» Opowiadania » Skorupa

Skorupa


wersja do druku
Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Skorupa

Zwiadowczy statek Cywilizacji Człowieka pruł zaróżowione niebo. Za sterami pojazdu siedział ksenolingwista Tom Greycat.

Lot ze Studni ku wschodnim krańcom Skorupy zajął mu przeszło dwadzieścia godzin.

Tom najpierw dostrzegł rozsiane po całej dolinie niewielkie figurki maszyn i robotów, które po chwili urosły do rozmiarów kilkudziesięciometrowych kolosów. W ich cieniu spoczywały przenośne hangary.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Statek o kształcie zbliżonym do cygara osiadł w półtorametrowej trawie.

Odkryty transporter zawiózł Greycata bezpośrednio do centrum dowodzenia. Pytania żołnierzy i techników dotyczące wykonanej misji Tom zbywał milczeniem. Z urywków toczących się wokół rozmów wnioskował, że pertraktacje z Tubylcami zakończyły się fiaskiem.

Stalowe drzwi siedziby dowództwa rozsunęły się bezgłośnie. Strażnicy przeszukali go, sprawdzili dokumenty.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ciasne korytarze doprowadziły go do jasno oświetlonej sali odpraw. Pod przeciwległą ścianą za długim stołem siedziało czterech wiekowych mężczyzn w szarych mundurach.

Zaczęli od wymiany utartych wojskowych formułek. Potem Tom odchrząknął i zaczął mówić z większą swobodą.

– Skorupa nie jest bogiem, jak twierdzą Tubylcy, tylko bytem obejmującym Sybryjską Płytę Tektoniczną.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Zrobił pauzę. Wodził wzrokiem po pomarszczonych twarzach słuchaczy, które przypominały sztywne maski. Czekał na jakąś reakcję. Jej brak był cholernie irytujący.

– Ziemia, po której chodzimy, jest inteligentna – kontynuował, tłumiąc wzbierającą złość.

– A jaki jest jej… czy też jego stosunek do nas? – zapytał najwyższy rangą wojskowy.

– Żaden – odparł oschle. – Nie obchodzimy ją bardziej niż zwierzęta. Ale zgodziła się nam pomóc.

Mundurowi wyraźnie się ożywili.

Greycat opowiedział im, jak stał przed głęboką na kilometr rozpadliną i korzystając ze swoich zdolności parapsychicznych, tłumaczył, że przybyli tu w pokoju. Tubylców określił mianem zbuntowanych kuzynów, którzy osiedliwszy się na tej planecie kilkaset lat temu, zapomnieli o swoim dziedzictwie. Stanowczo odciął się od praktyk Tubylców zaśmiecających ofiarami Studnię, która była czymś na kształt narządu zmysłu Skorupy.

– Rozumiemy – przerwał mu jeden z wojskowych. – Czy Skorupa potrafi wspomóc nas w walce?

– Ująłem tę sprawę inaczej, ale zgodziła się zrobić to, o co ją poprosiłem. Ona nie wie, czym jest walka, dobro, zło, za to wyraźnie zainteresowało ją wspomniane przeze mnie bogactwo gatunków występujących na Ziemi. W tej sytuacji obiecałem w zamian…

– Nie obchodzi nas, co obiecałeś. Zwrócisz się z tym do pułkownika Goonna. Mów, jak Skorupa zamierza nam pomóc.

Tom spurpurowiał na twarzy.

– Rzeka jeszcze dzisiaj zaleje cały wschodni brzeg – cedził przez zaciśnięte zęby. – To pozwoli lepiej przygotować obronę. Możemy także sadzić żykrew. Podziemnymi żyłami Skorupa doprowadzi niezbędne substancje odżywcze. Po dwóch dniach żykrew powinna dojrzeć i być gotowa do walki.

Dowódcy zdawali się przerażeni możliwościami Skorupy. Zaczęli cicho szeptać między sobą. Jeden z nich uniósł dłoń, co było sygnałem dla strażników, że mogą wyprowadzić ksenolingwistę.

Tego Tom znieść już nie potrafił, nie mógł pozwolić na lekceważenie go w taki sposób. Opuszczając salę, klął dowódców i krzyczał, że nie jest żołnierzem i nie mają prawa tak go traktować. Nie słyszał już, jak czwórka wojskowych dyskutowała nad tym, czy postawić go przed sądem wojennym.

 

Bladożółte płatki gęstym wieńcem okalały bulwę wielkości pięści dorosłego mężczyzny. Ciężki kwiatostan kolebał się na półmetrowej łodyżce.

W oddali słychać było huk eksplozji. Żykrew podniosła swój niezgrabny łepek. Jej siostry walczyły.

Na sąsiednim wzgórzu wyczuła jakiś ruch. Szybko zmieniających swą pozycję obiektów było coraz więcej. Były różnej wielkości i starały się trzymać w pewnej odległości od siebie.

Zielona bulwa napęczniała blaskiem. Ciemniejsze żyłki pulsowały w tworzących ją mięsistych liściach.

Żykrew bluznęła oślepiającą nitką światła. Promień zatańczył na pokrytym trawą zboczu, zostawiając za sobą ogień i stopioną ziemię.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.