» Recenzje » Silent Hill

Silent Hill


wersja do druku

Silent Hill
Ekranizacje gier komputerowych (niekoniecznie utrzymanych w stylistyce horroru) straszą już od jakiegoś czasu. Nie zawsze zgodnie z zamierzeniami twórców. Tak było choćby w przypadku Resident Evil, gdzie lęk powodowała jedynie myśl, że na pewno nakręcą sequel. Tym razem do adaptowania historii miasteczka Silent Hill, znanej fanom komputerowych rozrywek, wziął się Francuz Christophe Gans, twórca pamiętnego Braterstwa wilków. Tym sposobem Europejczyk nakręcił w kanadyjskich plenerach za amerykańskie pieniądze film według japońskiego pomysłu. Brzmi jak mieszanka wybuchowa... Czy Gansowi z przedsięwzięcia udało mu się wyjść z tarczą? Myślę, że tak, choć lauru zwycięzcy bym mu nie przyznała.

Fabuła na pozór nie wydaje się zbyt atrakcyjna. Córeczka Rose da Silvy - Charon - lunatykuje we śnie i ma koszmary, podczas których, niby w transie, powtarza nazwę "Silent Hill". Specjaliści nie wiedzą, co dolega dziecku, a leki nie skutkują. Matka postanawia więc działać sama i zabrać dziewczynkę do miejsca ze snów: niewielkiego miasteczka, opustoszałego po wielkim pożarze, który wybuchł w kopalni węgla. Pod zrujnowanymi domami, głęboko pod ziemią, złoża nadal się palą... Czy może być bardziej urokliwa analogia dla filmowego koszmaru? Jako że mamy do czynienia z grozą, nietrudno się też domyślić, że wyprawa nie będzie przypominać sielskich wakacji. Silent Hill to miejsce, gdzie obowiązują zupełnie inne reguły, z mgły i ciemności wyłaniają się najgorsze lęki przybrawszy materialną formę, a społeczność, którą tam spotyka bohaterka, bardziej przypomina sektę niż małomiasteczkowych przyjaciół z sąsiedztwa.

Nieraz już na przedmieściach czy w sennych miejscowościach lęgło się zło. Nieraz bohaterowie musieli się konfrontować z niezrozumiałą rzeczywistością, wykraczającą poza ich pojmowanie świata. Gans powraca do tego schematu, ale trzeba przyznać, że robi to umiejętnie. Rozczarowuje co prawda otwarcie filmowej historii i trudno uwierzyć w sceny rozgrywające się tuż po tym, jak Rose trafia do Silent Hill – niektóre śmieszą, inne wydają się nieprzemyślane. Stopniowo jednak, w miarę gdy reżyser odsłania przed widzem zawiłości przedstawionego świata, opowieść zaczyna niepokoić, intrygować. Zwraca uwagę przede wszystkim pomysł rozwarstwienia rzeczywistości, która funkcjonuje na różnych płaszczyznach – to, co teraz, dzieje się niekoniecznie tu. Zaś logika rządząca dziwacznym miasteczkiem zyskuje coraz bardziej wyrafinowaną formę wizualną. Potworności często przybierają kształty, które można znaleźć w historii kultury, od Boscha począwszy, na Gigerze skończywszy. Obrazom towarzyszy zaś sugestywna muzyka zahaczająca o industrialne klimaty.

Większość istot pojawiających się w Silent Hill to nie dzieło speców od animacji komputerowych; wcielili się w nie odpowiednio ucharakteryzowani aktorzy (ponoć tancerze, Gansowi zależało na ich szczególnej ekspresji niewerbalnej). I muszę przyznać, że takie "potwory" robią ogromne wrażenie. Wydają się częścią rzeczywistości, nie tylko kreacją. Piramidogłowy, najciekawszy i chyba najbardziej przerażający z filmowych stworów, to godny następca Pinheada z Hellraisera. Zresztą skojarzenia z Barkerem nasuwają się nie tylko w wypadku tej postaci. Jest jednak znacząca różnica w wizjach z Silent Hill i wspomnianego wyżej filmu. W Hellraiserze piekło dosięgało tylko tych, którzy je zaprosili…

