» Blog » Seriale, seriale
10-06-2009 16:05

Seriale, seriale

W działach: Seriale | Odsłony: 1

Sezon serialowy dobiegł końca. Tym Szynszyla i jej Dziwożona podniecali się w tym czasie. Od piątego miejsca do pierwszego, a potem ci, co wypadli za burtę.

5. Supernatural

Bracia Winchester wracają do łask. Po zarzuceniu trzeciej serii w połowie jednak wróciłem do produkcji McG. Wtedy nastąpiło po prostu zmęczenie materiału, a do tego plot nie był jakoś fascynująco dobry. Seria czwarta wraca i to z wykopem (oraz lepszą „czołówką” – po metalowym napisie jest standardowo bardziej niepokojące ujęcie kotłujących się czarnych ptaków). Dean zostaje wyciągnięty z piekła, Sam stacza się na sam dół upodlenia. Do tego to, czego brakowało mi przez cały ten czas – Anioły. Do tego Anioły z planem takim, że pasują do mojego widzenia takich motywów w erpegach.

Supernatural idzie trochę tropem Archiwum X – pojawiają się odcinki nabijające się z samej formuły czy z głównych bohaterów. W tym sezonie szczególnie interesujący jest odcinek a’la horror z lat czterdziestych czy odcinek, w którym braciom zostaje wymazana pamięć, a oni sami pracują w korporacji. Naprawdę przezabawny i dobry shit, do tego mocno rpgowy, aż idealny jako inspiracja do sesji. Twórcy postarali się też o niezły cliffhanger (nie jakiś porażający, ale dobry, choć potencjalnie niebezpieczny do rozwiązania, ale to będę marudzić za rok:P). Ogólnie mówiąc – tak. I’ll be back!

Serial niestety nie ma czołówki, więc wrzucam jakiś luźny zbitek scen.



4. House

Z Gregiem Housem sytuacja jest ciekawa. Niby nie ma jakiegoś wyraźnego metaplotu (pojawia się zazwyczaj w ostatnich 3 odcinkach), ale jednak przyciąga. Oczywiście przypadki medyczne są ciekawe, ale raczej ogląda się to właśnie dla bohatera Hugh Lauriego. Mimo wszystko taki schemat powinien nużyć już po dwóch sezonach. Tak rzeczywiście jest jeśli ogląda się je cięgiem i kilka odcinków dziennie, jednak dawkując sobie House’a przedawkować nie można.

Całość dobrze podana, niby cały czas to samo, ale jednak wciąż przyciąga. Moim problemem był powrót Amber – sam w sobie pomysł niezły, ale wcześniej (o kilka odcinków) wykorzystany w Grey’s Anatomy. Niemniej ostatni odcinek wymiata.



3. Dexter

Trzecie spotkanie z Dexterem ciągle bawi i fascynuje. O ile w drugim roztrząsany był problem rodziny tak teraz mogliśmy podziwiać motyw przyjaźni.

Sezon trzeci moim zdaniem wraca do motywów z pierwszego i puszcza w niepamięć pewne elementy drugiego. O ile w poprzednim sezonie mogliśmy odnieść wrażenie, że Dexter się uczłowiecza i zaczyna mieć jakieś emocje, tak w sezonie trzecim motyw ten całkowicie zarzucono.

Cóż więcej napisać? Ciągle dobry, ciągle najlepsza czołówka. Czekamy na ciąg dalszy.



2. True Blood

Wampiry istnieją i się ujawniły.

Serial, po którym nie spodziewałem się wiele, a jednak dostarczył nam ogromne ilości radości. Jednocześnie pastisz osiemnastowiecznego podejścia do wampiryzmu jako uwodzenia (te sceny gdy Sookie i Bill patrzą na siebie), komedia seksualno-prawie-że-slapstickowa (Jason i jego erotyczno-narkotyczne jazdy) i obyczaj. Do tego świetni bohaterowie drugoplanowi, zwłaszcza Tara i Lafayette, ale wikingowa para wampirów też daje radę.

Sam pomysł wampirów żądających równych praw (oraz poprawności politycznej) wydaje się niezłą beką z amerykańskich standardów. Do tego widać, że twórcy czytali duże ilości starego WoDa, bo nawiązań jest w bród. Do tego podejście niby serio do tematu, ale jednak puszczanie do widza oka.

