nieszczególnie się przejmuje. Wprowadziliśmy własne porządki – podzieliliśmy system na okręgi, stworzyliśmy wielkie sojusze polityczne, prowadzaliśmy własne, zupełnie ludzkie wojny. Przetrwaliśmy i wbrew przeciwnościom ciągle się rozwijamy. Moja ciekawość nie przestaje mnie jednak dręczyć – co będzie dalej?
Cechy gry
- Setting science-fiction bogaty w motywy i możliwe style rozgrywki. Znajdzie się tu miejsce zarówno dla klasycznej space opery, transhumanistycznych rozważań odnośnie przyszłości rodzaju ludzkiego, przygodowej eksploracji obcych ruin pełnych artefaktów, przywodzących na myśl western klimatów rodem z serialu Firefly, a nawet horroru. Uda się zapewne napotkać też elementy charakterystyczne dla innych futurystycznych konwencji – cyberpunku albo postapokalipsy. Swarog jest tak ogromny, że pomieści je wszystkie.
- Sporo miejsca zarówno dla luźnego stylu prowadzenia, poczucia humoru, jak i poważniejszych rozważań naukowych i filozoficznych.
- Mechanika całkowicie karciana: stosunkowo prosta, wspierająca prowadzenie narracji przez graczy oraz elementy walk kosmicznych.
- Rozbudowane tło polityczne umożliwiające prowadzenie fabuł w ogromnej skali, na które szczególny wpływ posiadają przede wszystkim gracze.
- Duża dowolność w kreowaniu świata przez Mistrza Gry – światów wokół Swaroga jest zwyczajnie zbyt wiele, aby wszystkie je opisywać. Zbiór zasad ułatwiający tworzenie przekonywujących, oryginalnych scenerii.
To tylko luźny pomysł. Co o tym myślicie?
Pozdrawiam
B.”A”.D.