27-07-2012 11:28
Sesja RPG a pokaz multimedialny.
W działach: RPG | Odsłony: 18
Gry fabularne to - przynajmniej dla mnie - taki rodzaj rozrywki, gdzie operuje się głównie słowem mówionym z dodatkiem komunikacji niewerbalnej. Bardzo cenię sobie taką a nie inną formę spędzania wolnego czasu, być może właśnie z powodu szacunku do słów jako nośnika informacji. Dużo atrakcyjniejsze jest bowiem dla mnie czytanie książek niż oglądanie filmów. Oczywiście każde medium ma swoje plusy i minusy i lepiej bądź gorzej nadaje się do przedstawienia określonych treści. Piję do tego, że do przedstawienia dynamicznego pościgu lepiej nadaje się ruchomy obraz, z kolei jeśli przychodzi do budowania psychiki postaci - tu zdaje mi się łatwiej można osiągnąć wiarygodny efekt przy użyciu słowa, niż obrazu.
Operowanie słowem na sesji daje tę - dla mnie wręcz magiczną - zaltę, że każdy z uczestników sesji posiada swoją indywidualną wersję sesji. Każdy wyobraża sobie to, co się dzieję na swój sposób. Oczywiście, słowa MG i graczy trzymają to wszystko w ryzach, jeśli MG wprowadza na sesję ponętną blondynkę, to w każdej indywidualnej wizja ta blondynka się pojawi, ale u każdego nieco inna - taka jaka jemu pasuje.
Piszę o tym, bo zetknąłem się z różnymi dziwnymi - przynajmniej dla mnie - praktykami "udoskonalania" sesji. Niektóre z nich są zrozumiałe i wydają się innym pomysłem, inne określiłbym jako cyrk na kółkach.
Zacznę lajtowo, od tego, co pojawia się na wielu sesjach i nie jest szczególnie kontrowersyjne. Muzyka. Jeśli są to utwory dobrane pod konketne okoliczności - jestem za, lubię takie rozwiązanie. Często niestaty niektórzy MG postanawiają puszczać muzykę, ale nie chce im się jej przygotowywać. I niestety - częstym efektem jest pogorszenie w tym wypadku jakości sesji. Jeżeli MG puszcza jakieś tam utworki w tle, a w pewnym momencie przestają one korespondować z tym, co dzieje się na sesji, to muzyka zamiast budować klimat, zwyczajnie go niszczy, dezintegruje. Nie bardzo też rozumiem parcia niektórych na generalne puszczanie podkładu przez całą sesję. Muzyka nie jest konieczna na sesji w ogóle, ale może być przydatna, o ile używa jej się z głową. Puszczana jedynie w odpowiednich momentach może podkreślić ich nastrój i samo wejście muzyki w takich, a nie innych okoliczcnościach już potrafi nieść ze sobą pewną treść. Taka muzyczna oszczędność może być o wiele efektowniejsza niż muzyczka puszczona non-stop. Oprócz muzyki jest jeszcze jedna - jak dla mnie śmieszna - praktyka dźwiękowa stosowana na sesjach. Puszczanie odgłosów. Wiecie, drużyna jest w lesie, a tam z głośniczków dobiega świergot ptaszków. Zakładam, że każdy posiada wyobraźnię i jest w stanie sobie wyobrazić świergot ptaszków. I to własny - indywidualny, a nie taki, jaki akurat udało się nagrać.
Tu dochodzimy do kolejnego - moim zdaniem - absurdu. Pokazywanie zdjęć. Opowiadanie o tym, jak to niby spotykamy wędrowca, który wygląda "tak" (tu leci stosowna ilustracja czy zdjęcie walnięta na blat) jest zwyczajnie słabe. Raz, że co to za MG, który nie potrafi/któremu się nie chce opisać NPCa, a dwa, że znowu - jakim prawem ktoś ogranicza moją wyobraźnię zdjęciem. I po co?
Jak już ktoś ma potrzebę przygotowywania fantów na sesję, to niech np. zrobi "starą", poniszczoną mapę, którą znajdują gracze, albo coś w tym stylu. Niech MG wyciągnie przedmiot "ze świata gry", jak już ma potrzebę. Drobny gadgecik, rekwizycik.
