» Blog » Smith&Weston czyli podstawy dżungli w ASL
08-04-2025 16:47

Smith&Weston czyli podstawy dżungli w ASL

W działach: ASL, planszówki | Odsłony: 113

Smith&Weston czyli podstawy dżungli w ASL
Z mroźnej ASLowej Ukrainy przeniosłem się z powrotem do Azji - do Birmy 1944, gdzie Amerykanie i Japończycy ścigali się w gęstej dżungli.

Scenariusz 155 z dodatku Rising Sun świetnie komponuje się z Shanghai in Flames, razem tworząc wstęp do ruchu po dżungli i jednostek japońskich, które będą grać główne skrzypce w azjatyckich zmaganiach.

Tym razem będziemy mieli dosyć prosty teren - gęstą dżunglę, trochę palm, bagna, wąwóz. I w tym terenie, na dwóch mapach, dwie ekipy będą miały ten sam cel - przemieścić więcej jednostek na północ, niż przeciwnik.

Wydawałoby się proste, gdyby nie asymetria. Japończycy mają aż 18 drużyn a Amerykanie 8 (plus dowódcy po obu stronach). Ci pierwsi mają dalej, więc Jankesi muszą balansować pomiędzy opóźnianiem wroga a przemieszczaniem się na północ.

Amerykanie są potężnymi, elitarnymi drużynami 6-6-7, z mocnymi dowódcami i morale na poziomie 8 na rozbitej stronie. Japończycy też są nieźli, bo mają 4-4-7 - i jak być może pamiętacie, w większości przypadków się nie rozbijają od ostrzału, po prostu tracą żołnierzy.

Start. Na dole Japończycy wchodzący drogami w dwóch grupach. Cel - dostać się na północ większą liczbą żołnierzy niż Amerykanie.

Co się działo?

Amerykanie:

  1. nie chcieli wchodzić w walkę z zwarciu, bo Japończycy w dżungli gdy atakują są diablo niebezpieczni

  2. nie chcieli przepuszczać Japończyków, bo wtedy szybko by przegrali

Japończycy:

 

 

Manewry, omijanie i trochę walki - tak wyglądały pierwsze minuty scenariusza.

  1. manewrowali, próbując ominąć Jankesów

  2. zdarzyło im się rozpocząć atak banzai, kasując całą amerykańską drużynę

  3. na koniec gry już nie było litości - wszyscy lecieli możliwie szybko na północ, licząc na szczęście i swoją “nierozbijalność”

Wynik

Amerykanie przegrali - japoński plan się powiódł - trochę się w pewnym momencie zbyt wlekli, ale koniec końców dali radę się przedrzeć - na pewno pomogło banzai i atak w dżungli.

Koniec gry - nie da się już zatrzymać tylu jednostek japońskich. Amerykanie liczyli na karabin maszynowy, ale ten szybko stracił możliwość ponownego ostrzału (Rate of Fire - ROF).

Sama gra była ciekawa, choć na pewno nie tak ostra i emocjonująca jak moje poprzednie walki - głównie dlatego, że Japończycy szukali dziur w obronie amerykańskiej i ze dwie, trzy pierwsze tury praktycznie nikt do nikogo nie strzelał. Jest to też na pewno świetny scenariusz na start w Azji - nieskomplikowany teren, brak czołgów i dział pozwoli zapoznać się z podstawami gry żołnierzami Wschodzącego Słońca oraz, zupełnie innym od europejskiego, terenu. 

 
1
Notka polecana przez: EGO
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.