» Blog » Sezon czarownicy - nowa odsłona powieści gotyckiej?
08-05-2009 20:01

Sezon czarownicy - nowa odsłona powieści gotyckiej?

W działach: recenzje niefantastyczne, znów o książkach | Odsłony: 16

Sezon czarownicy - nowa odsłona powieści gotyckiej?
Kiedyś jeden z moich poprzedników na stołku szefa działu powiedział mi, że tak naprawdę to zna się dobrze na komediach romantycznych :)
W sumie ja też znam się troche na romansach. Ale nie romansach-romansach, tylko na tych zahaczających o nadnaturalne powieściach, wiecie, Philippa Gregory, Daphne Du Maurier, autorki, na których Atwood wzorowała swoją bohaterkę z Pani wyroczni. W sumie jest całkiem sporo horrorów wykorzystujących wątek trójkąta z powieści gotyckiej (kojarzycie może motyw z Twierdzy Wilsona, gdy Molasar niósł Magdę "ratując" ją przed hitlerowcami? Och, piękna pani w opresji :))

Powieść romantyczna nie jest zła. Jest tym lepsza, jeśli rozwija dobre tradycje powieści gotyckiej, a przynajmniej opiera się na jej stelażu. Stelaż ten, choć wyświechtany i przewidywalny jest mimo wszystko solidny jak stary, służący od pokoleń stół kuchenny, na którym można rozłożyć naczynia i zaszlachtować wieprzka. Takie rzeczy nie wypadają z obiegu, bo są zbyt praktyczne i potrzebne.

Victoria Holt jest pisarką, którą bardzo lubię, może nie dorównuje w maestrii Du Maurier, ale trzyma poziom w niektórych swoich książkach. To ona kontynuuje tradycje romansu gotyckiego, przewrotnie mieszając atrybuty złego i dobrego bohatera (kiedy już na to się wpadnie, traci się połowę radochy, ale cóż, zostaje jeszcze urok konwencji).

Jakiś czas temu wypatrzyłam w księgarni Sezon czarownicy autorstwa Natashy Mostert, gotycki romans jak się patrzy :)
Po pierwsze, powiedzcie sami, czyż istnieje bardziej bardziejowate imię dla bohatera romansu gotyckiego niż ekhem, uwaga, Gabriel Blackstone?

Gabriel Blackstone. Łał, to imię dla księcia wampirów jakiegoś romantycznego miasta ;) Wcale nie chcę się śmiać, wręcz przeciwnie, kilka lat temu, gdy łoiliśmy nałogowo w Wampira Maskaradę takie imię byłoby jak znalazł dla jednej z głównych postaci kampanii. Ale wracając do książki.

Jest o tyle ciekawie napisana, że karty postaci zostały rozdane trochę inaczej niż tradycyjnie. To Gabriel ma rolę "damy w opresji" a męskie role (zły i dobry) pełnia nad wyraz piękne, seksowne, inteligentne i utalentowane siostry. Dom, w którym mieszkają siostry jest niczym ze snów każdej współczesnej czarownicy (zioła, księgi, kot, witraże i dostęp do Internetu), ale funkcję prawdziwego gotyckiego "zamczyska" pełni wirtualne miejsce, bardziej skomplikowane i niebezpieczne. W powieści znalazły zatem miejsce rekwizyty i postaci niezbędne w oldskulowej wersji powieści gotyckiej, ale w innych rolach niż tradycyjne. Autorka poszła dalej niż Holt, która tak lubiła dać do postaci bohatera szczypty podejrzenia o najgorsze intencje.

Sam Gabriel jest jak dla mnie, no cóż, mało sympatyczny. Od samego początku zraził mnie jego snobistyczny styl bycia. No dobra, facet był bogaty, ale według mnie autorka wcale się nie popisała - gdyby tak nie wciskała za każdym razem ileż to on nie zarabia na nielegalnym handlowaniu informacjami, to być może przyjęłabym go łaskawiej. Duży minus dla pani Natashy. Facet nie jest fajny tylko dlatego, że ma kasę. Nawet jeśli to celowy zabieg, to nie robi się tego głównemu bohaterowi, bo czytelnik potem kibicuje przeciwnej stronie.

Plusem jest tematyka, która, przyznaję, specjalnie mnie nie kręci ani się na niej nie znam: mistyczne teorie, podświadomość, jakaś neoalchemia. Jednak jest to całkiem fajny patent i nawet laik, taki jak ja, przyjął podane w powieści informacje z zainteresowaniem. Świat dwóch sióstr został przedstawiony ciekawie, niezależnie od tego, jak to ma się do świata rzeczywistego.

Samo rozwiązanie konfliktu (ona, on i ta zła) nastąpiło pod koniec powieści i nie przyniosło jakiś super rewelacji. Może dlatego, że, jak już wspomniałam, wcale nie kibicowałam głównemu bohaterowi (bardziej wiarygodny byłby lesbijski związek dwóch sióstr z wykorzystywaniem kolejnych młodzieńców skuszonych ich imagem).

Najbardziej podobał mi się dom sióstr, przewijający się w tle sposób bycia, jakieś wikkańskie zwyczaje. Wydaje mi się, że nawet pisanie o tym wyszło autorce lepiej niż w innych częściach książki, jakby pisała o tym, co znała i lubiła. A może właśnie uwypuklone zostało to, czego dotąd nie zauważałam w romansach gotyckich, ze główna bohaterka, dama w opałach, to tak naprawdę nudna pannica, a o wiele ciekawsi są "ten zły" i "ten dobry"?

3
Notka polecana przez: Kot, Scobin, teaver
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

teaver
   
Ocena:
0
Powieść wikkańska? :D Za oceanem podobno pełno tego i większość to ulubiona przez ciebie kategoria B i niżej. ;)

Ja czekam na The City and the city. Wychodzi akurat na Dzień Matki, który IMHO już ci się należy. ;) Jakieś życzenia książkowe z tej okazji?
10-05-2009 17:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.