Sępy - Robert Cichowlas, Jacek M. Rostocki
Sępy to zbiór opowiadań grozy dwóch autorów – Roberta Cichowlasa i Jacka M. Rostockiego. Prócz Orbitowskiego horror jest wciąż mało popularny wśród rodzimych fantastów i raczej się to za sprawą tej książki nie zmieni. Dość grube (500 stron) tomisko prezentuje przekrój tekstów o naprawdę różnym poziomie. Po niezłe jak i zupełnie sztampowe i niedorobione. A szkoda, bo już po kilku pierwszych stronach w głowie kołatała mi się myśl, że może będę mógł Sępy porównywać z atmosferą Księgi Jesiennych Demonów Grzędowicza, jednak niestety – przed autorami jeszcze dużo pracy.
Tekstów jest w sumie piętnaście. Jak napisali panowie w posłowiu, wychodzi mniej więcej na to, że Rostocki był krytykiem Cichowlasa i można by rzecz, że również swego rodzaju mentorem. I to czuć. Warsztat, budowanie nastroju i fabuła opowiadań wychodzi znacznie lepiej temu pierwszemu. Na początek mamy do czynienia z miniaturką literacką, która niejako wprowadza nas w atmosferę, by przejść do naprawdę dobrego opowiadania pod tytułem Bal w Blankenese. Klimat jest rewelacyjny, postacie świetnie skonstruowane, a finał porażający. Wsiąkłem i zabrałem się za drugie opowiadanie i w tym momencie niestety się srogo zawiodłem. Życzenie jest kompletnie nielogiczne i to je dyskwalifikuje już na starcie. Tak jak w poprzednim tekście wszystko było poskładane i idealnie zgrane, tak w tym czuć, że mamy do czynienia z fajnym pomysłem. I niestety tylko tyle.
Opowiadania Rostockiego są znacznie dojrzalsze – zarówno pod względem warsztatu oraz fabuły, jak i tego, co najważniejsze w horrorze – atmosferze (zarówno strachu jak i elementów bardziej krwistych, kojarzących się z gore). Cichowlas próbuje mu dorównać, ale nie do końca mu to wychodzi. Same teksty Rostockiego również może nie są genialne, ale stoją na przyzwoitym poziomie i mógłbym je śmiało polecić tym, którym mówią takie nazwiska, jak chociażby Kain czy też Śmigiel. Aczkolwiek jemu również trafiają się słabsze momenty.
A jak na tle tego wszystkiego wygląda wspólne opowiadanie Niemoc? Motyw pisarza, który cierpi na brak weny, nie jest nad zbyt oryginalny, a można by powiedzieć, że mocno wyeksploatowany. Sam King korzystał z tego wiele razy. Cóż, dwójce autorów całość wyszła na w miarę przyzwoitym poziomie. Bohater jest pełnokrwisty i mogę się tylko domyślać, ile wątków autobiograficznych tutaj wykorzystano. Tyle tylko, że po przeczytaniu tego opowiadania i tak nie zostaje po lekturze nazbyt wiele. Bawi, ale tylko przez chwilę. Po czasie raczej nie zostanie bardzo w pamięci.
Zbiór mógłbym uznać za przyzwoity, ale niestety takie koszmarki jak Pobite gary czy Armagedon twenty/twelve powodują, że mamy do czynienia z autorami, przed którymi jeszcze długa droga, jeśli chodzi o zabawę groteską. Bo pomysły są niestety przewidywalne, sztampowe, a czytanie kilkudziesięciu stron, w których od razu wiadomo, co się wydarzy, jest męczące. Filmowy slasher w tym momencie ma taką przewagę, że można ze znajomymi się pośmiać i poobstawiać, kto teraz zginie. Tutaj niestety takiej możliwości nie mamy.
