» Teksty » Artykuły » Subiektywny przegląd filmów świątecznych

Subiektywny przegląd filmów świątecznych


wersja do druku
Redakcja: Iwona 'Ivrin' Kusion
Ilustracje: Marigold

Subiektywny przegląd filmów świątecznych
W radio coraz częściej usłyszeć można nieśmiertelny już przebój Wham Last Christmas, ulice ozdobione są świecidełkami, na każdej wystawie pełno obwieszonych bombkami choinek, a zza nich wyskakują Mikołaje; zaś w telewizji pojawiła się moja ulubiona zimowa reklama. To jasny znak – idą Święta – okazja do wszelkich podsumowań, toteż postanowiłam stworzyć subiektywne zestawienie filmów świątecznych.

Film, który nieodparcie kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem, a jego seans w grudniu to dla mnie niemal obowiązkowy punkt przygotowań do Świąt, to Gospoda świąteczna. Prosta historyjka, oparta na starym jak świat schemacie – on, ona i on. Jim, Ted i Lila występują na scenach Nowego Jorku. Obaj mężczyźni darzą uczuciem piękną przyjaciółkę. Ted proponuje jej wielką karierę, zaś Jim – sielskie życie na wsi. Kiedy Lila wybiera scenę, Jim samotnie zamieszkuje w swojej wiejskiej posiadłości. Po roku wraca do Nowego Jorku, by przedstawić przyjaciołom swój nowy plan na życie – przekształci dom na wsi w gospodę, która czynna będzie tylko w Boże Narodzenie. W tle historii miłosnej rozbrzmiewa piosenka White Christmas, która powstała specjalnie na potrzeby filmu. Dużo śniegu, znakomitych utworów i magii Świąt w pełnym rozkwicie podkreśla to, co najważniejsze w Boże Narodzenie – należy spędzić jej z kimś bliskim. To jedyna gwarancja szczęścia. Podobną prawdę odnaleźć można w obrazie Franka Capry – To wspaniałe życie. George Bailey przechowuje oszczędności małego miasteczka, pomagając wszystkim jej mieszkańcom. Dobry przyjaciel, mąż, ojciec, wzorowy obywatel. Niestety, jego wuj, a zarazem wspólnik, tuż przed Świętami gubi sporą kwotę, co doprowadzić może firmę do upadku. George załamuje się i postanawia popełnić samobójstwo. Tuż przed skokiem ratuje go anioł stróż – Clarence. To wspaniałe życie pokazuje, jak wielka jest siła najprostszych, a jednocześnie najbardziej skomplikowanych, uczuć – przyjaźni i miłości oraz to, że dobro odpłaca się dobrem. Bohaterowi, załamanemu zaistniałą sytuacją, wydaje się, że wszystkie podjęte decyzje były błędne, a jego życie jest niepotrzebne. Clarence pokazuje mu, o ile straszniejszy i uboższy byłby świat bez George’a Baileya i jak wielki wpływ wywiera jeden człowiek na życie innych. Banalna prawda, że pieniądze i majątek nie dają szczęścia i są mało znaczące, jeśli wokół są bliscy i oddani ci ludzie, niezwykle mocno działa na wyobraźnię i zmusza do refleksji. Oglądając To wspaniałe życie warto zapamiętać dwie rzeczy: "Człowiek, który ma przyjaciół, nigdy nie jest przegrany" i to, że zawsze, gdy dzwoni dzwonek, anioł zyskuje skrzydła.

