» Literatura » Czasopisma » Star Wars Komiks #20 (4/2010)

Star Wars Komiks #20 (4/2010)


wersja do druku

Mrocznie jest

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Star Wars Komiks #20 (4/2010)
Okładki stosowane w Star Wars Komiks zazwyczaj odnoszą się do jednej, często najistotniejszej dla fanów opowieści z danego numeru. Tym razem jest nieco inaczej. Mimo iż Dartha Maula w pewnym sensie w kwietniowym wydaniu spotkamy, to cały zeszyt poświęcony jest nie tyle jemu, a postaciom uważanym przez miłośników gwiezdnej sagi za mroczne.

Na początek dane jest nam przeczytać dwie historie będące zabawą z kanonem. Pierwsza z nich, Stare rany, próbuje od owego kanonu uciec, wskrzeszając jedną z najbardziej lubianych postaci Mrocznego widma, zaś autorzy drugiej, Dzikiego serca, starają się wydumać łącznik pomiędzy odlotem Dartha Vadera w siną dal galaktyki na pokładzie niewielkiego myśliwca (w zakończeniu Nowej nadziei) a jego cudownym powrotem na łono cywilizacji w Imperium kontratakuje.

Obie opowieści osadzone są w czasach starej trylogii, jednak twórcy Starych ran mają zadanie o tyle trudniejsze, iż muszą nie tylko stworzyć klimat charakterystyczny na klasycznej części sagi, lecz także zadbać o to, by pojawiła się w nim nutka prequeli. Co ciekawe, nie tylko udało się zamierzony rezultat osiągnąć, ale ostatecznie prezentuje się on dużo lepiej od Dzikiego serca. Przyczyna tego stanu rzeczy leży raczej w czternastym zeszycie serii Empire, niźli w historii o wskrzeszonym Maulu. The Savage Heart to komiks niestety bez charakteru i wyrazu – nie przemawia do czytelnika, ani nie chwyta go za serce. Autorzy nie popisują się też specjalnie oryginalnością. Akcja komiksu ma miejsce na pokrytej sawanną, odległej planecie Vaal, będącej niemal kserokopią Dantooine. Planecie tak odległej, iż Imperium zdecydowało się zamanifestować tam swoją władzę placówką liczącą trzy osoby, dzięki czemu nie trzeba było tworzyć większej ilości bohaterów, a czytelnikowi wmówić, że wobec charakteru stacji, trzy papierowe postaci powinny mu wystarczyć. W środku pustkowia ląduje zaś Mroczny Lord Sithów i natychmiast zostaje zaatakowany przez lokalne drapieżniki, które z braku innych pomysłów wyglądają niemal dokładnie jak hieny...

W przypadku Starych ran dyskusja na temat oryginalności kończy się wraz z prezentacją głównego bohatera – pod względem prezencji ze wskrzeszonym Maulem może rywalizować chyba jedynie Tofik ze skeczu kabaretu Ani Mru Mru. W przeciwieństwie do opowieści o Vaderze, twórcy Old Wounds nie porywają się też na trudniejsze tematy. Fabuła jest banalnie prosta – mamy trzy postaci (wspomnianego Sitha, Bena Kenobiego i Owena Larsa), przykuwające uwagę okoliczności ich spotkania i spektakularną potyczkę. W efekcie otrzymujemy całkiem niezły komiks, także pod względem warstwy graficznej, choć ta jest obecna raczej po to, by spełniać konkretną funkcję (czyli pomagać w budowaniu klimatu), niż wzbudzać niezapomniane wrażenia estetyczne. Co również jest kontrastem do Dzikiego serca, jako że rysunki autorstwa Raula Trevino zdecydowanie wyróżniają The Savage Heart na tle innych komiksów. Kreska jest nietypowa, nietuzinkowa i intrygująca. Ogólnie, mimo iż bohaterowie (poza zakutym w zbroję Vaderem) przypominają mocno wizerunki z plakatów socrealistycznych, robią dobre wrażenie, a dzięki innym niż zwykle technikom rysunku i koncepcji grafiki, niejako ratują komiks.

Na koniec pozostawiono nam opowiastkę z udziałem Mace'a Windu, który przybywa na jedną z mniejszych planet w galaktyce, by rozprawić się z lokalnym dyktatorem, po cichu dopuszczającym się zbrodni przeciwko swoim poddanym. Czytając Niedobitki doszedłem do wniosku, że większość komiksów, których głównym bohaterem jest właściciel jedynego fioletowego ostrza w okolicy, ma tę samą strukturę. Akcja zawiązywana jest spektakularnym okazaniem przymiotów rycerza Jedi (czy to wyczynami akrobatycznymi, czy popisem mądrości) przez nieznajomą postać; jej rozwiązanie następuje zaś przez metaforyczne zapalenie światła przez twórców i wykrzyknięcie "Niespodzianka! Mace Windu!". Po czwartym komiksie tego typu słowa "I nikt nie spodziewał się hiszpańskiej Inkwizycji…" same cisną się na usta. Niedobitki są zdecydowanie opowieścią skierowaną do młodzieży – autorzy ostrożnie poruszają problemy polityki, bezwzględności ludzi władzy i… public relations w tym kontekście, okraszając całość naiwnymi dialogami, które osoba dorosła niestety z trudem może przełknąć. Zastosowana kreska nie wyróżnia się niczym szczególnym. Technika sporządzania grafik przypomina nieco albumy Clone Wars Adventures, lecz rysunkom brakuje porównywalnego charakteru do postaci wykreowanych Genndy'ego Tartakovsky'ego. Nie ma tu też podobnej ferii barw i w rezultacie komiks robi wrażenie nijakiego.

Kwietniowy numer Star Wars Komiks zdecydowanie nie jest najlepszym jaki do tej pory czytaliśmy. Dobrze jednak wiedzieć, że Egmont nie ogranicza się do Star Wars Tales i po tylu miesiącach wciąż korzysta z istotnych dla Gwiezdnych wojen serii i komiksów, jak Empire i Visionaries. Dobrze wróży to na przyszłość, gdyż w komiksowym skarbcu uniwersum Star Wars jest jeszcze co najmniej kilka wartościowych błyskotek.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Star Wars Komiks #20 (4/2010)
Redaktor naczelny: Jacek Drewnowski
Scenariusz: Jim Krueger, Aaron McBride, Paul Alden
Rysunki: Kagan McLeod, Aaron McBride, Raul Trevino
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 16 kwietnia 2010
Tłumaczenie: Jarosław Grzędowicz, Maciek Drewnowski
Liczba stron: 48
Format: B5
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 5,99 zł
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics



Czytaj również

Star Wars Komiks #19 (3/2010)
You win, general Kenobi
- recenzja
Star Wars Komiks #14 (10/2009)
A ponoć nazwiska same nie grają...
- recenzja
Star Wars Komiks #03 (3/2008)
Słabo
- recenzja
Star Wars Komiks #01 (1/2008)
Komiks nieumarły
- recenzja
Poe Dameron: Iskra i płomień
Rozszerzanie uniwersum czy zapchaj dziura
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.