Ze swojej strony raczej nie polecam. Opowiadania są tak nierówne, że szkoda pieniędzy, by wydać ponad 30 zł na dwa-trzy niezłe opowiadania, a resztę przeczytać, pomyśleć, że fajne, i zapomnieć, a o jeszcze innych w ogóle lepiej nie pamiętać. Jeśli z kolei jesteś fanem horroru i lubisz makabrę w niezbyt wysublimowanej formie, to dodaj sobie jedno oczko wyżej – być może podpasuje.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tekstów jest w sumie piętnaście. Jak napisali panowie w posłowiu, wychodzi mniej więcej na to, że Rostocki był krytykiem Cichowlasa i można by rzecz, że również swego rodzaju mentorem. I to czuć. Warsztat, budowanie nastroju i fabuła opowiadań wychodzi znacznie lepiej temu pierwszemu. Na początek mamy do czynienia z miniaturką literacką, która niejako wprowadza nas w atmosferę, by przejść do naprawdę dobrego opowiadania pod tytułem Bal w Blankenese. Klimat jest rewelacyjny, postacie świetnie skonstruowane, a finał porażający. Wsiąkłem i zabrałem się za drugie opowiadanie i w tym momencie niestety się srogo zawiodłem. Życzenie jest kompletnie nielogiczne i to je dyskwalifikuje już na starcie. Tak jak w poprzednim tekście wszystko było poskładane i idealnie zgrane, tak w tym czuć, że mamy do czynienia z fajnym pomysłem. I niestety tylko tyle.
Opowiadania Rostockiego są znacznie dojrzalsze – zarówno pod względem warsztatu oraz fabuły, jak i tego, co najważniejsze w horrorze – atmosferze (zarówno strachu jak i elementów bardziej krwistych, kojarzących się z gore). Cichowlas próbuje mu dorównać, ale nie do końca mu to wychodzi. Same teksty Rostockiego również może nie są genialne, ale stoją na przyzwoitym poziomie i mógłbym je śmiało polecić tym, którym mówią takie nazwiska, jak chociażby Kain czy też Śmigiel. Aczkolwiek jemu również trafiają się słabsze momenty.
A jak na tle tego wszystkiego wygląda wspólne opowiadanie Niemoc? Motyw pisarza, który cierpi na brak weny, nie jest nad zbyt oryginalny, a można by powiedzieć, że mocno wyeksploatowany. Sam King korzystał z tego wiele razy. Cóż, dwójce autorów całość wyszła na w miarę przyzwoitym poziomie. Bohater jest pełnokrwisty i mogę się tylko domyślać, ile wątków autobiograficznych tutaj wykorzystano. Tyle tylko, że po przeczytaniu tego opowiadania i tak nie zostaje po lekturze nazbyt wiele. Bawi, ale tylko przez chwilę. Po czasie raczej nie zostanie bardzo w pamięci.
Zbiór mógłbym uznać za przyzwoity, ale niestety takie koszmarki jak Pobite gary czy Armagedon twenty/twelve powodują, że mamy do czynienia z autorami, przed którymi jeszcze długa droga, jeśli chodzi o zabawę groteską. Bo pomysły są niestety przewidywalne, sztampowe, a czytanie kilkudziesięciu stron, w których od razu wiadomo, co się wydarzy, jest męczące. Filmowy slasher w tym momencie ma taką przewagę, że można ze znajomymi się pośmiać i poobstawiać, kto teraz zginie. Tutaj niestety takiej możliwości nie mamy.
Ze swojej strony raczej nie polecam. Opowiadania są tak nierówne, że szkoda pieniędzy, by wydać ponad 30 zł na dwa-trzy niezłe opowiadania, a resztę przeczytać, pomyśleć, że fajne, i zapomnieć, a o jeszcze innych w ogóle lepiej nie pamiętać. Jeśli z kolei jesteś fanem horroru i lubisz makabrę w niezbyt wysublimowanej formie, to dodaj sobie jedno oczko wyżej – być może podpasuje.
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 9
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 9
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Sępy
Autor: Robert Cichowlas, Jacek M. Rostocki
Autor okładki: Paweł Zaręba
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 6 marca 2009
Liczba stron: 504
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Asy polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-7574-074-5
Cena: 31,99 zł
Autor: Robert Cichowlas, Jacek M. Rostocki
Autor okładki: Paweł Zaręba
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 6 marca 2009
Liczba stron: 504
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Asy polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-7574-074-5
Cena: 31,99 zł