» Recenzje » Star Wars Komiks #04 (4/2008)

Star Wars Komiks #04 (4/2008)


wersja do druku

Mrocznie jest

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Star Wars Komiks #04 (4/2008)
Seria Tales to kopalnia gwiezdnowojennych shortów. Młodzi pisarze, chcący wstąpić szeregi starwarsowych autorów, mogą się wykazać na łamach kilku gwiezdnowojennych czasopism; komiksowy poligon doświadczalny, nawiedzany od czasu do czasu przez bardziej znane osobistości w branży, jest właśnie tu. Forma sprzyja – nie ma żadnego głównego wątku fabularnego, którego trzeba by się trzymać, ani większości innych restrykcji, dotyczących pozostałych serii. Ot, wariacje na temat Gwiezdnych wojen, kartki z pamiętnika uniwersum.

Różnorodność autorów i pomysłów oznacza jednak także, że poziom publikacji jest nierówny. Stąd, jeśli wydawca chce sprowadzić komiksy gwiezdnowojenne do Polski korzystając właśnie z zaplecza Tales, przypomina to nieco loterię, gdyż nigdy nie wiadomo do końca na co się trafi i jak opowieści zostaną przyjęte przez czytelników. Tym razem trafiono jednak całkiem nieźle.

Czwarty numer Star Wars Komiks to 48 stron i trzy komiksowe opowiadania z dwóch różnych okresów historii galaktyki. Pierwszy z nich, Naznaczony, to kolejny z ciężkich dni w życiu Dartha Maula, który zostaje wysłany na misję zlikwidowania zaburzenia Ciemnej Strony, mogącego zaniepokoić Jedi i postawić ich w stan gotowości. Jak łatwo się domyślić – nie wszystko idzie tak, jak sobie to Maul wyobrażał.

W pierwszych scenach widzimy Dartha Maula broniącego się przed atakiem treningowych droidów bojowych. Następuje kilka szybkich cięć w dynamicznych kadrach, po których na planie zjawia się jego mistrz i grobowym tonem przedstawia kolejne zadanie do wykonania. Brzmi znajomo? Osiem lat temu (czyli pięć lat przed wydaniem Naznaczonego), duet Marz/Duursema stworzył komiks (Darth Maul) zaczynający się niemal identycznie. Co więcej, główny wątek fabularny również jest bliźniaczo podobny – Maul wysłany na misję by pozbyć się z planszy rozgrywek galaktycznych innego czarnego charakteru. Różnica polega po pierwsze na tym, że Darth..., jako seria czterech zeszytów, miał w sobie dużo więcej treści, po drugie zaś na tym, iż Rob Williams postanowił położyć w Naznaczonym nacisk na trudną relację sithańskiego mistrza i ucznia. Trzecim elementem różniącym te "skserowane" komiksy jest warstwa graficzna – podczas gdy Darth... to popis zdolności Jan Duursemy, tu sytuacja przestawia się gorzej niż z fabułą. Rysunki proste, żeby nie powiedzieć prostackie, w dużej mierze pozbawione szczegółów. Na kolejnych planszach królują duże monotonne plamy barw. O ile zbliżenia na twarze postaci prezentują się jeszcze nie najgorzej, o tyle szersze plany to porażka rysownika na całej linii.

Druga krótka, dziesięciostronicowa opowieść zatytułowana Dzięki, stwórco traktuje o perypetiach Dartha Vadera w Mieście w Chmurach. Zwykle dość ciężko zerwać z przeszłością, która często uparcie powraca – niezależnie od tego, jak bardzo się zmienimy i jak twardy pancerz przywdziejemy. Nie inaczej jest w przypadku Mrocznego Lorda Sithów, na którego przeszłość spojrzała z dezaktywowanych fotoreceptorów C-3PO.

Autorem scenariusza jest znana w świecie starwarsowego merchandisingu postać – Ryder Windham. Jego doświadczenie widać jak na dłoni – umiejętnie operuje bohaterami, by odpowiednio oddać ich charaktery, a także zręcznie używa retrospekcji, by uwydatnić kontrast pomiędzy postacią chłopca z Tatooine, Anakina Skywalkera, a jego mrocznym alter ego z Imperium kontratakuje. Ponadto, co przyniesie radość do serc wielu fanów, udało mu się obmyślić sposób, aby połączyć genezę 3PO znaną z Expanded Universe, z tym, co George Lucas pokazał w Mrocznym widmie. Budowanie klimatu wspomaga rysunkowa twórczość Kiliana Plunketta i kolorysty Dave'a McCaiga, których współpraca ułożyła się całkiem przyzwoicie. Czytelnicy nie powinni mieć najmniejszych problemów z rozpoznaniem postaci znanych ze srebrnego ekranu, a odpowiednia gra światłem i cieniem jeszcze bardziej umili lekturę.

