Sendilkelm - Piotr Zwierzchowski
Na tą książkę trafiłem zupełnie przypadkowo, wygrywając ją na jednym z konwentów, który zresztą cały był obstawiony przedmiotami i obklejony plakatami reklamującymi tą pozycję. Doprawdy - takiej reklamy powieści jeszcze nie widziałem. Generalnie, jeśli chodzi o stronę techniczną, Sendilkelm autorstwa Piotra Zwierzchowskiego jest bez zarzutu - został dość ładnie wydany, promocja była należyta. Niestety jest trochę gorzej, jeśli chodzi o treść.
Z oficjalnej możemy dowiedzieć się, że Sendilkelm to "pierwsza polska powieść crazy fantasy", choć nigdzie tak naprawdę ten termin nie jest zdefiniowany. Czytelnikom pozostawiono sprawdzenie. Mnie książka Piotra Zwierzchowskiego najbardziej skojarzyła się z Terrym Pratchettem, lecz mimo, że znam twórczość tego drugiego jedynie częściowo, to z przykrością muszę przyznać, że autor Sendilkelma nie osiągnął poziomu wyznaczonego przez twórcę Świata Dysku.
Czytając książkę parę razy zdarzyło mi się śmiać (fasolowe ludziki są fenomenalne), tak samo, jak łapać za głowę. Niektóre braki w fabule są tak rażące, że nie sposób ich nie zauważyć - choćby tego, że cała fabuła powieści jest oparta na podróży tytułowego Sendilkelma w którą ten się udaje... bo takie ma widzimisię mag Karcen. Całe szczęście, podczas czytania nadchodzi taki moment kiedy takie uchybienia przestają zwracać naszą uwagę. Do czasu gdy nie natrafimy na jeden z kilku momentów, w których pomoc dla bohaterów pojawia się dosłownie znikąd. Albo okazuje się, że Bisenna ma jakąś moc, która pozwala na powtórne przyrośnięcie odciętej kończyny Sendilkelma, albo że w sytuacji zagrożenia pojawia się jedna z wielu nadprzyrodzonych postaci występujących w książce, albo że w pewnym momencie do bohaterów przenosi się Sudollik - ojciec Sendilkelma. Wszystko by było w porządku gdyby nie fakt, że jest on wojownikiem, który ogólnie rzecz biorąc jest marionetką, której poprzestawiało się w głowie po trafieniu bełtem w czoło. Nie przeszkadza to mu by pojawić się na drugim końcu świata, przypadkiem w sytuacji zagrożenia życia bohaterów i beztroskiego stwierdzenia, że jakiś czas temu nauczył się teleportować (sic!). Nie jedną w życiu książkę przeczytałem, w której okazywało się, że jedna z postaci potrafi więcej, niż można by się tego spodziewać. Ale zazwyczaj było to opisane w sposób, który się nie narzucał, który pozwalał na przyjęcie tego jako fakt, bo pasowało to ogólnej kreacji postaci - o czym w przypadku choćby Sudollika, niestety powiedzieć nie można.
Generalnie rzecz biorąc Sendilkelma nie czyta się źle. Mimo, że autor pod względem języka nie dorównuje Kresowi czy Sapkowskiemu, źle nie pisze. Do czasu, gdy drużyna nie dotrze do Timajów, gdzie kumulują się wszystkie wątki opisane w powieści. Dla mnie te nieco ponad 100 stron było drogą przez mękę. Poprzednie kilkaset - mimo, że niczym szczególnym się nie wyróżniło, przeczytałem stosunkowo szybko. Ostatnie kilkadziesiąt kart książki jest w stu procentach przegadane. Po prostu zero akcji, zero dynamiki. Za to znalazło się tam miejsce na filozoficzne rozważania i dysputy bohaterów. Do chwili, gdy nie dotarłem do tego miejsca, byłem skłonny wystawić tej książce lekko naciągane cztery. Teraz daję trzy w skali szkolnej.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Z oficjalnej możemy dowiedzieć się, że Sendilkelm to "pierwsza polska powieść crazy fantasy", choć nigdzie tak naprawdę ten termin nie jest zdefiniowany. Czytelnikom pozostawiono sprawdzenie. Mnie książka Piotra Zwierzchowskiego najbardziej skojarzyła się z Terrym Pratchettem, lecz mimo, że znam twórczość tego drugiego jedynie częściowo, to z przykrością muszę przyznać, że autor Sendilkelma nie osiągnął poziomu wyznaczonego przez twórcę Świata Dysku.
