Spider-Man: No Way Home
W działach: film | Odsłony: 296Minął prawie miesiąc od kinowej premiery Spider-Man: No Way Home, a mi dopiero wczoraj udało się znaleźć czas, by go obejrzeć. Ta część rozpoczyna się w miejscu, w którym skończył się Spider-Man: Far From Home. Dzięki intrydze Mysterio, cały świat wie już, że za maską Człowieka-Pająka kryje się Peter Parker. Niespodziewana sława przysparza głównemu bohaterowi oraz dwójce jego przyjaciół sporo problemów. Zdesperowany nastolatek postanawia zwrócić się o pomoc do Doktora Strange’a.
Moje oczekiwania względem tej produkcji były naprawdę wielkie, ale chyba nie ma się co dziwić, ponieważ trailery filmu wskazywały na to, że będzie to zacne widowisko. Moje zainteresowanie podsycały również spekulacje na temat pełnej obsady, od których huczało w Internecie. Obawiałem się jednak zawodu, ponieważ często zdarza się, że film, na który jest przedpremierowy hype, w dniu premiery okazuje się być niezadowalający. No ale nastąpił wreszcie dzień, w którym najnowszy Spider-Man trafił do kin, a fani i krytycy przyjęli go dość pozytywnie. Potwierdzić mogą to statystyki filmu na stronie filmweb.pl, gdzie średnia ocen użytkowników wynosi 8,1; natomiast krytyków 6,8.
Pomyślałem więc: „Tyle osób już widziało Spajdermuna i oceniło tak wysoko, to w takim razie trzeba się wreszcie wybrać do kina!”.
No i co? Jednak lekko się zawiodłem.
Jak piszą portale internetowe:
O sukcesie Spider-Man: Far From Home zadecydowała nie tylko gwiazdorska obsada i popularność postaci z komiksów Marvela, ale również nostalgia przywołana dzięki czerpaniu całymi garściami z dwóch poprzednich serii filmów.
I ja się z tym stwierdzeniem w pełni zgadzam, a nawet dodam, że to moim zdaniem (proszę nie bić) chyba jedyne, co zadecydowało o tak wysokiej ocenie filmu. Fabuła była średnia, czasem nawet wiało nudą, myślę, że można było lepiej ją poprowadzić. W pewnych momentach czułem się niezręcznie, gra „gościnnych” aktorów wydawała mi się nieco drętwa, dialogi ciężkie, a gagi trochę suche. Sądzę, że nie wykorzystano w pełni potencjału historii multiversum. Być może chciano w tej części upchać zbyt wiele, co odrobinę nie wyszło na dobre Spider-Manowi? Na plus można wymienić efekty specjalne, które cieszyły oko. Podobne odczucia miała osoba mi towarzysząca, więc chociaż nie jestem jedyny. Nie chcę spolerować tym, którzy jeszcze nie obejrzeli tej produkcji, a mają taki zamiar, stąd też moje wywody są raczej ogólnikowe.
Czy warto więc obejrzeć Spider-Man: No Way Home? Tak. A dlaczego? Dla nostalgii. Z tego też powodu daję filmowi 6 z małym plusem/7 na szynach.