Sherlock Holmes

Londyn, steampunk i legendarny detektyw w akcji

Autor: Michał 'rincewind bpm' Smoleń

Sherlock Holmes
Flegmatyczny dżentelmen w średnim wieku, powoli wypuszczający kłęby dymu ze swojej fajeczki, rozpoznawalny dzięki charakterystycznej czapce. Naiwny, grubawy mężczyzna, nieustannie pozostający w tyle za genialnym towarzyszem. Czy to Sherlock Holmes i doktor Watson? Co najwyżej ich współczesne, przeznaczone dla dzieciaków interpretacje. W prozie Arthura Conana Doyle'a bohaterowie prezentowali się jednak inaczej. Sherlock to wszakże także mistrz boksu, arogancki dziwak, nie stroniący od najmocniejszych używek, a jego kompanowi nie raz przyszło wykorzystywać rewolwer. Sherlock Holmes, najnowsza wersja przygód najsłynniejszego detektywa, idzie tropem szybkiej akcji. I to był właśnie strzał w dziesiątkę!

Holmes (Robert Downey Jr.) i Watson (Jude Law) przerywają w ostatniej chwili okultystyczny rytuał przeprowadzany przez złowrogiego lorda Blackwooda (przerażający Mark Strong). Magik nie powiedział jednak ostatniego słowa. Jego przebiegły plan może zatrząść posadami Imperium Brytyjskiego… Guy Ritchie zabiera widza w szaloną podróż po cudownie wykreowanym wiktoriańskim Londynie, w którym dochodzi do serii tajemniczych morderstw. Nie zabrakło klasycznych schematów filmu akcji (pościgi, potyczki, wybuchy), które zostały świetnie zrealizowane. Nie jest to wyłącznie zasługą wysokiego budżetu i świetnej muzyki Hansa Zimmera. Reżyser sprawnie wykorzystuje środki takie jak slow motion, ukazując między innymi, jak Holmes uderzy przeciwnika. Plan ataku znakomicie określa bohatera, którego atuty to zarówno sprawność fizyczna, jak i niezwykła błyskotliwość. Nie przejawia się ona oczywiście wyłącznie w walkach, gdyż nie zabrakło także scen legendarnego holmesowego rozumowania, choć nie są one najważniejsze. Wielbiciel detektywistycznych zagadek raczej nie powinien nastawiać się na ambitną, umysłową rozrywkę.

Wśród porządnie zrealizowanych elementów filmu (reżyseria, fabuła, sekwencje akcji) szczególnie wyróżniają się dwa. Pierwszy to obsada i kreacja postaci. Holmes i Watson nie są w żadnym razie bohaterami bez skazy. Detektyw pogrąża się niemal w szaleństwie, coraz dalej mu do rzeczywistego świata konwenansów czy choćby zdrowego rozsądku. Drugi nie został na szczęście sprowadzony do roli przygłupiego pomocnika: Watson jest pełnoprawnym bohaterem, którego ciągnie do normalnego życia, ale zdaje sobie sprawę, że to on ratuje Holmesa przed pogrążeniem się w otchłani dziwactwa. Nie twierdzę oczywiście, że Sherlock Holmes jest w jakimkolwiek stopniu realistycznym psychologicznym dramatem. Dobry film akcji potrzebuje wyrazistych, interesujących bohaterów i twórcom udało się takie postaci wykreować.

Na uwagę zasługuje także ciekawa wizja Londynu, miejsca niezwykłych kontrastów – od lordowskich salonów po doki. Na tym nie koniec. W tle kilka razy widzimy imponujące ujęcia rosnącej w oczach współczesnej metropolii, gigantyczne pomniki techniki i logiki. Następna scena za to przedstawia okultystyczne rytuały Blackwooda, świadczące o sile "przestarzałej" magicznej mentalności. Poza tym nie zabrakło londyńskich smaczków: wysokich czap policjantów, zatłoczonych doków, rozpoznawalnych miejsc… Prawdziwa gratka dla wszystkich fanów epoki, Londynu czy steampunkowych realiów Wolsunga.

Oczywiście, wnikliwy widz dopatrzy się w Sherlocku Holmesie dziur w schematycznej fabule, innemu zabraknąć może bardziej intelektualnej wizji głównego bohatera. Mimo to jako film akcji sprawdza się on znakomicie – dobrze zagrani, ciekawi bohaterowie, wrzuceni w intrygujący świat Londynu, w którym o zwycięstwo walczą siły magii i rozsądku – czego chcieć więcej?