15-02-2007 11:20
Superfrog
W działach: Gry | Odsłony: 9
Rok 1993 był bardzo płodny. Wśród takich tytułów jak Betrayal at Krondor czy Wolfenstein 3D pojawia się pewna platformówka. Superfrog jest chyba jedną z najlepiej znanych gier tamtego okresu. Prawdopodobnie prawie każdy starszy gracz przeszedł ją choćby raz i czasem do niej powraca. To po prostu klasyka gatunku.
W grze wcielamy się się w księcia, który zostaje przemieniony przez złą czarownicę w żabę, a jego ukochana zostaje uprowadzona. Do historii wprowadza nas animacja wykonana przez Erica W. Schwartza – znanego rysownika komiksów. Rozpaczając nad rzeką, nasz żabi książę wyławia dryfującą butelkę Lucozade – napoju, którego producent sponsorował prace nad grą. Po wypiciu staje się tytułową super żabą.
Nasza żabka przemierza wraz z nami zaczarowany las, nawiedzony zamek, cyrk, piramidy, lodowe góry, kosmos i wreszcie księżyc. Wszystkie lokacje są dopracowane w najmniejszym szczególe. Bajkowa grafika jest jedną z najładniejszych jakie dane mi było widzieć w platformówce z tamtego okresu. Całości dopełnia genialna, wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa. Najważniejsza jednak jest grywalność. To chyba najmocniejsza część gry, gdyż nawet po latach z przyjemnością można zasiąść do klawiatury. Gra wciąga na tyle, że nie ma się ochoty jej wyłączać – co poza tym jest spowodowane tym, że musimy skończyć poziom i modlić się o kod, który możemy zdobyć między poziomami. Tu pojawia się ciekawe urozmaicenie. Zdobyte w czasie przemierzania plansz pieniądze możemy przeznaczyć na grę na jednorękim bandycie, z którego możemy wygrać na przykład dodatkowe życie czy wymieniony wcześniej kod do levelu.
Ta gra jest naprawdę kultowa. Jest warta każdej minuty nad nią spędzonej. Oceniać chyba jej nie trzeba? Prawda?
W grze wcielamy się się w księcia, który zostaje przemieniony przez złą czarownicę w żabę, a jego ukochana zostaje uprowadzona. Do historii wprowadza nas animacja wykonana przez Erica W. Schwartza – znanego rysownika komiksów. Rozpaczając nad rzeką, nasz żabi książę wyławia dryfującą butelkę Lucozade – napoju, którego producent sponsorował prace nad grą. Po wypiciu staje się tytułową super żabą.
Nasza żabka przemierza wraz z nami zaczarowany las, nawiedzony zamek, cyrk, piramidy, lodowe góry, kosmos i wreszcie księżyc. Wszystkie lokacje są dopracowane w najmniejszym szczególe. Bajkowa grafika jest jedną z najładniejszych jakie dane mi było widzieć w platformówce z tamtego okresu. Całości dopełnia genialna, wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa. Najważniejsza jednak jest grywalność. To chyba najmocniejsza część gry, gdyż nawet po latach z przyjemnością można zasiąść do klawiatury. Gra wciąga na tyle, że nie ma się ochoty jej wyłączać – co poza tym jest spowodowane tym, że musimy skończyć poziom i modlić się o kod, który możemy zdobyć między poziomami. Tu pojawia się ciekawe urozmaicenie. Zdobyte w czasie przemierzania plansz pieniądze możemy przeznaczyć na grę na jednorękim bandycie, z którego możemy wygrać na przykład dodatkowe życie czy wymieniony wcześniej kod do levelu.
Ta gra jest naprawdę kultowa. Jest warta każdej minuty nad nią spędzonej. Oceniać chyba jej nie trzeba? Prawda?