Reżyser skupia się na budowaniu niepokojącego nastroju, osaczaniu swoich bohaterów i wciąganiu widza w głąb wykreowanego świata. Nie stosuje nudnych tricków, którymi przepełniona była Gothica – nie ma tu agresywnego montażu, połączonego z hałaśliwą muzyką i najprostszej metody na straszenie, czyli Czegoś Okropnego Co Wyskakuje Nagle z Ciemnego Kąta Przy Akompaniamencie Głośnego Bum! Tutejsze koszmary słychać nim się pojawią – oczekiwanie na ich nadejście powoduje przyjemny dreszcz. I jak na film wedle japońskiego pomysłu przystało, nie mogło się obyć bez sztandarowej postaci – ciemnowłosej dziewczynki, co przeraża niezgorzej niż najbardziej wymyślne potwory.

Co ciekawe to film przede wszystkim o kobietach, mężczyźni – za wyjątkiem męża głównej bohaterki (Sean Bean) – pojawiają się tylko w epizodach. Z przymrużeniem oka można więc powiedzieć, że mamy do czynienia z horrorem feministycznym z rozbudowanym wątkiem wojującego macierzyństwa. A zupełnie serio wypada pochwalić dobór obsady: Radha Michell – Rose – nie tylko ładnie wygląda, lecz także wypada przekonująco. Alice Krige, którą niektórzy mogą pamiętać jako Lady Jessicę z Dzieci Diuny, Grega Yaitanesa, w roli charyzmatycznej Christabelli, wypada jeszcze lepiej. Ponad to nawet te osoby, które alergicznie reagują na dziecięcych aktorów, nie powinny mieć nic do zarzucenia umiejętnościom Jodelle Ferland odgrywającej małą Sharon (miłośnicy filmowej fantastyki mogli już wypatrzyć tę dziewczynkę w obsadach seriali Smallville i Stargate).

Nie zabrakło niestety słabych punktów: wspominałam już o nieciekawym rozpoczęciu. Film jest poza tym nierówny. Są sceny bardzo dobre, są też irytująco naiwne, okraszone słabymi dialogami. Fabuła momentami sprawia wrażenie chaotycznej, rwanej. I nie na wszystkie swoje pytania widz znajdzie odpowiedź. Najbardziej irytuje, że daje o sobie znać komputerowe pochodzenie tej historii. Są sceny, gdy Rose znajduje przypadkowe przedmioty w przypadkowych miejscach, które okazują się później istotne czy przydatne (ten nóż, który wkłada w cholewę buta, czy wyjęty z martwego paskudztwa kawałek hotelowego numerka…). W otoczeniu zaś odkrywa wskazówki, które pozwalają jej rozwikłać układankę (rysunki córki sugerują, że powinna odnaleźć szkołę, szkołę znajduje, czytając plan miasta z przystanków autobusowych)… Brakuje tylko sygnału dźwiękowego oznaczającego przejście na kolejny poziom.

Jednak te niedociągnięcia nie pozostawiają wielkiego niesmaku. Gans nadrabia zaległości udanym i zaskakującym zakończeniem. Silent Hill nie zapisze się może w klasyce gatunku, ale to kawał porządnego rzemiosła. Miłośnikom horroru powinien się spodobać, a sympatycy gry na pewno zobaczą go z ciekawości.


Tytuł: Silent Hill
Reżyseria: Christophe Gans
Scenariusz: Roger Avary, Roger Roberts
Obsada: Radha Mitchel, Laurie Holden, Sean Bean, Deborah Kara Unger, Alice Krige, Jodelle Ferland, Kim Coates
Muzyka: Akira Yamaoka, Jeff Danna
Zdjęcia: Dan Laustsen
Kraj produkcji: USA / Japonia / Francja
Rok produkcji: 2006
Czas projekcji: 127 minut
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 4 / 6

Komentarze


Richard Hade
    Gratuluje
Ocena:
0
Bardzo dobra recenzja. Otrzymalem informacji jakich oczekiwalem. Zostalem zainteresowany, ale i uprzedzony o ewentualnych niedociagnieciach filmu.
Recenzja o niebo lepsza od tej mOrF3u$a, a przy okazji bez spojlerowania.
Jeszcze raz dobra robota, ode mnie 5 :]
29-05-2006 14:28
Rheged
    I się doczekałem...
Ocena:
0
...bardzo dobrej recenzji. Właśnie tego chciałem się spodziewać. Inteligentnie napisana, z dużą dozą informacji, bez zdradzania fabuły, jedynie wątków, które mogą zaciekawić. Poza tym nie wiedziałem, że reżyser, który kręcił SHM, nakręcił Braterstwo wilków. Jestem mile zaskoczony. Gratuluję świetnej recenzji. Stawiam jej sześć. Niektórzy mogliby się od Ciebie tutaj uczyć Joanno :).