Jedynym minusem jest sam metaplot mordercy polującego na kobiety zadające się z wampirami. Prowadzony jest tak jakby był tylko pretekstem do pokazania małego miasteczka w południowych Stanach Zjednoczonych i jego mieszkańców, gdy prowadza się tam wampir. Sam wątek morderstw ginie pośród tego, a jego rozwiązanie jest co najwyżej słabe. Można by jeszcze dodać nieco za długie sceny najazdów na twarze cierpiących postaci (vide Sookie po śmierci babci), ale cóż – staroszkolny WoD pełną gębą. Minusy są jednak zbyt słabe, żeby odciągnąć nas od drugiego sezonu (już w tym tygodniu!).



1. Grey’s Anatomy

Numer jeden ostatnich pięciu lat (z jednym wyjątkiem w trzeciej serii, gdzie palmę pierwszeństwa przejęło na chwilę Heroes). Obyczaj medyczny z rewelacyjnym humorem oraz scenariuszami, które mnie po prostu ruszają. Po podniesieniu poziomu w sezonie czwartym (bo trzebi był trochę słaby) zaczynamy oglądać przygody lekarzy z Seatle z nadzieją, że będzie ciągle w górę. Przez pierwsze 10 odcinków jednak ciągle tak samo – niby fajnie, ale jednak to nie to. Co prawda pojawia się nowy bohater – dr. Hunt (były wojskowy chirurg urazowy grany przez Lucjusza Worenusa z Rzymu – tutaj punkt od Dziwożony), który wprowadza trochę świeżego powietrza, ale potem uderza druga połowa serii, która po prostu miażdży (patent z pacjentem skazanym na karę śmierci zaczyna tą dobrą passę). I tak przez dziesięć odcinków, przez które dzieje się naprawdę sporo (głównie za sprawą mojego ulubionego aktora serialowego, czyli Jeffrey’a Deana Morgana – serialowego Denny’ego Duquette), potem wyluzowanie.

Ostatni odcinek na początku zdisowałem – przecież widzowie wiedzą od początku kim jest John Doe, tylko lekarze jacyś niekumaci. A mimo to ostatnie minuty w windzie, z monologiem „Have you said it?” to po prostu mistrzostwo. Cliffhanger roku.

Tak tak tak i jeszcze raz tak.



Poza podium:

Desperate Housewives

Pięć sezonów to już nie przelewki, serial, zwłaszcza obyczajowy, ma prawo po takiej ilości odcinków i wątków się wypalić. I tak też pomyśleli twórcy i popchnęli akcję o cztery lata do przodu. Jak się jednak okazało pary z tego motywu starczyło na pół sezonu, potem wkradła się nuda. Główny wątek jest moim zdaniem po prostu głupi, a jego rozwiązanie to obrażanie inteligencji widza. Do tego mam dziwne wrażenie powrotu wątków, które już przerabialiśmy – kolejne dzieci państwa Scavo, Bree znów się rozwodzi, a wątek Mike’a i Susan ciągnie się jak makaron. Jedynie wyczyny państwa Solice dają nadzieję, że w następnym sezonie wciąż będzie ciekawie.

No i odcinek wspominkowy o Evie Britt jest zły. Tak zły, że chyba najgorszy z wszystkich odcinków wszystkich seriali tego sezonu. Nie dość, że jest bez sensu (bo jak to nie powiadomiona jej syna, że matka nie żyje) to dodatkowo opowieści o niej są uwłaczające inteligencji średnio rozgarniętej meduzy.

Tutaj niestety spadek formy, ale zauważalny od drugiej serii. Niby powoli, ale ciągle w dół. Ciągle jednak widzimy potencjał, więc po kolejny sezon sięgniemy, choć serial jest już na cenzurowanym.