Ale to wszystko to i tak jest wersja "light".
Bo co powiecie na próbę odtworzenia zapachu znalezionego na sesji trupa? Wiecie, nagle MG z sztańskim uśmiechem, niezwykle dumny z siebie odkrywa mięso, które było świeże 2 tygodnie temu. Nie, no czad. Raz słyszałem o gościu, który zrobił ten numer z małym haczykiem - BG potrzebowali klucza połkniętego przez kogoś nieświeżego, a gracze - żeby się wczuć jak należy - mieli z owego popustego mięsa ten klucz wyciągnąć. Oczywiście pomysłowi MG mają w zanadżu także inne sztuczki - skoro drużyna przedziera się przez śnieżną zawieruchę, a akurat mamy zimę, to dlaczegoby nie otworzyć okna i wyłączyć ogrzewania, skoro już wszyscy rozebrali się do koszulek na krótki rękaw? A jak jesteśmy w lesie, to może odrobina (cała paczka znaczy się) kadzidełek o zapachu lasu? Swoją drogą jeśli tak pachnie las, to nigdy w nim nie byłem.
Ach, no i przecież - wdobie komputeryzacji - nie ma sensu ograniczać się do zdjęć, nie? Co powiecie na to, żeby na sesji Warhammera puszczać filmiki z gier komputerowych - np. Dawn of War, jako ilustrację dla aktualnych wydażeń? Wyobraźnia? Stary, ale ten filmik jest przecież zajebisty... MG eksperymentator, który ma za dużo wolnego czasu to prawdziwe przekleństwo.
Dla mnie sesja RPG to nie ma być domowa wersja nowoczesnego muzeum, pokaz multimedialny ani awangardowy performance. Gry fabularne przyciągają mnie, bo lubię słowo, lubię własną wyobraźnią i lubię interakcję z innymi ludźmi. Nie idę na sesję, żeby posłuchać muzyki, obejrzeć "zajebisty" filmik, ani po to, żeby mnie ktoś przeziębił. Nawet jeśli znajdą się miłośnicy "sztuki nowoczesnej", to mam do was - drodzy MG apel. Zanim zamienicie się w "prawdziwych artystów" porozmawiajcie ze swoimi graczami o tym, czy stanowią odpowiednią widownię dla waszych występów :).
Operowanie słowem na sesji daje tę - dla mnie wręcz magiczną - zaltę, że każdy z uczestników sesji posiada swoją indywidualną wersję sesji. Każdy wyobraża sobie to, co się dzieję na swój sposób. Oczywiście, słowa MG i graczy trzymają to wszystko w ryzach, jeśli MG wprowadza na sesję ponętną blondynkę, to w każdej indywidualnej wizja ta blondynka się pojawi, ale u każdego nieco inna - taka jaka jemu pasuje.
Piszę o tym, bo zetknąłem się z różnymi dziwnymi - przynajmniej dla mnie - praktykami "udoskonalania" sesji. Niektóre z nich są zrozumiałe i wydają się innym pomysłem, inne określiłbym jako cyrk na kółkach.
Zacznę lajtowo, od tego, co pojawia się na wielu sesjach i nie jest szczególnie kontrowersyjne. Muzyka. Jeśli są to utwory dobrane pod konketne okoliczności - jestem za, lubię takie rozwiązanie. Często niestaty niektórzy MG postanawiają puszczać muzykę, ale nie chce im się jej przygotowywać. I niestety - częstym efektem jest pogorszenie w tym wypadku jakości sesji. Jeżeli MG puszcza jakieś tam utworki w tle, a w pewnym momencie przestają one korespondować z tym, co dzieje się na sesji, to muzyka zamiast budować klimat, zwyczajnie go niszczy, dezintegruje. Nie bardzo też rozumiem parcia niektórych na generalne puszczanie podkładu przez całą sesję. Muzyka nie jest konieczna na sesji w ogóle, ale może być przydatna, o ile używa jej się z głową. Puszczana jedynie w odpowiednich momentach może podkreślić ich nastrój i samo wejście muzyki w takich, a nie innych okoliczcnościach już potrafi nieść ze sobą pewną treść. Taka muzyczna oszczędność może być o wiele efektowniejsza niż muzyczka puszczona non-stop. Oprócz muzyki jest jeszcze jedna - jak dla mnie śmieszna - praktyka dźwiękowa stosowana na sesjach. Puszczanie odgłosów. Wiecie, drużyna jest w lesie, a tam z głośniczków dobiega świergot ptaszków. Zakładam, że każdy posiada wyobraźnię i jest w stanie sobie wyobrazić świergot ptaszków. I to własny - indywidualny, a nie taki, jaki akurat udało się nagrać.
