Nie było nic słychać, bo nic się nie działo. Gromadziłem fundusze, kompletowałem sprzęt, prowadziłem skomplikowane prace przedprodukcyjne. Na razie nie robiłem też wielkiego szumu w związku ze startem zdjęć. Zaczynam skromnie, bez szaleństw - nie ma więc specjalnie czego pokazać, czym się chwalić. W najbliższym czasie będę jednak po bardziej "atrakcyjnych" dniach zdjęciowych - wtedy uruchomię całą machinę medialną, udostępnię prasie zdjęcia z planu oraz fragmenty materiału roboczego. Już wkrótce o starcie "Gwiazd w czerni" zrobi się głośno.
Jakie czynniki wpłynęły na to, że jest szansa abyśmy zobaczyli "Gwiazdy w czerni"? I czemu kazano nam czekać tak długo?
Głównym czynnikiem była moja determinacja i ostateczna decyzja, że nie będę dłużej czekał na ukończenie wieloletniego procesu podpisywania papierków w wielkich firmach. Efekt jest taki, że cały film produkuję za własne, skromne pieniądze, ale za to zupełnie niezależnie i bez cenzury.
Czy uważa Pan, że poradzi sobie z tak dużym przedsięwzięciem, jak pełnometrażowy film? Wcześniej nie miał Pan do czynienia z tego typu projektami.
To bardzo częsty błąd popełniany przez osoby, które znają mnie i moją twórczość wyłącznie z parodii "Stars in Black" oraz późniejszych filmików. Prawda jest taka, że praktycznie wyrosłem z produkcji pełnometrażowych. Już od 1992 realizowałem, a potem również produkowałem liczne, najczęściej bardzo skomplikowane organizacyjnie teatry TV i seriale, przy których zatrudniałem od kilkudziesięciu do kilkuset osób, zlecałem projektowanie i konstruowanie imponujących scenografii, szycie oryginalnych kostiumów, tworzenie ogromnej ilości rekwizytów, itd., itp. Przy zachowaniu wrodzonej skromności mogę zatem z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że mam wystarczające doświadczenie z dużymi formami filmowymi, by bez większych stresów produkować "Gwiazdy w Czerni".
Czy zdradzi Pan jakieś fragmenty dotyczące fabuły?
Nawet aktorzy dostają tylko te fragmenty, w których danego dnia występują. Nie chcę, by zbyt wiele informacji trafiło do wiadomości publicznej przedwcześnie. Ogólnie mogę powiedzieć, że film jest opowieścią o starym Strażniku, który poszukuje we wszechświecie kolejnego wcielenia swojego mistrza. Jednym z takich potencjalnych wcieleń okazuje się operator kamery małej, regionalnej telewizji - koleś będący absolutnym zaprzeczeniem standardowego, filmowego bohatera.
GwC mają być dużą, komercyjną produkcją? Czy nie będzie żadnych problemów z prawami autorskimi, z LucasFilm?
GwC to produkcja komercyjna, dlatego też kinowa wersja ze starym "Stars in Black" nie ma wiele wspólnego. Zwłaszcza, jeśli chodzi o cytaty i zapożyczenia z "Gwiezdnych Wojen". Wiele razy już wspominałem, że GwC to projekt całkowicie oryginalny, nie jest nawet klasyczną parodią. Śmieję się ogólnie z całej konwencji mega-produkcji zza oceanu, ale nie parodiuję konkretnych filmów. W GwC nie pojawi się ani Imperator, ani Jar-Jar, ani żaden szturmowiec. Nie będzie nawet klasycznych mieczy świetlnych, więc o naruszeniu jakichkolwiek praw nie może być mowy. Z postaci znanych ze "Stars in Black" pojawią się: Staszek, Mistrz, Samantha i Agenci. Z różnych powodów (czasem niestety tragicznych) cała obsada, poza moją skromną osobą, różni się od pierwotnej. Mimo to jestem przekonany, że zmiany nie wpłyną ujemnie na odbiór filmu.
Co Pan myśli o popularnym w polskim kinie trendzie, że w komedii muszą być dwa elementy - ostry język i gołe cycki? Trailer GwC sugerował, że kieruje się Pan podobnym trendem.
Ostry język wcale nie jest jakimś trendem charakterystycznym wyłącznie dla polskiego kina. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam, że w zdecydowanej większości zachodnich produkcji aktorzy strasznie przeklinali - podczas gdy polskie tłumaczenie w przezabawny sposób łagodziło dialogi do wersji komicznie ugrzecznionej ("fuck you!" - "daj mi spokój!"). Ostry język na dobre zadomowił się w naszym kinie niedawno - z początku faktycznie stosowany był zdecydowanie zbyt często i bez większego uzasadnienia, ale ostatnio wszystko zaczyna się stabilizować. Wulgaryzmy - chcemy, czy nie - są częścią codziennego języka i jednym z elementów charakteryzujących wybrane środowiska. Trudno pokazać np. rozmawiających bandytów, którzy nie rzucają "mięsem". Będzie to potwornie nienaturalne i widz tego nie kupi. Z drugiej strony nadużywanie wulgaryzmów też nie jest wskazane, bo również staje się sztuczne. Jeśli przekleństw jest zbyt wiele - tracą siłę wyrazu. Odpowiednio rzucone mocne słowo podkreśli dramatyzm sytuacji lub odpowiednio scharakteryzuje postać. Bluzgi stosowane jako przecinki, spójniki i równoważniki zdań powszednieją do tego stopnia, że tracą swoją moc. Nie ukrywam, że u mnie ostry język się pojawia, ale staram się w scenariuszu używać go "z głową".