Heroes

Herosi ssą. Straszliwie. Wytrzymaliśmy do połowy trzeciego sezonu, koło szóstego odcinka stwierdziliśmy, że nie damy się obrażać scenarzystom. Drugi sezon był już taki sobie, miałem nadzieję, że producenci wyciągnęli z tego jakieś wnioski. A tutaj kretynizm goni idiotyzm, moce się daje i odbiera, wszyscy wracają, ogromna ilość przepaków na metr kwadratowy kłuje w oczy. Do tego twórcy zapominają o mocach bohaterów, kiedy pasuje im to do scenariusza (np. gdzie się podział super słuch Sylara?). Parkman, który kreowany był na gościa stąpającego po ziemi dość twardo nagle rzuca się na kobietę jak kretyn, bo w przyszłości zobaczył, że będzie jego żoną. Trzecią bliźniaczkę litościwie przemilczę. Rozumiem zamysł. Pokazanie trzech różnych, ale jakże stereotypowych dróg, które mogą sprowadzić bohatera na stronę zła. Jakie? Wiecie, jak analizowałem ten serial na początku sezonu to byłem tym tak zachwycony, że mógłbym o tym opowiadać dość długo. Teraz pamiętam tylko wiedzę w postaci Mohindera. O reszcie już zapomniałem, bo nie warto zaśmiecać sobie tym pamięci.

Jedyny dobry motyw, który się pojawił to Lalkarz. Reszta nadaje się do spalenia albo do pokazywania złym scenarzystom jak się nie robi serialu. Podobno czwarta seria jest już OK. Nie wiem, Herosi stracili dla mnie zbyt dużo, żeby się pozbierać zwykłym OK. Musieliby wrócić na poziom „Wow, ale zajebiste”, który miałem dla nich po pierwszym sezonie. Heh, i pomyśleć, że wtedy był to mój serial nr 1, a teraz wypada poza wszelkie kategorie.



Gossip Girl

Pierwszą serię opowieści o bogatych dzieciakach z Manhattanu łyknęliśmy jak młode pelikany rybę. Dużo szekspirowskich komedii omyłek oraz przebierania dawało radę, do tego zgrabnie napisane dialogi i ciekawie bohaterowie (Chuck Bass FTW!:D). Druga seria przynosi więcej miłości na zasadzie „każdy z każdym” (bez scen, więc nie rzucajcie się na to jak wygłodniałe psy:P), a coraz mniej sensu. Co ciekawe na pierwszy plan wychodzi wątek z dorosłymi, a dzieciaki gonią za różnymi rzeczami. Do tego przerysowanie niektórych bohaterów przekroczyło moją odporność (tak, mówię o Blair). Całkiem niezły ostatni odcinek. Z takim poziomem albo przerwiemy następną serię w połowie albo w ogóle po nią nie sięgniemy (jeżeli pojawi się coś ciekawszego, co zajmie nasz czas).



Shark

Czasem mam tak, że czuję przemożną ochotę obejrzeć serial kryminalny. Ostatnio padło na Cold Case, ale formuła zmęczyła mnie po piątym sezonie, więc trzeba było zrobić przerwę. Do tego doszedł we mnie amerykanista, które ulubionymi zajęciami było prawo karne, więc zacząłem rozglądać się za czymś z gatunku Court-room Drama. Pamiętam coś takiego jak Krok od domu na TVN i wyglądało zachęcająco, ale przypadkiem przypomniałem sobie o Sharku, którego odcinek złapałem jak byliśmy w Japonii. Cóż, genialny obrońca, który postanawia się odkupić zostając prokuratorem, ale nie zawsze rezygnując z brudnych (czy raczej przybrudzonych) metod. Całość ciekawa, ma dwa sezony, myślę, że zmęczę oba, ale bez jakichś wygórowanych podniet.

Brak openingu what-so-ever.

The Big Bang Theory

Od czasu przyjaciół jakoś nie zbieraliśmy się do oglądania sitcomów (Family Guy to zupełnie coś innego i przemawia tylko do mnie w tym domu:D). Niemniej za poleceniem bodajże Przekroju wzięliśmy się za The Big Bang Theory (po polskiemu Teoria wielkiego podrywu), gdzie schemat jest prosty – czterech geeków oraz jedna blondynka wprowadzająca się do mieszkania naprzeciwko.

