Sto książek w rok, #100
W działach: książki, fantasy, terry goodkind | Odsłony: 19Z cyklu "sto książek w rok".
#100. Ahahahahahaha.
Ahahahahahahahaha. Skończyłam czytać "Pierwsze prawo magii". O panie, wiem, powinnam to zrobić już dawno, ale coś mnie do Goodkinda nie ciągnęło. No to przeczytałam. No nie można powiedzieć, że w książce się nie działo!
Tekst zawiera masakryczną ilość spoilerów - nie czytać, jeśli się nie czytało.
Głównym bohaterem jest swojski Richard, który robi za poszukiwacza. W wyniku tego, że ktoś zabił mu ojca, Rysiu szuka odpowiedzi. Spotyka Matkę asari Spowiedniczkę, którą ściga przaśny oddzialik SS, znanych też jako bojówki. Po zaciukaniu tychże nasza dobrana para rusza do lokalnego czarodzieja który narkotyzuje się kawałkiem czarodziejskiej skałki. Razem podejmują quest, po paru lokalnych awanturach jak próba przeobracania Spowiedniczki przez ryszardowego braciszka, Michaela, scena z wieśniakami, którzy próbują spalić czarodzieja (nawiasem mówiąc - porażająco nieśmieszna). No, ale jak już mówiłam, ruszają w nieznane.
Rzut okiem na głównego złego. Kim Dzong Un Rahl Posępny, syn Kim Dzong Ila Panisa Rahla. Mój wewnętrzny gimbus zaskowyczał z radości, wiedząc już jak będę czytać to słowo. Ojca hoduje w krypcie, sławi jego imię i ogólnie kult wodza że mucha nie siada, bo jak nie to ajlowju. A że sąsiadujące państwa appaesement pełną gębą, to może robić co chce. Czyli jak zwykle. Jego najlepszym przyjacielem jest homoseksualny pedofil-morderca, wykorzystywany w dzieciństwie i chyba strasznie nieszczęśliwy. Zły ma plan podbić świat i jeszcze przygwoździć do łóżka Matkę Spowiedniczkę (o którą wielce zapalczywie wypytuje kolegę pedofila-homoseksualistę, jakby ten faktycznie znał się na rzeczy), więc nielichy z niego badass, chce sprokurować potomka-władcę świata. Póki co jednak niecnie sobie knuje, indoktrynując dziecko zakopane w piasku i karmiąc je przez lejek. Mnie nie pytajcie.
Tymczasem nasi bohaterowie przemierzają góry i lasy, co chwila ktoś traci przytomność, Richard i Matka Spowiedniczka słodko do siebie gruchają (choć razem to być nie mogą przez co weltschmerz straszliwy) i ogólnie jakimś cholernym cudem właściwie każda postać, którą spotykają na swojej drodze okazuje się dobra. Nawet karczmarz w mieście bandytów. No nieważne. Ogólny quest to trzy skrzyneczki które chce zdobyć Kim Dzong Un, żeby władać światem. Niestety, na drodze do tych niezbyt wygórowanych oczekiwań stają mu nasi bohaterowie i już nie jest tak wesoło, jak było wcześniej. Ale Kim Dzong Un ma plan, ciągle krzyżuje drogi naszych bohaterów, oni wpadają w tarapaty i tak do końca książki właściwie. Naprzemiennie chimery, przaśny SS, sado maso club i oczywiście smok. Nie ma jednak co, dzięki temu przemierzyliśmy Westland, Midlandy i Eastl... D'Harę. Na wschodzie to jednak samo zło, lewaki i pedofile.
I byłoby się to czytało, czytało, czytało lekko, gdyby nie lord Vader na końcu.
Nieeeee!
Naprawdę. Naprawdę?
#99 musi być jakąś odtrutką.