» Blog » Super Street Fighter 4
22-02-2013 22:51

Super Street Fighter 4

Odsłony: 31

Super Street Fighter 4

INFO:

Gatunek:Bijatyka 3D

Developer:Capcom

Wydawca:Capcom

Data Produkcji:Kwiecień 2010 r. (PAL:Kwiecień 2010 r.)

Platforma:PS3, Xbox 360

Liczba graczy:1,2

Muzyka : 9/10

Grafika : 9/10

Długość gry : 8/10

Grywalność (miód) : 9/10

Klimat : 8/10

Fabuła : 7/10

Filmiki FMV (ilość/jakość) : 7/7/10

Bajery(sekrety,mini gierki itp.) : 6/10

Rozbudowanie : 8/10

Poziom trudności : 9/10

Ocena: 9-/10

GŁÓWNE POSTACIE:

Ryu, Ken, M. Bison, Seth

 

 

Recenzja:

            

               Dzień 11 września 2012 roku zapamiętam sobie na długo. Nie dlatego, iż w tym dniu przypadała akurat 11 rocznica WTC, lecz z tego względu, że tego pięknego dnia nabyłem w końcu długo planowaną, upragnioną przeze mnie nastepczynię mojej „czarnuli”: PS3! Pamiętając pierwszy tytuł z którym zacząłem przygodę z tym pierwszym postanowiłem kontynuować taką kolej rzeczy. A zatem tak jak debiutującą płytką na moim PS2 był TTT, tak i tym razem postawiłem na bijatykę. I mógł to być oczywiście Tekken 6, jednak moją uwagę przykuł tym razem inny tytuł, przywacający zupełnie inna markę do elity fighterów. W 2008 roku uderzył zatem na salony Arcade Street Fighter 4! I to co pokazał, zamurowało wszystkich fanów serii swoim niesamowitym podejściem do tematu i powrotem do starego klimatu. Jak bowiem wszystkim wiadomo (albo i nie, gdyż nie opuściła ona granic Japonii)   trzecia część „Capcom’owskiego” cyklu znacznie odbiegała od przyjętych przez lata standardów redukując w swojej niezmienionej formie 2D niemalże wszystkich znanych bohaterów, pozostawiając jedynie nieśmiertelnych Ryu, Kena i chyba jedynie gościnnie Chun-Li. Nowy zestaw postaci nie był jedyną nowością, bowiem nieco pozmieniano styl graficzny i system walki, który jest uważany przez część fanów jako ten najlepszy i najbardziej zbalansowany. Miałem ostatnio możliwość zagrania i wcale takiego zdania nie powielam tym bardziej, że część ta nie wciągnęła mnie prawie w ogóle i samo udziwnienie odsłony, słabe postaci i odejście od standardów uważam za niemałą wtopę.

 

Ale już dość o tym. Czwarta część sagi bowiem powróciła z hukiem do korzeni w niemalże wszystkich aspektach od powrotu całej śmietanki sprzed lat, po prosty system walki robiąc totalną furorę. Zaskoczeniem tutaj okazała się przede wszystkim nowatorska grafika 3D, która oczarowała swoim przecudnym wykonaniem w kwestii animowania postaci (nie to, co te straszydło EX;), dynamiki walki i szczegółowości każdego tu elementu. I już podczas playtestów nowej części można było spekulować o licznych pod-częściach czwórki, gdyż Capcom uzyskał przez lata niewdzięczną metkę „wydoimy was do cna mnóstwem płatnych dodatków i nowych odsłon bez kolejnej cyferki w tytule”. Tym bardziej w czasach panowania PS3, PS Network i licznych, płatnych DLC (Downloadable Content). I tak też się stało, gdyż po roku pojawił się Super Street Fighter 4. I od tego miejsca skupię się na Street Fighterze 4 jako ogół, ewentualnie wyszczególniając zmiany w części Super, co musicie mi wybaczyć, gdyż w oryginalne 4 nie grałem, i muszę się tu trochę „popodniecać” ;)

 

