Ślepowidzenie - Peter Watts

Intelektualne wyzwania science fiction

Autor: Rafał 'Capricornus' Śliwiak

Ślepowidzenie - Peter Watts
Ślepowidzenie to prawdziwe intelektualne wyzwanie. Książką, która zrobiła na mnie ostatnio podobne wrażenie była Kwarantanna Grega Egana. Nie jest to jednak jedyne podobieństwo pomiędzy tymi dwiema pozycjami. Łączy je także, rzadkie we współczesnej fantastyce, solidne zakotwiczenie w najnowszych osiągnięciach różnych dyscyplin naukowych, jak również podjęta na poważnie próba przewidywania przyszłości – zarówno samej nauki, jak i tworzącej ją ludzkości. Wspólne dla Egana i Wattsa jest też zainteresowanie kwestiami funkcjonowania ludzkiego umysłu, jego ukrytymi możliwościami i sposobami ich odkrywania. Cechy podobieństwa wykazują także osoby głównych bohaterów obu powieści – nie do końca orientujące się, w czym właściwie biorą udział i jakie siły kreują rozgrywające się wokół nich wydarzenia. Powieść Wattsa ukazała się w ekskluzywnej serii Uczta Wyobraźni, w ramach której do tej pory publikowane były książki przełamujące schematy gatunkowe, a więc najczęściej mieszczące się w pojemnym nurcie New Weird. Na ich tle powieść Wattsa jest ewenementem, bowiem to czystej wody hard science fiction, którego na naszym rynku wydawniczym jest jak na lekarstwo.

Głównym wątkiem fabuły Ślepowidzenia jest Pierwszy Kontakt z obcą cywilizacją, nawiązany pod koniec XXI wieku. Na początku pojawiły się Świetliki, – 13 lutego 2082 roku 65536 sond Obcych w tym samym momencie wpadło w ziemską atmosferę i efektownie spłonęło. Na poszukiwanie źródła sygnału, który dotarł do sond, wyruszył statek kosmiczny "Tezeusz". W skład jego załogi weszli ludzie, których specjalizacje zawodowe zostały poparte różnorodnymi modyfikacjami ich ciał i mózgów. Jednym z owych ekspertów jest główny bohater i narrator powieści Siri Keeton. Jako syntetyk potrafi odczytywać informacje płynące z zachowań niewerbalnych i sposobu mówienia, analizować ich strukturę, przetwarzać je i przekazywać dalej, nawet nie rozumiejąc ich treści. W oczywisty więc sposób nadaje się on do nawiązania kontaktu z pozaziemską inteligencją.

W odległym punkcie przestrzeni kosmicznej "Tezeusz" napotyka wielki (9 km długości), tajemniczy obiekt, który przedstawia się jako "Rorschach". Choć nadawany przezeń przekaz ma zniechęcić ludzi do zbliżania się, ci dostają się do wnętrza obiektu. Podczas kolejnej z wizyt napotykają wieloramienne organizmy, które nazywają wężydłami. Po schwytaniu dwóch z nich podejmują próbę nawiązania porozumienia. Rzeczowe analizowanie kolejnych danych przez załogę "Tezeusza" prowadzi do coraz bardziej przerażających wniosków. Wskazują one na obecność inteligencji wielokrotnie przewyższającej ludzką, ale nie posiadającej... samoświadomości. Do czego jest zdolny pozbawiony emocji i skrupułów, nastawiony wyłącznie na efektywność obcy intelekt?

Sam zarys fabuły nie daje jeszcze pojęcia o jakości prozy Wattsa. Równie ważny jest sposób jej opowiadania – prowadzenie zwięzłej, niemal reporterskiej narracji, opartej w dużej mierze na sprawdzalnej wiedzy naukowej i jej pasjonujących ekstrapolacjach. Obawiam się, że – ze względu na wysoki poziom prowadzonego dyskursu naukowego – powieść ta nie wszystkim miłośnikom fantastyki łatwej, lekkiej i przyjemnej przypadnie do gustu. Ale nawet nie do końca rozumiejąc niektóre z poruszanych kwestii, można czerpać z jej lektury mnóstwo satysfakcji. Bardzo duże wrażenie robi konsekwentna logika wywodu. Wszystkie prezentowane fakty, teorie i tezy poparte są wiarygodnym uzasadnieniem. Co więcej, autor dołożył do powieści kilkanaście stron wyjaśnień oraz umieścił 144 pozycje w spisie źródeł. Jego erudycja pozwoliła mu na stworzenie kompleksowej wizji przyszłości: pełnej szczegółów i spójnej. Ludzkość opanowała mikrochirurgię mózgu, inżynierię genetyczną, korzysta z usług Sztucznej Inteligencji i ConSensusa – sieci informatycznej nowej generacji.

Osoby zniechęcone życiem mogą kontynuować swoją egzystencję w wirtualnym Niebie. Motorem napędzającym akcję uczynił Watts pasjonujące dochodzenie naukowe. Ma ono na celu nie tylko wyjaśnienie zagadki obcych, ale także poszukiwanie źródeł świadomości i sensu jej istnienia w świecie – i to bez uciekania się do metafizyki. Zresztą, nauka na tym poziomie zaczyna już wyglądać zupełnie jak metafizyka. Zakres poruszanych przez autora tematów jest niezwykle szeroki. Część z nich niesie zaś za sobą daleko idące konsekwencje filozoficzne i etyczne. Ingerencja w ludzki mózg, a co za tym idzie również w psychikę, coraz doskonalsze metody oszukiwania percepcji – to wszystko stawia kolejne pytania o granice człowieczeństwa. Galeria zindywidualizowanych, pełnokrwistych i żywych postaci dopełnia całości dzieła.

Watts swoją powieścią udowadnia, że – wbrew powszechnemu w naszym kraju czarnowidztwu w tym względzie – science fiction nie straciło swojej niezwykłej siły oddziaływania i licznych możliwości: zadawania ważnych pytań, ostrzegania przed problemami, proponowania rozwiązań, stymulowania inteligencji i wyobraźni. Oczywiście pisanie prozy takiej klasy co Ślepowidzenie wymagało od twórcy niemałego wysiłku poznawczego. Podjęcia pewnego wysiłku intelektualnego wymaga oczywiście także i sam odbiór książki, ale naprawdę warto to uczynić. Gorąco zachęcam do zmierzenia się z intelektualnym wyzwaniem, jakim jest lektura powieści Wattsa.