Tu dochodzimy do kolejnego - moim zdaniem - absurdu. Pokazywanie zdjęć. Opowiadanie o tym, jak to niby spotykamy wędrowca, który wygląda "tak" (tu leci stosowna ilustracja czy zdjęcie walnięta na blat) jest zwyczajnie słabe. Raz, że co to za MG, który nie potrafi/któremu się nie chce opisać NPCa, a dwa, że znowu - jakim prawem ktoś ogranicza moją wyobraźnię zdjęciem. I po co?
Jak już ktoś ma potrzebę przygotowywania fantów na sesję, to niech np. zrobi "starą", poniszczoną mapę, którą znajdują gracze, albo coś w tym stylu. Niech MG wyciągnie przedmiot "ze świata gry", jak już ma potrzebę. Drobny gadgecik, rekwizycik.
Ale to wszystko to i tak jest wersja "light".
Bo co powiecie na próbę odtworzenia zapachu znalezionego na sesji trupa? Wiecie, nagle MG z sztańskim uśmiechem, niezwykle dumny z siebie odkrywa mięso, które było świeże 2 tygodnie temu. Nie, no czad. Raz słyszałem o gościu, który zrobił ten numer z małym haczykiem - BG potrzebowali klucza połkniętego przez kogoś nieświeżego, a gracze - żeby się wczuć jak należy - mieli z owego popustego mięsa ten klucz wyciągnąć. Oczywiście pomysłowi MG mają w zanadżu także inne sztuczki - skoro drużyna przedziera się przez śnieżną zawieruchę, a akurat mamy zimę, to dlaczegoby nie otworzyć okna i wyłączyć ogrzewania, skoro już wszyscy rozebrali się do koszulek na krótki rękaw? A jak jesteśmy w lesie, to może odrobina (cała paczka znaczy się) kadzidełek o zapachu lasu? Swoją drogą jeśli tak pachnie las, to nigdy w nim nie byłem.
Ach, no i przecież - wdobie komputeryzacji - nie ma sensu ograniczać się do zdjęć, nie? Co powiecie na to, żeby na sesji Warhammera puszczać filmiki z gier komputerowych - np. Dawn of War, jako ilustrację dla aktualnych wydażeń? Wyobraźnia? Stary, ale ten filmik jest przecież zajebisty... MG eksperymentator, który ma za dużo wolnego czasu to prawdziwe przekleństwo.
Dla mnie sesja RPG to nie ma być domowa wersja nowoczesnego muzeum, pokaz multimedialny ani awangardowy performance. Gry fabularne przyciągają mnie, bo lubię słowo, lubię własną wyobraźnią i lubię interakcję z innymi ludźmi. Nie idę na sesję, żeby posłuchać muzyki, obejrzeć "zajebisty" filmik, ani po to, żeby mnie ktoś przeziębił. Nawet jeśli znajdą się miłośnicy "sztuki nowoczesnej", to mam do was - drodzy MG apel. Zanim zamienicie się w "prawdziwych artystów" porozmawiajcie ze swoimi graczami o tym, czy stanowią odpowiednią widownię dla waszych występów :).
12
Notka polecana przez: Anioł Gniewu, Cooperator Veritatis, Drachu, dzemeuksis, gacoperz, Gotlib, kbender, KFC, Klapaucjusz, Malaggar, Nuriel, solcys
Poleć innym tę notkę