» Recenzje » Storm #7: Zabójca z Eribanu. Ogary Marduka

Storm #7: Zabójca z Eribanu. Ogary Marduka

Storm #7: Zabójca z Eribanu. Ogary Marduka
Storm nie zwykł odpoczywać. Przemierzając Pandarwię musi stawić czoła przedziwnym istotom oraz niezwykłym przeciwnościom losu. Musi też pamiętać, że jest personą incognito. Tymczasem były astronauta jest coraz bardziej rozpoznawalny, co oznacza kłopoty. Mnóstwo kłopotów.

Przypadek rządzi wszystkim, także losem rozbitków. Storm i przyjaciele mają jednak wiele szczęścia i wprost z międzyplanetarnej pustki trafiają na dryfujący okręt. Łajba, niestety, nie jest opuszczona, zaś jej właściciel okazuje się młodocianym, a równocześnie niezwykłym zabójcą. Bohaterowie, w pełni zależni od jego woli, muszą wziąć udział w krwawych igrzyskach. Później też nie jest lepiej, bowiem na trop Storma wpada Marduk, pragnący wykorzystać Ziemianina do własnych celów. Droga ucieczki wiedzie przez trzewia olbrzymiej glizdy ku objęciom lokalnego ruchu oporu. Partyzanci nie są jednak grupą, której można zaufać.

Na pytanie o to, czy wrogowie teokraty Pandarwii zasługują na wsparcie, czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam. Warto jednak podkreślić jedną podstawową kwestię: po dość przeciętnych historyjkach, które złożyły się na szósty album o perypetiach Storma, Zabójca z Eribanu oraz Ogary Marduka przyniosły zauważalny wzrost formy holenderskiego scenarzysty, Martina Lodewijka. Obie historie to kawał dynamicznej, świetnie napisanej, przygody. Były astronauta ma ręce pełne roboty, musi walczyć z hordami wrogów – a nie wszyscy mają po dwie nogi – a w międzyczasie promuje grę w szachy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Bijatyka to jednak jedno, bowiem autor nie ogranicza się tylko do scen przemocy. Scenariusz został bowiem zgrabnie poszyty i stanowi spójną, interesującą całość, gdzie nic nie pozostało pozostawione samemu sobie. W rezultacie oba teksty czyta się jednym tchem, a perypetie Storma angażują uwagę odbiorcy od pierwszej do ostatniej strony. Ważne jest również to, w jaki sposób scenarzysta prowadzi narrację. Otóż należy stwierdzić, że wszystkie puzzle zostały idealnie dopasowane, zaś konsekwencje czynów podjętych przez bohaterów przemyślane.

Wisienką na torcie jest puenta Zabójcy z Eribanu. Podwójny twist na ostatnich stronach podkreśla świetną formę Lodewijka i niewątpliwy przypływ weny twórczej. Dla czytelnika olbrzymią przyjemnością jest obcować ze scenariuszem, który od pierwszych stron trzyma w napięciu, na finiszu inteligentnie rozładowując napięcie i wywołując parsknięcie śmiechem.

W Ogarach Marduka do głosu doszedł jeszcze jeden element, dotychczas rzadko pojawiający się na kartach komiksu. Lodewijk brutalnie, ale i celnie, rozprawia się z rozmaitymi ruchami o rewolucyjnym charakterze, ukazując ich równie opresyjną tożsamość oraz brak walorów moralnych, jak u tyrana, przeciwko któremu wystąpiły. Przekaz scenarzysty wzmacnia celowy zabieg wykorzystania twarzy Fidela Castro, dzięki czemu czytelnik jednocześnie doświadcza chwili refleksji, jak i dobrze się bawi, bowiem wizerunek kubańskiego dyktatora idealnie pasuje do przypisanej postaci.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Oficyna Kurc kontynuuje świetny a zarazem oryginalny zamysł anonimowej przedmowy, którą prawdopodobnie popełnił któryś z holenderskich redaktorów, co do czego jednak nie można mieć pewności. Tym razem wyjątkowo wstęp nie jest tak interesującym doświadczeniem, jak to wcześniej bywało, ponieważ stosunkowo mało w nim ciekawostek historycznych, więcej miejsca poświęcono natomiast ewolucji warsztatu Lawrence'a. Mimo to uważny czytelnik niewątpliwie z pewnością wychwyci kilka smaczków składających się na fascynującą historię powstawania tej rewelacyjnej serii.

Chcąc omówić oprawę graficzną Storma należałoby w zasadzie przepisać całe fragmenty wspomnianej wyżej przemowy. Jej tajemniczy autor, wyraźnie zafascynowany ilustracjami brytyjskiego artysty, nie szczędzi pochwał pod adresem Lawrence'a i są to peany jak najbardziej zasłużone. Rysownik – chociaż lepiej jest użyć terminu malarz – jest mistrzem oddawania emocji oraz malowania hiperrealistycznych postaci. Co więcej, z niezwykłą wprawą łączy elementy właściwe dla science fiction z gadżetami żywcem wziętymi z heroic fantasy. Lawrence nie ignoruje też drugiego planu – tylko w nielicznych kadrach tło malowane jest jednolitym kolorem; większość okienek tętni życiem również w najdalszych zakamarkach. Z każdym kolejnym albumem ilustrator rozpieszcza fanów do granic przyzwoitości. Ale czy komuś to przeszkadza?

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zarówno Zabójca z Eribanu, jak i Ogary Marduka wyśmienicie wypełniły kilka godzin lektury. Od strony scenariusza oba teksty trzymają bardzo porządny poziom, a poza elementami stricte rozrywkowymi pojawiły się treści nieco bardziej poważne, zauważalne, lecz zarazem nienachalne, Lodewijk z mistrzowską wprawą to przyśpiesza tempo akcji, to zwalnia. Całość zaś prezentuje się – co w przypadku tej serii jest standardem – bajecznie i trudno zwieńczyć recenzję jakąś oryginalną myślą, skoro całą serię Storm zwyczajnie należy znać.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


9.0
Ocena recenzenta
9
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Storm #7: Zabójca z Eribanu. Ogary Marduka
Scenariusz: Martin Lodewijk
Rysunki: Don Lawrence
Seria: Storm
Wydawca: Wydawnictwo KURC
Data wydania: październik 2018
Kraj wydania: Polska
Liczba stron: 112
Format: 210x297 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788395200304
Cena: 75,00 zł
Wydawca oryginału: Oberon



Czytaj również

Storm #10: Powrót czerwonego księcia. Maszyna von Neumanna
Storm, na którego warto było czekać
- recenzja
Storm #9: Pokręcony świat. Roboty z Danderzei
Pociąg ku przygodzie
- recenzja
Storm #6: Labirynt śmierci. Siedmiu z Aromatery
Żaglowcem przez gwiazdy
- recenzja
Storm #1: Świat na dnie / Ostatni zwycięzca
Każda przygoda ma swój początek
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.