I cieszy mnie to, że Polter na bieżąco poprawia swoje błędy. Tak trzymać! :)
29-05-2006 14:31
~Morgana

Użytkownik niezarejestrowany
    :-)
Ocena:
0
Hehe, maruda Rheged mnie pochwalił, świat sie kończy.
Rheged, my się znamy z TF-owych felieton wars;-)
29-05-2006 14:49
Furiath
    Rewelacyjna recka!
Ocena:
0
Po zachwytach nad grą na konsolę z poprzedniej recki (przy niezwykle skromnych informacjach o samym produkcie), wreszcie mogłem przeczytać tekst recenzji filmu jako samodzielnego dzieła.

Świetne i celne porównania - już choćby po tym widzę, że o filmie pisze osoba, która widziała w swoim życiu więcej niż 10 najbardziej dochodowych i popularnych filmów grozy. Wspaniałe wyłapanie tricku wyskakującego boom - które w ostatnim czasie robi prawdziwą furorę wśród reżyserów (patrz Descent tudzież Co kryje prawda). No cóż, gdy się nie potrafi starszyć historią, trzeba jakoś inaczej sobie radzić.

Zaintrygował mnie fakt stonowania efektów specjalnych na rzecz klasycznych metod.

Po tej recce mam ochotę na ten film. Lubię filmowe horrory, a nie gry konsolowe.
29-05-2006 14:49
wóda
    :)
Ocena:
0
Bardzo dobra recenzja. Inteligentna, zawierajaca wszystko to, czego oczekiwalem.
Nie pozostaje nic innego jak isc do kina.
29-05-2006 16:28
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Rzeczywiście, świetna recenzja.

Co do pewnych elementów naiwnych bądź nieprzemyślanych (choć nie wiem o których scenach konkretnie autorka recenzi pisze, to mogę się domyślać) powiedziałbym, że znajduja one wytłumaczenie w osobowościach postaci i ich motywacjach.

Natomiast co do "przygodówkowej fabuły" to w filmie wyraźnie zaznaczone jest, czemu właściwie bohaterka trafia na te wszystkie wskazówki. Resztę można dopowiedzieć sobie z kontekstu. Całość pod tym względem jest bardzo spójna.

Co do noża - myślę, że Rose wzięła go jako broń. Taka też funkcję ma w grze AFAIK.
29-05-2006 17:47
Mandos
   
Ocena:
0
Gratulacje dobrego tekstu, dobrze się czyta i dostarcza wszystkich potrzebnych informacji. Tekst odnośnie Resident Evil autentycznie mnie rozbawił, lubię takie podejście do tematu (lekko ironiczne).
Jak dla mnie 6.
29-05-2006 17:53
~Morgana

Użytkownik niezarejestrowany
    :-)
Ocena:
0
Cóż, cieszę się, że tekst się spodobał (choć nie wiem, czy na takie pochwały zasłużyłam, dla mnie to dość przeciętna recenzja:-) i mam nadzieję, że będzie dla kogoś pomocny.

Może komuś film się zupełnie nie spodoba (jak panu Felisowi z Wyborczej;-), i będzie możliwośc konfrontacji z jeszcze innym spojrzeniem:-)

Gerard: nie wiem, jaką funkcję nóż odgrywa w grze, bo jej nie znam. Ale jako widz filmu byłam zniesmaczona znalezieniem go przypadkiem gdzieś tam w kącie po drodze w wymarłym mieście. Zagarnąć z kuchni, jak się idzie sprawdzić, co hałasuje w piwnicy to rozumiem, ale tak... brrr. I kto normalny poza bohaterem rpg schowa nóż w cholewę buta?:DDDD



29-05-2006 18:21
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Wydawało mi się, że nóż leżał wraz ze zdobyczami Anny na podłodze i Rose zwinęła go ze słowami "Ja to wezmę" czy coś w tym stylu (co nie spotkało się ze sprzeciwem raczej otępiałej Anny).