Wędrując wzrokiem po filmach świątecznych na półce, nie można nie wspomnieć o licznych adaptacjach Opowieści wigilijnej Karola Dickensa, poczynając od tych najstarszych z początku wieku, poprzez wersję z Patrickiem Stewartem w roli głównej czy musicalową Kolędę primadonny, aż po najnowszą odsłonę 3 D, wyreżyserowaną przez Roberta Zemeckisa. Mnogość wersji pokazuje, jak bardzo aktualna jest ta dziewiętnastowieczna opowieść i jak niewiele straciła na znaczeniu przez wszystkie lata. Prosta w gruncie rzeczy historia – w każdym tkwi odrobina dobra, trzeba je tylko w sobie odnaleźć. Często należy zmienić całkowicie sposób patrzenia na świat, by zyskać szansę na wieczność bez potępienia. Do skąpego i niechętnego ludziom Scrooge’a przychodzą trzy duchy – przeszłych, teraźniejszych i przyszłych Świąt Bożego Narodzenia, dając mu szansę na odkupienie wszelkich win i przypomnienie sobie, jakim był kiedyś dobrym i życzliwym człowiekiem. W czasie magicznej wędrówki bohater odkrywa, że najpiękniejsze Święta to te, które spędza się w gronie najbliższych i takie, w czasie których więcej dajemy niż otrzymujemy.. Najnowsza adaptacja (Zemeckisa) ukazuje straszny i brudny Londyn epoki wiktoriańskiej, odcinając się bardzo mocno od – chociażby – cukierkowej i polukrowanej wersji śpiewanej z Vanessą Williams w roli primadonny, która psuje współpracownikom Święta, każąc im pracować z dala od bliskich. Jednak, mimo mnogości scenografii Opowieści wigilijnych, jakimi raczą nas kolejni twórcy, przesłanie pozostaje niezmienione.

Z wyżej opisanych przykładów wysnuć można prosty, a przy tym ważny wniosek – w Świętach chodzi o bycie z bliskimi – wtedy reszta nie ma znaczenia. Poszukiwanie znaczenia Bożego Narodzenia ukazano również w filmie Elf. Wychowany przez elfy Buddy dowiaduje się, że nie jest wybitnie wysokim przedstawicielem tego gatunku, lecz człowiekiem, który jako raczkujące niemowlę wszedł do worka Mikołaja i trafił na biegun północny. Postanawia wyruszyć do Nowego Jorku, by odszukać prawdziwego ojca. Znajduje zgorzkniałego pracoholika, dla którego liczą się głównie pieniądze, zaś Boże Narodzenie kojarzy mu się wyłącznie z piosenkami świątecznymi w centrach handlowych. Ojciec nie wyróżnia się specjalnie na tle większości nowojorczyków. Ludzie przestali dostrzegać magię Świąt. Koniec grudnia to dla nich przede wszystkim wydawanie pieniędzy na prezenty dla mniej lub bardziej lubianych krewnych i znajomych królika czy nudne spotkania z rodziną i współpracownikami. W taki świat trafia naiwny Buddy – pełen zaangażowania postanawia walczyć o przywrócenie społeczeństwu wiary w Boże Narodzenie i w ideały, jakie niesie za sobą ten fragment roku. Konieczność walki o prawdziwą Gwiazdkę pokazuje także głupiutki filmik Świąteczne psiaki, którego głównym bohaterem jest naiwny, gadający szczeniak. Tak, tak, bowiem okazało się, że na biegunie północnym prym wiedzie nie tylko Mikołaj, lecz także psy. Ludzie tracą wiarę, toteż lodowiec topnieje, a magii pozostały tak śladowe ilości, że nie wiadomo, czy sanie z prezentami w ogóle uniosą się w powietrze. Chęć obchodzenia Bożego Narodzenia utracił także syn najważniejszego psa w królestwie Mikołaja. Szczeniak zakrada się do furgonetki z dostawą przesyłek i ląduje w świecie ludzi. Okazuje się, że niemal dla nikogo Święta nic nie znaczą. Słodki psi maluch, wraz z nowopoznanymi przyjaciółmi, postanawia przywrócić światu wiarę w Boże Narodzenie. Okazuje się, iż wystarcza to, że w Święta uwierzy jeden człowiek, by magia powróciła. Podobny stosunek do Bożego Narodzenia ma Lucy, główna bohaterka filmu Zawód święty Mikołaj. Kiedy była małą dziewczynką, Mikołaj założył jej na głowę swoją czapkę i okazało się, że ma w sobie coś, co predestynuje ją do zajęcia jego miejsca w odpowiednim czasie. Tego samego wieczoru dowiaduje się, że jej ojciec zginął w Wietnamie i od tej chwili nienawidzi Świąt. Kilkadziesiąt lat później Lucy jest producentem telewizyjnym i marzy o spędzeniu Gwiazdki na Barbados (patrząc na aurę za oknem i świąteczne szaleństwo w domu, doskonale ją rozumiem). Okazuje się jednak, że kadencja poprzedniego Mikołaja właśnie mija i tylko, gdy Lucy ponownie uwierzy, że Boże Narodzenie to magiczny czas i zostanie nowym Mikołajem, uda się ocalić nie tylko Gwiazdkę, lecz i świat. Zawód święty Mikołaj to kolejna opowieść o tym, że w Święta ludzie się zmieniają, odnajdując w sobie nawet najgłębiej ukryte pokłady dobra.