Czytając książkę parę razy zdarzyło mi się śmiać (fasolowe ludziki są fenomenalne), tak samo, jak łapać za głowę. Niektóre braki w fabule są tak rażące, że nie sposób ich nie zauważyć - choćby tego, że cała fabuła powieści jest oparta na podróży tytułowego Sendilkelma w którą ten się udaje... bo takie ma widzimisię mag Karcen. Całe szczęście, podczas czytania nadchodzi taki moment kiedy takie uchybienia przestają zwracać naszą uwagę. Do czasu gdy nie natrafimy na jeden z kilku momentów, w których pomoc dla bohaterów pojawia się dosłownie znikąd. Albo okazuje się, że Bisenna ma jakąś moc, która pozwala na powtórne przyrośnięcie odciętej kończyny Sendilkelma, albo że w sytuacji zagrożenia pojawia się jedna z wielu nadprzyrodzonych postaci występujących w książce, albo że w pewnym momencie do bohaterów przenosi się Sudollik - ojciec Sendilkelma. Wszystko by było w porządku gdyby nie fakt, że jest on wojownikiem, który ogólnie rzecz biorąc jest marionetką, której poprzestawiało się w głowie po trafieniu bełtem w czoło. Nie przeszkadza to mu by pojawić się na drugim końcu świata, przypadkiem w sytuacji zagrożenia życia bohaterów i beztroskiego stwierdzenia, że jakiś czas temu nauczył się teleportować (sic!). Nie jedną w życiu książkę przeczytałem, w której okazywało się, że jedna z postaci potrafi więcej, niż można by się tego spodziewać. Ale zazwyczaj było to opisane w sposób, który się nie narzucał, który pozwalał na przyjęcie tego jako fakt, bo pasowało to ogólnej kreacji postaci - o czym w przypadku choćby Sudollika, niestety powiedzieć nie można.
Generalnie rzecz biorąc Sendilkelma nie czyta się źle. Mimo, że autor pod względem języka nie dorównuje Kresowi czy Sapkowskiemu, źle nie pisze. Do czasu, gdy drużyna nie dotrze do Timajów, gdzie kumulują się wszystkie wątki opisane w powieści. Dla mnie te nieco ponad 100 stron było drogą przez mękę. Poprzednie kilkaset - mimo, że niczym szczególnym się nie wyróżniło, przeczytałem stosunkowo szybko. Ostatnie kilkadziesiąt kart książki jest w stu procentach przegadane. Po prostu zero akcji, zero dynamiki. Za to znalazło się tam miejsce na filozoficzne rozważania i dysputy bohaterów. Do chwili, gdy nie dotarłem do tego miejsca, byłem skłonny wystawić tej książce lekko naciągane cztery. Teraz daję trzy w skali szkolnej.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Sendilkelm
Autor: Piotr Zwierzchowski
Wydawca: Labirynt BOOX
Data wydania: 2003
Liczba stron: 558
Oprawa: miękka
Format: 145 x 210
ISBN-10: 83-89127-07-5
Cena: 37,00 zł
Autor: Piotr Zwierzchowski
Wydawca: Labirynt BOOX
Data wydania: 2003
Liczba stron: 558
Oprawa: miękka
Format: 145 x 210
ISBN-10: 83-89127-07-5
Cena: 37,00 zł
Tagi:
Sendikelm | Piotr Zwierzchowski