Studnia Wstąpienia - Brandon Sanderson

Polityka z bitwami w tle

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Studnia Wstąpienia - Brandon Sanderson
Jeśli Elantris pokazało, że Brandon Sanderson ma potencjał, to Z mgły zrodzony udowodnił, że autor może dołączyć do grona najpopularniejszych pisarzy fantasy. Drugi tom trylogii Ostatnie Imperium, Studnia Wstąpienia, ugruntowała jego pozycję, dzięki czemu Sanderson jest dziś jednym z najlepiej zarabiających autorów fantastycznych, z kontraktem na następne dziesięć powieści. Co sprawiło, że jego książki aż tak przypadły do gustu fanom? Odpowiedź jest prosta – wciągająca, skomplikowana fabuła, realistyczni bohaterowie i oryginalnie opisana magia.

Akcja Studni... rozpoczyna się rok po zakończeniu poprzedniczki – rebelia Kelsiera odniosła sukces, Ostatni Imperator został obalony, a Luthadelem rządzi ukochany Vin, Elend. Drogo okupione zwycięstwo nie oznacza jednak, że wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie – nad miastem zbierają się ciemne chmury, gdyż wielu innych możnowładców widzi się w roli króla. Ojciec Elenda, Staff Ventrue, a także przybyły z południowych prowincji Cett, rozpoczynają okupację stolicy, a za nimi podąża również armia Kolossów, najbardziej przerażających żołnierzy świata. Krótkie dni pokoju się skończyły, wszystko zmierza ku nowej wojnie.

Sanderson zakończył Z mgły zrodzonego wydarzeniem, który inni pisarze umieściliby zapewne w ostatnim tomie epickiej sagi – zwycięstwie nad tyranem. Sam wybrał inną ścieżkę fabularną i demonstruje czytelnikom, że zabicie złego władcy i przejęcie rządów przez światłego idealistę nie jest jednoznaczne z natychmiastową idyllą; miasto boryka się z problemami ekonomicznymi, postępująca demokratyzacja ustroju politycznego przynosi więcej szkód niż pożytku, a wielu arystokratów nie chce słyszeć o przemianach w społeczeństwie. Lwia część ponad siedmiusetstronicowej powieści jest poświęcona polityce i negocjacjom między przywódcami. Nie znaczy to jednak, że książka jest nudna – równocześnie obserwujemy powolne przemiany, jakie dotykają bohaterów i dowiadujemy się więcej o uniwersum cyklu.

Protagoniści nie są szalenie charyzmatyczni ani fascynujący, ale wzbudzają sympatię, łatwo można zrozumieć ich postępowanie. Vin jest moim zdaniem jedną z lepiej opisanych bohaterek żeńskich w fantasy, a jej rozmowy z Ore'Seurem i Zane'm były moimi ulubionymi fragmentami książki – głównie dlatego, że podczas ich lektury lepiej poznajemy charaktery tych postaci, a także głównej heroiny. Szkoda tylko, że autor aż tyle czasu poświęca jej rozterkom uczuciowym, które po pewnym czasie męczą.

Styl autora jest niezły. Brak w książce wysublimowanych opisów, ale spełnia on swoje zadanie i nie zniechęca do lektury. Powieść najlepiej wypada podczas ostatnich stu pięćdziesięciu stron, kiedy toczy się wartka akcja, a trup pada gęsto. Jedyne co mam do zarzucenia to fakt, że tak naprawdę kilkaset stron poświęconych polityce służy jedynie jako wstęp do wydarzeń z końcówki, które są znacznie ważniejsze fabularnie niż rozdziały poświęcone oblężeniu.

Studnia wstąpienia stoi na podobnym poziomie do Z mgły zrodzonego – akcja jest wolniejsza, ale za to pojawia się kilku nowych, interesujących bohaterów i zostają poruszone ciekawsze wątki fabularne. Póki co, Ostatnie Imperium to jeden z oryginalniejszych ostatnio wydanych cykli fantasy i mam nadzieję, że Sanderson w najbliższym czasie nie straci formy.