Od razu leci oprawa, bo gdy to zobaczyłem na własne oczy, to po prostu wyszły mi na wierzch! Oczywiście jak to Ja, miałem pewne problemy z jakością obrazu (zbiegiem okoliczności w tym samym terminie pojawił się w moim pokoju mój pierwszy TV LCD;), gdyż eksperymentowałem z połączeniem Component. Załączenie kabla HDMI spowodowało w/w „gały”, bo takiej jakości obrazu to jeszcze u mnie nie było! Pewnie wychodzę teraz na lamusa i niezłego „nooba”, gdyż technologia owa jest już prawie że przestarzała, ale „każdy orze jak może”. ;) Pamiętając oszołomienie pierwszym odpaleniem TTT na PS2 tutaj doświadczyłem zatem czegoś podobnego. Cudo! Grafika została tu wygenerowana w pełnym 3D, a fighterzy wyglądają tak, że aż nie mogę się napatrzeć po tych już parędziesięciu godzinach gry. Wspaniale animowani, posiadający odrębne mimiki twarzy, mnóstwo min, grymasów, tysiące klatek na sekundę (no może troszkę przesadziłem;) i wygenerowani jako wręcz idealne podobizny dawnych, „rysowanych” modeli 2D! Tutaj właśnie widać jak na dłoni, jak daleko zaszła ewolucja naszej branży, która swoim ogromem sprawia, że (wybaczcie pewien infantylizm;) czuję się „już w przyszłości” (zabrzmiało aż tak źle?;), o której marzyliśmy choćby za czasów ery PSX-a. W każdym bądź razie nowa generacja przyniosła nam zupełnie nową jakość, która absolutnie powinna oczarować każdego, tym bardziej takie dinozaury jak ja wychowane na C64 i Amidzie 500. Rzecz jasna należy wspomnieć jeszcze o innych aspektach wizualnych, bowiem to co się dzieje na arenie to czysty wytrysk barw, rozbłysków i fajerwerków! Co chwila coś przykuwa nasz wzrok, a firebolle latają jak opętane jak dawniej. Oczywiście w kwestii spektakularności rekordy biją tu Super Combo oraz Ultra Combo, które składając się z krótkich sekwencji w stylu bijatyk spod znaku Dragon Balla, robią totalny, widowiskowy spektakl. Jestem pod wrażeniem dzisiejszych możliwości konsol…Otrząsnę się na chwilkę, bo soundtrack także wypada olśniewająco i bardzo pasuje do klimatu serii. Ścieżek jest dość dużo i każda arena charakteryzuje się odmiennym brzmieniem. I chciałem tu napisać, że „tutaj oczywiście SFA3 pozostaje moim ulubieńcem”, jednak tutejsza oprawa dźwiękowa daje na tyle czadu, że po prostu musiała przebić swego poprzednika oryginalnością i różnorodnością i zasłużyła na wcale nie naciągane 9! „Snowy Rail Yard”? „Crumbling Laboratory”? „Old Temple”? Ohh yeah!! ;) Wyróżniam tu także świetnego komentatora między walkami. Jest oczywiście także możliwość wyboru języka gry między US a Jap.

 

Ryu, Ken, Chun-Li, Blanka, E.Honda, Dhalsim, Guile, Zangief, Vega, Sagat, Balrog, M.Bison! Podstawowa śmietanka powraca w wielkim stylu! Świetnie się nimi walczy i każdy z nich zachował ten swój niepowtarzalny feeling jak i ciosy sprzed już ponad 20 lat! Brygada Alpha/Turbo uracza nas także najlepszymi z najlepszych, czyli moi ulubieńcy Fei Long jak i Akuma w akompaniamencie Rose, Cammy, Dan’a, Gen’a i Sakury! I to już jest świetny zestaw, a to dopiero połowa dania, bo sporo tutaj nowicjuszy (cały czas mówimy o podstawowym SF4!). Co prawda zapaśnik Abel, wrestlingowiec/kucharz El Fuerte czy opasły Rufus średnio przypadli mi do gustu, to taka dosłownie elektryzująca Crimson Viper, czy mistrz Akumy: Gouken przykuwają uwagę. Podobnie jak główny Bas-ass tej części, czyli mocno inspirowany Silver Surferem: Seth. I czas już na dodatki DLC dla wersji podstawowej, czyli dostępni w wersji „Super” nowicjusze! Wracają tu pozostali czempioni świata Alpha, których zabrakło bardzo ostatnio (Cody, Guy, Adon, Dee Jay, T. Hawk!), a także „niedobitki” z części trzeciej: bokser/alfons Dudley (no co? Tak wygląda;), słodka „laska/karateka” Makoto i zdecydowanie najfajniejsza: ninja Ibuki. Na deser dwoje nowych rekrutów w postaci demonicznej laski Juri oraz dziwnego, czerwonego „bydlęcia” polewającego się olejem (?) Hakan’a. I to wszystko. Uff…chyba nikogo nie pominąłem? (Lubicie takie wymienianki?;) Zastaw imponujący i zadowalający bez żadnego gadania wszystkich fanów uniwersum! Cudo gwarantujące godziny zabawy z opracowywania każdej z postaci, bo mimo że system jest nieco prosty, jak zawsze gra nie należy do najłatwiejszych. W kwestii postaci jeszcze tylko mała uwaga, otóż jak zawsze od lat w serii cała wręcz śmietanka nie uległa totalnie żadnej modyfikacji wizualnej i każdy wygląda tu po prostu tak, jak zawsze (brak wymyślnych metamorfoz w stylu Tekkena).

