Sto książek w rok, #96
W działach: szejk | Odsłony: 240Edith Maude Hull, "Szejk".
O JEZUS MARIA.
Dlaczego ja w ogóle zaczęłam to czytać? Dlaczego? Chciałam coś lekkiego, na odtrutkę, lekkie romansidło? Naprawdę? Co mi strzeliło do głowy?
"Była to najpiękniejsza a zarazem najbardziej okrutna twarz, jaką kiedykolwiek widziała. On spoglądał na nią dumnym, płonącym wzrokiem. Miała uczucie, że wzrokiem tym zrywa ubranie z jej smukłego ciała i pochłania jej kształty. Cofnęła się cała drżąca, okrywając szyję szczelnie kołnierzem.
- Kim pan jesteś - zapytała ochrypłym głosem.
- Jestem szejk Achmed ben Hassan.
Nazwisko to nic jej nie powiedziało; nie słyszała o nim nigdy przedtem. Instynktownie przemawiała doń po francusku, a on również odpowiadał jej w tym języku.
- Dlaczego znajduję się tutaj? - spytała, starając się ukryć ogarniającą ją trwogę·
- Dlaczego znajduje się pani tutaj? - powtórzył z lekkim uśmiechem. - Czyż nie jest pani na tyle kobietą, aby to zrozumieć?
I gwałtownym ruchem porwał ją w ramiona.
Ogarnął ją obezwładniający i przerażający strach, którego nie znała dotychczas. Płomień palący się w jego oczach uczynił ją słabą i bezwolną, a gdy przygarnął jej drżące ciało, wiła się w jego ramionach, dopóki nie przycisnął jej do siebie z namiętnym pożądaniem."
Rozpłakałam się. Po co ludzie piszą takie książki? Dlaczego? Na co?
Opowieść o lasce, którą miesiąc gwałci PIĘKNY i OKRUTNY szejk, aż w końcu się w sobie zakochują. No super, bardzo prawdopodobne.
Idę popełnić sudoku.