» Blog » Skaczący Francuzi z Maine
12-10-2010 19:09

Skaczący Francuzi z Maine

W działach: rozmyślania, inspiracje | Odsłony: 114

Skaczący Francuzi z Maine
Byłem właśnie w trakcie pisania notki na Czternasty Karnawał Blogowy, do czego usilnymi prośbami, groźbami i nawoływaniami oraz w ogóle zgrabna retoryką (cała długa dyskusja w komentarzach do notki gana) nakłaniał mnie Aureus, kiedy stwierdziłem, że piszę głupoty i prawdopodobnie w dzisiejszym stanie świadomości napisać tej notki - nie napiszę. Za chwilę do głowy przyszedł mi inny pomysł. No i proszę.

Otóż, jestem takim gościem, który ma cały szereg dziwacznych zainteresowań. Zainteresowanie, prócz tego, że dziwaczne, są zainteresowaniami dziwactwami. Na stałe w moich zakładkach figurują takie strony, jak "apokryfy nowego testamentu", "błędy myślenia" i "kategoria Wikipedii: choroby". I właśnie tego ostatniego typu inności szczególnie mnie dziś zajęły.

W kategorii "choroby" istnieje bowiem podkategoria "zaburzenia psychiczne". W "zaburzeniach psychicznych" za to możemy znaleźć pasjonujący link do "zaburzeń uwarunkowanych kulturowo". Samo to pojęcie przerosło moje dzisiejsze możliwości intelektualne. Zaburzenia uwarunkowane kulturowo? To kultura w jakikolwiek sposób może warunkować zaburzenia psychiczne? Pierwszą myślą było naiwne zestawienie popularnej na Zachodzie depresji z jakimiś wschodnimi lękami przed robactwem. Otwieram kategorię. Oj, pomyłka.

Szczerze polecam przejrzeć wszystkie 13 stron tej kategorii na Wikipedii. Mniej lub bardziej krótkie artykuły, choć - jak zwykle w tej encyklopedii - upstrzone przeróżnymi skrótami myślowymi, są tyle o ile rzetelne, bo wiedza tam zapisana jest akurat łatwo sprawdzalna (wystarczy poszukać w bibliotece porozrzucanych po tekście nazwisk).

Większość podanych chorób jest niesamowicie inspirująca. I straszna. A może właśnie "bo straszna"?

Pierwszy z brzegu amok. Pojęcie raczej znane, nie zdawałem sobie jednak sprawy, że faktycznie istnieją takie przypadki. Szufladkowałem je raczej do miejskich legend XX wieku. Człowiek w amoku, najpewniej pod wpływem napięcia, ukształtowanego przez życie w ściśle zhierarchizowanym społeczeństwie, nagle rzuca się na każdego, kogo zobaczy, chcąc go zamordować. Choćby wcześniej był oazą spokoju. Najczęściej takie przypadki kończyły się uśmierceniem szaleńca przez przechodniów albo jego samobójstwem.

Dalej koro. Zaburzenie "występujące u mężczyzn, w którym chory doświadcza ostrego lęku przed śmiercią spowodowaną wciągnięciem penisa w głąb brzucha". Jakkolwiek zabawnie by nie brzmiało, mnie przeraża. Człowiek naprawdę jest w stanie w to uwierzyć? Tak, by panicznie bać się śmierci? Absurd. Niemożliwość. Dreszcze.

Zaburzenia hipokinetyczne. Miryachit. Latah.

Pibloktoq. Człowiek po długiej izolacji i cholera wie, z jakich jeszcze przyczyn staje się agresywny, podniecony, nie kontroluje swojego zachowania, żywi się własnym kałem, w końcu bezładnie ucieka przed siebie, zrzucając ubranie. Takie obrazy widziałem tylko w chorych filmach, i to filmach o wilkołakach. Zapisy ze starych ksiąg traktowałem jako przesadzone.

Syndrom jerozolimski. Jeżeli świadomość, że powyższe choroby istnieją błąkała sie gdzieś w mojej głowie, taką chorobę uznałbym za kłamstwo albo wsadziłbym w opowieści z książek. Na czas wizyty w Palestynie (i tylko na ten czas!) człowiekowi wydaje się, że jest postacią biblijną. Tą bardziej sobie znaną, bliższą - dla chrześcijan będzie to Jezus, dla Żydów prędzej Dawid czy Mojżesz. Corocznie dotyka to 200 osób, poświadczone przypadki już od średniowiecza.

Może nie uwierzycie, ale autentycznie nie zdawałem sobie sprawy, że coś takiego jest możliwe. To naiwne czy zrozumiałe?

W końcu tytułowi Skaczący Francuzi z Maine. Grupa drwali zbadana przez George'a Bearda to pierwszy udokumentowany przypadek. Nadmierna strachliwość, posłuszeństwo. Poproszony o to drwal bez wahania rzuci się z siekierą na kogokolwiek. Nawet, jeśli to jego matka. W odpowiedzi na komendę reagują natychmiast, powtarzając przy tym słowa polecenia. Chromolone zombie!

Na pewno jest to interesujące. Zafascynowało mnie i przeraziło. Was też?

Komentarze


27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
O "Skaczących Francuzach" wspominałem w 2009 na Pyrkonie przy prelce mającej być wstępem do Planescape'a. W ramach wstępu. Jako "rzeczy niewyobrażalne, niezrozumiałe, całkowicie niemożliwe do pełnego uświadomienia".