 

System walki to także prawdziwy powrót do korzeni serii, zatem proste ciosy okraszone specjalami, Super combo i innymi atrakcjami. Wybierając postać da się rozpoznać oldschoolowe elementy takie jak wybór koloru kostiumu (sporo tego można odkryć), rodzaj taunta no i oczywiście jedno z dwóch Ultra Combo! Bo każdy bohater ma ich właśnie taką ilość i może korzystać podczas walki tylko z wcześniej wybranego. Są to oczywiście powerzaste ataki wykonywane zazwyczaj w bardzo prosty sposób, okraszone niczego sobie widowiskowymi sekwencjami. Tutaj możemy podziwiać kunszt graficzny nowego Street Fightera, bo scenki są świetnie zrealizowane i niebanalnie wykonane. Znajdziemy tu także sporo humoru znanego z serii (rozwalający Dan chociażby;). Ultra C. zależne są oczywiście od odpowiedniego paska, który rośnie, gdy obrywamy cięgi. Pasek Super Combo także istnieje, i rośnie gdy stosujemy ofensywę. Samo S.C. jest tu także bardzo przydatne, lecz nieco mniej widowiskowe i cięższe do wykonania (również po dwa, lecz już bez konieczności wybierania przed starciami). Zestaw urozmaicają także specjale naszej brygady, takie jak legendarne już Hadoukeny, Shoryukeny, Joga Fire czy Sonic Boom. Wszystkie znane zagrania są tu więc obecne i na tym polu to nadal ten sam SF, bo wykonuje się je po prostu identycznie jak zawsze, bez zbędnych utrudnień. Niestety ponownie pewna część ataków wykonywana jest w głupkowaty i zbyt uciążliwy sposób, co mnie znów zawiodło (Guile! Vega!). Rzuty świetnie dopełniają zestaw, a także potrafią być całkiem miodnie wykonane i rajcujące. Istnieją tu także nowości takie jak Focus Attack, który umożliwia nam zadanie silnego, nokautującego na moment ciosu poprzez chwilowe naładowanie. Przydatne rzeczy. Skomplikowanych combosów nadal brak, jednak grając w tę część doszedłem do wniosku, że w żadnej innej bijatyce zadawanie pojedynczych uderzeń nie daje takiej satysfakcji! A wszystko dzięki znakomitej odczuwalności ciosów na oponenta. System zatem wciąga i daje radochę na całego!

 

O arenach tylko tyle, że jest ich ilość spora i wiele z nich przywołuje miłe wspomnienia z poprzedników. Dżungla, lotnisko czy hinduskie ulice wygenerowano od nowa i odpowiednio urozmaicono. Są też takie nowości jak rozpadające się laboratorium Setha, zaćmienie słońca wśród afrykańskiej fauny lub walki na tle placu budowy. Jest naprawdę nieźle i wszędzie jest ciekawie i z pomysłem. Sporo tutaj dodatków w postaci kibiców, przechodniów czy po prostu ruchomych elementów (hipopotamy!;)

 

Nie ma jednak róży bez kolców…bo jest jednak coś, co mnie na serio w nowym Street Fighterze wkurzyło. Tryby! Bo moim zdaniem tym razem Capcom nieco pokpiło sprawę i mając w pamięci genialne Alpha 3 nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Mamy tu oczywiście tryb Arcade, gdzie możemy poznać historię każdej z postaci poprzez krótkie wstępy oraz endingi w stylu nieco poklatkowego, odmiennego od całej reszty Anime. Fajnie się to ogląda, jednak są nieco zbyt krótkie. Po za tym stoczymy tutaj po za zwykłymi walkami jedną specjalną, ze swoim rywalem, gdzie odbywa się ciekawa scenka w czasie rzeczywistym. Pięknie to wygląda i to tutaj właśnie obejrzymy naszych bohaterów w pełnej krasie. W wersji „Super” przywrócono do życia także plansze bonusowe znane z drugiej odsłony: niszczenie samochodu, oraz beczek! Rozwiązano je w identyczny sposób, zatem kolejny sentymentalny powrót. ;) Po za Arcade’m czeka nas jeszcze tryb Challange, gdzie pobijemy rekordy w w/w mini gierkach, a także przetrenujemy dowolna postać z jej ciosów i…to wszystko! Tutaj zatem kończy się typowy „Single Player” i zapomnieć można o jakichkolwiek Survivalach, Team Battle’ach czy przewspaniałym z tej perspektywy World Tour. Zamurowało mnie. Na szczęście to nie koniec, gdyż okazuje się, że cała zabawa została przeniesiona do sieci!