Poza tym w sytuacji, w której już kilkukrotnie było się atakowanym przez istoty z piekła rodem dziwniejszym jest, że Rose już wcześniej nie złapała jakiegoś ciężkiego przedmiotu do samoobrony :)

Chowanie noże do buta wywołało na mojej twarzy uśmieszek, ale w sumie jest całkiem logiczne gdy się nie ma go gdzie indziej schować, a sam nóż (bo był to nóż do krojenia chleba, przynajmniej w grze :)) nie należy do tych ostrych jak brzytwa.

I podsumowując mój wywód na temat roli noża w filmie Silent Hill, o całości obrazu chyba najlepiej świadczy fakt, że dywagujemy nad takimi banałami - bo to oznacza, że poważniejszych błędów w filmie nie było :)
29-05-2006 19:02
Jeremiah Covenant
   
Ocena:
0
Bardzo dobra recenzja, zawierająca wszystkie najpotrzebniejsze informacje na temat filmu, bez spojlerowania.

Teraz już wiem, czy chcę obejrzeć Silent Hill.

Oby więcej takich tekstów ;-)
29-05-2006 19:19
~Morgana

Użytkownik niezarejestrowany
    nożyk
Ocena:
0
Mniejsza gdzie leżał:-) Co do rozważania, gdzie bohaterka mogła go schować, myślę, że fajniejszym od buta miejscem byłby stanik;-)
W "Mrocznej połowie" Kinga babka sobie schowała w majtkach nożyce krawieckie, czemu tu też nie wykorzystać bielizny;-)
29-05-2006 19:36
   
Ocena:
0
A jednak dla mnie film ma jedna zasadnicza wade: niewykorzystany potencjal. Mogl byc jednym z najlepszych horrorow, a jest jednak tylko przecietnym i srednio strasznym. OT: tak samo jak X-men 3 imho... a moglo byc tak pieknie.
29-05-2006 22:18
Streider
   
Ocena:
0
"...od Bosha począwszy..."

Chyba chodziło o Boscha?;]

Recenzja, przewidywalnie, bardzo fajna.
29-05-2006 23:28
~Morg

Użytkownik niezarejestrowany
    :-)
Ocena:
0
Święta racja Streider. Hieronimusowi "c" zjadłam:D
30-05-2006 00:17
Micronus
   
Ocena:
0
W pierwszym zdaniu chyba powinno być straszą zamiast "starszą". A txt bardzo fajny.
30-05-2006 08:43
~Morg

Użytkownik niezarejestrowany
    hehe
Ocena:
0
I Ty tutaj Micronusie?
Jaki ten cyberświat mały;-)
30-05-2006 10:22
Micronus
   
Ocena:
0
:p
30-05-2006 10:50
mOrF3u$
   
Ocena:
0
Recka zła! Jestem na nie!

A tak na serio, to recka świetna. Trzeba będzie się troche poduczyć :>
31-05-2006 00:45
bukins
    Furiath
Ocena:
0
"W grach takich jak SH nikt nie oczekuje historii i intrygi na poziomie przygodówek takich jak choćby legendarne Indiana Jones i Zaginiona Atlantydy."

Tobie chyba życie nie miłe ;) W serii SH to właśnie fabuła jest jednym z czynników napędowych.
31-05-2006 23:35
~morg

Użytkownik niezarejestrowany
    re: właśnie obejrzałem
Ocena:
0
>Bohater samiec pojawia się w epizodzie - >bez niego film nic by nie stracił.

Hhe, jak głoszą okoloprodukcyjne plotki pierwotna wersja scenariusza w ogóle nie zakłądała jego obecności. Ale producenci odesłali Gansowi scenariusz z adnotacja: tu nie ma mężczyzn. Kiedy dopisali postać Beana, scenariusz zaakceptowano:-)
01-06-2006 09:00

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.