Też czytałem kilka apokryfów, ale to nudne i trochę ogłupiające. Choć przyznam, że ewangelia Tomasza bardzo mnie rozbawiła.
12-10-2010 19:19
Khil
   
Ocena:
0
Apokryfy to akurat zboczenie zawodowe, jeśli mam prawo tak się wyrazić. Czasem są świetne - szczególnie te, mówiące o dzieciństwie świętych. Do dziś pamiętam jeden, bodajże o św. Hieronimie, który już od dziecka był taki genialny, że nie dość, iż czynił cuda oraz czytał i pisał jako niemowlę, to zawsze ssał lewą pierś matki - i nigdy w piątki!

12-10-2010 19:23
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mikołaj od Prezentów również był złotym dzieckiem, zaraz po urodzeniu był w stanie stać przez dziesięć minut.

Co bardzo dobrze obrazuje problem pojmowania predestynacji w dawnych kręgach chrześcijańskich. ; ) To musi być fajna zabawa, być takim supermocarzem od urodzenia, mającym w dodatku boskie plecy.
12-10-2010 19:31
Khil
   
Ocena:
0
Ba, sam Jezus mordował wzrokiem za to, że ktoś bawił się na jego miejscu. I wskrzeszał, jak go Józef upomniał.

To było totalnie inne podejście do religii: KK propaguje od zawsze miłosierdzie i pokój, a realia jakie są, takie są. Ludzie potrzebowali Boga mocnego, potężnego, którego moc była widoczna na każdym kroku. I takiego sobie tworzyli. Za czym szli tacy, nie inni, święci. Nawet w oficjalnych materiałach są świetne smaczki.
12-10-2010 19:40
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Co za złośliwy Jezus, tak ludzi zabijać.

Czytałeś tzw. rozmyślania przemyskie? To wielka kompilacja różnych apokryfów, w której Jezus zamienia gliniane ptaszki w prawdziwe i wiesza amforę czy tam dzban na promieniu słońca za ucho.

Nu, też się teologią średniowieczną Troszkę interesowałem, problem jednak w tym, że chociaż ogarniam np. arystotelesowskie podstawy, jakie złożyły się ostatecznie na ideę transsubstancjacji mszalnej, to będąc w życiu na czterech mszach, w tym dwóch pogrzebowych, nie znam nawet podstaw katolicyzmu. Moja znajomość "Wierzę w Boga" ogranicza się do znajomości kilku średniowieczno/renesansowych przekładów rękopiśmiennych.

Niemniej mogę Ci polecić taką nie do końca naukową (a na pewno zdecydowanie przedawnioną) książkę Jana Ptaśnika "Kultura wieków średnich". Pozostawia spustoszenie w umyśle. Naprawdę.
12-10-2010 19:55
Scobin
   
Ocena:
0
Niemniej mogę Ci polecić taką nie do końca naukową (a na pewno zdecydowanie przedawnioną) książkę Jana Ptaśnika "Kultura wieków średnich". Pozostawia spustoszenie w umyśle. Naprawdę.

Czy mógłbyś krótko streścić, na czym polega to spustoszenie? Od tego może zależeć, czy przeczytam! :) No, a przynajmniej czy poczytam. ;)
12-10-2010 20:54
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Teoretycznie jest to książka o kulturze, w praktyce dotyczy przede wszystkim wpływu religii na postrzeganie świata przez ludzi prostych. Do treści wchodzą między innymi informacje na temat sekt, egzorcyzmów, ale też roli duchowieństwa...

...no i właśnie kwestia tego duchowieństwa. Ptaśnik nieustannie podkreśla ogromną rozbieżność między teoriami a praktyką. Opisuje historie z istnienia różnych zakonów i dziwaczne teologie, życie niemoralne i materialistyczne. Właściwie nieustannie ma się wrażenie, że to religijne choć naiwne średniowiecze było tak naprawdę kontrolowane przez zabobony, politykę i zagubienie w świecie.

Przy tym Ptaśnik posiada bardzo lekki styl i chociaż tekst ma trochę dziwnych elementów, jak dosyć rzadkie tłumaczenie licznych, obcojęzycznych cytatów i czyni cały ten materiał po prostu fascynującym. Książka ta bardzo mocno potępia średniowieczne organizacje religijne i próby stworzenia "państwa Bożego", jednak nie atakuje samego chrześcijaństwa - przez co można zachować odpowiedni dystans i niemalże współodczuwać cierpienia Franciszka, który w testamencie błagał swój zakon, by odstąpił od drogi pieniądza i powrócił do pierwotnych nauk oraz rozpacz, gdy całkowicie tę wolę zignorowano, woląc poprzestać na gromadzeniu skarbów ziemskich.

To tak w skrócie. Spróbuj przeczytać sam pierwszy rozdział, to wystarczy.

Poza tym to ciekawe doświadczenie - próbka historii sprzed Drugiej Wojny, nieco gawędziarskiej i posiadającej pewne echa prosowieckie.
12-10-2010 21:10
ment
   
Ocena:
0
Jakby było się nad czym spuszczać z tymi apokryfami. Już w ST jest tyle bzdur, że można opowiadać je nieoczytanym w Piśmie jako dowcipy. Ludzie nie chcą wierzyć w oślą szczękę, trzysta lisów i naiwność Samsona. Tak samo 'dobroć' Lota spotyka się raczej z niedowierzaniem. Choć może to sposób, w jaki głoszę Pismo, tak na ludzi działa.

A co do zaburzeń -strach się bać. ;)
12-10-2010 21:28
Scobin
    @Aure
Ocena:
0
OK, dzięki! Zanotowałem sobie, żeby w piątek wypożyczyć (przyjeżdżam z Warszawy i opróżniam bibliotekę UAM z wszystkich lektur potrzebnych na HLP!).
12-10-2010 21:53

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.