 

Network Battle bowiem posiada sporo atrakcji, jednak co zrobić, gdy nie posiada się Internetu w konsoli (tak, są jeszcze tacy ludzie;)? Co my tu mamy zatem? Jest podstawowy Ranked Match, gdzie toczymy po prostu walki z graczami z całego świata na trzech zasadach: Quick Match pozwala nam na walkę z dowolnie wylosowanym, dostępnym graczem z całego świata, Custom M. umożliwia ustalenie konkretnych kryteriów takich jak region z którego ma nam dobrać gracza, ilość żądanych rund czy nawet poziom wyszkolenia (to bardzo istotne, gdyż tylko tutaj możemy w łatwy sposób wylosować kogoś o podobnych umiejętnościach jak my). Jest jeszcze Create Match, w którym sami ustalamy zasady i stajemy się „hostem” (gospodarzem) czekającym na kogoś, kto nas wylosuje. Tryb urozmaicono bowiem o możliwość zdobywania (i utracenia) dwóch rodzajów punktów: Player Points (dla naszego ogólnego konta. Strasznie cenne punkty;), oraz Battle Points (dla konkretnej postaci którą właśnie gramy). Istnieją tu także klasy od D do A na które można awansować po uzyskaniu odpowiedniej ilości punktów, ale w porównaniu do World Tour z levelami, „ulepszaczami” itd. to i tak strasznie ubogie rozwiązanie. Pozostałe tryby to min. Endless Battle, gdzie podłączając się pod odpowiednią sesję toczymy walki w stylu „wygrany walczy dalej, przegrani czekają na swoją kolejkę”. To akurat uciążliwe, bo czas oczekiwania potrafi być na serio nużący i średnia z tego zabawa. Team Battle oraz Tournament niestety nie udało mi się sprawdzić, gdyż nie trafiłem na odpowiednią ilość chętnych graczy do zabawy. I to właśnie koszmarny minus tego typu rozwiązań: uzależnienie od dostępnych w danej sekundzie użytkowników! Często nie da się normalnie pograć, a gry zespołowe po prostu strasznie rzadko się zdarzają. Rozczarowałem się niestety na tym i traktuję to jako totalnie utrudnienie, a nawet wręcz częste uniemożliwienie zabawy. Owe tryby w zwykłym singlu po prostu muszą mieć miejsce! Internet umożliwia nam także zapisywanie replay’ów na dysku (dość obszerne Replay Channel), a także wyczekiwanie na walkę z graczami online podczas zwykłego Arcade’a (opcja Fight Request). Troszkę o samych graczach online, gdyż muszę przyznać, że spuścili mi niezły łomot. ;) Mój dotychczasowy wynik to zaledwie tylko 30% wygranych walk i dopiero w tego typu starciu można sprawdzić, ile się jest wart w te klocki. ;) Moi Fei Long i Akuma wcale nie są jednak tacy nieźli, jak zawsze myślałem. ;) Oczywiście gracze wkurzyli mnie nieziemsko wszelakimi kapuchami, nieczystymi zagraniami i innymi chamówami (tu można na serio kapić jak leci! Wystarczy wiedzieć jak i kim;). Ale nic mnie tak nigdy nie wnerwiło, jak tutejszy Ryu i Ken, którzy w ok. 80% przypadków są wybierani przez ludzkość tego świata! Ja rozumiem że „główni bohaterowie”, ale ludzie! Trochę urozmaicenia! A nie tylko „byle by wygrać i fuck off!”. Bo kapuściarski, przebijający się przez wszystko Shoryuken Kena śni mi się już po nocy i prawie rzuciłem przez to padem w telewizor. ;) Ultra frustrujące!