Co do "gołych cycków", to moim zdaniem również wszystko zależy od kontekstu i sposobu prezentacji. Scenariusz GwC uwzględnia parę scen rozbieranych, czy wręcz erotycznych, ale są one ściśle związane z akcją, treścią filmu oraz ze specyfiką postaci głównego bohatera. W kinie rodem z Hollywood od kilku lat obserwuję niepokojące tendencje, które prawdopodobnie wynikają z amerykańskiego fioła na punkcie "poprawności politycznej" - z filmów konsekwentnie znikają roznegliżowane kobiety, a na ich miejsce pojawiają się nagie, męskie tyłki. Przepraszam bardzo, ale jakoś nie korci mnie uleganie zachodnim trendom i w GwC prezentować się będzie przede wszystkim płeć piękna.
Czy poza kilotoną slapstickowego humoru planuje Pan w GwC umieścić choć cień głęboczyzny? Jeśli tak, to czego się możemy w tej kwestii spodziewać?
Tu muszę rozczarować - akurat humor typowo slapstickowy będzie w GwC w zdecydowanej mniejszości. Humor sytuacyjny, dialogowy - jak najbardziej, ale slapstick - sporadycznie. Co do "cienia głęboczyzny"... hm... to zależy, co rozumiemy przez "głęboczyznę"... Ogólnie mówiąc w filmach tego typu widz ma się przede wszystkim wyluzować i dobrze bawić, a nie popadać w zadumę nad wartościami i sensem życia. Będę się starał przemycić parę drażniących mnie obserwacji współczesnej rzeczywistości, ale tego się chyba nie da uniknąć po prostu. No i nie wiem, czy to akurat można podciągnąć pod "głęboczyznę" - ewentualnie prosiłbym o doprecyzowanie tego terminu.
Brak typowego slapstickowego humoru potraktuję w przypadku GwC jako zdecydowaną zaletę. A rozszerzając enigmatyczne pojęcie "głęboczyzny", chodziło mi właśnie o elementy tego typu jak wspomniane obserwacje współczesnej rzeczywistości. Czy jest tajemnicą, co drażni Pana na tyle, by warto było to przemycić na celuloidową taśmę? Czy możemy się spodziewać w związku z tym jakiegoś przesłania bądź morału, co ostatnio jest dość popularne nawet w komediach niskich lotów (którą mam nadzieję GwC nigdy nie będzie).
Jakiegoś głębszego morału, czy przesłania podsumowującego cały film raczej nie przewiduje. No chyba, że "carpe diem" można w tym wypadku nazwać przesłaniem. A co mnie drażni? Smarkaci faszyści bawiący się w legalne organizacje polityczne, smarkate pół-mózgi bawiące się w bandytów, smarkate modelki wmawiające sobie, że ich łysi, napakowani "narzeczeni" robią z nich worki treningowe, bo im na nich zależy. Oczywiście jest dużo więcej spraw, które mnie bolą - wymieniłem tylko parę przykładów, które postanowiłem umieścić w scenariuszu "Gwiazd w Czerni". Więcej grzechów nie pamiętam - zobaczycie je w kinie.
Dobrze, wobec tego, jak przedstawia się ekipa tworząca film?
Różnie, zależnie od wymagań danego dnia zdjęciowego...
Z tego, co pamiętam, organizował Pan na stronie nabór aktorów do GwC. Czy udało się w ten sposób kogoś zaangażować?
Tak, oczywiście. Nie będą to wprawdzie główne role, bo te rezerwuję przede wszystkim dla aktorów zawodowych, ale parę drugoplanowych postaci oraz sporo statystów będzie pochodziło z castingu internetowego.
Co sprawi, że GwC będą lepsze od przeciętnej polskiej komedii nakręconej po 1995?
Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu - filmu jeszcze nie ma, więc trudno prorokować, czy będzie lepszy, czy gorszy...
Czy "Gwiazdy w czerni" trafią do dystrybucji kinowej?
To jest główny cel - dlatego właśnie film jest realizowany w wysokiej rozdzielczości (HD). Poza kinem będzie można zobaczyć "GwC" w różnych telewizjach oraz - w wersji bardzo odważnej, wręcz niemoralnej (tylko dla dorosłych) - na DVD.
Czy mógłby Pan zdradzić trochę więcej szczegółów na ten temat? Ile ich będzie? Jakie będą różnice pomiędzy poszczególnymi wersjami?
Wersje będą tylko dwie - kinowa i DVD. Wersja kinowa będzie trochę "łagodniejsza", bardziej cenzuralna. Wersja DVD będzie zawierała zdecydowanie odważniejsze sceny erotyczne - ale prawdopodobnie tylko w "dodatkach" lub po wybraniu specjalnej "opcji dla dorosłych".
Kiedy przyjdzie nam je zobaczyć?
Na to niestety nie mam wpływu. Zdjęcia planuję ukończyć we wrześniu, postprodukcję w okolicach kwietnia. Co dalej - zobaczymy.
Czy w razie sukcesu kinowego w Polsce, film pojawi się również w innych krajach?
Są takie plany, ale wszystko zależy właśnie od efektu pojawienia się filmu w Polsce.
Dziękuję za wywiad i życzę powodzenia przy produkcji "Gwiazd w czerni". Cała ekipa film.polter.pl trzyma mocno kciuki.
Dziekuję.
W układaniu pytań pomagali: Magdalena 'Claygirl' Wojcik, Paweł 'Gerard Heime' Jasiński, Michał 'Furiath' Markowski, Marcin 'Seji' Segit