Trzecia historia, Troje przeciwko galaktyce, to typowa opowiastka o walce o władzę, w którą wplątują się ci maluczcy z nizin społecznych. Nieczęsto spotyka się gwiezdnowojenne opowieści, w których w głównej roli występowali by Gamorreanie. Tak jest tym razem. Luke Skywalker i spółka, uśmiercając gangstera Jabbę Hutta, pozbawili zajęcia i celu w życiu całą masę istot, a między nimi gwardzistę Grissoma.

Komiks opowiada o rodzinnych konfliktach "na górze", gdzie zbyt ambitna jednostka pragnie obalić prawowitego dziedzica, a które to konflikty wkraczają do życia zwykłych, szarych (lub np. zielonych) istot za pomocą młodzieży "z góry" bywającej się zabawić "na dole". Historyjka choć schematyczna, jest raczej strawna. Nie zanudza też czytelnika na śmierć, wydarzenia następują po sobie szybko, a wprowadzanie kolejnych postaci nadaje fabule kolejnych zawiłości. Rysunki to również solidny punkt opowiadania. Widać, iż również Rick Leonardi dobrze czuje się w uniwersum. Jak w fabule, tak i w tym elemencie nie widać popisów oryginalności (miejsce akcji np. to następna wariacja na temat Tatooine), niemniej jednak kreska jest estetyczna i, gdzie to niezbędne, szczegółowa. Znajdzie się także kilka smaczków w rodzaju wraków droidów bojowych Federacji Handlowej w tle. Kolejne brawa należą się koloryście Dave'owi McCaigowi.

Do tego wszystkiego wydawnictwo Egmont zaserwowało czytelnikom krótki artykuł publicystyczny o droidach w Gwiezdnych wojnach. Jacek Drewnowski nie zawarł w nim zasadniczo nic kontrowersyjnego, choć tekst jest przejrzysty i na tyle prosty, by w sam raz nadawać się dla starwarsowego laika. Nie można tego samego powiedzieć o osobie, która edytowała całą stronę i sprytnie wstawiła ramki z dodatkowymi informacjami – od dziś wszyscy fani Star Wars wiedzą, że fioletowy tekst na ciemnoniebieskim tle się nie sprawdza. Inna sprawa, że można było przyjąć to na wiarę i nie udowadniać tego czytelnikom, oszczędzając im przy okazji frustracji.

Trzy historie na różnym poziomie. Gdyby Naznaczonego zamienić na jakieś solidne wydawnictwo, czwarty numer Star Wars Komiks prezentowałby się zdecydowanie pozytywnie. Ale i z komiksem o Maulu "na pokładzie" wciąż jest zeszytem wartym polecenia, więc kupujcie, póki możecie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.5
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Star Wars Komiks #04
Redaktor naczelny: Jacek Drewnowski
Scenariusz: Ryder Windham, Rob Williams, Rich Hedden
Rysunki: Cull Hamner, Kilian Plunkett, Rick Leonardi
Kolory: Will Glass, Dave McCaig
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 18 grudnia 2008
Tłumaczenie: Maciej Drewnowski, Jarosław Grzędowicz
Liczba stron: 48
Format: B5
Oprawa: miękka, kolorowa
Druk: kolorowy
Cena: 4,90 zł
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics



Czytaj również

Star Wars Komiks #03 (3/2008)
Słabo
- recenzja
Star Wars Komiks #11 (7/2009)
Bez gwiazd
- recenzja
Star Wars Komiks #08 (4/2009)
Vader i Vongowie na celowniku
- recenzja
Star Wars Komiks #13 (9/2009)
Mrocznie będzie
- recenzja
Star Wars Komiks #02 (2/2008)
Krzyżówka
- recenzja
Star Wars Komiks #10 (6/2009)
Nadchodzą dobre czasy
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.