 

Street Fighter 4 oraz jego ulepszona wersja „Super” to bez wątpienia absolutna rewolucja bijatykowa na polu mordoklepek systemowo 2D, a przede wszystkim kapitalna metamorfoza płaskiej bitki w trójwymiarowe cudo z uszanowaniem wszelkich tradycyjnych standardów serii. Jestem strasznie zadowolony z tej części bo to wiele godzin wspaniałej zabawy, sentymentalny powrót do korzeni i istna orgia dla oczu ze świetnym, brawurowym jak zawsze w serii soundtrackiem. Gdyby tylko nie te tryby…W każdym bądź razie SSF4 to bijatyka absolutnie godna swojej nazwy i nic tak tu nie raduje, jak Ultra Combo Finish swoją ulubioną postacią na jakimś kapuściarzu, który wcześniej spuszczał nam totalny łomot za pomocą Ryu. ;) Street Fighter znowu żywy! ;)

 

 

PIERWSZY KONTAKT:

Październik 2012

 

ULUBIONE POSTACIE:

Fei Long - My master is back! ;) Fei jak zawsze w formie i bałem się że nieco go tu pozmieniają. Nic z tego, nadal rządzi i sadzi świetne zagrania. Wataa! ;)

Akuma - „I’m Akuma and I will show you the meaning of pain!” Słodziak! Uwielbiam go i jego mega kozaczenie na całego ;) Lej tego głupiego Ryu! ;)

Guile - Stary dobry Guile. Tutaj nareszcie nauczyłem się jego głupio-wykonywanych ciosów, lecz nadal uważam, że są strasznie uciążliwe ;) Fajne okularki. „Sonic Boom!” ;)

Cammy, Sakura, Chun-Li, Rose… - Świetnie tu wyglądają i fajnie się nimi gra. Urocze istoty jak zawsze, a ja nadal nie wiem która najpiekniejsza ;)

Ibuki - Jedyna nowa postać wzbudzająca u mnie tak pozytywne odczucia. Dziewczęca, nieco dziecinna, ale jaka zabójcza! „Ibuki on the scene!” ;)

Dhalsim - Potrafi rozśmieszyć swoją komiczną, wielką głową, jego długaśne kończyny robią jak zawsze swoje, choć Dhal strasznie wolno „opada”

Seth - Dosyć interesujący boss. Tutejszy Silver Surfer posiada ciosy innych postaci i czasem ciężko z nim wygrać. Kozacki „Theme”! ;)

Ryu & Ken - Ale mnie tu wnerwili! I w Singlu i Online! Straszne kapuchy i zbyt dużo gwarantowanych zagrań! Nimi grają tylko cieniasy! ;)

 

TOP 10 OST:

1. Snowy Rail Yard Stage

2. Overpass Stage

3. Old Temple Stage

4. Character Select

5. Solar Eclipse Stage

6. Small Airfield Stage

7. Morning Mist Bay Stage

8. Replay Channel

9. Training Stage

10. Crumbling Laboratory Stage

 

PLUSY:

+ Kapitalny powrót Street Fightera w niebywałej oprawie i stylu!

+ Oprawa! Idealne design’y postaci, rozbłyski, areny, świetny OST…cud-miód!

+ Nieziemsko wciągający Network Battle, który uświadomił mi jak bardzo jestem cieńki w te klocki ;)

+ Dodatki wersji „Super” w postaci dodatkowych fighterów czy choćby powracające tu plansze bonusowe

+ Jak zawsze wygodny i satysfakcjonujący system walki ;)

+ Prosta bijatyka, a jednak trudna jak diabli! ;)

 

MINUSY:

- Czasem nierówny poziom trudności. „Nie-do-pokonania” Ryu i Seth w Arcade Sakurą na Very Easy (po 30 walk na każdego)?? Trochę przegięcie

- Arcade, VS, Practice, nieco ubogi Challange w postaci tutoriala i…to wszystko? Oczywiście reszta jest, ale w Network Battle! Nie rozumiem tego. Minimalna ilość trybów dla jednego playera! No i gdzie do diaska World Tour?? Baaardzo mi tu tego zabrakło…:( Stąd minus w ocenie końcowej

- Niektóre, dość trudne i uciążliwe zestawy ciosów. Vega?

 

SCREENY:

 

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


~Kasztelan

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Co to znaczy kapuściarski?
Nie rozumiem tej gry i nie pokochałem jej na tyle żeby przebić się przez mur spamu
23-02-2013 11:15
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Super recka! co do gry przez neta, to jest trochę wina firmy. Gdyby inni bohaterowie byli choć w połowie tak silni jak Ken...
23-02-2013 11:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.