Brzmi jak kalka, ale tym razem geekowie to nie ofiary losu (no dobra, czasem są, ale w zabawny i nie krepujący sposób), tylko prawdziwi naukowcy, którzy do tego grają na konsoli, czytają komiksy i uwielbiają się przebierać.

Dwie serie minęły nam jak z bata strzelił i czekamy zacierając łapki na następną.



W kolejce do obejrzenia: Battlestar Gallactica, Lie to me, Scrubs

Komentarze


Tarkis
   
Ocena:
0
Czesci z wymienionych seriali nie widzalem(desperate housewives, shark, gossip girl), czesc nie zdala "testu 4 odcinkow" (Supernatural, Grey's Anatomy), a co do reszty:

-House trzyma poziom, motyw z Amber zacny szczegolnie ze nie ogladam GA wiec dla mnie nie bylo tutaj kalki

-Heroes, coz powiedziesz, szkoda ze serial tak podupadl w 2 drugiej serii, w 3 nie mogl sie podniesc z kolan, za to 4ta niesie sporo nadzieji na powrot fajnego serialu o superherosach

-Big Bang Theory to moze nie Friends, ale warto sobie zobaczyc. Niesie ze soba nawet pewna wartosc edukacyjna, bo neishin zrozumial teorie o kocie Schrodingera :P

-Battlestar Gallactica, zdecydowanie wart polecenia, rewelacyjna space-opera z ciekawymi postaciami i dobra muzyka. Metaplot wprawdzie czasami zieje czarnymi dziurami, ale nie psuje to odbioru calosci

-Lie to me, bez rewelacji ale kilka motywow ceikawych, srodek serii zdecydowanie najslabszy, poczatek i koniec nieco na plus

No i na koniec o pomste do nieba wola to, ze neishin w swojej kolejce nie umiescil Breaking Bad - genialny serial o nauczycielu chemii ktory zaczyna produkowac i handloac narkotykami. Cos jak Weeds tylko na powaznie :)
10-06-2009 16:25
Arieen
   
Ocena:
0
Hmmm

„House” był fajny, bo miał fajne przypadki, które równoważyły wątki personalne bohaterów. A i owe wątki były raczej podane „z przymrużeniem oka”, z dużą dawką humoru. Gdzieś to wszystko zaczęło powoli zanikać od tak 19 odcinka 5 sezonu. Zrobiło się za poważnie, za ckliwie, a i pacjenci nie tak ciekawi jak niegdyś. Szkoda w sumie, bo sezon się zapowiadał nieźle (detektyw rządzi!)

„Dexter” – sezon 3 był niezły, troszkę gorszy od drugiego, ale trzyma poziom. Nie wiesz może, kiedy rozpocznie się emisja sezonu 4?

Co do „Plotkary” – święta racja. Pierwszy sezon był konkretny, bo każdy odcinek miał swój charakter, a jednocześnie wszystkie się złożyły na spójną, fajną całość. Drugi sezon nie miał żadnego wątku przewodniego, pierwsze odcinki nijak się mają do ostatnich, a epizody same w sobie wydają się być zbitką przypadkowych wątków. Mam nadzieje, że kolejny sezon będzie bardziej przemyślany.
10-06-2009 16:43
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Za dużo czytania, żeby mi się chciało dużo pisać, więc powiem tylko, że opening True Blood jest co najmniej tak dobry jak Dextera.
10-06-2009 17:25
neishin
    cóz
Ocena:
0
Gusta i guściki, mnie kręci taki naturalizm, do tego z soczystymi kolorami. No i podkręcony w przedostatnim odcinku drugiej serii kilkoma innym ujęciami. Miodzio.
10-06-2009 17:40
Kiender
   
Ocena:
0
Podsumowanie sycące, widać że masz trochę wolnego czasu na pisanie :P . W sumie nie zgodzę się tylko z obsmarowaniem Herosów. fakt ze 3 sezon był niezłym kupsztaelm, ale już 4 daje radę :)
Osobiście zabrałem się za oglądanie Simpshonów - nadrobić 20 sezonów to nie w kij dmuchał :P
10-06-2009 17:48
Sethariel
   
Ocena:
0
4 sezon Heroes daje radę :) Głównie dzięki powrotowi scenarzysty 1 sezonu, co dość mocno widać.