O Bożym Narodzeniu powstało wiele filmów. Część z nich trzyma się konwencji komediowej, jak W krzywym zwierciadle: Witaj, święty Mikołaju. Prosty, by nie rzecz głupi film, pełen najdurniejszych możliwych gagów to kolejny obraz, który niesie za sobą przesłanie, że nieważne, jak bardzo irytuje cię rodzina czy poszczególni jej członkowie, bez niej nie ma prawdziwych Świąt. Pewnie wszyscy oglądaliście, nie raz i nie dwa, kolejne części przygód Kevina czy Szklaną Pułapkę. Do moich ulubionych świątecznych odcinków seriali należy The X Files: How the Ghosts Stole Christmas. W grudniu warto obejrzeć także Spotkajmy się w St. Louis. Gdyby znudziła się Wam klasyczna wizja świąt, obejrzyjcie The Holiday – czasami na przedświąteczny kryzys pomaga wyprawa na drugi koniec globu, która prowadzi nie tylko do szczęścia, lecz i z powrotem do domu. Zdaję sobie sprawę, że nie opisałam większości filmów, jakie lubicie i oglądacie w Święta. Ominęłam chociażby To właśnie miłość czy Miasteczko Halloween. Żywię jednak nadzieję, że być może zachęciłam Was do zapoznania się z kilkoma nowymi tytułami.

Miłego oglądania i wesołych Świąt! A, przy okazji, jakie są Wasze ulubione filmy świąteczne?

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Król Lew
Strasznie już być tym królem chcę!
- recenzja
LEGO: Przygoda
Zabawy klockami
- recenzja
Iron Man 3
Spadająca gwiazda? Nie, to upadek legendy.
- recenzja

Komentarze


Iscariote
   
Ocena:
+1
Kevin mnie irytuje niesamowicie i najchętniej znalazłbym mu następcę. Trochę się starzeje już ten film. Za to Willis nigdy się nie starzeje i Szklana Pulapka to u mnie obowiązkowy punkt programu ^^

Może nie stricte świąteczne ale z wątkiem świąt, które jeszcze lubię to "Igraszki Losu", otoczone już chyba kultem "To właśnie miłość".
Świetny jest również "Family Man".
A Opowieśc Wigilijna tylko w Muppet version.
22-12-2009 13:39
kilroy
   
Ocena:
0
"W radio coraz częściej usłyszeć można nieśmiertelny już przebój Wham Last Christmas"

A u nas królował/-uje Shakin Stevens
28-12-2009 20:50
Marigold
   
Ocena:
0
Towarzyszył mi w podróży dzisiaj ;)
28-12-2009 22:43
kilroy
   
Ocena:
0
do teraz mnie dręczy :/
29-12-2009 15:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.