Obawiam się nieco o kolejnego Supernaturala, głównemu scenarzyście się zmarło... chociaż ostatnie odcinki wypadały całkiem nieźle. Najbardziej z 4 sezonu chyba podobal mi się odcinek z pisarzem... a zwłaszcza początek... LARPing hehehe

Generalnie Supernatural jest mega inspirujący...
10-06-2009 18:19
Nadiv
   
Ocena:
0
Ja ze swojej strony polecam serial komediowy "How I Met Your Mother". Jeśli jeszcze się za niego nie zabraliście, musicie koniecznie to nadrobić, jest genialny :)

Scrubsi też są nieźli, dobry serial na odstresowanie ;)

Pozdrawiam!
10-06-2009 18:56
Ra-V
   
Ocena:
0
A testowaliscie juz Mentalist? Ja jestem jakos w polowie nadrabiania pierwszego sezonu i bawie sie calkiem dobrze.

Opis by CBS "Simon Baker stars as Patrick Jane, a detective and independent consultant with the California Bureau of Investigation (CBI) who has a remarkable track record for solving serious crimes by using his razor sharp skills of observation"

Dodatkowo zraziwszy sie CSI:Miami i CSI:NY trafilem na NCIS, ktore w jakims tam stopniu wywodzi sie z JAG aczkolwiek bazuje na radosnej formule csi'ow i przyznaje, ze dobrze sie bawie nadrabiajac archiwalne sezony.
11-06-2009 00:45
Tarkis
   
Ocena:
0
Mentalist- na mnie nie zrobil wrazenia- moze gdyby byl mocniej zaysowany metaplot. Lie To Me jest w podobnej konwencji, aczkolwiek dla mnie lepiej zrealizowany.
11-06-2009 13:24
Pseudo
   
Ocena:
0
4ty sezon heroes wraca do "wow, ale zajebiste", pomysł na zakończenie miażdży wszystko do tej pory i pięknie wpisuje sie w wizje przyszłosci z większości poprzednich odcinków.
11-06-2009 16:11
neishin
   
Ocena:
0
The Mentalis zesłabił nas po 3 odcinku, Lie to me to taki The Mentalis, tylko dobrze zrobiony:D

CSI wszyskiego rodzaju przerabiałem, ale jak się zobaczy 10 odcinków to tak jakbyś widział już wszystkie (nie mówiąc o tym, że niekiedy scenariusz obraża inteligencje przeciętnego widza:D).

Hm, w takim razie Herosów może obejrze pod koniec roku jak Dziwożona wyjedzie, ale dla pewności poczekam jeszcze na opinie Cravena (i może Tarkisa:P).
11-06-2009 16:39
Tarkis
   
Ocena:
0
No ja ci moja opinie juz sprzedawalem kilka razy :) Czwarty sezon zdecydowanie odbil sie od dna i jesli pojdzie w dobra strone to mozemy liczyc ze Heroes wroci do formy z pierwszego sezonu
11-06-2009 18:52
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
... Acz wciąż boryka się z niewygodną spuścizną sezonów 2 i 3.
11-06-2009 20:24
Repek
    @neishin
Ocena:
0
A propos Dextera - co poza przyjaźnią jest wątkiem przewodnim? Wiesz, chodzi mi o to, z kim walczy albo kto go próbuje dopaść?

Pozdrówka
11-06-2009 23:31
neishin
   
Ocena:
+1
I to jest właśnie to, co mi się w 3 Dexterze podoba - nie walczy z nikim i nikt nie próbuje go dopaść:D Nie ma to jak nie popadanie w kalkę!
12-06-2009 09:20
Repek
    No to...
Ocena:
0
...pozostaje czekać, aż będzie w tv. Całkiem fajnie się oglądało drugą serię [w pierwszej Dex mnie nużył], gdzie trochę więcej miejsca mieli bohaterowie z drugiego planu. Chyba tylko końcówka wydała mi się nieco naciągana [zwłaszcza finał w Paryżu]. Ale ogólnie dobra robota, szkoda tylko... wiadomo kogo. :)

Btw, czy "wiadomo kto" nie przypomina trochę Telefaxa? :D

Pozdrówka
12-06-2009 23:11

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.